Długo mnie nie było, właściwie to z różnych względów..na początku padł komputer, całkowicie i na amen, co było zresztą do przewidzenia. O tym co wypisywał nim padł całkowicie, nie chce mi się juz nawet wspominać, bo choć zasób słów mam dosyć pokaźny, to jednak o połowie tego co wypisywał, nigdy nie słyszałam. Na samym końcu, obwieścił,że można go reanimować..uwierzcie mi ,że próbowałam, ale niestety nigdzie nie było tej przeklętej literki “r”., więc z reanimacji nic nie wyszło.
Wiek dojrzały ma swoje plusy, a jednym z nich jest fakt, iż razem ze mną dorosły dzieci i ich znajomi. Jeden z nich, pełen poświęcenia przez dwie noce (w dosłownym tego słowa znaczeniu ) uparcie naprawiał, to co juz dawno powinno być zrobione.Minusem wieku dojrzałego, jest zdecydowanie mniejsza odporność na brak snu..w momencie kiedy Adaś, po północy, pełen wigoru trzaskał w klawisze klawiatury, moje oko trenowało się do snu, a głowa domagała poduszki. Młodość- wstaje w południe, wiek dojrzały musi się zwlec z łóżka o szóstej rano ..widocznie do odnalezienia tej przeklętej literki, potrzeba więcej snu, bo Adaś znalazł ją bez najmniejszych problemów, a ja mam komputer , który śmiga, że aż miło. A kiedy padł komputer? Ano wiadomo, złośliwość rzeczy martwych..bydle zdechło jak napisałam długiiii post, o tym,że wiosna idzie i co to ja w tym ogrodzie teraz sadzę, o tym ,że Ryśka świnią jest, a nie kotem i ,że nasikała w donicę z pomidorami, co to juz pięknie wykiełkowały, a później małpa czysta niby taka, wszystko zagrzebała…no i obsikane pomidory, które może by jakoś po płukaniach przeżyły, poszły pod ziemię i nie ma nic. Komputer mam już chyba od pięciu dni, ale jakoś tak ciężko było mi się zmobilizować, wiedziałam ,że z pewnością pytacie się o Metkę, a jej cały czas nie ma i choć Wasze komentarze podtrzymywały mnie na duchu, to jednak coraz trudniej jest mi uwierzyć,że wróci- to już tyle czasu….
Jak już wcześniej wspominałam szalałam trochę w ogrodzie, wiosna wymaga poświęceń, a co za tym idzie wzmożonego wysiłku i pracy, po to właśnie,żeby później móc się lenić i ograniczyć łażenie na czworaka do koniecznego minimum. W pierwszej kolejności pod nóż, a właściwie nożyce, poszły żywopłoty liściaste z róży pomarszczonej, ligustru, pięciornika i berberysów. Do Edwarda Nożycorękiego cały czas mi jeszcze daleko, ale powolutku dochodzę jednak do coraz większej wprawy.
Koper, rzodkiewki,buraki,i cebula lada dzień wykiełkują w warzywniaku, a cała reszta, na parapetach w skrzynkach, z daleka od małego zaszczańca, czeka na imieniny Zośki. Ponieważ Ryśka czynnie uczestniczy we wszystkim co robię,więc tak sobie myślę,że po posadzeniu pomidorków uznała,że skoro wspólnie przygotowałyśmy taką piękną kuwetę, pełną mięciutkiej ziemi , to pewnie może z niej korzystać do woli.
Gdzieś w międzyczasie zrobiłam paterę ze starego , ręcznie malowanego talerza i świecznika
Ogólnie jeśli chodzi o radosną twórczość , to niewiele ostatnio robię, jakoś mam wrażenie ,że przebywając w ogrodzie , mam większe szanse na to ,że wróci Mama Pana Kota. A, zapomniałabym..zrobiłam jeszcze wiosenne wianuszki na krzesła z barwinka.
A w ogrodzie…wiosna. Pszczółki i motylki latają, kwiatki kwitną, a na gałązkach pękają pierwsze pąki.
Przykro mi z powodu Metki,ale może jeszcze wróci...O pracach ogrodowych wiem co nieco,ale jeśli chodzi o strzyżenie to jakoś nie mam do tego smykałki.Mam nadzieję jednak ,że i w tym przypadku sprawdzi się powiedzenie ,że praktyka czyni mistrzem.
