Staramy się myśleć jak najmniej i jak najwięcej śmiać. 15-go października pożegnaliśmy Lotkę…niby naturalna kolej rzeczy, a jednak tak bardzo boli…nikt już nie wali piętami o podłogę, w środku nocy, a ja i tak nie mogę spać. Tyle lat, tyle wspomnień, tyle radości i śmiechu..a teraz cisza i pustka…
I modlę się,żeby znajomi lub sąsiedzi, znowu czegoś nie kupili, co znudzi się po jakimś czasie, bo ja naprawdę nie mam już siły. Za każdym razem ubywa jakaś cząstka mnie, znika bezpowrotnie i nic, ani nikt nie potrafi jej zapełnić.
Wbrew wszelkim przeciwnościom losu, pomimo sześciu kotów, zamieszkujących obecnie mój dom, staram się nie zwariować i dalej cieszyć życiem, a wiadomo…chcieć, to móc. Rano ocieram łzy, odpędzam wspomnienia, a na twarz przywołuję uśmiech, później jest już z górki . Tak więc porzucam przykre tematy i wracam do szarej, a właściwie, bardzo barwnej codzienności. Grabąszcz się popsuł, a przynajmniej tak myślałam…Misiek we Wrocławiu, więc jakby nie miał mi kto sprawdzić co i jak. Rano wychodzę, wciskam guzik w pilocie…a tam nic, ani drgnie. Kluczykiem otworzyłam, piszczeć zaczął niemiłosiernie.Po przekręceniu cisza… jak nic pewnie coś z elektryką, szlag mnie trafił, bo jeździdełko , jest mi do funkcjonowania niezmiernie potrzebne.Myślę sobie, pożyczę samochód od Mamy, a w sobotę przywiozę jakiegoś magika i niech myśli co i jak. Niestety po powrocie z pracy, okazało się,że dom mi zalewa , a strumienie wody leją się po ścianach. Pękła bateria przy wannie i przelewało się przez strop do kuchni i salonu. Dzieci moje nie dość ,że ślepe (czytaj : post o pledzie ), bez powonienia i smaku ( czytaj: post o lawendowych ciasteczkach ), to jeszcze okazały się głuche! Woda lała się strumieniami , zupełnie jak w tężniach, a one mi mówią ,że nic nie słyszały! No ręce opadają normalnie. Dzwonię do Marcina i mówię ,że dom zalewa, powiedział ,że w nocy przyjedzie i odetnie wodę.Przy okazji jakoś wspomniałam o Grabąszczu, że bydle ducha wyzionęło i że może by go, jak już będzie, zaciągnął na warsztat. Wykład zrobiłam ,że jak nic to coś z elektryką musi być, bo nawet pilot nie działa. Misiek diagnozy dokonał telefonicznie….padła bateria w pilocie, a że pilot odcina immobilaizer, to z pewnością dlatego nie działa….wjadę gdzieś po drodze do Tesco i kupię.
Nie wiedziałam już,czy śmiać się czy płakać…To była tylko głupia bateria, a ja zaangażowałam w to cały tłum ludzi i do tego zastanawiałam się cały czas, jak mam wywlec niejeżdżący samochód i przetransportować go na warsztat! Bateria jednak wcale nie okazała się taką prostą sprawą, Misiek i owszem kupił, ale takich dziwnych nie było, więc kupił większą i na jakimś pręciku podłączył, Grabąszcz otworzył się i odpalił, bez najmniejszego trudu, ale baterii nijak nie udało mi się upchnąć w pilocie. Zatrzymywałam się po pracy na różnych stacjach benzynowych, ale nikt takiej na stanie nie posiadał. I tu w końcu dochodzę do sedna sprawy, a mianowicie do dnia dzisiejszego.
