Dzień dobry, cześć i czołem :)))Witam wszystkich po dłuuugiej przerwie. Oczywiście, co się stało?! No padł mój super komputer…całkowicie, nieodwołalnie i uparcie odmówił jakiejkolwiek współpracy. Się podobno zaczął sam zjadać- dysk znaczy, dokonywał konsumpcji własnej i było go coraz mniej i mniej, aż nie zostało nic. Na początku nawet ciężko mi się żyło bez komputera, ale w miarę upływu czasu zdążyłam się przyzwyczaić i chociaż, dzięki dobrym ludzikom przeróżnym, mój wypasiony sprzęcior został zreanimowany, to chyba nie za bardzo wiem co mam pisać, że o zachowaniu chronologii nie wspomnę..
Tak więc,wybaczcie mi mój nieskładny bełkot ,przeplatany zdjęciami dziwnymi, bynajmniej, nie pasującymi do obecnej pory roku.. na fotkach,dawno zjedzone czereśnie i peonie, po których nie ma już nawet śladu :) Kiedyś pisałam,że pecha urządzeniom elektronicznym przynoszę..jakoś nie potrafimy żyć w symbiozie, ja się staram..naprawdę…to one mnie nie lubią! Aparat..tak, tak..ten super, wymarzony, wydziadowany, wyśniony…też zdechł..myślałam ,że się popłaczę- miesiąc trzymali w naprawie i właśnie w niedzielę odebrałam ..i działa..Komórki w moich rękach tracą zasięg..wiecznie słyszę…”halo, halooooo…coś słabo Panią słyszę”- tak mówią Klienci, bo rodzina i znajomi to już tylko”…halo???halooo….znowu pip…to samo”. Madzia wpadła na pomysł,żebym kupiła taką jak ma ona, bo ona ma zasięg , to i ja będę miała. Kupiłam i codziennie słyszę…halo???halo!!!!. No trafia mnie normalnie, stwierdziłam ,że gie , kolejne kazała mi nabyć , więc wpadła na pomysł,żebyśmy się wymieniły…ona w mojej komórce zasięg ma, ja w jej..znowu NIE!!! Dziecko stwierdziło,że najwyraźniej kosmitą jestem, i chyba powoli zaczynam w to wierzyć.
Ale wracając do rzeczy..jak komputer odzyskałam , to w euforii dzikiej zaczęłam instalować od nowa wszystkie programy i tu niespodzianka…wszędzie hasła.Moje były zapisane, a jakże..na dysku, tylko,że teraz to ja juz mam nowe bebechy, a stary dysk szlag trafił :( I się schody zaczęły…poblokowałam wszystko- no bo kto by tyle haseł pamiętał?!!!! Ale ,że uparta jestem, więc dostęp zdobyłam..i teraz jak już wszystko mam , to właściwie teoretycznie mogłabym znowu wrócić do pisania bloga,, ale praktycznie wygląda to niestety o wiele gorzej…otóż nie ma mnie! Wstaję bladym świtem, choć może to jeszcze noc jest ?, a wracam do domu wieczorem- i to z pierwszej zmiany…zdechła i padnięta…a w domu…wiadomo pranie, sprzątanie, gotowanie, “magiczny zeszycik”..i ogólne oblężenie dziecięco – zwierzęce- bo tęsknimy za sobą okrutnie!
Nie wiem, dlaczego człowiek normalny, jak wyrobnik pracować musi i wcale , ale to wcale mi się to nie podoba, ale cóż…życie nas co i rusz zaskakuje i stawia przed dziwnymi i często niechcianymi wyborami. Minie trochę czasu nim na nowo się przystosuję do tej dziwnej sytuacji i przeorganizuję swój dzień, a właściwie dobę. Generalnie jak wiecie spałam dosyć mało, ale cztery godziny z hakiem..malutkim…to nawet dla mnie zdecydowanie za mało! Ale oprócz pracy muszę jeszcze kiedyś po prostu żyć.
