Czasu mało , sił jeszcze mniej.W pracy istne piekiełko, tłumy ludzi, szuflady zapchane dokumentami..za to w domu, chciałoby się powiedzieć, że spokój i cisza, wieczorami zaś, dobre wino i horror oglądany z nosem ledwo wysuniętym spod …UWAGA, UWAGA…NOWEGO, MILUŚKIEGO, CIEPLUTKIEGO, JESIENNEGO PLEDZIKA! Skończyłam.Ha, ha…uwierzyć nie mogę, bo tym razem naprawdę mi się nie chciało. Ile to trwało? Sama się zastanawiam, ale chyba z dwa lata:) Aż nie do uwierzenia, że ja już tyle czasu pętam się po blogosferze:) Ale obiecałam sobie,że skończę, a nie wiem czy pisałam,że obietnic to ja zawsze dotrzymuję. Nawet tych dawanych sobie:) W sumie to robienie tego pledu, było aż śmieszne , bo zaczęłam jak zwykle w zastraszającym tempie i wytrzaskałam od razu ze 3/4 kwadracików, a że trzaskałam bez opamiętania, dla przypomnienia http://utkanezmarzen.blogspot.com/2010/10/po-prostu-kicz.html , to szło to szybko i sprawnie. Później wszystko ciepnęłam w kąt, ….jak widać na długie lata :) Po dwóch latach, przez trzy wieczory zrobiłam resztę kwadracików- to się chyba nazywa słomiany zapał ! Wstyd…zamieniam się normalnie w Miśka, a wszystko musi dojrzewać bardzo powoli.
Ale wracając do tematu, nie wiem czy ktoś zwrócił uwagę, na ten delikatny niuans…a mianowicie:“chciałoby się “ powiedzieć że spokój i cisza, wieczorami zaś, dobre wino i horror .Dobre wino jest, horror od biedy też się znajdzie. Ale o spokoju , a już na pewno ciszy, to można zapomnieć.
Trzy dni temu, siedzimy wieczorem w salonie, ja otulona pledzikiem, sączę dobre wino, oglądam, zdecydowanie mniej dobry film i usiłuję się zrelaksować po pracy.Magda obok, Tosia śpi jak aniołek w bujaku…Nurki brak. Nagle dzwoni telefon i słyszę jak Magda mówi…mama jest w salonie ze mną, yhy, yhy…drzwiami..Z pewnością wszystkie matki znają to dziwne uczucie, a właściwie przeczucie, graniczące nieomalże z pewnością, że zaraz wydarzy się coś złego. Myślę sobie: dzwoniła Nurka…jak nic, to ona…coś jest nie tak !!! Bo niby po co się pyta gdzie mama ????!!!!! Nastukał się pewnie małolat i teraz chce przemknąć, koło mnie niepostrzeżenie! Wzmogłam czujność i ledwo trzasnęły drzwi , wyskoczyłam jak z procy.
Dominika się rozbiera, a ja mówię : boszzzzzz…jak tu fajami śmierdzi- paliłaś! Nurka popatrzyła się na mnie i mówi :nie paliłam. To jak nic piłaś!- rzucam oskarżycielskim tonem…wiadomo czasy trudne, trzeba strzelać w ciemno, a nuż się do czegoś przyzna:) - Chcesz , to ci chuchnę- odpowiada. Jak nie paliłaś i nie piłaś, to znaczy ćpałaś!!! Oj mamo, nic nie robiłam, naprawdę! To czego się śmiejesz tak głupio??? pytam, i w tym samym momencie dostrzegam,że ona dalej ten płaszcz zamiast odwiesić na wieszak trzyma przed sobą i jakiś on dziwnie wielki się wydaje i wybrzuszony i o Boże! ON SIĘ RUSZA! Co tam masz ????!!!! Nic z tego, nic nowego tu nie będzie mieszkać! Mamo….jęczy Nurka, mamo….słyszę za plecami jęk Magdy …schodzi Misiek…gdzie te koty??? Koty ???!!!! Koty ?????!!!!! Nie ptaszek ze złamana nogą???!!!, Nie biedne, potrącone zwierzę, które po rekonwalescencji wypuścimy na wolność ???!!!!! Nie jeż – jesienna sierota ????!!!!! Nawet nie kot SZTUK JEDEN ????!!!!!- Tylko KOTY!!!!!! KOTY!!!!! Dla uściślenia…TRZY KOTY!!!!!
