Często zadajecie mi pytania, skąd biorę pomysły, na to co robię. Od najmłodszych lat, ku rozpaczy rodziców, zbierałam wszystko co według mnie, oczywiście, było piękne..patyczki, szyszki, kamyki, gałęzie, muszelki, piasek, no i oczywiście urody cudnej “kryształy” z rozbitych samochodowych szyb- to był prawdziwy skarb,w szczególności znienawidzony przez moją Mamę, w związku z tym ukrywany przeze mnie skrzętnie. Wiadomo- dzieci pieniędzy w nadmiarze nie posiadają, a ja byłam dziwnym dzieckiem…w momencie kiedy moje koleżanki marzyły o kolejnej lalce, ja kupiłam przecudny tryptyk do mojego przyszłego mieszkania…i wiedziałam ,że moja sypialnia będzie biała z dodatkiem delikatnych odcieni różu i fioletu, a na honorowym miejscu zawiśnie rzeczony tryptyk.
Patrzyłam na niego i marzyłam..zaczęły przybywać do kompletu kolejne rzeczy.Dorastałyśmy…koleżanki kupowały ciuchy..ja zaczęłam zbierać grube szkło z Krosna, dziewczyny kupowały kosmetyki, a ja zastawę stołową.Cała pierwsza wypłata poszła na zakup białej lampki nocnej i kieliszków do wina..oczywiście mieszkania w dalszym ciągu w planach nawet nie było:) Później zaczęły przybywać wianuszki – oczywiście na początku, fioletowo – biało- różowe, w sklepach niewiele było ładnych rzeczy, więc uszyłam pierwszą narzutę na łóżko..szyłam, wyłam i bluzgałam…uszyłam! Zawzięta jestem..kiedyś ją pokażę, gdzieś jeszcze mam na zdjęciach :) Jak widać manię zbierania miałam zaszczepioną w genach- choć naprawdę nie wiem po kim :), natomiast brak ładnych rzeczy w sklepach zmusił mnie do podjęcia pierwszych prób zrobienia czegokolwiek samemu…zawsze mnie to denerwowało,że wchodząc do kogoś, wszystko było takie same: fornirowane regały na wysoki połysk,bordowe dywany i zasłony, a na szafie trzykrotka i zielistka… u mnie w domu też było inaczej, nie żeby coś się szyło czy robiło, no ale było inaczej. Pamiętam jak rodzice kupili tapetę zmywalną w cegiełki i dumni ze zdobyczy, wytapetowali przedpokój,…moja koleżanka j przyszła, popatrzyła i powiedziała : “Ojej…jacy wy biedni jesteście! Nie otynkowali wam ścian :( To dlatego,że nie macie pieniędzy czy dlatego, że ostatnie piętro ?” Od dziecka, głowie miałam wizję przyszłego mieszkania, rysowałam domy, pokoje i je meblowałam…Późniejszy brak gotówki, sprawił odkrywanie kolejnych talentów do robótek ręcznych i wykorzystywania materiałów wtórnych do produkcji czegoś na własny użytek :)…i tak to się zaczęło. Z lat młodości, pozostał mi wstręt do regałów i robienie rzeczy innych niż u większości ludzi :)
Sporo jest dziełem zupełnego przypadku..któregoś dnia wylałam na szafkę nocną trochę wody, a że szklankę stawiam na serwetce ,więc się zmoczyła i przepięknie przylgnęła do blatu..cudnie było. Tak powstały meble do sypialni, ktoś pytał jakiego kleju używam..nie wiedziałam wtedy,że są jakieś specjalne kleje, ale WIKOL znałam bardzo dobrze i wiedziałam,że robi się po wyschnięciu bezbarwny..spróbowałam..nic się nie porwało, nie pomarszczyło..więc zaczęłam używać, ma wielką zaletę - jest tani:)W momencie kiedy nie miałam bloga, moja znajomość internetu ograniczała się jedynie do systemów bankowych i czytania wiadomości..myślałam więc ,że odkryłam Amerykę, dokąd to nie zaczęłam chodzić po innych stronach, żyłam w błogim przekonaniu,że geniuszem jestem i wymyśliłam decoupage :))) Do tego mam strasznego świra jeśli chodzi o ochronę środowiska, w związku z tym, nim coś powędruje do śmieci, patrzę i myślę,czy aby nie można tego wykorzystać w jakiś inny sposób- jak mi się uda i coś wykombinuję, jestem z siebie szalenie dumna, że choć w jakimś niewielkim stopniu przyczyniłam się do zmniejszenia ilości wytwarzanych śmieci. Choć jeśli chodzi o śmiecie , to jest