Sobota i niedziela, to dla mnie czas odpoczynku ( nawet ze ścierą odpoczywam, to u mnie taki specyficzny sposób relaksowania się :), czas poświęcony rodzinie i mniejszym lub większym przyjemnościom, czas spędzony w ogrodzie i na spacerach, ale nie w supermarketach, na zakupach. No chronicznie wręcz nie znoszę robienia zakupów, a już na pewno nie w weekend, kiedy to nie wiadomo dlaczego pół Polski, w ramach rozrywki, pęta się po sklepach. Na zakupy potrafię pojechać w środku nocy do Tesco i wtedy jestem pierwsza w kolejce do kasy, nie przepycham się pomiędzy ludźmi, nikt mnie nie trąca, nie popycha wózkiem…a weekendów po prostu mi szkoda, na takie wątpliwe atrakcje.Ale dzisiaj nie miałam wyjścia, trzeba było pojechać po baterię, której nigdzie nie było. Tak więc, żeby dwa razy czasu na zakupy nie tracić, musiałam je zrobić w weekend.Stwierdziłyśmy z Madzią,że skoro już musimy jechać, to może wskoczymy przy okazji do jakiegoś parku, a żeby dnia nie zmarnować, więc wybrałyśmy ten najbliżej i padło na Cytadelę.
Mamy samochodzik jest zdecydowanie mniejszy od mojego, a upchnięcie w nim Tośki wraz z fotelikiem i wózkiem, okazało się rzeczą bardzo skomplikowaną, aczkolwiek wykonalną. Problem był jedynie z wrzucaniem biegów, a konkretnie piątki i wstecznego. Zakupy zrobiłyśmy w tempie iście ekspresowym, baterię udało mi się kupić dopiero w piątym sklepie, ale na Cytadeli , byłyśmy już przed południem.
Tarzałyśmy się w liściach,chodziłyśmy ścieżkami, które przemierzałam tak wiele razy, karmiłyśmy nad stawem kaczki…
Wróciły wspomnienia. Moi dziadkowie mieszkali na Żoliborzu Oficerskim, tuż obok Cytadeli, a później mój Tata, więc bywałam tam bardzo często i muszę przyznać,że nie zmieniło się zupełnie nic…no może z wyjątkiem sesji ślubnych. … co jest dla mnie rzeczą zupełnie niezrozumiałą i paradoksalną…Pod Bramą Straceń, ustawia się kolejka młodych par i cierpliwie czeka na swoją kolej…
I choć zdecydowanie wolę swoją wioskę od Warszawy, to jednak uczciwie muszę przyznać, że są w stolicy takie miejsca, do których lubię powracać. Do domu wróciłyśmy przed zmrokiem i choć wiele się jeszcze wydarzyło, to jednak jestem zmuszona kończyć, bo ledwo patrzę na oczy.Może w końcu, uda mi się przespać noc.
Pozdrawiam Was cieplutko,życząc słonecznej i pięknej niedzieli.
Dobranoc
Też w weekendy staram się nie robić zakupów, szkoda czasu. Czasem jednak muszę pracować w sobotę i niedzielę, a wtedy to mi dopiero żal!
OdpowiedzUsuńPiękne jesienne zdjęcia!
Fajny dzień wybrałyście na spacer, bo faktycznie pogoda była dziś bajeczna. Wiesz co, ale piękna babcia z Ciebie!
OdpowiedzUsuńznam ten smuteczek, smutek po odejsciu kudłatego przyjaciela :( trudno, ale boli...więcej takich spacerowych sobót życzę bez nespodzianek w postaci nieodpalającego autka...pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńCuda cuda cuda!! Zdjęcia i maluszek i wszystko!! :-)
OdpowiedzUsuńPrzykro mi z powodu odejścia Lotki... mam nadzieję, że sąsiedzi i znajomi nie będą mieli już chwilowych zachcianek;)
OdpowiedzUsuńTosia jest urocza, taka mała perełka, a mama i babcia wyglądają promiennie w tym jesiennym plenerze:) Pozdrawiam gorąco!
Wspaniała wycieczka, piękne zdjęcia i cudowna jest ta nasz jesień.
OdpowiedzUsuńWitaj ! Boże ile radosci sprawiasz moja droga tym że poprostu znów jesteś !!!taka normalna życiowa!!!
OdpowiedzUsuńJest Pani taka szlachetna. Nawet nie wie, ile dobrego robi swoim słowem, ciepłem i popularnością. Gdybym mieszkała w Warszawie, wzięłabym kotka. Chciałabym kiedyś stworzyć taki dom, jak Wasz :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam na:
yourchoiceisyourart.pinger.pl
Justyna.
