Witam po przerwie, nie będę Wam tu bajek opowiadać,że wszystko jest ok, no bo nie jest,w każdym razie istnieje zdecydowanie większe ,niż dotychczas prawdopodobieństwo, że będę się tutaj pokazywała częściej. Nie wiadomo po raz kolejny piszę już do Was, i cały czas jest coś nie tak…w kratkę znaczy:) Pogoda, komputery i cudny konik, zgadnijcie od kogo? Kto szyje takie śliczne koniki, kto mógł wiedzieć ,że taką krateczkę uwielbiam:)? Oczywiście ,że Penelopa:). Miałyśmy okazję się spotkać i poznać osobiście, niestety czasu mało było, więc gadałyśmy obie jednocześnie i zdradzę Wam,że wcale mniej nie mówi ode mnie – co jest rzeczą nad wyraz pocieszającą:), bo zawsze wszyscy mówią, że to tylko ja tak gadam i gadam:)
Nie jestem w stanie opisać wszystkiego co działo się przez ten czas, bo bardzo dużo się wydarzyło,ale generalnie jak to u mnie na jesieni bywa wpadłam w szał przetwórstwa wszelkiego- wyszło na to,że przerobiłam mnóstwo owoców i warzyw…w zeszłym roku ogórków, oczywiście nie starczyło, więc w tym zrobiłam znowu więcej…zobaczymy.
A na zdjęciach pomidorki suszone i przeciery pomidorowe.
Pisałam Wam,że można mnie spotkać na facebooku, a ponieważ niewiele rzeczy mogłam robić kopiując dane z jednego dysku na drugi, a odejść od komputera też nie mogłam, więc zaczęłam grać. Grać namiętnie i z pasją, bo ogólnie to nie bardzo wiem, co tam można innego robić - pielę, psa karmię, krowy doję…no strasznie zapracowana jestem! Bo wiecie, w domu mam mało zwierząt i roboty ,więc do kompletu dołożyłam sobie jeszcze te wirtualne:). Okna z mojego kącika komputerowego, wychodzą na warzywniak…któregoś dnia siedzę i pracuję w pocie czoła na farmie, a za oknem…za oknem te prawdziwe krzaki malin, uginają się pod ciężarem owoców,no i w tym momencie pomyślałam,że jednak zidiociałam zupełnie na stare lata …prawdziwe maliny mi się zmarnują, a te wirtualne…piękne, nawożone i zbierane zawsze o czasie! Nie powiem,że łatwo było, bo jak wiecie ja nałogowcem strasznym jestem, ale pokonując własne słabości, zwlokłam się od komputera , koszyczek zabrałam i poszłam zbierać…tym razem te prawdziwe:) Od tamtej pory silną wolę znowu ćwiczę:)
W zeszłym tygodniu Ata złapała mnie na czacie i zaproponowała wyjazd na spotkanie he, he…robótkowe, do Białegostoku. Ja tam trochę z innej bajki jestem ,raczej wielobranżowa,niż robótkowa, ale ponieważ miało być tam parę dziewczyn, których blogi znam i prace podziwiam ,a Atę, za jej opowiastki uwielbiam- dałam się namówić:) Nie pomyliłam się, Monika gada jak najęta, tak samo śmiesznie zresztą jak pisze, więc warto było pojechać, chociażby dlatego:)))) Poza tym nauczyłam się,no, to może za dużo powiedziane, ale przynajmniej wiem jak to ugryźć- frywolitek, ja jak nie zobaczę na własne oczy, to nie da się ukryć, że dosyć oporna na wiedzę jestem, więc bez wątpienia skorzystałam bardzo:), co prawda Ata napisała, jaka to ja zdolna i pojętna niby jestem, ale co tu pisać, jak wiadomo,że przeczytam:) Biedna będzie ,tak naprawdę , bo jak zacznę frywolitki , zacznę i ją zamęczać:)
O spotkaniu napisali już inni, więc ja już nie będę, kto ma ochotę zapraszam do Aty,:)
Ponieważ na miejsce przyjechałyśmy trochę wcześniej, więc miałyśmy okazję pójść na spacer, taki króciutki, bo zwiedzać miasta nie było kiedy, ale za to trafiłyśmy na piękny kościół, a właściwie nawet dwa:). Jakoś się uczepiłyśmy, żeby kościół na zdjęciach poniżej koniecznie, osadzić w jakiś latach- po co- właściwie nie mam pojęcia, ale dysputy trwały zażarte- w sumie byłyśmy dosyć zgodne:)- ja obstawiałam lata 20, Ata 30…pokusiłam się o sprawdzenie, bo ja z natury ciekawa jestem i jak czegoś nie wiem , to bardzo mnie to nurtuje- kościół powstawał od 1925 roku,wcześniej była tam kaplica, więc właściwie obie mieściłyśmy się w granicach dopuszczalnego błędu:)
Już wracając, po drodze zobaczyłyśmy kolejny kościół, ja zapiałam natychmiast z zachwytu, dziecię Aty równie wrażliwe na otaczające piękno, zapiszczało..Ata, pokonując dwa pasty ruchu, wykonując niemożliwe, do wykonania manewry, skręciła pod kątem prostym, wjeżdżając na chodnik,co by artystki fotki cyknąć mogły:) Ogólnie , mają tam bardzo ładne kościoły, które tak naprawdę bardziej przypominają zamki.
