poniedziałek, października 28, 2019

Niech się wszystko odnowi, odmieni....o jesieni, jesieni,jesieni

Niech się wszystko odnowi, odmieni....o jesieni, jesieni,jesieni

poniedziałek, października 28, 2019

Niech się wszystko odnowi, odmieni....o jesieni, jesieni,jesieni


O tym, jak po raz nie wiem który, moje serce przegrało z rozumem.

 

Numer jeden

Łapa-pies Ludojad

Łapa..jest z nami od przeszło dwóch lat.  Kiedy zapadła decyzja, pojechałyśmy po psa. Kto był kiedyś w schronisku, wie jak ściskający za serce jest to widok.
Stała dwa metry od nas, z wytrzeszczonymi oczami, zębami które jakoś w paszczy jej się nie mieściły i sterczały w rożne strony na zewnątrz, z podkulonym ogonem, ujadała paskudnym , skrzeczącym głosem...co się do niej odezwałam, odskakiwała krok do tyłu, nie przestając ujadać. 
Ze schroniska wzięłyśmy ją dlatego, bo była tak strasznie brzydka, wystraszona i dzika, że nie miała szans na adopcję...siedziała i siedziała, koledzy odchodzili, znajdowali domy, a o nią nawet nikt nie spytał, nikt nie chciał. No to my chciałyśmy. Chociaż nawet właścicielka schroniska proponowała, żebyśmy wzięły innego psa, Łapa pojechała z nami.
Łapa, która podobno jest taka dzika, tylko dlatego, że matka ją tak uczyła. Ciężko jakoś w to uwierzyć, nauka nauką, ale Łapka, pomimo upływu czasu, boi się własnego cienia i absolutnie nie jest to przenośnia. Łapka , na którą nawet nie krzyczę jak nasika na dywan, żeby się nie stresowała, Łapka, która kuli się, kiedy wyciągam rękę od góry,  żeby ją pogłaskać, Łapka, która ma dopiero 5 lat, a wyglądała starzej niż 17-letni Plaster...Łapka, która zachowuje się tak jakby była bita przez człowieka i to niejednokrotnie. Ta sama Łapka , zdobywała się na heroiczny wyczyn, kiedy przychodzili goście i przezwyciężając własny strach, wychodziła z kącika , gdzie ma posłanie i kładła się zawsze koło Plastra, żeby w razie potrzeby zasłonić go własnym ciałem i bronić niepełnosprawnego przyjaciela.
 Był piękny majowy dzień, jakieś dwa tygodnie po przyjeździe Łapki do domu. Pieliłam z tyłu w ogrodzie, kiedy usłyszałam potworny skowyt i jeszcze głośniejszy krzyk Magdy. Rzuciłam się biegiem i oczom moim ukazał się masakryczny widok. Łapka leżała na pomoście, nogę miała pomiędzy deskami i wyszarpywała ją z całej siły potwornie przy tym piszcząc, nad Łapą stała, a właściwie podskakiwała Madzia i piszczała jeszcze głośniej niż suka.