Zmiany życiowe dezorganizują mi wszystko, brak czasu na siedzenie ze zwierzętami, głównie tymi małymi, powoduje zabieranie Lotki wszędzie, do sklepów po zakupy, na pocztę …więc łazimy sobie po wsi i śmierdzimy okrutnie, bo zwierzątka te choć malutkie, cuchną .Niektórym podobno nie przeszkadza “zapach”piżma, ja niestety kwalifikuję się do tej drugiej grupy, a Lotka podniecona nowymi , codziennymi atrakcjami..cuchnie na spacerach ze zdwojoną siłą,:)
Łatwo nie jest. Staram się wykorzystać każdą wolną sekundę produktywnie, ale tych wolnych jest naprawdę bardzo malutko.Tak więc, książkę czytam w metrze i autobusach, bo tramwajem jadę za krótko, więc tylko widoki podziwiam, a ten post piszę na raty, w domu i w pociągu i za każdym razem modlę się,żeby nie przegapić stacji.Jakoś to się wszystko ułoży, bo innego wyjścia na razie nie ma. Nie wiem tylko kiedy zdążę to przepisać :) Poza tym mój blog, ma duże szanse przeistoczyć się w bloga typowo kulinarnego, bo na nic innego już chyba czasu nie starczy.. Jadę więc sobie pociągiem i rozmyślam, że im bliżej “Europy “ jesteśmy, tym więcej mnie w życiu absurdów spotyka.Upsss…przerwa…właśnie na szpilkach uskuteczniłam szybką przebieżkę z jednego pociągu do drugiego, bo zamiast do pracy pojechałabym na bocznicę :)Ale tym razem to nie moja wina :)))Biegł cały tłum ludzi, aczkolwiek większość w obuwiu bardziej do tego przystosowanym. To też absurd- błędnie podany numer peronu! Siedzimy więc sobie tłumnie, już w dobrym pociągu i wszyscy sapiemy..zamiast lokomotywy- bo to pociąg elektryczny.Jak już dojadę, to puszczę się biegiem ze stacji do pracy i po ośmiominutowym sprincie, modląc się o zachowanie obcasów w jednym kawałku, dopadnę mokra i zziajana do drzwi. I tu napotykam kolejne absurdy:) Otóż bez względu na porę roku i panujące warunki atmosferyczne, musimy wyglądać wszyscy podobnie…włosy związane lub spięte, w neutralnych kolorach ( współczuję naturalnie rudym, bo wtedy trzeba się chyba przefarbować…ale uwaga- odrosty niewskazane, więc trzeba się bardzo pilnować), w białych bluzkach koszulowych ( bez żabotów, koronek , ozdób), w wąskiej, gładkiej czarnej lub granatowej spódnicy, o określonej długości, bez rozcięć ( mój bieg do pracy wyglądać musi żenująco,z kiecką podciągniętą do góry),w żakietach i obowiązkowo w rajstopach lub pończochach, bez szwów, wzorów i połysku:)) i tu następuje chyba najlepsze:))) w “kolorach władzy”, znam różne dziwaczne kolory jak błękit Nilu czy chabrowy, ale o kolorze władzy wcześniej nie słyszałam :) Dla niezorientowanych jak ja , wyjaśniam: to czarny, stalowy i granat! W lato uprzejmie dopuszczono kolor jasnoszary .Nawet posiadam jasnoszary kostium , niestety przystosowany na jesienne szarugi, więc w szafie dalej musi wisieć.
W momencie, kiedy obok mnie , po ulicy przemieszczają się panie w pięknych, letnich sukienkach, ja wyglądam jakbym się z choinki urwała. Dobrze, że chociaż jest mi wiecznie zimno, to jakoś te bluzki i marynarki przeżyję. Buty kryte, na ośmiocentymetrowym obcasie, w kolorze marynarki, a może spódnicy???Zresztą to jeden gips, bo i tak wybór niewielki, czarne znaczy muszą być, albo granatowe :) Ja wszystko rozumiem, do pracy należy się jakoś porządnie ubierać, nie chodzi się w japonkach i bluzkach w kwiaty, na ramiączka, ale czy do diabła musimy wyglądać jak chińczycy???Ze względu na rodzaj wykonywanej przez całe właściwie życie pracy, moja szafa jest pełna garsonek i garniturów, ale ..no właśnie …w różnych kolorach! Bo co jest złego w białej marynarce, albo prostej sukience khaki ???W pomieszczeniach brak klimatyzacji, za to 2 litry wody na tydzień..chyba nie ma jak wypić, bo przerw podobno oficjalnie też nie ma, a na stanowisku pracy, pić przeca nie wolno…Siedzi więc ten szary ludek , zakutany w białe bluzki i szare żakiety po uszy ( w zimę można nawet sweter włożyć- ale…he, he…pod