Po powrocie , wpadłam niestety znowu w wir słoikowo- wekowy…sprężać się musiałam ostro. Dużo tego było- nie napiszę nawet ile, bo pomyślicie,że może wojna idzie.
Prawie mi się udało, prawie , bo Misiek przytaszczył znowu 20 kg papryki…leży…czeka, bo wyjechałam…na grzyby
Grzybów się już u mnie naoglądaliście, to nie pokażę, ale lasy cudne, łąki , rzekę…no muszę po prostu:)To ta sama rzeka nad którą zawsze myślę, znaczy ogólnie zdarza mi się niekiedy myśleć w innych miejscach, ale tutaj często podejmuję różne dziwne decyzje.
Kocham spacery, ciągnę zawsze wszystkich- jak nie ma amatora – idę sama- też lubię i naprawdę zupełnie mi to nie przeszkadza..
Hmmm…myśl jakby nieskończona jeszcze, ale chyba za często zawiesza się komputer i boję się,że znowu wszystko szlag trafi, więc kończę. W sumie może to i dobrze, ja odzwyczaiłam się od pisania, a pewnie i Wy musicie się do mnie z powrotem przyzwyczaić:). Pozdrawiam Was cieplutko:)
Jak dobrze, że wróciłaś.
OdpowiedzUsuńcieszę się,że jesteś z powrotem:)
OdpowiedzUsuńA jak ja się cieszę, odkryłam Twojego bloga, jak juz prawie nie pisałaś i tak strasznie żałowałam, przeczytałam wszystko- uwielbiam Cię i cieszę się,że jednak jesteś znowu z nami
OdpowiedzUsuńpozdrawiam - Twoja nowa fanka
Mandragora
zazdroszczę spotkania w tak cudnym gronie:) no i miejsca spotkania! bo Białystok kocham i chciałabym tam mieszkac choć nikt nie rozumie dlaczego:) Studiowałam tam na politechnice i z tym miastem wiążą się moje najbardziej zwariowane i radosne wspomnienia:) ten drugi kościół wbrew pozorom powstał w latach 90-tych i jest kopią obiektu z XVIII wieku:) pozdrawiam! p.s. wyglądasz kwitnąco:)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę że jesteś. Trafiłam tu niedawno i jestem pełna podziwu ;) Piękny i bardzo interesujący blog ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko ;)
Fajnie, ze jestes.
OdpowiedzUsuńPiękne fotki
To fajnie, że powoli wracasz. Uwielbiam do Ciebie zaglądać- ten klimat jaki tworzysz na blogu, zdjęcia- cudnie tu jest.
OdpowiedzUsuńNo i żałuję, że znowu nie dotarłam na spotkanie w Białymstoku (a tak niedaleko miałam)- no cóż może innym razem będzie okazja?
Pozdrawiam gorąco
Kasia
Elizko, tak bardzo się cieszę, że wreszcie jesteś.