- Mamuś, noga jej wpadła, ona gryzie i nie da się dotknąć. Boziu , wyrwie zaraz tę łapę .
Wyciągam ręce, żeby pomóc jej wyjąć tylną łapę z pomiędzy desek, pies zaczął gryźć mnie niemiłosiernie. Raz , drugi, trzeci...nie wytrzymuję z bólu, zabieram rękę. Magda nie wiedzieć czemu stoi i piszczy nad nami okropnie. Przekrzykując jazgot psa i pisk Madzi, wrzeszczę ,żeby koc jakiś przyniosła. Madzia dalej skacze i piszczy, więc wrzeszczę żeby ten koc kuźwa mi doniosła, jednocześnie próbując uwolnić psią łapę , co jest rzeczą nieomalże niewykonalną, bo pies gryzie mnie w panice bez przerwy. Dziecku memu jakimś cudem udało się w końcu oderwać nogi od podłoża i pobiegła do domu, cały czas krzycząc. Pies wyje i szczeka, Magda piszczy i biega po domu, z górnego okna dochodzi do mnie kolejny krzyk....Boże Mamo !!!! Mamo co się dzieje ??? Mamo błagam odezwij się !!! Do chóru pisków i wrzasków dołączyła Nurka. Łzy lecą mi z bólu , ręka pali żywym ogniem, ale wiem ,że jeśli przestanę to psina wyrwie sobie nogę ze stawu, więc zaciskając zęby próbuję dalej. Muszę jakoś odciągnąć jej uwagę od tylnej nogi, bo inaczej jej nie uwolnię. W akcie desperacji zaciskam lewą dłoń w pięść i wkładam psu do rozdziawionego pyska, gryzie potwornie, ale to daje mi czas na zajęcie się tylną nogą, krew leci mi już z obu rąk , Magda biega chyba w kółko , bo koca dalej nie mam, ściągam spódnicę , zarzucam na psa, gryzie przez spódnicę. Pies wyje z bólu, ja wyję z bólu, Madzia wyje ogarnięta paniką, Nurka wyje , bo nie wie co się dzieje...Łapa szarpie, bez opamiętania moją lewą rękę, prawą udaje mi się w końcu uwolnić tylną łapę. Pies ucieka, ja wstaję na miękkich nogach, z domu wybiega w końcu Madzia z kocem, z góry krzyczy cały czas Nurka, moje ręce ociekające krwią zwisają w jakiś dziwnych strzępkach...
Musiałyśmy się upewnić czy pies był na 100% szczepiony , tak jak zapewniano. Pani od której wzięłyśmy Łapę, po tym jak usłyszała co się stało , myślała że chcę oddać psa. Mój Boże...cóż za pomysł...a któż by chciał taką brzydką i do tego wredną sukę, no w życiu jej nie oddam, przecież to już mój pies, a poza tym, ona nie chciała, to tylko był potworny strach i ból. . Ręka, o dziwo ta, która wydawała się w lepszym stanie, bolała mnie jeszcze ponad rok. Miałam rozszarpane mięśnie i ścięgna..Dzisiaj już wszystko wróciło do normy, I tak to połączyły nas oprócz miłości, więzy krwi.