żakiet – noszę rozmiar 36-38, więc chyba będę musiała nabyć jakiś żakiet 42, żeby tam jeszcze polar jakiś upchnąć), z przyklejonym uśmiechem do twarzy, ocierając co chwila pot zalewający im oczy..może to taka nowa strategia ? Ochrona pracowników przed nadmiarem klientów???Bo jak taka panienka się poruszy, to jak nic oczy klientowi muszą łzami zachodzić. Ja bym tam raczej stawiała na schludny wygląd i higienę osobistą,no ale cóż…jestem szarą myszką w szarym tłumie, a nie prezesem :)))A prezesi o nasz wypoczynek też dbają, bo jak pracownik po całym dniu szpilki ściągnie, to jak nic od razu uśnie, a rano wstanie świeży i wypoczęty! Nogi na nogę też nie można zakładać…to z trudem, ale może jakoś opanuję, bo ponoć skrzyżowane nogi oznaczają,że kit wciskam..i w ten sposób dowiedziałam się,że kłamczuch jestem okrutny, odkąd tylko dorosłam , bo zawsze tak nogi trzymam:( Ale to wszystko, to pryszcz! Otóż…UWAGA, UWAGA…he, he..no nie mogę nawet pisać, siedzę i jak głupia się śmieję do siebie, a ludzie podejrzanie na mnie zerkają..Ale do rzeczy: otóż mój pracodawca, najwyraźniej jest zdania,że można zapanować nad odruchami bezwarunkowymi, a mianowicie : w trakcie rozmowy z klientem he, he… NIE MOŻEMY MRUGAĆ OCZAMI:))I przyznam szczerze,że tej sztuczki chyba nigdy nie opanuję:) Moja rozmowa z Klientem , trwa średnio od ok godziny wzwyż, więc jak tu kurde nie mrugać ???:))))Więc jeśli ktoś z Was, zobaczy kiedyś pracownika z tępym wyrazem twarzy i dziwnie wytrzeszczonymi oczami, to bądźcie wyrozumiali, on z pewnością powtarza cały czas w myślach : NIE MRUGHAĆ, NIE MRUGAĆ! i naprawdę ciężko mu musi być skupić się na rozmowie z wami! I żeby nie było, zasad trzeba się trzymać, bo po placówkach krążą James Bondzi, z ukrytymi kamerami w długopisach albo guzikach i nigdy nie wiadomo do kogo mrugniesz:))) Mergniesz oczami- premię obetną:) Po czytaniu przez parę godzin, durnych procedur, miałam tak szczerze dosyć, że w drodze powrotnej darowałam sobie książkę, a że mój pociąg przyjeżdża dopiero za półtorej godziny, więc piszę :) Nie wiem czy coś z tego zrozumiecie, bo jestem świeżo po praniu mózgu, chociaż mózg to trzeba mieć,żeby go wyprać..a ja godząc się na te dojazdy udowodniłam zgoła coś innego.
Dostałam ogromną ilość maili przez ten czas, na sporą część zdążyłam odpisać, ale zostało jeszcze bardzo dużo..postaram się jakoś nadrobić zaległości, ale..to niestety potrwa. Dużą część maili,straciłam razem z dyskiem, więc prośba do osób , które do mnie pisały towarzysko, o przesłanie info..bo straciłam wszystkie kontakty.Wszystkim zatroskanym osóbką , ślicznie dziękuję, ale naprawdę nie miałam jak dostać się tutaj ,żeby cokolwiek napisać lub wyjaśnić:(
Buziaki ogromniaste przesyłam, a jak pociąg znowu się spóźni, będę pisać posty na stacji…jakoś to będzie :)))) Mam nadzieję,że do zobaczenia wkrótce:)
Dokładnie tak samo czułam się niej więcej od połowy grudnia do końca czerwca - praca od 8 do 17 "w pracy", a po powrocie "praca" w domu. Teraz na szczęście odpoczywam, czego i Tobie z całych sił życzę :)
OdpowiedzUsuńWróć na bloga i pisz, pisz... i zdjęcia rób, bo moja Mama - niekomputerowa zupełnie - co tydzień w niedzielę siada przed laptopem, aby wejść na trzy blogi tylko - swojej córci :P, Twój i Jagody :)
http://anek73.blox.pl
dobrze, że jesteś, chociaż zapocona i zziajana od biegania tu i ówdzie :)
OdpowiedzUsuńczyżbyś pracowała w PKO - bo dziś był art na temat ubioru w tej instytucji i tak mi się skojarzyło
fotki jak zwykle apetyczne i przytulaśne - to o Lotce ma się rozumieć :)
buziaki przesyłam :*
Elisse, jak dobrze, ze wrocilas :-) Uwielbiam Twojego bloga! I Twoje zwierzaki :)Lotka jest przecudna!!! I zdjęcia super, masz bardzo piękną zastawę . Pisz jak najwiecej bo strasznie fajnie sie Ciebie czyta!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wieczorowa porą...
