Kochani, na początku chciałam Wam bardzo podziękować za tak ciepłe przyjęcie mnie z powrotem, jest mi naprawdę niezmiernie miło, aczkolwiek z deczka mi wstyd, że tyle osób się denerwowało i martwiło. Generalnie to uroczyście obiecuję poprawę, chociaż naprawdę ciężko będzie. Z pracy wracam ok. godziny 19- 19.30 i niewiele czasu pozostaje na życie, “zeszycik” i dobrą książkę przed snem. Staram się funkcjonować tak jak dawniej, ale mnóstwo rzeczy zaniedbałam. Kiedyś poranki miałam tylko dla siebie, a teraz już od 7 rano, na dole koczuje Tośka :) I jak tu zrobić cokolwiek jak ona zaraz się do mnie uśmiecha!
Wczoraj była sobota, więc poranek spędziłam w ogrodzie, na ławeczce. Wyszłam w szlafroku i przeuroczych, nowych paputkach, nabytych w Lidlu za całe 14 zł! Zawzięłam się tym razem i kończę mój pledzik. He, he…pewnie już to słyszeliście, ale tym razem naprawdę ,go skończę:).Bo inaczej, ciekawe przez ile jeszcze lat,będę Wam pokazywać te same kwadraciki ?:) .
Po siódmej musiałam wracać do domu , bo przyszła Tosia…
Do Tosi dołączyła Inka, tak samo spragniona przytulania i bycia na kolanach.…
W powietrzu czuć już jesień, poranki i wieczory są coraz chłodniejsze, więc w domu po raz pierwszy w tym roku , zapłonął wesoło ogień, a rozmarynowe drzewka, z ogrodu przeniosły się w cieplejsze miejsce.
Po ulicy coraz częściej spacerują łosie, przygotowując się na nadchodzącą zimę, napełniają brzuszki.
A u mnie pomimo zmieniających się pór roku, ciągle wiosna :)Przetwory nie zrobione, prezenty na gwiazdkę nawet nie zaczęte, w ogrodzie…tutaj , to nawet szkoda gadać..basen na wiosnę wyskoczył jak korek od szampana, poszedł dziobem do góry i wyglądał jak Titanic, każdy weekend spędzałam , odkopując go , podsypując i łudząc się , że dam radę z powrotem doprowadzić go do poziomu, nic z tego, niby jest tysiąc razy lepiej , ale poziomu dalej nie trzyma. Na wiosnę , po przycięciu żywopłotów, będzie trzeba go całkowicie wyciągnąć i tym razem zrobić to porządnie, tak więc cała wielotygodniowa , mozolna praca, poszła na nic. Podesty przy tarasie, jak łatwo się domyślić, trzeba było porąbać. O! Ale chociaż tutaj malutkie przygotowanie do zimy :) Desek mam tyle,że będę nimi chyba palić w kominku, aż do wiosny, tym bardziej,że na porąbanie czekają jeszcze spróchniałe deski wokół stawu,który w dalszym ciągu przecieka.
Jak widać, zamiast działać twórczo, zachowuję się jak “człowiek demolka”. Więc żegnam się z Wami i korzystając z dnia wolnego idę coś jeszcze rozwalić :)
O, jaka miła niespodzianka o poranku, a już miałam wyłączać komputer i co widzę? - Twoje niebieskości :) Wierzę, że trudno jest pogodzić obowiązki, przyjemności (z Tosią) i blogowanie - pisanie, a zwłaszcza dodawanie zdjęć jednak trwa. Ale nie poddawaj się - wpisz bloga do swojego zeszytu :))) Gdy ja wracam do domu ok. 20-21-ej, to się zastanawiam, jak Ty ten zeszyt godzisz z rzeczywistością... ja na okres letni się poddałam, ufam, że jak skończy się sezon ogrodowy, to będzie więcej czasu...
OdpowiedzUsuńCo się robi, gdy się spotka łosia oko w oko?
Pozdrawiam i życzę udanej niedzieli, i do zobaczenia wkrótce :)
co tu dużo pisać ... proza życia; najważniejsze, że wszyscy zdrowi !
