Witajcie, po długiej przerwie. Mam skrytą nadzieję,że choć troszkę za mną tęskniliście!
Jestem już bardzo dużym facetem,większym od dużego kota, a im większym tym bardziej strachliwym i nieśmiałym, dlatego tak rzadko piszę. Mamusię swą kocham nad życie, choć ona mówi, że nasza miłość jest trudna i trzeba mieć do mnie świętą cierpliwość. No to prawda, raniutko mama bierze mnie z klatki na ręce, całuje , przytula i szepcze do uszka....Razem idziemy przygotować kaszę, którą ubóstwiam i nigdy z niej nie zrezygnuję, ale musicie wiedzieć, że jadam już kulturalnie z łyżki, a nie z pipetki! Później mamusia musi mnie posadzić,żeby nakarmić, no i wtedy coś we mnie wstępuje i uciekam pod łóżko,niby wiem,że to ona, niby słyszę jej głos, ale jak nie jestem na rękach to już nie jest tak bezpiecznie....Mama kładzie się koło łóżka i pokazuje kaszę, że trzeba zjeść, że śniadanko, że będę głodny...po ok. 30 minutach daję się przekonać i znowu jestem w jej ciepłych ramionach. Zjadamy kaszę i zaczynam pokazywać swoje skoki, a skaczę już bardzo wysoko, umiem robić obroty i wierzgać w powietrzu nóżkami.
Później idę do pokoju do siostry, bo mama mówi,że inaczej to całe życie spędzę pod łóżkiem. Dostaję zieleninkę, ziarenka i najsmaczniejsze kąski z ogródka, a mama idzie karmić kocie dziecko- mały żre jak wściekły i zabiera mi moją mamusię!

Za jakiś czas do mnie przychodzi i prosi żebym dał jej buziaka! Ludzie! Jestem wielkim facetem, a ona cały czas chce żebym ją całował...to nie jest normalne, ale siedzi i prosi, prosi...to podbiegnę i cmoknę ją jeden raz, jej mało i chce więcej...tak jak kiedyś...no nic z tego...wyrosłem i nie będę jej cały czas całował! Mama boi się o moje serduszko i na wszystkich krzyczy,że za głośno się zachowują i trzaskają drzwiami, a mnie się robią wtedy takie wielkie oczy!A oni mówią, że muszę się przyzwyczaić i że mama panikuje jak zawsze....tylko ona rozumie mój strach!
( uwielbiam zjadać ścianę , która jest za mną- co widać na zdjęciu)

U Dominiki pozwoliła mi sikać nawet na gazetkę, bo jak wskakiwałem do kuwety to robił się hałas i uciekałem tak, że o mało nóżek nie połamałem. Któregoś dnia mama weszła do pokoju i mnie woła...nigdy nie reaguję, ale ona jest uparta! Woła, woła .. i nie może mnie znaleźć, zagląda pod stolik, zagląda pod biurko...nic..przerażona odsuwa Buby klatkę, choć wiadomo,że tam mnie nie ma...Już łzy w oczach, chociaż wie,że przecież nie wyparowałem!
Patrzy, a tu bałagan w pluszowych królikach ....zagląda...a ja siedzę sobie spokojnie ze swoimi krewniakami. Ale jej numer wyciąłem, ha, ha...no nie, żebym był złośliwy.Duet z nas dobrany: ja-tchórz, ona - mazepa.

Najbardziej lubię być u siostry, ma dywanik na którym mogę skakać i kosze z królikami w których się chowam, bo od tej pory zabawa z mamą w chowanego jest moją ulubioną rozrywką.
Siostra mnie nie chce , bo mówi,że robię jej chlew w pokoju i nawet krzyczeć na mnie nie można, no ale mama......pozwala mi tam być oczywiście. W ciągu dnia chodzę luzem, tylko w nocy śpię koło mamy łóżka, bo mamusia musi mnie po nosku pół nocy głaskać....nie lubię być zamykany i gryzę kraty.
(te ząbki z przodu na półce, to też moje dzieło)

Wieczorem, jak muszę iść do klatki to zapieram się okropnie łapkami i bardzo drapię, wyrywam się i podskakuję.
Mamusia jest tak okrutnie podrapana moimi pazurkami, że wstydzi się chodzić w krótkim rękawku, w szpitalu powiedziała pani, co była bardzo dla niej niemiła, że jest w opus dei i dlatego tak wygląda:) Kobietę zatkało i dała mamusi spokój.
Ostatnio miała też podrapaną całą buzię...byłem sobie w kojcu na dworku i weszła po mnie, tak się wystraszyłem,chyba jej nie poznałem, że zacząłem obijać się o siatkę i uciekać przerażony.
Ja miałem rany na głowie, a ona na twarzy. Uspokoiłem się oczywiście dopiero jak mnie złapała. Teraz mama boi się mnie wynieść na dwór i nie wie co robić. Ciężko być takim tchórzliwym zajączkiem! Pani weterynarz opowiadała jak przyjechał pan z zającem i jak tylko wyjął go z klatki , to zajączkowi przestało ze strachu bić serduszko... dlatego my nigdzie nie jeździmy, a mamusia modli się codziennie żebym nie chorował i żebym był troszkę bardziej odważny!

Poproszę mamę, żeby zrobiła mi zdjęcia jak jestem wyprostowany- dopiero zobaczycie jaki ze mnie kawał chłopa!
A tak na marginesie, to chyba nie nazywam się Adamek, tylko Synek....mamusia cały czas do mnie mówi: Synku, Synusiu ,Syneczku....ludzki świat jest bardzo skomplikowany!