Bardzo sie ciesze, ze u Ciebie wszystko O.K. i ze tryskasz humorem. Sciskam serdecznie-Ag
OdpowiedzUsuńa wczoraj właśnie myślałam o tobie....powodzenia życzę....Boże ,co to za praca....w banku?...no to nie mrugania życzę!!!!...i pisz pisz....bo tęsknimy do tego...a ta tuta szklana superasna-pozdrawiam:))))))
OdpowiedzUsuńElisse, ciesze się że wróciłaś :))
OdpowiedzUsuńWitaj w korporacji ;) Chociaż powiem Ci że w tej sytuacji...najwięcej czasu poświęcałabym na znalezienie innej pracy :) Bo jeżeli nie jest całkiem totalnie źle, że na coś takiego się musisz godzić, to za inteligenta jesteś, żeby to wytrzymać. Buziaki i trzymam kciuki :)
jakoś mi nie pasujesz do takiej pracy - z taką artystyczną duszą?!!ale życie zadziwia co dzień:)
OdpowiedzUsuńoooo matulu, jakie pozytywne zdjęcia, choć za oknem od 2 dni słonko, to jakoś mi go ciągle brak :) Lotka - cudowna :) pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńJak rzucałam swoją pracę , to myślałam ,że rzucam, bo mi tam źle i nie lubię ani tego co robię czytaj: rodzaju pracy która nigdy mnie nie interesowała i nigdy nie była moją pasją, ani miejsca ani niczego, więc trzeba rzucić, no to rzuciłam, ale to co Ty wypisujesz, to ... jak rany!!!, wiem , życie układa scenariusze nie do przewidzenia i nieraz trzeba się nagiąć, ale... za nic bym nie poszła w miejsce z takim rygorem, jak się domyślam coś związanego z finansami i doradztwem pewnie, chyba że kochałabym to co robię i wtedy miejsce nie grałoby roli, lecz nie chodzę w szpilkach z racji stanu zdrowia więc odpada... ale ja nie kochałam tego co robię więc teraz jakbym poszła w jakiś moloch, to tylko do roboty którą kocham, więc podziwiam Cię całą sobą a jest tego trochę ... he he :))), nie to żeby nie... więc podziwiam BARDZO DUŻO :)) - mam nadzieję, że przyjdzie moment, że będziesz jednak mogła żyć tak jak lubisz a nie tak jak musisz, w tym swoim raju o którym tak lubię czytać i go oglądać, że będzie Cię więcej i częściej, a póki co, życzę pozytywnych zwrotów losu, żeby wszystko co dobre szło do Ciebie i wróciło ten lepszy czas
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko
Dobrze że już jesteś. Trzymaj się Eliza !!!
OdpowiedzUsuńElisse kochaniutka, uwielbiam Cię czytać!!! Jak najszybciej gódź wszystko, bo mam pewność, że jakiś tydzień, góra dwa i wszystko ogarniesz i pisz!!! Czytało się jak listy z frontu ... bez mrugania ;D acha i ja też wierutny kłamczuch jestem ale TERAZ nogi w szeregu!! :)))))))))))
OdpowiedzUsuńMiło było poczytać... pooglądać... przy porannej kawie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
Bardzo się cieszę, że znowu jesteś!!! Trochę się niepokoiłam, ale (po Twoich wcześniejszych wpisach) pomyślałam, że to na pewno coś z komputerem.
OdpowiedzUsuńDoprawdy, dzisiaj praca to forma niewolnictwa; proponuję, żeby wasz prezes przeprowadził "kurs niemrugania". Co najmniej godzinny.
Serdecznie pozdrawiam.
Ninka.
Piękny zakątek w sieci. A jakie zdjęcia. Gratuluję i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDobrze ,że już jesteś !!! Wirtualny świat bez Ciebie to już nie to samo :)
OdpowiedzUsuńA co do ubioru służbowego , to faktycznie niedługo pracownicy banków i prywatnych firm przemienią się w służby mundurowe.Śmiać mi się chce jak wchdząc do jakiejś placówki widzę wszystkie panie np. z czerwonymi apaszkami pod szyją. Ja na szczęście chodzę do pracy w tym w czym mi wygodnie , tylko przy ważnych spotkaniach wbijam się w coś bardziej eleganckiego. Buziaki i trzymaj się.Dasz radę bo kto jak nie TY !!!