No więc ja teraz w sprawie tych kotów….uratowanych przed utopieniem w szambie.
Ja wiem, że ona nie mogła ich zostawić. Ostatnio, odebrałam ją zapłakaną..nie zdążyła zabrać…pięciu kotkom, ktoś skręcił kark. A teraz…Jeden kotek, ten który wyglądał prawie tak jak Inka- już znalazł swój domek. Zostały te dwa na zdjęciach poniżej. Jeden wytrzeszcz i jedna damulka, która ponoć nawet chodzi jak arystokratka. Wytrzeszcz jest boski…strasznie zabawowy i wesoły. Po trzech dniach, załatwiają się już do kuwetki…i…bardzo się kochają…może ktoś…chciałby przygarnąć oba ???, jestem w stanie je dostarczyć w okolice Warszawy- tak do 100 km.. Szkoda by było rozdzielać….Kotki mają podobno ok. 3 tygodni. Zdjęcia nie są najlepsze, ale ja staram się z nimi przebywać jak najmniej, nie chcę się przywiązać, bo będzie tak samo jak z Mafją (przez J ) , ale nie mogę, no nie mogę mieć sześciu kotów….
Za oknami już świta, mgły unoszą się w ogrodzie…cały dom śpi, a ja piszę do Was i nie ukrywam,że mam cichutką nadzieję…
Za oknami dawno już widno, a ja mam wrażenie,że ten post się nigdy nie skończy. Cały czas ktoś lub coś mi przerywa. Lotka jest bardzo chora, ma nowotwór nadnerczy. Nie spałam dwie noce…z piątku na sobotę, myślałam,że to koniec..leżała przytulona,patrząc mi w oczy. Całą noc biłam się z myślami i w sobotę postanowiłam zadzwonić do szefa, żeby przyjechał i skrócił jej cierpienia. Nad ranem zwężone oczka jakby trochę się bardziej otworzyły, później stanęła znowu na nóżki i zaczęła wspinać się po kratach… :) Odetchnęłam z ulgą. Wiem,że to już niedługo, ale cieszę się,że jednak jeszcze nie teraz .Mamy świadomość,że będzie miała ataki, ma nawet specjalne lekarstwo na uśmierzenie ewentualnego bólu. Teraz znowu bryka po klatce i choć widać,że jest już stareńka, czuje się dobrze. W końcu odetchnęłam z ulgą i przespałam całą, no ..prawie całą noc, bo o czwartej obudził mnie jazgot i wycie. Osioł też, jak wiecie, jest starszy od węgla.Chudy niemiłosiernie, pomimo dobrego apetytu, zachowuje się dalej jak szczeniak, a ja jak zwykle popełniłam tragiczny błąd i widząc jak temu biedakowi ciężko jest chodzić, słysząc jak kostki , klekoczą o podłogę , gdy się na niej kładzie, pozwoliłam kanalii wchodzić i spać na kanapie…w końcu starość ma swoje prawa. Pozwoliłam…dwa lata temu, bo myślałam ,że już biedak zaraz zejdzie. Nic z tego, ani myśli ( dziki Bogu zresztą ) Bydle zaanektowało kanapę, zabiera wszystkie poduszki i …warczy jak ktoś usiłuje go ściągnąć i na dwór wywalić! Warczy okrutnie, gulgocze tak,że aż ciarki przechodzą po plecach…Teraz tu on jest panisko! Czasami jak weźmie za mały rozpęd, nie może wskoczyć- wtedy muszę mu tyłek do góry podnosić, bo pazurami drapie całą kanapę. Kanapa jest w stanie szczątkowym, zniszczył ją okrutnie, skóra poorana pazurami…no ale kto by przypuszczał,że on