Niedziela jest o wiele milsza , gdy zaczyna sie od Twoich postów.Dziękuje .
OdpowiedzUsuńElizko! Wyglądasz jak mama Tosi! Pięknie. Widać,że nawał obowiązków i wiele nieprzewidzianych przygód służy Ci.Jest w Tobie jeszcze mnóstwo energii, tak trzymaj babciu!U nas na zachodzie Polski ostatnie trzy dni też były przepiękne,wprost bajkowe.Rozumiem wasz zachwyt.Nawiasem mówiąc,Tośka ma zadatki na fotomodelkę,jest bardzo fotogeniczna.No, ale po takiej babci i mamie nie może być inaczej. Pozdrawiam. DB
OdpowiedzUsuńZdjęcia piękne, miejsce piękne w sam raz na sobotnią wyprawę. Co do Lotki, to swego czasu również przezyłam kilka tego typu nie wiem jak to ująć "strat". Niby taka jest kolej rzeczy,lecz jak się z tym co nieuchronne pogodzić? Rozumiem Cię doskonale. Dla pocieszenia czas leczy rany....Wiem z autopsji. pozdrawiam gratuluję pieknych ujęć i pieknego domu Kalina
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia i piękne miejsce na sobotni spacer. Co do Lotki to sewego czasu przeżyłam kilka tego typu jak to ująć "strat" Niby to nieuchornne jednak jak się z tym pogodzić? Dla pocieszenia, czas leczy rany...
OdpowiedzUsuńWiem z autopsji.
Pozdrawiam i gratuluję pięknych zdjęć i pieknego domu.
Kalina
Weekendy są dla rodziny a zakupy w każdy inny dzień, ale wnuczka całusna
OdpowiedzUsuńj
:)
OdpowiedzUsuńPiękne, jesienne foty Elisse. Ten mały, słodki pysiaczek do schrupania.
OdpowiedzUsuńHistoria z pilotem ubawiła mnie do łez. Normalnie jak blondynka :))))))
No Ty, z tą bramą straceń to całkiem do rzeczy. Wszak dla niektórych małżeństwo to koniec wolności....
Ale faktycznie gdybym miała wybierać sobie plenery do sesji ślubnej, wolałabym coś bardziej romantycznego :)
Uściski przesyłam :))
Śliczne maleństwo :-) no i wycieczka wygląda na udaną :-) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWiem, co czujesz, bo w sobotę też straciłam ukochanego psa...
OdpowiedzUsuńCudowne zdjęci, jak dobrze, że udało Ci się znaleźc czas n taki uroczy spacer.
OdpowiedzUsuńPiękna z Ciebie kobieta i bardzo dzielna, imponujesz mi w każdym poście, uwielbiam Twoje "pióro"
serdecznie pozdrawiam
ps. w moim domku też 6 kotków, oj bywa ciężko
Piekne zdjęcia!!!!!
OdpowiedzUsuńBardzo sympatyczne z Was kobietki....
od tyłu
OdpowiedzUsuńwidocznie brama straceń dla nowożeńców jest odpowiedzia na ich dalsze pożycie hehehhehe
maluszek pierdziuiszek słodki że hej
babcia maluszka fiu fiu fiu jak nie babcia
grabąszcz okazałsię świniowaty żeby bateria mu padła no nie
kolory cudne tej naszej jesieni
nie nawidze latac po jakiś CH w łikend patologia
ooooooo nocne zakupy w tesco - moja specjalite
sciskam i to że dzieci ślepawe głuchawe i bez nosa ... w domu tak samo
czyli miaąłś stadion narodowy prywatnie????
buziole
m
Śliczny bobasek i na pewno bardzo kochany !!!I piękna jesień :)))Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo już chyba ostatni taki piękny weekend był. A szkoda.
OdpowiedzUsuńZ synem jeździliśmy na spacery na Stary Żoliborz (okolice Śmiałej, Fortecznej), a teraz jakoś ciężej nam się wybrać, bo wylądowaliśmy pod Wawą.