Nie no, już się zaczęłam załamywać! Jagoda ogłasza że rezygnuje z bloga, Green Canoe też zarobiona i rzadko pisze, teraz Ty - co ja będę czytać przy porannej kawie?! Jak człowiek przez parę miesięcy przyzwyczaił się do regularnych postów, to mu się wydaje, że - ekhm - mu się nalezy!:) A to przecież hobby jest, a nie obowiązek:).
OdpowiedzUsuńNo ale tak sobie myślę, że prawdą jest to, co przeczytałam na którymś z amerykańskich blogów: po jakimś czasie samo "hobby" nie daje wystarczającej motywacji do poświęcania paru godzin dziennie na bloga, więc większość blogerów amerykańskich próbuje jakoś skapitalizować to hobby przez sponsorów i ogłoszenia.
U nas nie jest to popularne, ale jak mam do wyboru: brak Elisse, lub Elisse w pakiecie z ogłoszeniami, to wolę tą drugą opcję:)
Witaj. Cieszę się, że już jesteś w blogowym świecie
OdpowiedzUsuńElissko, jak tylko możesz i masz wybór, uciekaj z takiej pracy! Ja wiem, że niektórzy nie mają wyboru, pewnie też jesteś w takiej sytuacji, ale w ciągu roku można się psychicznie wykończyć w takich warunkach pracy... Przesyłam dużo ciepłych myśli i wiele piękna, żeby Ci osładzało godziny spędzone w pracy :)
OdpowiedzUsuńO problemach z bankowym "dress code" pisała nawet wczorajsza Wyborcza. Współczuję. Rozumiem, że dowolność w doborze stroju do pracy skutkuje pojawianiem się przy biurkach pań z biustem niemal na wierzchu i panów w koszulach Bahama i klapkach. Co nie razi w działach, gdzie nie ma bezpośredniego kontaktu z klientem nie pasuje tam, gdzie ten kontakt jest podstawą, ale ... No właśnie, czy nie wystarczyłby po prostu zdrowy rozsądek? Czy koniecznie trzeba linijką mierzyć wysokość obcasów i długość spódnic? Współczuję, ale jednocześnie podziwiam Twój optymizm w nowej sytuacji. Opis drogi do pracy sprawia, że zaczynam żałować, że pracuję w domu ;))) Pozdrawiam Cie ciepło.
OdpowiedzUsuńło matko i córko gdzie Ty trafiłaś ???????
OdpowiedzUsuńAleż piękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńA widzisz u mnie taka sama reorganizacja w życiu. Tylko nie ja, a mój M. dojeżdżać do pracy zaczął 150 km w jedną stronę. I niestety, jak zawsze obowiązkami się dzieliliśmy, to teraz tylko ja, ja, ja. Ale on bidok, jak Ty zresztą, większość czasu po za domem. Cóż, trzeba się przyzwyczaić.
Głowa do góry. Dobrze, że są jeszcze weekendy!
Moja droga komputer -rozumiem -zapachy zwierzatek wszelakich znane ..ale poruszył mnie tekst o pracy ..słyszałam już o różnych absurdach ..a oczy -mam pomysł ..podklej sobie taśmą powieki -na bank nie mrugniesz!!! Chciałabym widzieć prezesika mine albo i co gorsza moment zwalenia się takiego kretyna ze stołka!!!
OdpowiedzUsuńOpisy procedur z Twojej pracy to jakiś kosmos normalnie!!!
OdpowiedzUsuńFajnie, że, się odezwałaś! Oby częściej!
Witaj Elizko!
OdpowiedzUsuńZ przykrością czytam o tym ,że nasz blogowy świat powoli kruszeje, ale w pełni Cię rozumiem i usprawiedliwiam. Niestety przyszło nam życ w takich czasach gdzie człowiek kręci się jak na karuzeli i wpada w pułapki własnych psychologicznych sztuczek. Apropos mrugania, mojej znajomej kazali łapać kontakt wzrokowy z każdym klientem , co w jej przypadku jest niewykonalne(no chyba że oczy wyrosną jej wokół głowy).
Z całego serca życzę Ci, byś miała jak najwięcej czasu dla siebie (i dla nas)
Z miłą chęcią przeczytałam Twojego dłuugiego posta.
OdpowiedzUsuńCieszę się jak większość z dziewczyn zapewne, że wróciłaś.
Fretka przecudna choć nie mam pojęcia jak one "pachną"
A czasu i mi brakuje.
Jak to dobrze, że wróciłaś...
OdpowiedzUsuńSylwia
Witaj Elis::))
OdpowiedzUsuńWczoraj o Tobie myslalam cO u Ciebie?Znikłas na dobre.
Kochana jak to CZYTAM TO TYLKO JEDNA MYSL MNIE OGARNIA-PRACA W BANKU??