będzie jeszcze tyle żył :)W maju skończył 15 lat. Od dwóch co najmniej, symuluje zejście w zaświaty :) Marcin mówi,żebym dobrze sprawdziła, bo może on jest zombie, zdechł w międzyczasie, a my nie zauważyliśmy i teraz leży tylko, rozkłada się za życia (?) i śmierdzi.:) Ale wracając do wycia…Za oknem jeszcze ciemna noc, a wycie rodem iście z horroru…zerwałam się na równe nogi, o mało nie spadłam ze schodów, wpadam do salonu, a tam…leży Osioł i wyje! Nogi jakoś dziwnie powykręcane, podłoga cała opluta i zasikana…O matko, co mu jest???!!!! Teraz on ma jakiś atak, myślę przerażona . Zdycha…jak nic i to w jakiś okrutnych męczarniach, jazgot jest tak okropny,że musi go strasznie boleć! Szef trochę daleko,muszę go obudzić, nim przyjedzie, minie pewnie z godzina…biedny Osiołek, biedny piesio- myślę spanikowana, a serce zamiera mi z przerażenia. Wiecie jak to jest, nim jeszcze zdążycie podejść i zobaczyć co i jak, już w głowie ułożony cały plan, już wiecie co dalej robić, już wyliczacie i kalkulujecie A Osiołek- jak to Osiołek…wiecznie coś gdzieś wsadzi, jak nie głowę, to inną część cielska swego łaciatego! Tym razem, wepchnął kopytko w wózek, pomiędzy koło i półeczkę- jak próbował wyciągnąć- obrócił razem z kółkiem i zaklinował się na amen. No i trzeba było pańcię wyciem , z góry ściągnąć na pomoc. Noga już dawno uwolniona z prętów, za oknami znowu wstał dzień, Tosia “zeszła “ już do salonu, więc kończę…i tym razem w końcu uda mi się skończyć – dzięki Osiołkowi
Kochana! Masz cudowne dziecko! Tyle kociego szczęścia! Podziękuj Jej ode mnie za ten czyn! Gdyby Kłodzko było w odległości 100 km od Warszawy... Mamy teraz tylko 3 koty :)
OdpowiedzUsuńhttp://anek73.blox.pl
Podziękuję :)))
OdpowiedzUsuńPrzecudne kociaki, ja mam w domu pić trzytygodniowych, odrzuconych przez mamę, mogę podrzucić ze dwa ;)), ale tak poważnie to mam problem od momentu porzucenia przez mamę nie chcę robić kupki, mimo masowania brzuszków. Są dzielne, wesołe, wrzeszczące, kiedy chcą jeść, ale nie kupkają. W sumie to fajne takie, ale boję się o ich brzuszki. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWitaj Elisse, to moj pierwszy komentarz na twoim blogu, chociaz odwiedzam go juz od kilku miesiecy..uwielbiam klimat, jaki na nim stwarzasz i twoje posty pelne detali, ciepla i humoru. Kazdego niedzielnego poranka, po sniadanku zalaczam komputer i dopijajc kawe wczytuje sie w twoje opowiesci :) Jest to jeden z najprzyjemniejszych momentow tygodnia! Zastanawialam sie, szczegolnie po przeczytaniu zeszlego posta, jak udaje ci sie pogodzic twoja manie porzadku i perfekcjonizmu z posiadaniem tylu zwierzat w domu??! Ja mam bardzo malutkie mieszkanie, takze o kotach nie ma mowy..a do tego jak sobie pomysle o obdrapanych meblach i siersci na tapczanie...jak sobie z tym radzisz??? Milej niedzieli zycze!