Dzisiaj Łapka,  to uroczy piesek, który dalej boi się własnego cienia, ale który jest szczęśliwy i wiecznie wywala brzuszek do głaskania, choć przy wyciągnięciu ręki od góry, dalej podkula ogonek.

Łapka, urocza , brzydka suka,  która ma więcej szczęścia niż rozumu....

 Dialog

Tysiące myśli kłębiło się w mojej głowie.
- Wezmę, nie, nie wezmę. Nie mam już na to siły.
- No tak, ale one mają pewnie jeszcze mniej sił niż ja....
- I co z tego? Świata i tak nie uratuję.
- No, świata pewnie nie, ale jakieś kolejne, biedne stworzenie.
- Jasne, kolejne biedne...znowu mam ratować, a ciekawe kto uratuje mnie...
- No przecież wiesz, że weźmiesz, przestań się oszukiwać.
- A waśnie, że nie wezmę. Tak to człowiek jest uwiązany, zawsze musi wracać do domu...bo pieski,    kupę sierści i piachu i poniszczonych rzeczy i sprzątania ...
- I tak wracasz, bo jest Łapa, zobacz jakie ma smutne oczy odkąd nie ma Plastra.
- No właśnie Łapa, jest teraz taka smutna, Plaster był dla niej wszystkim. Ale w sumie to zupełnie tak jak i dla mnie. Czas leczy rany, da radę. Ja mogę, to ona tym bardziej. Z WIELKIEJ TRÓJCY nie został już nikt.  Jest nowa Łapa..."gupi", dziki pies.
- " Gupi, gupi'...a kto mówi, że ma takie piękne wytrzeszczone oczka? Kto przekonuje od dwóch lat, żeby się nie bała, bo tu nigdy, nic złego jej nie spotka? 
- No właśnie, Łapa, która znalazła się u nas, właściwie po to, żeby Plaster nie czuł się tak samotny...
Teraz ona jest sama...czy to się nigdy nie skończy?
- Obawiam się,że jednak nie...
Rozmyślania przerwał głos Nurki
- Mamooo, weźmy psa.
- Nie.
- Czemu nie?
- Bo nie!
- Mamuś, weźmy...jęknęła Madzia.
- Niee.
- Czemu nie?
- Bo nie!!
- Babciuuu, weźmy pieska.
- Nieee.
- Czemu nie?
- Bo nie!!!
Wiedziałam już, że wezmę. Ale jak chcą, to przyszedł dobry moment na negocjacje. Jak do brania, to wszystkie chętne, jak do sprzątania, to ślepną, węch gwałtownie tracą, a jak pies chce wyjść na dwór, to okazuje się, że i słuch mają mocno przytępiony!
- Nie weźmiemy kolejnego psa, bo to kosztuje, sprzątać trzeba i na spacery wychodzić. Wy tylko chcecie, a później piesek idzie w odstawkę i ja muszę wszystko robić, a jak stary , to węch odzyskujecie i śmierdzi Wam, ale jak zrobi pod siebie, to "kupa, a fuj...zrobił, ojej ...naprawdę nie widziałam i nie czułam. No przysięgam". Jak w ogrodzie nafajda, to żadna tyłka nie ruszy, żeby posprzątać .
- To może będziemy jedzenie kupować na zmianę....powiedziała Magda
- Może...a nawet jeśli się zgodzę to na pewno!- warknęłam
- Babciu, ja mogę kupy sprzątać.
- No ja powiem uczciwie, że kup sprzątać nie będę, ale mogę na spacery wychodzić i składać się na weterynarza - poinformowała Nurka. 
- Niech Magda sprząta, ona się nie brzydzi- dodała po chwili namysłu.
- A dlaczego tylko ja? Nurka niby z innej gliny?
- Babciu ja !!!, Ja będę sprzątać kupy! Ja chcę sprzątać! - małe jeszcze , to słodkie. Ale i tak  wiadomo, że brać na serio nie można.
- No właśnie, psa nawet jeszcze nie ma, a już się zaczyna! - warknęłam.
- Mamooooo.....
- Czego?
- Kiedy powiesz:" a dajcie Wy mi święty spokój, róbcie sobie co chcecie"?
  Małpy! 

I tak zaczęłyśmy poszukiwania....

Numer dwa

Gizmo vel Szczęściarz

 

 

Było mi wszystko jedno...ale pies:
- musiał być psem, nie suką- bo nigdy nie wiadomo, jakby się z Łapą  dogadała.
- musiał być malutki - bo mój kręgosłup, mocno nadszarpnięty budową i podnoszeniem Plastara jest w totalnej rozsypce i młodszy raczej nie będzie.
- musiał lubić koty, w ilości ponadprzeciętnej (czytaj : sztuk 4)
- musiał być brzydki, kulawy, bez ogona, łapy lub z innymi wyraźnymi ubytkami- bo ładne psy mają zawsze ładne domki, a tych brzydkich nie chce prawie nikt.
- musiał być  w wieku maksymalnie do 5 lat- choć bardzo chciałabym pomóc staremu psu, to jednak rozstania są dla mnie bardzo dużą traumą. Nie dałabym rady. Starego psa wezmę jak sama będę stara, wtedy zejdziemy sobie oboje. Póki co wiek 5 lat , to i tak było dla mnie bardzo dużo.