Przerabialam to samo i powiedzialam dosc!!! nigdy wiecej prania mózgu ktorego po praniach juz chyba posiadam szczatki::)) Nigdy wiecej garsonek i szpilek w upalne dni..itd
Nie zazdroszcze a wspolczuje.Zdiecia cudne.Dobrze ze jestes.
No, kochana, chylę czoła, bo ja bym nie dała rady, pal licho dojazdy, niedosypianie i cały domowy młyn, to jest pikuś, ale przy cyrku z ubraniem nie dałabym rady:-) jakoś do tej pory miałam okazję pracować w miejscach gdzie zawsze bardziej liczyły się moje umiejętności niż to czy mam na sobie "kolory władzy";-) i szczerze podziwiam, bo ja bym śmiechem zabiła po takim praniu mózgu:-)
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle, to strasznie się za Tobą stęskniłam:-)
Cieszę się, że wróciłaś.
OdpowiedzUsuńMnie też czeka duża zmiana , od września do pracy....
Powodzenia życzę w dojazdach i w tym niemruganiu ;-)
Baaardzo się cieszę, że pani wróciła, brakowało mi pani optymizmu mimo wszystko :) Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się tu u Ciebie, nigdy się nie "objawiłam", ale dziś muszę.
OdpowiedzUsuńCzy naprawdę MUSISZ tam pracowac? Przecież już teraz nie ogarniasz swoich myśli. I te prania mózgu. Sami pozwalamy się wpędzać w takie kanały. Jakbyś wpadła w paszczę jakiegoś potwora, który Cię przemiele i potem wypluje. Nie zrozum mnie źle, nie oceniam Twego wyboru. Jestem przerażona. To, o czym teraz piszesz, strasznie kłóci się z Twoim wizerunkiem z blogu. Wizerunkiem silnej, ale delkatnej, wrażliwej na życie, piękno, ludzi, zwierzęta, kwiaty...Nie sądzę, by była to Twoja wymarzona praca. Kurczę, robisz takie piękne zdjęcia. Nie mogłabyś spróbować samodzielnej pracy. Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie. Życzę Ci siły i spokoju. No i mam nadzieję, że znajdziesz czas na zaglądanie tutaj. ewa.
mimo,że mam 21 lat rozumiem Cię doskonale,jeszcze niedawno miałam podobnie. pracowałam na 2 etaty, 16 godzin dziennie, 2 godziny dziennie to dojazdy. wracałam do domu i pomagałam mamie. a wszystko po to,by stworzyć swój domek z marzeń,a mężczyzna,który jest 400 km ode mnie... wymarzony urlop na który czekałam,tydzień nad morzem nie udał się,w dniu wyjazdu w nasze życie znów wtargnęła jego matka i się rozstaliśmy...
OdpowiedzUsuńnie wiem czemu to piszę akurat Tobie,ale cholernie zazdroszczę Ci rodziny i tego,żę jak wrócisz po calym dniu do domu to ktoś czeka...
Gosia
Strasznie mi Ciebie, Elizko, brakowało. Twoich postów, Twojego poczucia humoru i przepięknych zdjęć. Cieszę się, że wróciłaś. hihi dobry ten tekst))))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Witaj kochana!!!!!!!!!!!!! Aż nie mogłam uwierzyć jak już automatycznie wpisałam nazwę blogu, a tam nowy wpis. Bardzo się cieszę z tego powrotu i oby nic się już nie psuło bo bardzo mi było brak tej siły i żywotności bijącej z Twoich tekstów.
OdpowiedzUsuńCzytając o pracy widzę siebie i jest dokładnie tak samo , tylko na razie mogę mrugać i mam klimatyzację. Może robimy to samo ?
Czekam na kolejne teksty. Pozdrawiam. Ila
Juz z przyzwyczajenia zagladam do Ciebie codziennie i jakiez bylo moje zaskoczenie i zdziwienie gdy odkrylam, ze wrocilas do swiata blogowego :-)Wiem, ze czasu masz malo a roboty duzo, ale pisz, kobieto, jak najczesciej :-) pozdrawiam - Ela
OdpowiedzUsuńDobrze, że u mnie w pracy jeszcze czegoś takiego nie wymyślili:) na szczęście mogę chodzić w dżinsach, spodenkach i czym tylko jeszcze mi się zamarzy :D Ciężko byłoby mi się codziennie wbijać w garsonkę i nie wiem czy umiałabym się dostosować do takiego stylu, zwłaszcza, że tego typu strojów u mnie w szafie tyle co kot napłakał... pozdrawiam i miło było coś znowu przeczytać i obejrzeć piękne zdjęcia
OdpowiedzUsuń:))) Jak miło Was znowu widzieć :)
OdpowiedzUsuńI słyszeć :), a właściwie czytać :)
Jutro postaram się odpowiedzieć, bo dzisiaj strasznie padnięta jestem i muszę coś zjeść.