OdpowiedzUsuńUwielbiam czytać twoje posty. Czyta się je jak super książkę. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJakie śliczne dzidziusie:)
OdpowiedzUsuńTAK SIEDZE I MYŚLĘ.CZY JAK BYM MIESZKAŁA BLIŻEJ TO CZY BYM JE PRZYGARNĘŁA?:)))QRCZE ALE CZY JA POTRZEBUJĘ 7 KOTÓW...DOBRZE CIE ROZUMIEM..I TRZYMAM KCIUKI KOCHANA
OdpowiedzUsuńElisse - na taką wiadomość czekałam i jeszcze dwa tygodnie temu pobiegłabym do Ciebie po te koty na skraj lasu... ale po odejściu naszego Ździebka byliśmy w takiej rozpaczy, że szybko zaadoptowaliśmy dwa - Bonifacego (z Poznania!) i Tycia (z Wołomina). Możesz ich zobaczyć na blogu... Pozdrawiam więc tylko i trzymam kciuki za adopcję. Nurka ma dobre serducho - to ważne. Pozdrów Ją ode mnie!
OdpowiedzUsuńJaki śliczny pledzik :) a kociaki do zagłaskania ;)
OdpowiedzUsuńNiestety kotków nie mogę przygarnąc chociaż słodkie są, mój pies nie przepuści żadnemu kociakowi taki z niego szatan. Kocyk śliczny i zdjęcia zrobione w pięknej aranżacji.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kochana Ty moja, sześc kotów to nic, ja mam kurde 18... a muszę się "pozbyć" 7 małych i 2 takich już większych bo zwariuję zwyczajnie, na razie mam amatorów na 3 jedynie.
OdpowiedzUsuńPoradzisz sobie i z sześcioma:))) tak widocznie miało być,a z piesiów się ubawiłam, chociaż wyobrażam sobie, że Tobie zabawnie pewnie niekiedy nie jest :))), pled cudny i cudnie, że piszesz już częściej ;)), że ten świat tak Cie do końca dla siebie nie porwał ;))
♥
Jagodo- ciężko mi powiedzieć, czemu nie robią kupy, no ale jeśli się dobrze czują to chyba wszystko jest ok :)
OdpowiedzUsuńAgato- bardzo miło,że się odezwałaś :). Generalnie TO POGODZENIE ZWIERZĄT I PORZĄDKU- NIE JEST AŻ TAKIE TRUDNE. Na dole śmiga Azor i odkurza, chociaż u moich dzieci jest czasami nawet problem z wciśnięciem guzika :)Kanapę jak widzisz mam skórzaną, więc wystarczy przetrzeć ją na mokro i jest ok :)
Bożenko, Witchqueen- dziękuję :)
Quro :)))))może byś się jednak skusiła
Aniu- cudne są Twoje kociaki, trochę żałuję, ale ogólnie to dobrze,że kolejne maleństwa znalazły dom :)
Elle, Makneto- dziękuję pięknie
Pledzik cudowny i jakie kolorki fajowe, pamiętam jak je wybierałaś dawno temu ;) Co do kotków to też mam parę do wydania (o czym zresztą jest mój ostatni post) więc niestety nie mogę przygarnąć Twoich :((( Wspaniały z Ciebie, złotosercy człowiek :)
OdpowiedzUsuńUluś kochanie, ja wiem ...widziałam Twoje kotki :)))Zdjęcie przed kominkiem po prostu boskie :)Ja nie mam nawet czasu zostawiać już komentarzy na Waszych blogach, chociaż znajdę zawsze choć chwilkę,żeby zobaczyć co słychać.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje opowiesci! Kotki cudne, szkoda, ze mieszkam tak daleko.Pozdrawia, buziaki dla Nurki, Mexi
OdpowiedzUsuńdobry człowiek z Ciebie:) pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńwitam,
OdpowiedzUsuńuwielbiam Pani bloga super się go czyta zgadzam się ze wszystkim co napisała Agata ja także robię kawkę i czytu czytu :P pozdrawiam
Jak dobrze, że piszesz:-) I tak dobrze się Ciebie czyta!
OdpowiedzUsuńTemat kota wałkuję z moim M już jakiś czas,ja chcę,on nie, nie wiem co na mój pies by powiedział, już nawet sobie myślałam,że czemu nie mogę nigdzie niby przypadkiem jakiegoś spotkać i taką małą bidę uratować, wtedy pewnie domownicy by nic nie powiedzieli...ale niestety na mojej drodze żaden nie staje...
pozdrawiam Cię ciepło!!