to sprawa dyskusyjna :) w każdym razie nawet jeśli dalej robię śmiecie, to pozostają u mnie na długo i środowiska nie zanieczyszczają, a jedynie mój dom:))) Z wiekiem, owo zjawisko coraz bardziej się nasila co jest rzeczą niepokojącą, gdyż boję się ,że na starość z dużym prawdopodobieństwem, mam szansę mieszkać w czymś , przypominającym wysypisko śmieci. Przechodziłam nawet okres kiedy marzyłam o pracy w MPO:))) Ba! Byłam nawet na rozmowie kwalifikacyjnej, ale na śmieciarkę mnie nie chcieli, a do biura- to nie chciałam ja:) Dużo rzeczy powstaje również z lenistwa i niecierpliwości. Czasami mnie ,aż nosi i muszę, no po prostu muszę coś zrobić ..natychmiast. W mojej wiosce, oprócz szokującej wręcz ilości sklepów spożywczych ,nie ma właściwie innych, do Warszawy nie chce mi się jechać, bo jakbym pojechała, to ochota na zrobienie czegokolwiek przeszła by szybko. Tak więc, chodzę wtedy po domu, zaglądam w różne zakamarki, myszkuję w garażu i w ogrodzie..aż coś wpadnie mi w ręce..dlatego dużo u mnie wianuszków, bo cały czas coś przycinam ..no i szkoda wyrzucić :))))
Po ostatnich wichurach , sprzątałam połamane gałęzie brzóz w ogrodzie, dużo ich było, więc zrobiłam parę wianuszków i miotłę. O ludziki, ale się rozpisałam! To już 8, a ja mam dzisiaj dziecka urodziny! Pędzę więc, do kuchni, robić tort i piec ciasta, a Was pozdrawiam serdecznie , życząc pięknego i w końcu chyba słonecznego, bezwietrznego dnia:)
To właśnie cała Ty :) ... nudzić to się z Tobą Alizko nie można hahaaa ... miotła jest cudnej urody, wianki - jak zawsze ;) karmniczek też sama? ... piecz kochana te ciasta i tort ... ma być dzisiaj słonecznie i dosyć ciepło, więc uporaj się raz dwa i do ogrodu pędź - na zieloną trawkę :) ... sto lat dla córci :) Pozdrawiam serdecznie ...
OdpowiedzUsuńPiekny post i piekna Twoja historia :) Jak tak zerkne do swojej przeszlosci to bylo podobnie. Super pomysly! zycze udanej imprezki urodzinowej i wszystkiego naj naj dla solenizanta :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNiesamowita historia :) A wianuszki śliczne. Jesteś osobą obdarzoną wielką wrażliwością i wyobraźnią.
OdpowiedzUsuńKochana, Ty piszesz o mnie!!! :)
OdpowiedzUsuńTeż od wczesnego dzieciństwa zamiast lalek miałam skarby typu: muszelki, patyczki, kamyki w ilościach mega, szyszki, konary, itp.
Moje kieszonkowe było skrupulatnie zbierane i zamiast nowej bluzki, czy kosmetyku, był kolejny zakup z myślą o przyszłości. I tak w wieku 18 lat, kiedy jeszcze nawet nie miałam chłopaka, miałam już SWOJE żelazko parowe, ekspres do kawy, mikser z turbo włącznikiem, serwis obiadowy, serwis kawowy...
Ale najdziwniejsze było to, że miałam już wtedy "zgromadzoną" całą wyprawkę dla mojego przyszłego dziecka!!!
Gdy rodzice odkryli mój sekret (w schowku na pościel ogromnej wersalki) byli w totalnym szoku, myśląc, że jestem w ciąży! Zachodzili w głowę Z KIM, skoro Z NIKIM się nie spotykałam :)
ELISSE... a może Ty siostrą moją jesteś? ;))
Ściskam Cię serdecznie :)
Piekna opowieść,tak jakbym siebie widziała , ja tez należę do tych co lubią wiele rzeczy robic po swojemu , zresztą zycie mnie uczyło , ze nie muszę mieć wiele pieniedzy ,zeby cos ładnego mieć w domu czy na sobie. ah..długo by o tym pisać . Życzę dużo słońca na przyszłe dni ..no i superanckich urodzin ! :)
OdpowiedzUsuńZapomniałam dodać, że Twoje dzisiejsze "śmieciowe" rękodzieła są PRZECUDNE!!! :)
OdpowiedzUsuńCiekawy post :) lubie tak sie wczytywac w takie opowiesci i poznawac jak to u innych jest, oczywiscie nie bez porownan, a czesto jestem szczesliwsza bo czasami mysle sobie ze mam jakas obsesje lub chorobe i dopiero kiedy znajde u innych ze oni maja tak samo, to kamien spada mi z serca...