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko
życie widze choćby tylko okolodomowe nie pozwala ci na nudę :))))wnusia cudna:)))))..ale łosie????normalnie "Przystanek Alaska":)))))))))))
OdpowiedzUsuńFantastycznie, że wróciłaś , wnusia prześliczna - gratulacje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam babciowo :-)
Ja, osobiscie,bardzo sie ciesze, ze wrocilas...Juz tyle jest blogow,ktore po kilku miesiacach trzeba usuwac,z braku aktywnosci i nie wiadomo,co sie stalo....I pozostaje takie dziwne uczucie pustki.
OdpowiedzUsuńMozesz rzadziej bywac...ale bywaj,napisz pare slow...do Ciebie sie "zaglada" jak do bardzo dobrej znajomej...
Gorace,florydzkie pozdrowienia sle,Elisko!
Zdjęcia jak zwykle urzekające-Tosia- słodziak, ale łoś zrobił na mnie piorunujące wrażenie :)
OdpowiedzUsuńza dużo na głowie, rozumiem bo piety wnuk sie urodził
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
j
Tosia i Inka cudowne.
OdpowiedzUsuńBycie Babcią to wspaniała rzecz
że tez tych balerinek nie widziałam :) Tosia zachwyca :) Babcia promienieje :) Buziaki kobitki
OdpowiedzUsuńWitaj Elisse, jak dobrze że wróciłas i że wciąż humor, który u Ciebie uwielbiam, wnusia słodziutka... masz teraz duzo w domu zajęć więc z wyrozumiałością wybaczam długi niebyt, pozdrawiam ciepło:)))
OdpowiedzUsuńŚliczne kapciochy:) U Ciebie w domku przytulnie..a dzidzia prześliczna:)
OdpowiedzUsuńGratuluję wnuczki, śliczna dziewczynka. Trzymam kciuki za pledzik, sama też mam wiele postanowień typu już kończę, ale nie zawsze udaje mi się ich dotrzymac.
OdpowiedzUsuńLubię do Ciebie zaglądac, więc już nie znikaj - chociaż raz na tydzień krótki wpis proszę. I oczywiście twoje zdjęcia są super!!!
"Po ulicy coraz częściej spacerują łosie.." - Hahahaa Jak gdyby nigdy nic to napisałaś xD Uśmiałam się do łez.
OdpowiedzUsuńTy to masz życie :D
Uśmiecham się sama do siebie czytając Twojego posta, bo i ja mam Tosię i Inkę, tylko że OBIE są moimi córkami. Pozdrawiam tosiowo-inkowo.Pola
OdpowiedzUsuńPiękne błękity, na przekór nadchodzącej jesieni. A mojego numeru papućków w Lidlu już nie było :-(
OdpowiedzUsuńTosia śliczna :-)
OdpowiedzUsuńA ten łoś na ulicy to żart? Photoshop?
Keep calm and carry on
Pozdrawiam
A
Jaka miła niespodzianka ,już dawno zauważyłam ,że czekam na Pani wpisy jak na niedzielę , sprawdziło się .Co do zaległości w domu i ogrodzie ,proszę się nie martwić , wszyscy tak mają ,są rzeczy ważne i ważniejsze ,a Pani (jak należało przypuszczać )doskonale wybiera. Pozdrowienia dla wnusi -równie uroczej jak wszystkie kobietki w Waszej rodzinie.
OdpowiedzUsuńAle błękitnie i ślicznie! Rozumiem Cie dobrze, bo też mam ileś zaniedbań. Ale są rzeczy ważniejsze od krzywego basenu ;)
OdpowiedzUsuńKocyk dziergaj, dziergaj. Będzie jak znalazł na jesienne wieczory :D
U nas już ogień na kominku płoną kilka razy. Chyba bardziej dla przytulności, ale zaraz robi się cieplej jak widać płomyczki :D
Łoś cudny! Zazdroszczę Wam tego. Chętnie przygarnę jakiegoś i podzielę się jabłkami z sadu.;)
Ściskam cieplutko
Elisse. jaka ty jesteś kochana. I wyglądasz na mamę Tosi! Wszystkiego co dobre dla ciebie twojej rodziny. Niech was Bóg błogosławi.
OdpowiedzUsuńTosia wydaje mi się podobna być do Pani młodszej córki.....
OdpowiedzUsuńkolorki cudne..a ten łoś?nie bał się tak blisko podejść?
pozdrawiam i udanej niedzieli życzę:)
Tosia..sama slodycz, kocurek wszedobylski i Ty:zadowolona jak zawsze.Kocham takie widoki i zycze Ci wielu pieknych chwil z rodzina.)