OdpowiedzUsuńNareszcie! Super, że jesteś :) A pokażesz ten swój warzywnik ze "wschodami" bliżej ? Ryśka jest przeuroczym kotkiem - jestem pewna, że już dawno wybaczyłaś jej przewinienia ;)
OdpowiedzUsuńPracując w miniony weekend na działce, zaczęłam za Twoim przykładem usypywać "górkę" z pozimowych badyli w najbardziej podmokłej części placu. Zastanawiałam się, czy stosowałaś u siebie jakieś "przyspieszacze" do kompostu ? Ciekawa jestem, czy za rok będzie można już w tym miejscu sadzić.
Pozdrawiam ciepło,
Dorota
Uśmiałam się szczerze z zaszczańca:))
OdpowiedzUsuńWitaj Elisse-bardzo się cieszę,że wróciłaś.Pięknie u Ciebie jak zawsze.Strasznie lubię do Ciebie zaglądać i zawsze z niecierpliwością oczekuję nowych wpisów na blogu.Jesteś cudowną osobą.Pozdrawiam wiosennie-Elżbieta.
OdpowiedzUsuńMyślałam dzisiaj o Tobie:)))
OdpowiedzUsuńŚliczna wiosna u Ciebie! Na wiek nie ma co narzekać, Twoje oko po prostu nie wie, co czuje dusza - zresztą podobnie jak moje ;D A skoro komp już zreanimowany, to teraz koniecznie proszę częściej i więcej pisać!!!!!! Buziole
OdpowiedzUsuńJak widac..ja na pierwszy ogien czyli pierwszy komentarz..wiosne pokazalas wszedzie..kot sie zawieruszyl. maly szkod narobil..ale cala reszta jest ok . komputer dziala.Ladnie ujelas ta wiosne sliczne foto..fajnie u ciebie na ogrodzie..pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńElisse, miło Cię znowu widzieć. Pusto było bez Ciebie.
OdpowiedzUsuńJaki kochany zaszczaniec.
OdpowiedzUsuńzdjecia sa cudne. dzsiaj bylam w sklepie home and U i mysalam o Tobie bo byly takie swieczki jajeczka i rozne dekoracje wielkanocne, takie podobne jakie sa na zdjeciach.
OdpowiedzUsuńJuz nie moge sie doczekac jak nam pokarzesz wielkanocny dom :)))
pięknie wiosennie, radośnie a co najwazniejsze zreanimowany sprzęt daje nadzieję, na Twoje wpisy, których wyglądam jak kania dżdżu ( ufff trudne słowo), U mnie jeszcze wiele do zrobienia, ale wygrabienie trawników ( nioapatrznie zostawioneych bez golenia na zimę ) za mną. Okupiłam to burchlami, stękaniem i naciągniętym krzyzem, ale odetchnęłam i teraz zostaje sama przyjemność :)
OdpowiedzUsuńa ja znowu szybciutko tylko buziaki i ściskaństwa, smucić nie będę, bo co Ci po tym. Słoneczka życzę i tyle
OdpowiedzUsuńWitaj Elisse, z niecierpliwością czekałam na Twojego posta. Miło, że już jest. Rozumiem opóźnienie- praca w ogrodzie wciąga. Ja też pracuję, bo mój ogród dopiero tak naprawdę się tworzy po zakończonej budowie domu. Pozdrawiam ciepło. Iwona
OdpowiedzUsuńElizuś,dobrze ,że jestes.Jakoś tak motywujesz mnie kobieto do działania w ogródku...Bez Ciebie ani rusz...
OdpowiedzUsuńBuziaki
Szybka jesteś z tym warzywniakiem!Już ci kiełkować zaczyna! Co ty w śniegu siałaś ?:))
OdpowiedzUsuńMój mąż też oszalał i już od 2 tygodni cukinię mi wszędzie narozkładał,tylko w domu a nie w ogródku.Cukinia już osiąga 15cm wysokości,nie ma miejsca na rozrastanie,ja nie mam gdzie przez te roślinki pracować,a do gruntu to tak mi sie zdaje za wcześnie jeszcze ją wyautować.
Nasz kot o imieniu "Sprajt",któremu w bloku było bardzo źle,został wywieziony do teściów,bo domek jednorodzinny,ogródek,same wygody. Został wypuszczony na podwórko i po krótkim czasie okazało się,że to bardziej Sprajtusia niż Sprajt.
