wtorek, września 11, 2012

Maliny i łosie

Na wstępie, zacznę od tego,że bardzo się staram bywać tutaj częściej , a to wszystko dzięki Wam i dzięki setkom miłych słów, jakie od Was słyszę. Czuję się po trochu zażenowana i speszona, a to wszystko dlatego, że tak Was zaniedbałam perfidnie.Tak więc dzisiaj wstałam bladym świtem ( co prawda, bladym świtem to ja wstaję codziennie ), ale dzisiaj po zrobieniu porannego koktajlu, który to młodość wieczną , ma mi przynieść i siły witalne przywrócić- zasiadłam do komputera, bo po pracy i ślęczeniu z nosem w monitorze, to ja już ,jak królik albinos wyglądam i nijak na oczy nie widzę. 

Obraz 334-001Obraz 341-001

A jeśli już jestem w temacie zaległości, to mówiłam,że przetworów w tym roku nie zrobiłam. Proszę bardzo- zaległości nadrabiam wszędzie, a mój “przetwór”, sztuk jeden, w postaci soku malinowego, jest już w gąsiorku :) Z tymi przetworami, to tak źle nie będzie, jak pamiętacie zapewne, u mnie produkcja hurtowa zawsze się odbywała, tak więc mam jeszcze sporo dżemów,soków,papryk, ogórków itp.. w spiżarni . Problem największy , to mam z grzybami…zbliżają się święta, a u mnie w grzybowych słojach, puchy. W lasach, z tego co słyszałam, też jakiegoś specjalnego urodzaju nie ma,a Szef mój, skąd inąd bardzo ludzki Pan, obiecał mi dzień wolny 21.09- tak więc jadę na grzybki:) Jestem zmęczona,ogólnie to nawet bardzo, bardzo zmęczona, a na ten jeden dzień, czekam jak na zbawienie. W końcu będę miała długi weekend. W tym roku, to człowiek nawet urlopu nie miał. Madzia przenosiła ciążę o tydzień, więc warowałam w domu jak pies Pluto, później rodziłyśmy..ha, ha…szkoda,że Wam nie mogę opowiedzieć jak było, to dopiero był ubaw po pachy- no ale Madzia by mnie pewnie zabiła :) A później..była już Tosia i jakoś tak,dwa tygodnie zleciały.

Obraz 336-001Obraz 342-002

Wczoraj z pracy wyszłam o 17.30, po pracy zakupy, w domu byłam po 20, pchanie wielkiego wózka, po 9 godzinach , to chyba nie na zdrowie babci! Zanim to człowiek  wytaszczy to wszystko, rozpakuje, poupycha gdzie trzeba, jest godz.. 21. Po zakupy, też muszę jeździć sama, bo wysłać moje towarzystwo, to kupią jak leci, a ja wszystko bardzo ..hmmm…selekcjonuję:) Kiedyś miałam zamiar napisać nawet serię postów, jak za minimum, dobrze jeść i z głodu nie zejść. Czasami, aż sama się nie mogę nadziwić, jak niskie są nasze dzienne stawki żywieniowe:)