U mnie 4ka biega i cieszy kazdego dnia.Tez szkoda nam ich rozdzielać.
OdpowiedzUsuńA ten słomiany zapał widać wychodzi na dobre.Efekt sielski.
Pozdrowien moc-aga
oglądam Twojego bloga dwa razy,drugi raz po to by poczytać posty.Oczu oderwać nie mogę od tych pięknych zdjęć,Twojego domu(moje marzenie nowe;P) i zwierzą.Są u was takie szczęśliwe i zadbane.Moja 13-nasto letnia siostra jest zahipnotyzowana Twoim domem,a uwierz to nie takie proste zachwycić 13-natolatke :) Wracając do zwierząt sama mam w domu sporą gromadkę,właśnie takich niechcianych. Moją kotkę również przyniosłam od takich wspaniałych właścicieli co ją w studzience utopić chcieli,a Ciapka u nas żyje już około 4 lat i ma się dobrze:) Niestety tamtej kotki dalej nie wysterylizowali i co ma małe koty topią je topią;(Aż się łezka w oku kręci,mamy psa Tajgera nie chcieli go bo im się dziecko w domu urodziło ma 7 lat(u nas w domu ciągle się jakieś dzieci przewijają o niemowląt do wieku przedszkolnego,a z jego strony żadna krzywda ich nie spotkała),mam również królika Tusie 2 lata z bloków,nie chcieli jej że czasu nie mają, a królik za dużo zajmuje miejsca,mój mąż sceptycznie przekonany do wszystkich zwierząt(u niego w domu raczej za zwierzętami nie przepadali zwłaszcza domowymi,choć mają trzy koty,krzywda im się nie dzieje ale nie są w domu)pokocha zwierzęta i teraz ze wszystkimi co mamy w domu uwielbia spędzać czas,no i czasem mi nawet zwraca uwagę czy wszystkie nakarmione są i mają posprzątane,mam jeszcze papugę falistą Kubę to było nasze pierwsze zwierzątko,również pierwsze które kupiliśmy w zoologicznym i ostatnie,jest z nami 7 lat i trzeba przyznać ,że na tak małą papugę to ma ona charakter;)Moja siostra ma żółwia,no i mamy jeszcze drugiego kota- Pana Kota;)Ja co prawda zajmuję się tylko Ciapką,Tosią i Kubą bo to moje zwierzęta,a pozostałymi reszta domowników,ale wszyscy mieszkamy w jednym domu tak ,że jak ktoś do nas przychodzi to mówi po co wam tyle zwierzą wy tu macie małe zoo:)No cóż jak by je wszyscy kochali cały czas tak mocno to byśmy nie musieli ich zabierać,niestety zwierzęta większość ludzi cieszą na chwile i wtedy gdy są zdrowe,a jak trzeba na nie trochę pieniędzy wydać to po co na zwierze,przecież szkoda,wtedy najlepiej gdzieś wywieść albo zabić. Ale się rozpisałam,już kończę:)Pozdrawiam pa:*
OdpowiedzUsuńmasz wspaniałą córkę! Cieszę się, ze na świecie są jeszcze dobrzy ludzie :) Taka dobroć przyjedzie do Was z powrotem...tylko w innej postaci :) Sama mam 5 kotów i jestem bardzo wyczulona na ich ból. Mam nadzieję, że znajdzie się osoba, która przygarnie dwa, szkoda rozdzielać tak kochające się rodzeństwo...sama przygarniałam dwa razy rodzeństwo i polecam!! Wspaniała radość...Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam Twoje posty, zresztą już pisałam o tym nie raz :)
OdpowiedzUsuńczekam na nie i czekam a jak jest uhahana jestem zawsze po pachy, choć i smutne tematy też u Ciebie sie znajdują.
ile to ja razy coś odkładałam na lata... ech, kto by zliczył ;)
OdpowiedzUsuńKocurki piękne, wiedzą gdzie mieszkają ludzie o dobrym sercu. Podziwiam i Ciebie i całą Twoją rodzinkę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie na candy :-)
Przygarnęłabym, gdybym sama mogła decydować. Ale niestety, muszę się liczyć z męską częścią widowni. I niestety z kosztami... :-((
OdpowiedzUsuńNurka poszła w mamuśkę! Bezapelacyjnie :D
Gratuluję zmotywowania się i ukończenia tak cudownego pledzika!