Aż normalnie jak będzie ładnie pojedziemy na Żoliborz. Tylko Zuzka chowana już na wsi, nie umie chodzić po chodniku tylko biega gdzie ją oczy poniosą, więc dla mnie to prawdziwy maraton :)
Piękne zdjęcie z córką i wnusią.
pozdrawiam serdecznie
Złote, chrupiące liście... nie ma nic piękniejszego na jesienne spacery.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam jesiennie Agnell
czas dla siebie to czas najlepszy :))
OdpowiedzUsuńprzykro z powodu straty Lotki..
pozdrawiam
Ag
Ależ młoda i atrakcyjna babcia z Ciebie:))) cytadela jest piękna, muszę się wybrać. pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że tym razem chochlik uniemożliwiający pozostawienie komentarza, tym razem odpuści:)Radość bije z Twojej twarzy i to jest piękne, jak i ta sobota nad Wawą i okolicami :) Pozdrawiam gorąco
OdpowiedzUsuńJak ja lubię do Ciebie zaglądać. Co prawda sporo czasu mnie nie było z takich czy innych powodów, ale zawsze jest miło wrócić do Ciebie :) tym bardziej, że Twój blog był pierwszym blogiem na jaki w życiu weszłam :) Było to dawno temu, ale to zapoczątkowało moją przygodę z blogowaniem :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia.
Pozdrawiam serdecznie i życzę wytrwałości i uśmiechu :)
Współczuję tylu stresów. Dobrze, że chociaż koniec był spokojny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Kalina
Przykro mi bardzo z powodu Lotki :( Zwierzęta stanowczo żyją za krótko :( . Zdjęcia takie cudnie jesienne, zwłaszcza wobec tego zwiastuna zimowego za oknem :P. Kurczaki :) Widzę że bardzo fajnie jest być młodą Babcią... ja się nawet na mamę nie załapałam jeszcze... tak się to życie różnie plecie. Na osłodę , zamontowałam sobie wreszcie pyłek wróżki od Ciebie :) Pozdrowienia ciepłe
OdpowiedzUsuńAniołeczek z tej Waszej Tosi. Pięknie uchwycone rodzinne i jesienne klimaty.
OdpowiedzUsuńGdzie pojedziecie na spacer, jak sprzedadzą cytadelę?
OdpowiedzUsuńPiękny historyczny obiekt.
Ćiągle czeka ,by tchnąc weń życie
Chcę Ci powiedzieć, że lubię Twojego bloga tak bardzo, że dzielę się z Tobą nagrodą, którą dostałam. Za dobrą robotę!Szczegóły tu: http://countrygirl.blox.pl/2012/11/NO-I-FAJNIE.html
OdpowiedzUsuńZapraszam na wyróżnienie do mnie
OdpowiedzUsuńWitaj... zapraszam na moje candy.
OdpowiedzUsuńWracaj! Bez Ciebie nie mam ochoty zaczynać przygotowań świątecznych ,a najlepiej wracaj i napisz książkę.Każdy wpis jest inspiracją .
OdpowiedzUsuńMinął miesiąc. Sama nie wiem, czy to długo, czy krótko, ale ja już strasznie tęsknię...Mam nadzieję, że wszystko u Was w porządku, a brak wieści spowodowany jest tylko i wyłącznie za krótkim dniem :-D Pozdrawiam Iwona P.
OdpowiedzUsuńMysle,ze swietnie nadawalaby sie Pani do programu pt. "perfekcyjna pani domu".
OdpowiedzUsuńUwielbiam Pania,uwielbiam;)
Pozdrawiam,Kasia.
hej, nominuję Cię do Liebster Award, więcej info na http://swiat-innymi-oczami.blogspot.com/2013/02/liebster-award-sakhe.html
OdpowiedzUsuńpzdr.
Elizo, czy wszystko w porządku? Mam nadzieję, że tak. Życzę wesołych Świąt w towarzystwie dwu- i czteronożnych przyjaciół. I zdrowia, zdrowia, zdrowia dla Was wszystkich.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Aneta
co sie z toba dzieje
OdpowiedzUsuń