No ale , ja to chciałam właściwie o łosiach napisać, bo tyle osób się nie może nadziwić,że one tak u  nas pomykają po ulicach. To naprawdę nie fotomontaż- w okresie jesiennym łosie widujemy nieomalże codziennie- nie zapominajcie, że ja mieszkam na skraju puszczy. Ten z poprzedniego postu, to dopiero łosiołek :) Jednoroczniak- więc malutki. Pierwsze spotkanie bliskiego stopnia,z łosiem, miałam jak Magda, była chyba jeszcze w podstawówce. Jechałyśmy przez las rowerami obok siebie i jak to mamy w zwyczaju o czymś namiętnie rozprawiałyśmy.W pewnym momencie, coś mnie delikatnie przystopowało- spojrzałam na ścieżkę,a moje koło od roweru znajdowało się pomiędzy, dwoma, jakimiś cherlawymi drzewkami.Zaczęłam podnosić powoli głowę, a to się ciągnęło i ciągnęło, w końcu rachityczne patyki się skończyły i pokazało się wielkie “coś”..wtedy wiedziałam już,że to coś ,jest owłosione i na pewno żyje. Z tyłu usłyszałam cichy szept Madzi…mamuś- tylko nie krzycz, w szkole mówili,żeby nie krzyczeć i nie uciekać. Nawet nie w głowie było mi uciekać, nogi wrosły mi w ziemię, a głowy wcale nie miałam zamiaru wyżej podnosić,żeby zobaczyć komu wjechałam między nogi. Mijały –pewnie sekundy- ale dla mnie ciągnęło się to w nieskończoność, nogi nieznajomego osobnika nie cofnęły się nawet o krok.Podniosłam powoli głowę i stanęliśmy dosłownie pysk w pysk. Ja i ogromny łoś, a musicie wiedzieć,że łosie, są największymi ssakami,żyjącymi w Polsce, wyróżniający się wyjątkowo długimi nogami.“Mój “ łoś miał do tego,wielki łeb z ogromnym porożem.Jakby tego było mało popatrzył mi zaciekawiony prosto w oczy i zaczął , tak dziwnie kręcić głową, zataczając coś na kształt “U”. Bałam się nawet drgnąć, był naprawdę olbrzymi. Łosie dorastają nawet do 3 metrów, a to chyba wysokość mojego salonu ! W końcu ktoś musiał wykonać pierwszy krok, nie żebym była taka odważna, ale jeszcze chwila, a zaczęłabym po prostu wrzeszczeć. Delikatnie cofnęłam rower i dałam niewielki, jeden kroczek, do tyłu. Łeb w dalszym ciągu zawzięcie wykonywał “U”, a w wyrazie pyska nic się nie zmieniło. Cofnęłam się jeszcze kawałek, tak że zrównałam się z Magdą, łoś niezmordowanie machał głową, utrwalając literki. Spytałam szeptem co teraz?, Madzia mówi “ nie wiem, ale spójrz w bok” . Spojrzałam,a  pomiędzy drzewami ,w pewnym oddaleniu , stała chyba łosia żona z dzieckiem. Zaczęłyśmy się dalej powoli i cichutko wycofywać, łoś ani drgnął, stał i dalej machał łbem…dziwne stworzenie :)W końcu zniknęłyśmy za zakrętem, wskoczyłyśmy na rowery i tyle nas widzieli :)Do domu wracałyśmy przez bagniska i chaszcze, ale żadna siła nie zmusiłaby nas do przejścia ponownie po ścieżce.

Obraz 313-001Obraz 305-001

Jak widzicie łosie są nieszkodliwe, ponieważ nie mają właściwie naturalnych wrogów ( jedynie wilki i niedźwiedzie – a te u nas nie występują), więc spacerują sobie wszędzie i czują się jak u siebie w domu:) Niestety , zdarzają się również wypadki samochodowe z uczestnictwem łosi, bo łoś idzie, przed siebie i nie patrzy.. Na rozlewisku, jak wstaje świt, można zobaczyć kąpiące się i nurkujące łosie.Ogólnie łosi ci u nas dostatek. Są słodkie, aczkolwiek wzbudzają respekt swoim ogromem. Pytacie co robić jak się spotka łosia- chyba nic- po prostu zejść mu z drogi :) U nas łosie ładnie pozują do zdjęć, chodzą po ulicach, zjadają jabłka z ogrodów i ogólnie są chyba przyzwyczajone do przebywania między nami, a my przyzwyczailiśmy się do nich.

IMG_7744-001IMG_7487-1

Kochani, bardzo dziękuję za komentarze pod poprzednim postem  i mam nadzieję,że temat “Przystanku Alaska “ wyczerpałam :). Zmykam, bo zaraz się spóźnię do pracy , a mój ludzki szef, przestanie być ludzki :)

Buziaki i do usłyszenia…

 

57 komentarzy:

  1. 21 to idealny dzień na urlop!!!!1 moja rocznica slubu..hihihi...a ja byma jednak wrzeszczała:)))))

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Kochana, uwielbiam do Ciebie zaglądać i czerpać radość z każdego Twojego napisanego słowa. Przygoda z łosiem bardzo sympatyczna, jest co wspominać, i wierzę że w momencie spotkania nie było wam do śmiechu. Pozdrawiam cieplutko. Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba bym zeszła na zawał gdybym tak spotkała łosia! U nas to tylko pełno dzików,lisów i sarenek. Kiedyś szłyśmy z mamą rano do pracy i słyszymy nagle BUCH. A to właśnie mały łosiek przestraszył się chyba nas i wskoczył do sąsiadów na podwórko ...