OdpowiedzUsuńNa świat przyszedł śliczny kotek,który dostał na imię Miałka.Teściowa postanowiła jechać Ze Sprajtusią do lekarza i zrobić jej zastrzyk,niestety podczas długiej rowerowej wycieczki kotek z koszyczka uciekł(dzikus straszny).Teściowa chodziła,szukała,nigdzie kotka nie było.a w domu maleństwo czekało.Karmili je strzykawką,opiekowali się,i Sprajtki wciąż szukali.Po miesiącu idąc na spacer ją znaleźli,siedziała pod jakimś domem.Zabrali ją do domu,gdzie do dziś szczęśliwie sobie żyje.Miejmy nadzieję,że i Wasz kotek wróci:) pozdrawiam serdecznie Ilona.
Smutno mi razem z Tobą z powodu Metki, ale trzeba mieć nadzieję prawda? Wiosna u Was śliczna, a i roboty nie mało. Dużo pozytywnej energii Ci posyłam.
OdpowiedzUsuńPiękna patera i zdjęcia urocze - jak zawsze.
U Ciebie jak zwykle pracowicie, patera jest zachwycająca!! Mam nadzieję, że Metka jednak odnajdzie drogę do domu... Piekna wiosna w Twoim ogrodzie i poście, dobrze, że już wróciłaś:)
OdpowiedzUsuńTeż myslałam o Tobie od kilku dni co tam u CIEBIE ze sie nie odzywasz.Pierwsza mysl komputer padł::)) druga pewnie kota nie ma dalej i smutkujesz..
OdpowiedzUsuńFajnie że napisałas.pozdr.
witaj , przykro że kotek nie wrócił , ale nie trać nadziei ....... patera jest piękna wspaniały pomysł , kociak uroczy a że na siusiał w pomidory cóż kiedy z niego taki pomocnik , pozdrawiam i owocnej pracy w ogrodzie :)
OdpowiedzUsuńTak pracy w ogrodzie zawsze pełno. Świetna patera.
OdpowiedzUsuńJaka piękna jest u Ciebie wiosna! Wianuszki to świetny pomysł, a paterka fantastyczna! Mam nadzieję, że wszystko ułoży Ci się pomyślnie.
OdpowiedzUsuńDobrze, że już jesteś i bardzo proszę się częściej pokazywać bo zdążyłam się już zaniepokoić.:) Patera cudowna:), może zmobilizuje mnie do działania w tych kierunkach? Ja wierzę, że Metka wróci, cały czas czekam na dobre wieści...
OdpowiedzUsuńWiem co czujesz z Metką...sama przeżywalam takie chwile kilka lat temu..nic nie poradzisz, mozesz mieć tylko nadzieję, ze znalazla nowy dom.. A prace wiosenne idą pełną parą,jak widzę, u mnie trochę słabiej, choć niedziela była jak najbardziej udana, słoneczna i wiejska:-) Już odliczam czas do przyjęcia w domu pierwszego małego wyczekiwanego psiaka:-) pozdrowka
OdpowiedzUsuńJak widzę ogrodniczki zaczęły już pierwsze robótki...tak tak - gimnastykę ziemną czas zacząć ;-)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie ;-)))
AAAlle masz pięknego kwiatka, bardzo rozrośnięty. Od dawna go uprawiasz?
OdpowiedzUsuńWelcome back:). Oho wreszcie wychodzisz do ogrodu.Uwielbiam Twój ogród i czekam na więcej fotek. Pozdrawiam z OLsztyna.
OdpowiedzUsuńZa tydzień jedziemy do Polski i nie mogę się doczekać zielonych gałązek, kwiatuszków i ciepełka, choć tu w No troszkę cieplej się zrobiło.
OdpowiedzUsuńElizo - przytulam mocno! :*
Piękne zdjęcia, pięknie mieszkasz...
OdpowiedzUsuńWitam ponownie :) Niestety z komputerem nie jest tak dobrze jak myślałam, to chyba jednak dysk jest uszkodzony. Ale dzisiaj działa trochę lepiej , więc może uda się coś zrobić. Metki niestety dalej nie ma, łudzę się,że może jednak wróci,szczególnie czytając Wasze opowieści o długich, kocich powrotach do domu.
OdpowiedzUsuńHe, he...z warzywniakiem, to się chyba nie do kOŃCA JASNO WYRAZIŁAM,BO TERAZ ROŚNIE TAM TYLKO SZCZYPIOREK, A CAŁA RESZTA JESZCZE NIE WYKIEŁKOWAŁA, A TO CO KIEŁKUJE, JEST NA PARAPECIE W DOMU :)
?Pozdrawiam Was cieplutko