OdpowiedzUsuńWnusia przesłodka :)
OdpowiedzUsuńZadziwił mnie za to widok łosia... to tak faktycznie na porządku dziennym? :))
Pledzik zapowiada się fantastycznie. Przepiękny blog :) Będę zaglądać.
OdpowiedzUsuńKapcie śliczne Maleńka cudna i kociak słodki, ale to zdjęcie z łosiem mnie po prostu powaliło!!!!! kurczę!!!! zabrakło mi słów
OdpowiedzUsuńPrzepiękna Tosia , i piękny kominek i łoś i ławka i wszystko inne też :-))
OdpowiedzUsuńPrzepiękna Tosia , i piękny kominek i łoś i ławka i wszystko inne też :-))
OdpowiedzUsuńjacie, ale blog, jestem pierwszy raz i dodaje do obserwowanych, bo przepadłam na godzine czytając i wsłuchując się w dźwięki :)
OdpowiedzUsuńTrzy godziny porodu to na prawdę niewiele, ja się męczyłam 48 godzin i na koniec jeszcze cesarkę mi zrobili...
serdecznie zapraszam do siebie na moje candy
http://otwartaszuflada.blogspot.co.uk/2012/09/candy-candy-candy-u-mnie.html
pozdrawiam serdecznie i buziaki dla Tosi
Agnieszka
Jak zobaczyłam tego łosia to od razu przystanek Alaska mi się przypomniał:)
OdpowiedzUsuńKochana rozgrzeszenie masz jak nic - Tosia najważniejsza!!!!
No z tym łosiem to chyba jakiś żart?! Łączę się z Tobą w tym wpatrywaniu w małą bezzębną uśmiechniętą gębulę. Można tak bez końca :O).
OdpowiedzUsuńMyślę, że jeszcze chwila i uda Ci się poukładać wszystko po swojemu. W końcu kto jak nie Babcia ma dla wszystkich czas (bo posiada MAGICZNY CZASOROZCIĄGACZ) i w ferworze dnia codziennego znajdzie jeszcze minutę na zrobienie drożdżowca. Tak pamiętam swoją Babcię i myślę, że Ty też będziesz Babcią Czarodziejką.
OdpowiedzUsuńWszystko będzie dobrze. Żeby trzeba coś zbudować czasem trzeba coś zepsuć. Demolka na pewno da twórcze efekty. Na te kapciuszki w Lidlu też polowałam, ale w końcu ze sklepu wyszłam z różowym, emaliowanym budzikiem, który można było tam kupić w tym samym czasie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Wszystko będzie dobrze. Gdy trzeba coś zbudować czasem trzeba coś zepsuć.
OdpowiedzUsuńDemolka na pewno da twórcze efekty. Na te kapciuszki w Lidlu też polowałam,
ale w końcu ze sklepu wyszłam z różowym, emaliowanym budzikiem, który można
było tam kupić w tym samym czasie.
Pozdrawiam serdecznie
T.
Tosieńka i Inka jak kropka w kropkę:)Widziałam łosia raz w życiu o poranku, to było u nas niespotykane zjawisko:)
OdpowiedzUsuńWitaj serdecznie :) Z zapartym tchem poczytuję Twego bloga i gratuluję szczęśliwego powiększenia rodziny :))) Robisz naprawdę niesamowite zdjęcia i jesteś stanowczo za młoda na babcię :)))
OdpowiedzUsuńA kominek macie piękny!!! Po prostu urzekł mnie... Czy proszę o zbyt wiele gdybym chciała dowiedzieć się gdzie kupiliście obudowę, czy też robił ją Wam jakiś fachman od kominków? Bo cudny jest :))) Sami niedługo przeprowadzamy się do swego domu po 7 latach tułaczki ;) Pozdrawiam serdecznie. A paputki rewelacyjne! :)))
Witaj!! Na początku - gratuluję wnusi- śliczne maleństwo!! Z przyjemnością przeczytałam Twój post, myślałam, że tylko ja tak znikam z blogowego świata i wracam po kilku miesiącach, a okazuje się że nie... Jak zawsze - podziwiam Twoje zdjęcia, wszystko u Ciebie jest takie cieplutkie :) Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńMasz piękną wnusię,więc Cię rozgrzeszamy z braku czasu:))))Dobrze ,że zdrowotnie w porządku,bo tego się obawiałam:))))buziaczki dla ślicznych dziewcząt:))))
OdpowiedzUsuńbycie babcią jest super:)) pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńOdfrunęłam do nieba przez te błękity.