    OdpowiedzUsuń
  4. A to ci historia:D żeby tak u mnie spotkać łosia:( betonowa dżungla mnie otacza:( Ale z rana narobiłaś smaka na koktajl..

    OdpowiedzUsuń
  5. I znów niespodzianka .Niedziela we wtorek ?To chyba Pani nieobecność sprawiła , że komentuję już drugi raz , do tej pory tylko czytałam.Jeśli można prosić - to proszę poczynić wpisy o tym jak tanio i dobrze jeść . Myślę ,że to byłoby zbawienne dla wielu czytelniczek .
    Korzystam z Pani wspaniałej ściągi na sprzątanie ,ściąga na tanie gotowanie byłaby SUPER !Perfekcyja Pani Domu to przy Pani -pikuś.Pozdrawiam serdecznie .

    OdpowiedzUsuń
  6. Malinki mniamuśne, takie sniadanko może nie syci ale napewno dodaje humoru :-)
    Opowieści o łosiach super. Zazdroszczę takiego bliskiego kontaktu.
    Napisz kiedyś jak oszczędzać na zakupach żywnościowych, to może byc ciekawy temat, chyba każda z nas próbuje i ma swoje sposoby.
    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj kochana!

    Gratuluję bycia Babcią a Madzi Mamą!

    Mimo,że jestem bardzo cichym podczytywaczem cieszę się niezmiernie, że wróciłaś. Fajnie jest czytać kiedy ktoś tak ciekawie pisze...
    Od razu powiem, że bardzo chętnie dowiem się co i jak wygląda w ekonomicznych zakupach(pasa trzeba przycisnąć, więc wicie rozumicie :-/)i tajemnic parę bym poznała... hmmm

    Aha! Zapomniałam!
    Dziecię me nastoletnie po podczytaniu i obejrzeniu światecznych fotek krzyknęło" No! To juz wiesz jak ubierzemy nasze mieszkanie!? Identycznie!" Tak, więc nie znikaj, bo pewnie zasypię Cie pytaniami i prośbami o pomoc artystyczna duszo.

    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  8. buziaki kochana :) nie mogę wysłać do Ciebie żadnej informacji, wszystko mi wraca :(

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo fajna historyjka.
    Wiem, że jesteś zapracowana, ale pewnie cykl postów o żywieniu za grosze nie tylko mi by się przydał, a do tego ubarwiony twoimi ślicznymi zdjęciami byłby nie lada rarytasem.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. No właśnie takie skojarzenie miałam czytając :))"Przystanek Alaska" wypisz -wymaluj:))))buziaczki:))))

    OdpowiedzUsuń
  11. Cieszę się, że wróciłaś, myślałam, że juz na dobre opuściłaś blogowy świat. A może jednak napiszesz "jak za niewiele(pieniązków) przeżyć wiele(dni). Myślę, że nie będę jedyną zainteresowaną! Miłego tygodnia. Pozdrawiam serdecznie. Gosia

    OdpowiedzUsuń
  12. Kochana,opowieść o łosiu fascynująca. Poczułam jego wzrok nieomal ale w tym wszystkim zapomniałaś podać przepis na ten koktail wieczną młodość, urodę i zdrowie dający, Jak długo trzeba używać ,żeby uzyskać Twój efekt? Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  13. Milego wtorku i wszystkich kolejnych dni
    Pozdrawiam
    A(polonia)

    OdpowiedzUsuń
  14. Pyszny koktail i fajna opowieść o łosiach :)) i zaciekawilaś mnie serią postów, jak za minimum, dobrze jeść i z głodu nie zejść ;p moze jednak je napiszesz ;)
    pozdrawiam
    Ag

    OdpowiedzUsuń
  15. Alleluja, dobrze, że jestes ze swoimi postami :)