Zaczęłyśmy poszukiwania i powiem Wam,że do teraz nie mogę otrząsnąć się z szoku. Jeden telefon..mówię o co mi chodzi, że wezmę psa choćby dzisiaj. Pani odpowiada,ze nie może rozmawiać, bo...robi zdjęcia! Zadałam jakieś dodatkowe pytanie " proszę Pani tłumaczę, że robię zdjęcia". No ja rozumiem,że zrobienie psu zdjęcia, to trudna sztuka, ale jeśli ktoś jest zdecydowany przygarnąć psa, to chyba ważniejsze od zdjęć...przynajmniej tak by się wydawało na logikę. Takich telefonów wykonałyśmy chyba z 5...nikt nie miał czasu, żeby porozmawiać. Trafiłam na niewidomego psa..myślę ok. był głuchy, niech teraz będzie ślepy. Pani również nie była zainteresowana..wszyscy mieli oddzwonić...dacie wiarę, że nie zadzwonił nikt! Tylko te psiaki biedne...ludzie się proszą, a prywatne schroniska mają to w głębokim poważaniu. A musicie wiedzieć,że ja dużo pytań nie zadawałam, więc raczej , przynajmniej tak mi się wydaje, trudną klientką nie byłam. Właściwie nie chciałam wiedzieć nic, nawet zdjęcia nie potrzebowałam oglądać, bo doszłam do wniosku, że hrabiny Łapy i tak nikt nie ma szansy przebić i jaki ten pies by nie był, to na pewno będzie ładniejszy od Łapy!
W końcu trafiłyśmy na psiaki zabrane w ramach interwencji z pseudoschroniska, trzymane na łańcuchach, mieszkające w obudowach po telewizorach, w błocku, bez jedzenia , picia..no biedne bez wątpienia. Zadzwoniłam...powiedziałam,że mi obojętne, że nie muszę nawet oglądać, byleby mały, byleby lubił koty i byleby nikt go nie chciał. Okazało się, że z 50 psów , które zostały zabrane w lutym, zostało tylko 8 i , że nikt już się nimi nie interesuje. No to ja poproszę, ja jestem takim zainteresowana. Pani z którą rozmawiałam miała czas, Pani z którą rozmawiałam była miła i żywo zainteresowana ,żeby jej podopieczni znaleźli dom. Rozmawiałyśmy długo i zaraz , choć nie chciałam dostałam zdjęcie psa, który spelniał warunki. No wiecie co...ładny . Malutki, milutki ..no nie wiem , czemu go nikt nie chciał przez tyle miesięcy. Podobno nikt nie chce czarnych psów, no to my chcemy. Mam tylko nadzieję,że Łapa jak go zobaczy nie popadnie w kompleksy.

Numer trzy

Imbir vel Azor


Nie minęło nawet 5 minut i dostałam drugie zdjęcie. Rude, lat 7, urocze, z łańcuchem na szyi, wpatrywało się we mnie łagodnymi oczami z telefonu. O Boże nieeeeeeeeee!!!!!!! Nie chciałam dwóch , miał być jeden! I już wiedziałam i już nie mogłabym dokonać wyboru. Jedne ślepia czarne, drugie miodowe, a jedne i drugie patrzące z miłością i nadzieją na lepsze jutro.
- Mamoooo..... i co?
- Mamuś......... ???
- Babciu............weźmy dwa pieski
- I co myślicie? pytam
- Ja bym wzięła oba, ale jeśli tylko jednego, to chyba tego starego, biedniejszy jest.-powiedziała Nurka
- Ja też oba, ale jak jednego to tego czarnego, młodszy , więc łatwiej go będzie ułożyć - powiedziała Magda
- Ja bym wzięła oba, oba, Babciu weźmy oba- zapiszczała Tośka.
A Ty???? A co ja ??? Co ja mogę powiedzieć, jak zobaczyłam te oczy ???
Dzwonię...Pytam, który bardziej potrzebuje domu, który jest biedniejszy.
- Wybór należy do Pani... i jeden i drugi jest w tej samej sytuacji, nikt ich nie chce i oba potrzebują domu..
- Weźmiemy oba...tylko błagam, niech Pani nie przysyła mi już więcej zdjęć....



Wszystko przebiegło błyskawicznie, za co bardzo dziękuję Pani KarolinieOstrowieckiemu Wolontariatowi ARKA . Była inspekcja i załatwiony transport , bo psiaki przyjechały, aż z Ostrowca Świętokrzyskiego. Teraz są już z nami od prawie trzech miesięcy. Zostało jeszcze 6 piesków z tego piekielnego miejsca...może ktoś z Was szuka przyjaciela na zimę i na całe życie???



Ciąg dalszy nastąpi. A ja pozdrawiam Was cieplutko i życzę udanego tygodnia.