OdpowiedzUsuńCo do kotków to niestety odległość za duża:( i pies w planach.
Pozdrawiam serdecznie
T.
Elisse kochana, ludzie lubią czytać i się uśmiechnąć gdy opowieść barwna. I nawet poczucie humoru docenią . Z drugiej strony - zaglądają do Ciebie LUDZIE, ale Oni to już nadmiar zwierzaczków do opieki mają na stanie, jak ja chociażby. I boję się wyjść na wieczorny spacer jesieniennym wieczorem zimnym bo jak wcisnę następną biedę kocią ?
OdpowiedzUsuńOby Tobie się udało, chociaż ja nie wierzę. Bo wiem, że za rogiem..., za drzewem..., za węgłem... się napatoczę :)Pozdrawiam kochana. Jak się ma Nureczka w roli cioteczki ? :D
Tak się uśmiałam z tego Osła:) Ucałuj go ode mnie! Mocno! :)
OdpowiedzUsuńJesteście po prostu cudowne!
nie ma co mówić masz wesoło, znaczy osioł na kanapie, no ja cię, a wy na piętrze, dobrze ze nie na odwrót, a kotki cudne no ja nie wiem, ja bym tak nie mogła, sama mam kocice włąsne i na przychodne dokarmiane, dwa psy, wiec już nie zmieści sie wiecej, a może przemyśl sprawę, bo one takie śliczne
OdpowiedzUsuńj
Gratuluję zakończenia pleda .Wyszedł pięknie pomimo ,że faktycznie trochę to trwało. Ja gdzieś jeszcze mam szalik co zaczęłam ze 20 lat temu.Chyba się wezmę za niego wreszcie.Gratuluje też kociaczków nowych. Widzę ,że do Ciebie zagladają prawie same kociary ,które już koty mają.ja też z tych.Ostatnio adoptowałam sześcioletnią hrabinę.No i mamy wojne w domu ,bo ona chce rządzić.
OdpowiedzUsuńSłodziaki!!! A pledzik fantastyczny!!! Dobrze, że po latach ujrzał światło dzienne, bo szkoda by go było chować w szafie w niedokończeniu ;)
OdpowiedzUsuńI choć z żalem stwierdzam,że nie znalazła się amatorka bądź też amator kociaków, to jednak dziękuję za tak wiele ciepłych słów. Chyba faktycznie, wszyscy co tu zaglądają , mają już kociaki :) Niezapominatko, Twoja Maruda jest piękna :)
OdpowiedzUsuńDobre serca macie dziewczyny :)) ,a ja za daleko mieszkam to bym przygarnęła ;)
OdpowiedzUsuńPledzik cudny :)
pozdrawiam
AG
Przeglądam Twój post (Nurka jest bezbłędna!) i naszła mnie refleksja- rozwiń wątek Twojego stada, bo ja już rachubę straciłam-serio ;)))
OdpowiedzUsuńKociakom życzę zastępczej mamy, takiej jak Ty
Jak to często cytuje moja przyjaciółka : "posiadanie jednego kota prowadzi do posiadania drugiego" ;) Może zrób im reklamę - że można z nimi jeździć na kocie wystawy, to będzie ktoś chętny :) Dla kotów domowych jest specjalna kategoria na kocich wystawach. Jeden warunek- muszą być wysterylizowane :) . Dachowce są takie piękne, a tak mało ich na wystawach - a szkoda, za granica nawet jeden z World Winner jest dachowcem :)
OdpowiedzUsuńDziękuje w imieniu Marudy, ale to chyba dobre zdjęcie zrobiłam ;) bo ona jest bardzo chudziutka i raczej do najpiękniejszych nie należy ;) Za to ma w sobie jakąś taką magiczną mądrość i czasem jak na mnie spojrzy to wydaje mi się, że wie więcej niż się nam (ludziom) wydaje. Jakby była człowiekiem to zapewne przybrałaby postać starszej pani, która wiele w życiu przeżyła, ale pomimo trudności życiowych zachowała spokój i mądrość.