    OdpowiedzUsuń
  16. A ja bym chętnie poczytała o twoich sposobach na niedrogie gotowanie :) Może jeszcze Cię kiedyś najdzie ochota na napisanie takiego posta :)

    OdpowiedzUsuń
  17. ihihihihihi cudownie , że jesteś !!! poprawiłaś mi humor a nie mogę generalnie się ruszyć :( jakieś diabelstwo weszło mi między łopatki (skurcz jaki czy cuś ) i ogólnie jedyna pozycja w pół zgięta przed monitorem wchodzi w grę :)))) temat łosi fantastyczny - zazdroszczę jak nie wiem co takiego towarzystwa , a o Madzi porodzie to chętnie bym poczytała ihihihihii może kiedyś się zgodzi na Twoje wyznania ?? :)) a o tym jak przeżyć za nic to też kiedyś chciałam pisać :))) i myślę , że to problem wielu w dzisiejszych czasach :)) dla mnie podstawą jest wypad na rynek a tam same cuda za grosze :) później trochę pracy w domu i obiadki za grosik jak malowane ihihihihi pozdrawiam cieplutko i życzę miłej pracy ...

    OdpowiedzUsuń
  18. Witaj, Skowronku :) Jaka miła niespodzianka :) Ja dzisiaj postanowiłam zrobić sobie dzień "oddechu" a decyzję podjęłam spontanicznie pięć minut przed wyjściem do pracy, bo czuję się chyba podobnie jak Ty. Dzięki temu mogę teraz rozkoszować się Twoją opowieścią o łosiach i zdjęciami - proste rzeczy opisujesz i pokazujesz w niezwykły sposób. Najcenniejsze w tym jest to, że nie poprzestaję na czytaniu i oglądaniu, ale mobilizujesz mnie do działania. Dzięki wielkie!

    OdpowiedzUsuń
  19. Ellis, jak zawsze TY i kawa- to mój najlepszy poranek

    OdpowiedzUsuń
  20. Wow, ale historia!
    Jeszcze maliny masz? I to jaką ilość - mmm, pycha!!!

    OdpowiedzUsuń
  21. Słońce Ty moje, takie spotkanie to "COŚ"
    Nie każdy może się takim pochwalić i sobie na takie pozwolić, Ty to co innego,wszak mieszkasz gdzie mieszkasz i masz, nie każdy ma ;))), trochę zazdraszczam, bo łosie lubię, ale sama pewnie w portki bym narobiła ewentualnie je zgubiła podczas panicznej ucieczki ;))
    Jak dobrze że wróciłaś do nasz, uwielbiam Twoje pisanie ;))♥
    uściski!

    OdpowiedzUsuń
  22. Ależ zazdroszczę tego grzybobrania!!! Ja w tym roku muszę odpuścić ze względów zdrowotnych, a grzybki już mi się śnią po nocach :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  23. Jej, jak cudownie znowu móc się tutaj rozgościć i poczytać co tam ciekawego "na wsi" :). Dobry humor na resztę dnia zapewniony, dziękuje!

    OdpowiedzUsuń
  24. Jej, jak to cudownie móc znowu się tutaj rozgościć i zobaczyć co tam "na wsi" ciekawego :)! Dobry humor na resztę dnia zapewniony-dziękuje!

    Dużo siły i rozciągnięcia doby życzę!

    Marta

    OdpowiedzUsuń
  25. jak mi dobrze u Ciebie oj jak dobrze
    a malinki mniammmmmmmm

    buziaki od najmłodszych do najstarszych dziewczyn rodem hehehhe

    OdpowiedzUsuń
  26. jej uwielbiam twoje wpisy, bardzo za nimi tesknilam
    ps nigdy nie zmieniaj muzyczki na swojej stronie, plz jest taka bloga, i bardzo mi sie z toba kojarzy!!!
    a to ci losie!!!
    ja ostatnio dorwalam gdzies na polu dzikie maliny, prawdziwy smak z dziecinstwa, a nie z supermarketu
    nie mam takiego motorku jak ty, wiec nie sadze bym kiedys robila takie przetwory, ale spizarke masz do pozazdroszczenia
    podziwiam cie za to!!
    pozdrawiam cieplo!
    stala czytelniczka

    OdpowiedzUsuń
  27. Jak dobrze, że jesteś :) wszystkiego dobrego dla Was, i choć to banalnie brzmi, jest jak najbardziej prosto z serca.