Jak zrobić swoją herbatę

Jak zrobić swoją herbatę

poniedziałek, października 28, 2019

Jak zrobić swoją herbatę



Dlaczego warto robić swoją herbatę?

W związku z bardzo licznymi zapytaniami (o kurczę, jak to poważnie i formalnie zabrzmiało) o zioła, które suszę i o to co ja z tym robię, postanowiłam napisać oddzielny post. Może na początku o tym co nas truje, bądź też może truć, o ile dokładnie nie sprawdzimy składu naszych cudownych, pachnących herbatek. Z reguły podobno herbaty zawierają naturalne, bądź identyczne z naturalnymi aromaty. I tutaj raczej nie mamy się czego obawiać, no chyba, że kupujemy herbatę w torebkach. O kurzu herbacianym, który się w nich znajduje, słyszał już chyba każdy, natomiast nie każdy wie, że torebki do herbaty impregnuje się w żywicach syntetycznych, rozpuszczonych w alkoholu lub acetonie, później żeby były ładne i białe, moczone są w bielince, czyli zawierają w swoim składzie chlor, co przy regularnym stosowaniu powoduje znaczny uszczerbek na zdrowiu. Ponieważ torebki i nylonowe siateczki, nie są klasyfikowane jako produkty spożywcze, więc nie wymagają żadnych atestów...hulaj dusza. Ponad to, w składzie torebek występuje również epichlorohydryna, stosowana jako pestycyd. Przy kontakcie z wodą staje się niebezpieczna dla zdrowia powodując nowotwory, problemy z układem immunologicznym, jak również bezpłodność. Co prawda rozmnażać absolutnie się już nie zamierzam,więc jakby to  mi nie straszne, ale myślę, że dla większości osób może mieć to ogromne znaczenie. To tylko taki malutki smaczek, na wypadek gdyby nie starczyły nam pestycydy, którymi są regularnie opryskiwane herbaciane krzaki.

herbata, fermentacja, liście, maliny, drzewa-owocowe


Co zawierają aromaty spożywcze

A to dopiero opakowanie...całe dobro może, aczkolwiek nie musi, znajdować się wewnątrz. I tak mamy:
aromat waniliowy        - piperonal, służy również do tępienia wszy,
aromat wiśniowy         - aldehyd C 17, używany do produkcji gumy,
aromat orzechowy       - aldehyd masłowy używany jest do produkcji kleju kauczukowego,
aromat bananowy        - octan anylu znajduje zastosowanie jako rozpuszczalnik do farb olejnych,
aromat winogronowy  - antranilan metylu pozwala na produkcję barwników,
aromat ananasowy       - octan etylu wykorzystywany do garbowania skór,
aromat czekoladowy    - aldehyd C 18 do produkcji środków do mycia okien,
aromat truskawkowy   - octan benzylu wykorzystywany jest jako rozpuszczalnik.

filizanka, herbata, domowa-herbata, fermentacja,


Poza tym, producenci herbaty, do swoich upraw stosują pestycydy, które znacznie przekraczają dopuszczalne normy. Gdzieś w necie krąży takie bardzo fajne zdjęcie ludzi wyglądających jak kosmici, w maskach i kombinezonach, którzy jeden obok drugiego opryskują pola herbaciane. Wiedzę ową posiadłam szukając w internecie informacji na temat robienia własnej herbaty. I tak z przerażeniem w oczach przechodziłam od jednej strony do drugiej, a żołądek zaczął wariować...od samego czytania mdli. No to jak? Pijemy herbatkę? Ktoś ma jeszcze ochotę?