OdpowiedzUsuńGratuluje ukończenia pledzika :) wiem coś na ten temat, swój zaczęłam kilka miesięcy temu i póki co nawet nie ma światełka w tunelu na jego dokończenie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJaka opowieść, rodem z tego horroru przy winie :) Z domowym spokojem po pracy ma to niewiele wspólnego. A kociaczki słodkie, ale Ci nie pomogę, sama mam dwa w domu (jeden uratowany, ze złamaną nogą, którą dzięki pomocy dobrego chirurga udało się złożyć i zrosła się już idealnie), a poza tym trzy koty na ogrodzie, dokarmiane, które chętnie sama bym wydała, zanim nas doszczętnie obeżrą ;) Ale wszyscy mają już kotów w bród, więc dokarmiam, bo co zrobić.
OdpowiedzUsuńJak ja uwielbiam czytać o Waszych przygodach... :) :) Jak zwykle się uśmiałam :)
OdpowiedzUsuńPiekne serca, piekne zwierzeta, piekne opowiesci...
OdpowiedzUsuńPodgladam cichutko. Przycupne wiec gdzies za ta zajeta kanapa i...posiedze sobie dluzej :)
Pozdrawiam cieplo!
Gochna vel Siostra
Jak zwykle wspaniale napisane !
OdpowiedzUsuńJa mam 4 kotki, wiem co to znaczy opieka na zwierzakami, podziwiam Cie gleboko i trzymam kciuki za udana adopcje !
Serdecznosci sle moc !
Kochana, pledzik cudny!! I taki wyczekany..
OdpowiedzUsuńOj masz Ty się kobietko z tymi zwierzakami....Tylko podziwiać nam wszystkim zostaje i uczyć się...
mam dwa kociaki...było trzech ale jeden gdzies poszedł w siną dal i nie wrócił..nie wiem co się z nim stało...
wierzę ,że te umazane noski znajdą domek...
Buziaczki
Piękne kocurki. Ach jak ja lubię te zwierzątka;-)))))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
...a to sobie myslalam, ze tylko ja mam szczescie na koty, ze sobie blizko i daleko powiedza, ze tu dostana najesc i beda mialy spokoj a ze nasze psy tez nie sa zle. Zycze duzo szczescia
OdpowiedzUsuńZa każdym razem kiedy otwieram Internet wchodzę na Pani blog. Już tyle czasu minęło od ostatniego wpisu. Proszę nas nie zostawiać. Czekamy na Panią
OdpowiedzUsuńNo i gdzie się Pani podziewa ?
OdpowiedzUsuńSprawdzam regularnie z nadzieją na nowy wpis...
Pozdrawiam - Podziwiam - Czekam :)
czy wszystko w porządku?
OdpowiedzUsuńmam nadzieje,że brak nowych wpisów to tylko brak czasu.
mimo wszystko zaczynam się niepokoić...
może chociaż parę zdań dla spokojności?
Jakie piękne koce:)
OdpowiedzUsuńświetna galeria i bardzo fajnego masz kocura :)
OdpowiedzUsuńDroga Pani!!
OdpowiedzUsuńNie piszę blogów, niezbyt dobrze obsługuję kompa ale pewnego razu natknęłam się na Twój blog. Czytałam z opadniętą szczęką. Miałam trudny czas w życiu osobistym. Wiele się działo. Twoje pisanie było dla mnie odskocznią. Czekałam na każdy nowy post i czekam do dziś. Co się stało? CZy pani jeszcze żyje? Proszę coś napisać i nie zostawiać nas! Pozdrawiam i nadal czekam!!
Elizee, zrób prezent świąteczny i - odezwij się! zajrzałam kolejny raz po inspiracje.I znowu zamarzył mi się post od Ciebie jak kiedyś...
OdpowiedzUsuń