    Uściski i jak najwięcej czasu dla cennych chwil.

    OdpowiedzUsuń
  28. Wszystkiego dobrego dla Was, cieszę się niezmiernie, że jesteś :)

    Jak najwięcej czasu dla cennych chwil Wam życzę.

    M.

    OdpowiedzUsuń
  29. No to mialas przygode !!!
    Wspaniale opisujesz,usmiech na twarzy wywolujesz...a dac komus usmiech to dac mu czastke szczescia !
    Ja posylam ten usmiech Tobie,Elisko!
    Moc serdecznosci !

    OdpowiedzUsuń
  30. Kochana Babi!
    W dzisiejszych czasach bardzo by się przydał post o rozsądnym gospodarowaniu pieniędzmi! Ja jestem za! Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  31. moja droga toż wy macie tam istny przystanek alaska

    OdpowiedzUsuń
  32. zdjęcie z malinami oddaje taki klimat, że aż chce się je zjeść :)

    OdpowiedzUsuń
  33. ....nie wiem jak Inne blogowiczki ale ja choć brakowało mi Pani wpisów to nie zamierzam oskarżać o "porzucenie "pisania..wszyscy dobrze wiemy,że życie tez pisze ..ale własny scenariusz...każdy ma na głowie tyle spraw w realu że nie zawsze jest czas na ten mniej realny...pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  34. Bardzo proszę o serię postów : "jak za minimum, dobrze jeść i z głodu nie zejść".... Plissss....
    Opowieśc o "osiu" - cudna :-))
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  35. Jesteś nadwyraz energiczną babcią i jak młodą.

    OdpowiedzUsuń
  36. niesamowita historia z tymi łosiami. A z innej beczki: ja bym bardzo chętnie poczytała o tych oszczędnościach podczas robienia zakupów. Przede wszystkim chodzi mi o to, żeby to, co się kupuje i przygotowuje, było nie tylko tanie, ale zdrowe i pełnowartościowe, a Ty na pewno masz na ten temat dużą wiedzę :). Kiedyś szukałam takich artykułów, ale nie za dużo się dowiedziałam.

    OdpowiedzUsuń
  37. Cieszę się, że wróciłać. Bardzo lubię czytać Twoje notki i gladać zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
  38. Rajuśku, jak ja chciałabym zobaczyć na własne oczy łosia!!! Tez niby będziemy mieszkać blisko lasu i sarny to widok normalny ale łosie - marzenie!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  39. Ach! Normalnie Przystanek Alaska! (notabene stąd mój nick - jestem wielką fanką takiego klimatu i... łosi :) ). Bardzo mnie uradowałaś tym postem!! Dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  40. U nas tak sobie chodziły dziki; w tym roku jakoś ich nie widać.
    Piękne zdjęcia! A Tosia rośnie jak na drożdżach!
    Ninka.

    OdpowiedzUsuń
  41. Moja cała rodzinka twierdzi, że od 15 września będą grzyby! nie wiem skąd u nich ta mądrość, ale miejmy nadzieje, że się sprawdzi, bo okolice mam grzybowe i chętnie nazbieram wózeczek tych pyszności. Tosia przesłodka, chętnie bym ją wyściskała :) Moja Ulka ma 8 miesięcy i już nie daje się tak wytarmosić jak kiedyś :(

    OdpowiedzUsuń
  42. Witaj.
    Ja bardzo ale to bardzo proszę o tą serię postów o ekonomice żywieniowej twojego domu. A jeśli nie serię to przynajmniej jeden podstwowy.
    Anna

    OdpowiedzUsuń
  43. Witam serdecznie.
    Jakiś czas temu wpładłam do Pani całkiem przez przypadek i od razu się zakochałam w Pani blogu:)a, że jestem bardzo początkującą blogowiczką to teraz systematycznie zaglądam sobie u czytam, i czytam i nie mogę się nachwalić Pani za łatwość wyrażania swoich myśli i ujmowania tego w przecudne słowa. Zostanę już chyba stałą Pani obserwatorką. Zapraszam też do mnie http://shabby-shop76.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  44. Witam,
    Uwielbiam Pani blog, jest dla mnie ciepłym kątem do którego lubię zaglądac. Bardzo tęskniłam za tym miejscem i cały czas liczyłam że, jednak się Pani odezwie.