Oczywiście nie można dać się zwariować, tak naprawdę trują nas z każdej możliwej strony i nie sposób byłoby żyć, ale...świadomy człowiek, ma możliwość wyeliminowania większości szkodliwych rzeczy i zastąpienia ich czymś, co nam faktycznie będzie służyć, a nie sukcesywnie i powoli zabijać. Uwielbiałam herbatki, szczególnie te zimowe, z aromatem wanilii, cynamonu, pomarańczy ...  po przeczytaniu , nie piję już kupnej herbaty. Robię sama, testuję, zmieniam składniki i robię przeróżne mieszanki...metodą prób i błędów znalazłam swoje ulubione, aczkolwiek w dalszym ciągu poszukuję nowych smaków.

fermentacja-malina-liscie-malin-herbata-z-lisci-malin,jak-zrobic-herbate,autoliza

Baza do herbaty

Jako bazę, wykorzystuję z reguły liście malin, aczkolwiek z powodzeniem można wykorzystywać liście drzew i krzewów owocowych. Liście poddawane procesowi autolizy (jest to na ludzkie tłumacząc, rozkład żywych związków w każdej komórce po naruszeniu, rozerwaniu błon komórkowych, czyli po wygniataniu, szarpaniu i nadrywaniu) .Dzięki temu enzymy wnikają do wnętrza komórki i rozkładają znajdujące się tam substancje. Do bazy dodaję różne dodatki ( suszone owoce dzikiej róży, truskawki, jabłka, szałwię, cynamon, imbir, goździki, suszone pomarańcze, śliwki, wanilię, płatki i pączki róży, nagietka , bławatka, rumianku, liście poziomki... mieszanek mam mnóstwo i cały czas próbuję nowe, tak aż znajdę taką, która mi smakuje. Mam ulubione herbaty na każdą porę roku. Czyli moi Kochani zaczynamy..

Jak zrobić herbatę z liści malin

Zbieranie 

Jak wszystkie zioła, liście malin zbieramy wczesnym rankiem, w bezdeszczowy dzień, po opadnięciu rosy. Najlepsze właściwości mają podobno jeszcze przed kwitnieniem i zawiązaniem owoców, aczkolwiek różne źródła, różnie podają. Przyznam się szczerze, że ja zbieram nawet później, z racji ilości spożywanych płynów. Nawet o ile liście nie posiadają już tylu właściwości, to i tak są lepsze od tego co znajduje się w herbacianych torebkach. Skubię swoje maliny bez litości i myślę, że są nawet za to wdzięczne, gdyż krzak, bardziej wtedy koncentruje się na produkcji owoców. Tak więc po zerwaniu liści, zostawiamy je rozłożone w cieniu na parę godzin, aż do momentu kiedy przywiędną.

 Skręcanie

Wtedy zaczynamy mozolne skręcanie listków. Biorę po parę sztuk, i zwijam w dłoniach. Można również przepuścić przez maszynkę do mięsa i z pewnością jest szybciej, aczkolwiek wtedy herbata po zalaniu nie wygląda tak efektownie. Nigdy zresztą nie stosowałam tej metody, więc nie będę się wypowiadać. Skręcone listki układamy ciasno w słoiku, zakręcamy i wstawiamy do piekarnika.
sloje, zapasy, ziola,suszone-owoce, suszone-ziola
skrecanie,liscie-malin, herbata, jak-zrobic-herbate,ziola


 Autoliza ( fermentowanie, to podobno błędne określenie, którego jednak większość, ze mną na czele, używa)

Ustawiamy piekarnik z termoobiegiem na 40-50 st.C i wstawiamy zamknięte słoiki. Zostawiamy je tak mniej więcej na 2-3 godziny, po tym czasie sprawdzamy. Jeśli liście z zielonego, przybiorą zgniłozielony, lekko brązowy kolor to znaczy, że czas wyjąć słoiki.

Suszenie

Po wyjęciu liści ze słoika rozrzucamy je ponownie na papierze i suszymy. Proces przebiega zdecydowanie szybciej. Można suszyć również przy uchylonych drzwiczkach piekarnika w niskiej temperaturze, ok. 30-40 st.C. W momencie, kiedy wszystko będzie dobrze wysuszone, przekładamy do słoików, choć idealne byłyby drewniane skrzynki specjalnie do tego przeznaczone, gdzie herbata dalej fermentuje. W każdym razie zakładam, że nikt tylu skrzyneczek nie posiada. Ja swoje herbaty  , tak samo jak i wszystkie zioła trzymam w szklanych, zamykanych słojach.