buziaki i dobrej nocy :)))
Ciesze sie ze znow jestes bo lubie Cie czytac i ogladac i mam nadzieje ze humor bedzie Ci znow dopisywal pogody i slonca Ci zycze :)
OdpowiedzUsuńNo fajnie, że jesteś:)) zdjęcia takie, że chciałoby się cofnąć w czasie bo ten lipiec przeleciał nie wiadomo kiedy :))
OdpowiedzUsuńO matko tego mundurka nie zazdroszczę...
Zwierzątko przecudne....
Ściskam :))
Elizko kochana! Rzuć w cholerę ten bank, czy co to tam jest i zostań naszą Marthą Stewart! Zrób coś, żeby zarabiać pieniądze robiąc, to co kochasz, a co inni podziwiają. Napisz książkę, pisz do gazet (Asia i Jagoda piszą), może program w telewizji? Przecież już tam byłaś. Wiem, że nie wszystko od razu i może trudno pójść na swoje, ale są dofinansowania i ulgi, wiem, bo sama przez to wszystko przeszłam.
OdpowiedzUsuńTak Cię widzę i pewnie nie tylko ja. Mam nadzieję, że chociaż zasiałam ziarenko...
Trzymam kciuki, Marta z Lublina
Tak się cieszę, że w końcu dałaś znak życia. Zaglądałam co jakiś czas, a tu ciągle cisza.
OdpowiedzUsuńJuż naprawdę miałam chwilami niedobre myśli.
Zawsze zaglądam do Ciebie na bloga po kolejną dawkę optymizmu, romantyzmu, cudowne zdjęcia...
Natomiast zupełnie nie widzę Ciebie w tej pracy. To nie praca - to jakiś koszmar.
Uciekaj od niego jak najszybciej.
Pozdrawiam serdecznie :)
Ciesze sie ze jestes..uwielbiam czytac i ogladac twojego bloga
OdpowiedzUsuńDobrej nocy, Elizko, bardzo było Cię brak, jak nikogo. Różnie myślałam, robisz za Rejtana w stawie, nie, ze stoickim spokojem patrzysz, jak wycieka albo zasypujesz w cholerę. Inne scenariusze były mniej śmieszne.
OdpowiedzUsuńPraca jak praca, każda męczy :)
I sprawia, że czas wolny jest czasem bezcennym .
Jak zwykle, piękne zdjęcia, tekst jak rozmowa z dawno niewidzianym przyjacielem :)
Ps. przyjrzyj się celownikowi :)
tula
Cześć, Eli
OdpowiedzUsuńjak dobrze, że wróciłaś! Napisz, jak tam Twoja hydrozagadka- basen i oczko ;).
Znajdziesz lepszą pracę i będziesz miała więcej czasu na życie. Przecież praca nie może być za karę!
Ale co za buraki swoją drogą wymyślają takie instrukcje o niemruganiu i niekrzyżowaniu nóg, poniżej godności wykształconej dorosłej osoby, żenada po prostu.
Zbieraj doświadczenia i swoje zabawne spostrzeżenia, napiszesz fajną książkę. Zobacz na swój licznik, ile osób ją kupi
powodzenia
Joanna
Ano, witaj znowu:) Brakowało Twoich pysznych zdjęc, Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńoooo rany właśnie dziś o Tobie myślałam !!!! tak mi tych wpisów brakowało !!!! Nie daj się Kochana tym bałwankom i jak tylko znajdziesz chwilkę to my czekamy tu na Ciebie !! ja też jestem za reklamą na blogu w zamian za Elisse ...
OdpowiedzUsuńJa Ci, kochana, nie będę pisać, żebyś tę robotę rzuciła w diabły, bo zdaję sobie sprawę, że gdybyś mogła to z miejsca byś to zrobiła. Wiadomo, jak jest, Lotka nawet sama nie zarobi na swoje utrzymanie, a co dopiero Nurka ze swoim apetytem :):):) A tak serio to z tymi rajtuzkami w kolorach władzy jeszcze bardziej Ciebie podziwiam! Za siłę, i za poczucie humoru pomimo wszystko!
OdpowiedzUsuńP.S. No i cudownie, że wróciłaś!