OdpowiedzUsuńJak spokojnie i jesiennie u Ciebie, ja tam palę w mojej kozie już od tygodnia rankami, bo ja zmarzluch jestem, ale mam taki pretekst, że Anioły muszę suszyć :)), Tosia słodka. :))) POzdrawiam.
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim gratulujemy całą rodzinką wnuczki!!!!!! Jest przesłodka. Uwielbiamy Twój blog (znałazłysmy go w pod koniec2010 roku i od tego czasu jesteśmy wiernymi czytelniczkami Twego bloga) - i byliśmy niepocieszeni, gdy długo nie pisałaś. Ale opłacało się poczekać. Jak zawsze zdjęcia są wspaniałe. Mam nadzieję, że kiedyś będę umiała tak samo uchwycić piękno. W oczekiwaniu następnych postów
OdpowiedzUsuńElizko jak widać na załączonym obrazku nie tylko lgną do Ciebie koty ;)))Pan łoś rozłożył mnie na łopatki.
OdpowiedzUsuńA basenem zupełnie się nie przejmuj, jest Was więcej- w przyszłym roku będzie miał kto pomagać ;)
Buziaki dla Was!
U Was to jest prawdziwy "Przystanek Alaska" z tymi łosiami :))
OdpowiedzUsuńTośka rośnie jak na drożdżach, ślicznie razem wyglądacie!
Elisse - mów co chcesz, a i tak u Ciebie jest pięknie!! Eh a Tosieńka urocza - jeszcze chwilę i zacznie Ci pomagać w realizowaniu zeszycikowego harmonogramu ;)
OdpowiedzUsuńMój dwulatek siedzi właśnie obok i mówi: mama, dzidzię pokaż :) Muszę mu zaraz po raz 20sty pokazać Tosię :)
Co robisz z rozmarynem, że tak rośnie? Mi kolejny usechł :( Nie mam w ogóle ręki, a nawet dwóch do ziół :(
ja na prawde nie wierzę, że TY jesteś Babcią !!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńTosia przeurocza :-) w domu jak zwykle macie cudną atmosferę, a łoś ... nie mogę uwierzyć, ale ... wszystko się może zdarzyć
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło!
Bardzo sie ciesze że wróciłaś, brakowało mi Twojego poczucia humoru :) mam nadzieje, ze znajdziesz dla nas czas zeby od czasu do czasu napisac co tam piszczy u Ciebie w zyciu :) bo z wielka przyjemnością siadam z kubkiem kawy do Twojego bloga.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dorota
jesteś taką wymarzoną kochaną babcią,radość w oczach:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie I.
Toska cudna , a te łosie na ulicy -zaskoczyłas mnie ;) zyczę wiecej czasu dla siebie ;)sliczny dzbanek :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Ag
Co tam basen, co tam stawek, najważniejsze, że zdrowa, śliczna wnusia na kolanach... Babcia- ta może coś powiedzieć o szczęściu. Gratulacje dla babci Elizy od babci Emi
OdpowiedzUsuńTosia jest śliczna, czuprynka niesamowita.Pozdrawiam Marysia
OdpowiedzUsuńA mimo wszystko optymistycznie! I za to Cię podziwiam Elisse i staram się brać przykład. Fajnie, że pojawiają się zdjęcia z Tobą :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Witam, bardzo się cieszę,że wróciłaś.Tosia prześliczna, a Ty wyglądasz na zakochaną babcię.Ciesz się wnusią bo roboty nigdy nie przerobisz, jak nie basen to coś innego i tak w koło Macieju, a wnusia wyrośnie ani się nie obejrzysz.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTosia śliczna. A te łosie... niesamowite!
OdpowiedzUsuńU Ciebie jak zwykle!! Uczta dla oczu!! I do poczytania coś!
OdpowiedzUsuńPozdrowionka
Ale tu ludu. Więc moje słowa są zbyteczne już.
OdpowiedzUsuńCieszę się,że jesteś.
Piekny ten los.
OdpowiedzUsuń