    Wnuczka wspaniała, chociaz Pani wcale na babcie nie wygląda.

    Nieśmiało prosze o poradnik zakupowy, chętnie poczytam o Pani poradach.

    Pozdrawiam
    Avija

    OdpowiedzUsuń
  45. I ja tak latam po tych blogach i nagle...."utkane z...." najpierw o co cho...., gdzie to przyczepić i kuźwa olśnienie....wreszcie jest:) no kobieto oj, oj, oj nunu!!!!!
    każdy jest dzisiaj "zalatany" to nie jest wytłumaczenie:) no to cóż gratuluję wnusi:) podobna do taty jak na moje:)oko:) hmmmm według moich obliczeń jesteś niewiele starsza ode mnie a już babcia, hmmm ciekawe jakie to uczucie:) Edyta

    OdpowiedzUsuń
  46. czekam, czekam na ten post - jak za niewiele zjeść aby nie zejść :)
    Myślę, że znajdzie zainteresowanie wśród czytelniczek.
    Pozdrawiam Beata

    OdpowiedzUsuń
  47. cudne zdjęcia!!! pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  48. Ja również czekam na posty z serii jak za niewiele zjeść aby nie zejść.Bardzo się cieszę, że wróciłaś zapraszam do mnie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  49. cieszę sie, ze jestes i nawet opowieśc o łosiu jest super, a poradnich tanich zakupów na czasie i prosimy o wpis na ten temat
    j

    OdpowiedzUsuń
  50. Jakie zdjęcia:)))) malinka, która zawisła na na tej piance. Pięknie:)

    OdpowiedzUsuń
  51. Ojej wreszcie wróciłaś :)
    A tak długo Cię nie było, myślałam że to już koniec, żałowałam strasznie, ze znalazłam Twojego bloga akurat jak przestałaś pisać. Bardzo się cieszę, że znów piszesz :)A dziecię prześliczne ...buziole wielkie - Ania

    OdpowiedzUsuń
  52. dziewczyny chwalą książkę Czas odnaleziony Mimi.zachwyt nad codziennością. A ja wpadłąbym w zachwyt, gdyby Twój blog - od początku pisania- stał się książką.
    na nocnym stoliku, na dobre i złe dni. Kiedy ogłosisz subskrypcję?

    OdpowiedzUsuń
  53. O ja bardzo proszę o taki post o tym jak mało wydać a nie paść z głodu. Nasza rodzina też się za niedługo powiększy (dokładnie to jeszcze dwa miesiące), dom na utrzymaniu, ja tylko sobie troszkę dorabiam tłumacząc,mąż pracuje, także szału nie ma. A co wyjście do sklepu po zakupy to ponad stówka mniej w kieszeni...a za chwile znowu pusta lodówka. I to nie, że takie głodomory z nas, po prostu ja nie potrafię tego jakoś z głową ogarnąć:)
    Beata

    OdpowiedzUsuń
  54. Cieszę się na ten powrót. Czytałam Panią swojej babci i była zachwycona. Talent i cudowne życie zawsze wzrusza :)

    Justyna, yourchoiceisyourart.pinger.pl

    OdpowiedzUsuń
  55. Elisse, BŁAGAM O WPIS O EKONOMICZNYM GOTOWANIU. BŁAGAM!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  56. czytam komentarze i dochodze do wniosku, że Twój blog czytają same wyjątkowe kobietki.. jestem dumna,że do nich należe.. czekałam z niecierpliwością na Twój powrót i czas poświęcony dla nas.. czytam z zaciekawieniem, z zadowoleniem oglądam zdjęcia i zazdroszcze tej wyjatkowej rodziny min.. członków ze świata zwierząt Gosia z Elbląga

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Utkane z marzeń , Blogger