Wreszcie!! :) :) Elisse, wróciłaś! :))) Bardzo się z tego cieszę, czekałam, zaglądałam i prawdę mówiąc zaniepokoiłam się długą nieobecnością (horror 'Mroczny Staw' urwał się tak nagle - właściwie jak skończyła się ta historia??). Widzę jednak, że powody masz nieliche. Współczuję Ci, że wpadłaś w taką robotę :( Od kiedy takie historie pojawiły się w Polsce mam silne poczucie, że to powinno (i wierzę, że kiedyś będzie) karane. Przecież to jest psychiczny mobbing i dręczenie człowieka, jakiś kurde obóz pracy!! Wiem, powinnam się już przymknąć, bo zamiast motywować nie pomagam,ale... no nóż się człowiekowi w kieszeni otwiera jak czyta taką historię. Z całego serca życzę Ci zmiany pracy i całej sytuacji, w której się znalazłaś. I naprawdę wrzuć tu reklamy. Pewnie nie zakładałaś bloga dla żadnych zysków, masz do niego stosunek emocjonalny a nie zarobkowy i pewnie jest ta strona w całości autorska, a nie żeby coś tu migało pomiędzy Pejkiem a Plastrem - ALE przy takiej ilości odwiedzin możesz wybierać produkt zgodny z tematyką bloga czy też Twoimi upodobaniami i naprawdę konkretny pieniądz zarobić, a reklama może być umieszczona w miejscu widocznym, ale nie przeszkadzającym. Ech, no życzę Ci zmian i cierpliwie czekam na kolejne wpisy, cud kobieto!
OdpowiedzUsuńKochana Pani Elizo jak dobrze ze Pani wróciła.Pozdrawiam sedecznie.Agnieszka
OdpowiedzUsuńNo WRESZCIE!!!
OdpowiedzUsuńCieszę się że wróciłaś.Pozdrawiam dorotanes
OdpowiedzUsuńFajnie że jesteś, stęskniłam się za twoimi wpisami. A swoją drogą to gdzie ty pracujesz !!! współczucia ślę !!!pOZDRAWIAM
OdpowiedzUsuńWitaj Elizko, tak się cieszę, że jesteś. Już się bałam, że spotkało Cie coś niedobrego albo, że straciłaś chęć do pisania. Uwielbiam twojego bloga i zaglądałam, co chwila i za każdym razem - Totalna porażka.
OdpowiedzUsuńKurczę, gdzie Ty pracujesz, że taki reżim? U mnie w Ośrodku kolega przychodzi w krótkich spodenkach i koszulce z numerkiem. Mnie to razi, ale szefowa na to nic. Ludzie, którzy przychodzą w kryzysowych sytuacjach, nie wiedzą, czy przyszli na mecz czy do poradni :-)
Buziaki i pisz kiedy tylko możesz!
Iwona
Witamy Cie serdecznie piekny ten Twój blog !!!!Świetnie sie go czyta i ogląda Zapraszamy po wyróżnienie:)
OdpowiedzUsuńNareszcie jesteś,już zamartwiałam się,myślałam ,że coś się stało.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie ,gosia50576
KOchania, tak bardzo tesknilam za toba. Co pare dni zagladałam na bloga, a tam pustka...ehhh nawet napisalm do ciebie@ bo bałam sie ze cos Ci sie stalo.
OdpowiedzUsuńUfff dobrze ze jestes- czekam na zalegle relacje z twojego bujnego zycia :)))
Pozdrawiam,
Vamparine
Elizee, przemysl proszę a pewnie i prosimy propozycję Joanny i innych. Skro wszystko się komercjalizuje, skoro najpopularniesze blogi okazują się krypto-reklamą albo współpracą dla zagraniczno-wiejsko-reklamowych pisemek to się skomercjalizuj, dołóż ogłoszenia na swojego bloga i zarób kasę a nie zarób się jak ch... .Jak ogłosisz przedpłaty na swoją księżkę to się kolejka jak za poprzedniej epoki ustawi. Dlaczego? Bo odrobina przyzwoitości powstrzymała mnie osobiście kiedyś przed wydrukowaniem sobie starych stron twego bloga, np o Adamku i podczytywaniu do poduszki bez kompa.Ale moja koleżanka nie wytrzymała.... Jesteś finansnistką - ile kosztuje wydanie książki????? Szkoda Ciebie, twojego artyzmu i pióra bo szarej Rzeczywistości. Proszę - pisałąś zawsze i nie tylko pisałaś że jesteś kreatywna - to WYKREUJ SIEBIE! I pisz dalej... :)..Evunia
OdpowiedzUsuń