Sposobów na fermentowane ( no bo przecież nikt nie będzie mówił autolizowane), herbaty jest wiele, kto ciekawy, może poszukać w internecie. Ja w każdym razie przedstawiłam Wam sposób, który sama od lat wykorzystuję. Kiedyś nie wkładałam do piekarnika, (kiedyś fermentowana herbata ) tylko naturalnie fermentowało, ale jest przy tym o wiele więcej zachodu i bardzo duże ryzyko dostania się pleśni. 
Tak więc moi Kochani sposób przetestowany wielokrotnie i nie ma prawa się nie udać. A herbaty są obłędne. Mięta przyrządzona w ten sposób bije na łeb, na szyję, taką którą ususzymy w naturalny sposób, pachnie i smakuje jak guma do żucia. Przede wszystkim cały ten proces wydobywa o wiele bardziej intensywny zapach.

 Liście malin, właściwości

Zawierają garbniki, flawonoidy, sole mineralne, witaminę C oraz kwasy organiczne. 

- ma właściwości przeciwutleniające, pomaga zwalczyć wolne rodniki, co z kolei ma zastosowanie w profilaktyce wielu chorób, ale przede wszystkim opóźnia proces starzenia!
- zmniejsza ryzyko zachorowania na nowotwory ( zdecydowanie za późno zaczęłam stosować)
- oczyszcza organizm z toksyn ( w obecnych czasach każdemu się przyda)
- mają lekkie działanie moczopędne
- wzmacnia odporność organizmu, co ma szczególnie zastosowanie w okresie jesienno zimowym
- obniżają ciśnienie krwi,
- ma działanie przeciwgorączkowe i napotne,
- działa rozkurczowo, łagodzi bóle menstruacyjne,
- pity regularnie poprawia przemianę materii,
- wzmacnia mięśnie macicy,
- działanie lecznicze przy nieżytach żołądka i jelit,
- przeciwdziała występowaniu biegunek
- stosowany zewnętrznie, leczy wypryski i trądzik .

Stosowane zewnętrznie liście malin mają działanie przeciwzakaźne, ściągające i przeciwbakteryjne.

Liście malin, przeciwwskazania

- ciąża zagrożona,
- ciąża mnoga,
- kobiety w ciąży powinny skonsultować picie naparu z liści malin, z lekarzem ( zwłaszcza w pierwszym trymestrze )
- u osób uczulonych na kwas salicylowy, może wywołać reakcję alergiczną, aczkolwiek bardziej tyczy się to owoców niż liści,
- w przypadku choroby wrzodowej, należy skonsultować z lekarzem.

jak-zrobic-wlasna-herbate,ziola, co-suszyc,


Jak stosować

1 łyżeczkę herbaty zalać szklanką wrzątku, odstawić na około 10 minut i pić 1-3 razy dziennie .

Naprawdę serdecznie polecam odstawienie kupnych herbat i robienie własnych. Zdrowo, przyjemnie i do tego mamy same dobre składniki, a skomponowanie własnej mieszanki, która wszystkim smakuje daje ogromną satysfakcję.

Pytanie

Jestem ciekawa czy tego typu wpisy się Wam podobają? Miałam dużo pytań na priv odnośnie tego jak wykorzystuję zioła i co ja tam wiecznie suszę, więc postanowiłam stworzyć odrębne posty dotyczące jedynie tego tematu. Zaznaczam, że nie jestem w tej dziedzinie żadnym ekspertem, a całą wiedzę zaczerpnęłam ze starych książek i internetu. Od wielu lat stosuję przeróżne mieszanki ziołowe, a im jestem starsza, tym bardziej zaczynam doceniać zdrowy tryb życia i niesamowite wartości jakie ze sobą niesie. 
Nie ma tu miejsca na moje przemyślenia, ot czyste, suche fakty, więc posty jakby niespecjalnie do mnie pasujące, takie, jak to kiedyś określałam...robocze, takie w stylu magicznego zeszyciku.
No to dajcie znać, czy chcecie, czy nie ?
Pozdrawiam Was cieplutko, z nad kubka parującej herbatki, bo chłodem ostatnio zawiewa.
Copyright © Utkane z marzeń , Blogger