W końcu i u mnie nastał czas robienia wiśniowej jatki w kuchni, na szczęście udało mi się wszystko skończyć jednego dnia.
Nie było tego dużo , bo tylko 7 kg. ale mam już dżemy z truskawek, a jeszcze w kolejce czekają powidła ze śliwek i dżemy brzoskwiniowe.
Dzięki Bogu za wynalazek typu drylownica! Pamiętam jeszcze czasy, kiedy doszłam do perfekcji z wydłubywaniem pestek agrafką lub spinką do włosów:)
Wyszło dziewięć , całkiem sporych słoiczków z dżemem
oraz wielki słój nalewki:) W mniejszym, prawie już gotowa nalewka na płatkach róż.
A poniżej ostatni ogrodowi goście:
ZASKRONIEC
KONIK POLNY WIELKOŚCI KUCYKA:)
MOTYLEK
BĄCZEK, A WŁAŚCIWIE TRZMIEL
COŚ OSOPODOBNEGO
I JESZCZE JEDEN MOTYLEK:)
A NA KONIEC ATRAKCJA ULICY...KLEMPA Z MŁODYM ( młodzież jeszcze malutka, więc nie widać jej na zdjęciu). Mój mąż pełen obaw boi się, czy łosie nie będą chciały u nas przypadkiem zamieszkać, bo pojawiają się coraz częściej pod naszą bramą:)
I tym miłym akcentem żegnam się,bo lecę z dziecięciem na horror do kina:)
Ogrodowe aranżacje z wiśniami w roli głównej przecudne! Naleweczka i u mnie na tarasie dochodzi... Podziwiam Cię za zdjęcia owadów, bo ja okropny cykor jestem i oganiam się rękami i nogami:)Pięknie!
OdpowiedzUsuńPiękną masz wagę i wiśnie takie dorodne :-) Nalewka będzie pyszna, już wygląda smakowicie, zwłaszcza w taaaakich karafkach.
OdpowiedzUsuńOwady też świetne, ja w przeciwieństwie do Ilooki przestałam się ich bać, choć nadal boję się pszczół.
Śliczne aranżacje.
Pozdrawiam serdecznie
Piękna ta waga i zdjęcia też piękne :) Podobają mi się te słoje ^^ Pozdrawiam :) Udanego seansu :)
OdpowiedzUsuńAleż z Ciebie pracowita pszczółka.
OdpowiedzUsuńCudne wiśniowo- wagowe kompozycje.
Dżemiki będa w sam raz na zimowe dni w połączeniu z naleweczkami :) Oj pychota.
Zdjęcia "zwierzątek" super. Najbardziej przestraszył mnie zaskroniec. Chyba mam wstręt do wężów. Bleee
pozdrawiam
Piękna kompozycja i wagaaaaaaaaaaaaaaa :)) Pozdrawiam gorąco
OdpowiedzUsuńSmakowicie,sielsko i anielsko...:)
OdpowiedzUsuńjak zawsze bosko:)
OdpowiedzUsuńPrzyciągasz wszystkie stworzenia niczym znany Franciszek.Pewnie i Ty znasz ich mowę.Z ogromnym zaciekawieniem czytam każdy wpis, ogladam każdą fotografię. Piękne przetwory i aranżacje.Pozdrawiam:-)
OdpowiedzUsuńTo ja wpadnę na dżemik :D
OdpowiedzUsuńTe pełne słoje wyglądają smakowicie.
OdpowiedzUsuńCóż to za przepis na nalewkę na płatkach róż?
Pozdrawiam
www.folkmyself.blogspot.com
Miło popatrzeć chociaż na takie pyszności :)
OdpowiedzUsuńNiech już się skończy ten czas przetworów, bo ile ja się nacierpię oglądając te wasze słoiczki... ale jeszcze kiedyś też będę robić! :)
OdpowiedzUsuńprzegapiłam wpis o Adamku, a już byłam ciekawa co tam u niego :) inne zwierzątka też ładnie sfotografowane, zwłaszcza ten zielony motyl, piękne kolory! Ty to chyba drugi doktor Dolittle (tak to się pisało?) jesteś :)
Faktycznie tylko łosia u Ciebie brak ;)) I myślę, że byłby przeszczęśliwy!