OdpowiedzUsuńLubie ludzi niekonwencjonalnych, takich z wlasnymi pomyslami i wlasnym poczuciem otaczajacego ich piekna, sam fakt ze tacy sa - dodaje mi skrzydel.
Ty wlasnie do takich nalezysz i chwala Tobei i Bogu za to ze zaproponowal Ci miejsce w tej lidze ludzi niecodziennych...:) pozdrawiam
Och.U Ciebie nawet miotła jest urocza.Jak Ty to robisz ;-).
OdpowiedzUsuńWiesz Elizka, ja z tym planowaniem mam podobnie...w głowie kłębią się pomysły na najbliższe 3 lata i jestem strasznie dumna z tego, bo w końcu od wizualizacji- do realizacji taka prosta droga;)
OdpowiedzUsuńNurce 100 lat życzę.
Bawcie się dobrze!
O rany z tą trzykrotką i zielistką to mnie rozwaliłaś.Rzeczywiście gdzie się nie ruszyć to każdy te kwiatki miał.Bardzo prosto sie brało zaszczepki i pamiętam jak się innym rozdawało.A taka miotła to chodzi za mną już dawno,tylko ja to nawet w kuchni chciałam sobie postawić,jako dekorację:)Pomysły masz świetne na wszystko.Ja za młodu wykopywałam z ziemi kawałki potłuczonej porcelany,jak sie trafił piękny wzorek to był to skarb prawdziwy.Bo kiedyś pod wylewki to się wszystko pchało,gruz,śmiecie,potłuczone szkło itp.I z koleżanką namiętnie szperałyśmy na wysypiskach śmieci w lasach.Zbieractwo mam po babci.
OdpowiedzUsuńWielkie brawa zatem dla Ciebie za to lenistwo i niecierpliwość i zbieractwo!
OdpowiedzUsuńNajlepsze życzenia dla córci!!!
Pomyslu naprawde masz swietne:) ja chyba za duzo rzeczy wyrzucam;/ Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNajlepszego z okazji urodzin dziecięcia
OdpowiedzUsuńi WRESZCIE SIE ROSPISAŁAŚ, lubie Twoje oko w obiektywie, ale teskno mi równiez było do słowa pisanego. Buziole w noch
ps-pokochałabys belgie za segregacje smieci
dziecku wszystkiego dobrego :) wianuszki są przecudne, a miotłą - jak na wiedźmę przystało - jestem absolutnie zachwycona :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Jakie tam dziwne pomysły?? Kreatywnie myślisz i potem te mysli realizujesz.Beztalencia i obiboki tylko mogą zazdroscic::))
OdpowiedzUsuńObibokiem nie jestem ale talentów kilku brak.Choćby robienia wianków::)) Pozdrawiam Cię.
och Elisko:)z przyjemnością czytałam ten długi post,bo to jakby o mnie było:))też od zawsze byłam typem zbieracza,z czego przydawało się wszystko i tak mam do dziś.Trudno jest mi coś wyrzucic bo a nuż się przyda:)))i też byłam kolorowym ptakiem w klatce PRL:))Sama szyłam sobie ciuchy,robiłam na drutach,haftowałam a teraz bardzo mi się to przydaje dziś:)))pozdrawiam cieplutko:)))
OdpowiedzUsuńto się nazywa zbieradztwo :) tez to mam i ciągle kombinuje co by tu przerobić zeby sie przytało ostatnio ze starego wieszka zwobiłam śliczny świecznik :)idz i piecz pysznego torta :)
OdpowiedzUsuńWcale taka dziwna nie jesteś. Po prostu masz pomyślunek i wykorzystujesz to, co inni kupują za ciężkie pieniądze.
OdpowiedzUsuńTworzysz rzeczy ciekawe i pomysłowe, coś z niczego, a to bardzo cenna umiejętność.
Wianki i miotły zachwycające :)))
Ściskam :)
Dear Elisse,
OdpowiedzUsuńyou have got a very nice blog whit beautiful pictures. I like it. Many greetings, Katerina
Jesteś jedyna i niepowtarzalna!