OdpowiedzUsuńOj, Elisse, Elisse...
Piękne kompozycje - waga cuuuudna!
Ściskam serdecznie :)))
llooka- nie bój się owadów:)one nic nie robią złego:)
OdpowiedzUsuńja tylko nie lubię tych w czarnych pancerzykach...brrr...jakies obrzydliwe mi się wydają.
Dag-esz cieszę się,że zdjęcia się podobają, bo aparat mam jednym słowem do DUPY!No w końcu sobie ulżyłam:)
Alizee- u Ciebie przetworów tez całkiem sporo:)A wisnie nie były takie ładne, tylko na zdjęciach nie widać:)
Mili- zaskrońce uwielbiają u nas pływać w oczku i pluskać się w źródełku:) Nie gryzą i nie ma się czego bać...tylko jak je złapiesz, to potrafią pryskać takim swiństwem, one sie bardziej boją nas :)
Nettiko, marArt, Mirelko -bardzo mi miło.
Li- jak miło Cię znów zobaczyć...myslałam,że już gdzieś wyjechałaś:)Dzięki ,że do mnie zajrzałaś!
Camille- przyjeżdżaj:)
Folkmyself- naleweczkach na płatkach róż jest pyszna...a jak pachnie...polecam. Przepisik w poście z 19 czerwca:)
Bossanova- miło Cię goscić w moich skromnych progach.
Ushii-doktor Dolittle?!!!ha, ha...ale po zajęczemu już prawie umiem mówić!:)
Joanno- TYLKO NIE ŁOŚ:)))))))))!!!
pozdrawiam Was serdecznie i życzę udanego dnia, choc u mnie jakies urwanie chmury!!!
Ale sie napracowalas przy przetworach, ale teraz jak przyjemnie popatrzec, no i beda jak znalazl na zimowa pore:).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i mam nadzieje, ze na horrorze dobrze sie bawilas;).
U Ciebie to zawsze cos ciekawego.Muszę zrobic nalewkę różaną .Narobiłaś mi ochoty..
OdpowiedzUsuńŚliczne zdjęcia.
Pozdrawiam serdecznie
Twoje aranżacje powalają :)) przetwory jak zwykle apetyczne i pięknie "ubrane" :)
OdpowiedzUsuńOgrodowi goście.... brrrr.... nie lubię owadów!
Pozdrawiam :)
wcale a wcale się Twojemu mężowi nie dziwię;-)
OdpowiedzUsuńz łosiami też nie chciałabym mieszkać bo zjadłyby mi cały ogród;-)
pozdrawiam wieczorową porą
Elisse, jedno tylko chciałabym wiedzieć: jak Ty to robisz, że czasu (i sił) Ci starcza na dzieci, zwierzęta, dom, ogród, pracę, zdjęcia, prowadzenia bloga, i męża?
OdpowiedzUsuńChyba nie pomyliłam kolejności?
Pozdrawiam
U mnie też ostatnio wiśniowo :-)
OdpowiedzUsuńDobrze, że pogoda sprzyja i mogę drylować na dworze - odpada mycie kuchni ;-)
Aagaa- rób nalewkę..pyszna!
OdpowiedzUsuńElle- owady trzeba polubić:)
Viola- dzięki za odwiedziny.
Ma.ol.su-ha, ha...kolejnosci nie pomyliłaś:)Jakoś starcza, wszystko robię bardzo szybko, więc pewnie dlatego:)
Ata- współczuję!
Elizo - nie współczuj, bo nie ma czego :-D
OdpowiedzUsuńJa to lubię robić. Gdyby było inaczej - kijem by mnie nikt do robienia przetworów nie nagonił ;-)
Ato- ja też lubię robić, ale z wisniami to taka brudna robota.
OdpowiedzUsuńLeno- film był średni... w ogóle się nie bałam:)
serdecznie pozdrawiam