OdpowiedzUsuńBuziaki
Wspaniala z Ciebie zbieraczko-smieciarka, z sensem i logika.az pozazdroscic ci twoich pomyslow na zrobienie cos z niczego..bo to sztuka wielka.Ladnie piszesz teksty, zawsze czytam je w calosci.Mieszkasz poza miastem i na lonie natury mozesz spotkac i wykorzystac wszystko do tworzenia a w miescie co)?..po smietnikach chodzic nie bede, na ulicach nic nie lezy posprzatane , w parkach nic sie nie da wyciac bo kare za dewastowanie zaplace no wiec ...kochaj to swoje miejsce na ziemi i ciesz sie ze mozesz zyc tak jak lubisz.a ja bede podgladac i podczytywac co sie nowego zadzialo u ciebie..pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńświetne są te wianki z gałązek :) Pomysłowość połączona z mania zbieractwa wszelkiego :) Tylko pozazdrościć kreatywności i pociągu do pięknych rzeczy.
OdpowiedzUsuńDzięki!Love your blog!
OdpowiedzUsuńI dont understand Polish but your photos are an universal language of poem that anyone can read!
Thank you for your kindness in sharing!Much appreciated!Greetings from Brasil.
Miłego dnia!
myślę, że cudownie jest mieć takie geny:) nawet jeśli inni czasem mogą pukać się w głowę - ale tym nie należy się przejmować.
OdpowiedzUsuńTak trzymaj!
Witaj,
OdpowiedzUsuńbardzo miło się czytało Twoje wspomnienia z dzieciństwa i o rozwoju Twojego talentu do robienia cudeniek z "niczego" ;)
Dom masz wspaniały, pomysły genialne.
Podziwiam i życzę dalszych twórczych wizji.
Pozdrawiam serdecznie :)
:) Dzięki serdeczne :) Fajnie wiedzieć,że człowiek nie jest odosobniony:)))) Pozdrawiam Was cieplutko
OdpowiedzUsuńE.
Dziękuję za taki wpis. Fajnie jest poznać Cię lepiej. Ja też zawsze lubiłam chomikować różne rzeczy i moja mama też była tym przerażona :)
OdpowiedzUsuńAj Ty szalona :) ciepło ciebie pozdrawiam i zaznaczam, że przeczytałam wszystko od deski do deski!
OdpowiedzUsuńA ja odwrotnie wszystko wyrzucam, kiedyś przez pomyłkę wyrzuciłam pierścionki do śmietnika.Szukałam po ciemku przyświecając sobie latarką, ale niestety nie znalazłam. Często szukam jakieś rzeczy bo wiem, że na pewno ja miałam i jak nie mogę znaleźć dochodzę do wniosku, że pewnie wylądowała w śmietniku.Albo strasznie się dziwię gdy się na coś przypadkowo natknę, co dawno już przepisałam na straty. Mam taką zasadę,że robię porządki poprzez wyrzucanie.
OdpowiedzUsuńNie byłoby tej samooceny tutaj, gdyby nie to, że od lat zadaję sobie pytanie w kogo wrodziła się moja córka, która jest dokładnie moją odwrotnością.Tak na marginesie tatuś też nie wchodzi w rachubę.
Cudna jesteś Kobieta:))mądrze napisane:)pozdrawiam:))
OdpowiedzUsuńPiękna opowieść jakbym siebie widziała ;) wpierw kamyczki, patyczki, itp. Potem już myślałam o przyszłości dalszej inaczej, rówieśnicy - też zbierając jakieś przedmioty do domu :). Dziś już posiadam spory dorobek pięknych rzeczy-trzymam je i mebluję jak na razie w głowie ;), gdyż w mieszkanku mało miejsca na wyeksponowanie zdobyczy-a domek jeszcze jeszcze ... do końca (no chyba, że wygram w totka ;)) toby szybciutko nam poszło :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
Wspaniałe pomysły i super wykonanie.Podziwiam i gratuluję.Ja mam wszelakich skarbów w postaci kamieni,kamyków,muszelek,korzeni i różnych papierów do dekupażu pełno ale ani jednego pomysłu na wykonanie czegokolwiek z tych skarbów.Kolekcjonuję też żaby i to wychodzi mi nieźle.Pozdrawiam i jeszcze raz wyrazy uznania.
OdpowiedzUsuń