OdpowiedzUsuńtula
wiesz, bo z tymi wirtualnymi malinami jest tak, ze zawsze się przypominają, zeby je zebrać :):):)
OdpowiedzUsuńSwietnie Cię móc zobaczyć tutaj, poczytać i nacieszyć oka pięknymi zdjeciami i widokami. Trzymam kciuki zeby było to możliwe częściej :)
:) dobrze Cię znowu czytać ;)
OdpowiedzUsuńPiękny konik od Penelopy - spotkania zazdroszczę ;) :)
Możecie sobie z moim małżonkiem rękę podać ten też się bawi wirtualnie w farmera i z rana musi nakarmić jakieś stworzenia, podlać kwiatki... zawsze sobie żartuję i pytam: "czy już robaki nakarmił?" :P
Buziaki :***
Elisse, bardzo się cieszę, ze zawitałaś do nas na spotkanie, Ata zrobiła nam nie lada niespodziankę namawiając Ciebie na ten wyjazd. Ten drugi kościół to mój parafialny,tak jak pisze Klaus- nóweczka. Kopia, niezbyt wierna ;( nieistniejącego już kościoła w Berezweczu.
OdpowiedzUsuńJak zwykle u Ciebie piękne zdjęcia i do tego takie smakowite ;)))
Zdradź mi jak suszysz pomidory, w suszarce do warzyw ?
bardzo się ciesze że trafiłam na twojego bloga cudne krajobrazy ,zdjęcia zwierzęta ,napewno będe często wpadać .
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
hurraaa! witaj! :) :)
OdpowiedzUsuńP.S. Ja jestem z Białegostoku! :) Mam nadzieję, że wrócisz tu jeszcze :) Byłyście naprawdę blisko centrum. Na wprost od figury Jezusa na kościele św.Rocha (fotkę wrzuciłaś w poście) jest brukowana ulica prowadząca do rynku, wychodzicie tu:
http://bi.gazeta.pl/im/1/6868/z6868391X.jpg
zdjęcie powyżej robione z dachu ratusza, o tego:
http://dudmil.pl/wp-content/gallery/roger-bialystok-i-okolice/ratusz.jpg
Pozdrawiam!
Witaj!
OdpowiedzUsuńJak miło, że znowu jesteś:-)
Pozdrawiam.
Lubię Twoje zdjęcie z paska "Miś i Ptyś - jest przepiękne..widać emocje, miłość, radość, słońce..
OdpowiedzUsuńfajnie, że się odezwałaś..zazdroszczę Ci nie tej roboty..jaką masz z warzywami..ale ze zjadaczami....moi - nawet jak zrobię - to nie bardzo idzie im jedzenie..dzieci i warzywa..nie moje!:) ale cały czas im nie odpuszczam..fajny klimat...miło..Pozdrawiam.A.
Dawno Cię nie było, ale już jesteś, może na dłużej - znów wpadniesz w nałóg............ :)
OdpowiedzUsuńA ja zobacz nie wiedziałam o spotkaniu w B-stoku :(:(, ale ja nie mam bloga,więc tym bardziej się cieszę, że tyle Was tu jest, nawet jeśli niektóre pokonały 200km :D - Jomo
Ale przetwory:) jestem pod wrażeniem!!
OdpowiedzUsuńJa też ostatnio pokochałam czerwony kolor:) zaczęłam go nawet wprowadzać w swojej kuchni:))
Cieszę się, że wróciłaś:))
pozdrawiam!
Miło żę jesteś .A zapasy faktycznie jak na wojne,podziwiam za chęć pracy
OdpowiedzUsuńAch... nie dość, że wróciłaś, to jeszcze z moim Białymstokiem w tle. :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia od "fermerki"...haha. Mojego psa od jakiegoś czasu nieoceniony szwagier karmi i pilnuje, żeby ugór chwastami nie zarósł.
O jessuu! Jak dobrze, że jesteś!!
OdpowiedzUsuńNo i teraz polecę o całości:
Konik cudny!!! A ta krateczka... Miodzio! Gdzieś TY ją kobieto namierzyła??
Dementuję Twoje szkalowanie samej siebie - ZDOLNA JESTEŚ I JUŻ! Wiem co mówię, bo nie jedną chętną uczyłam frywolności. A z Tobą to była czysta przyjemność!! I możesz mnie męczyć do upojenia! W sposób dowolny :-))
To ja aż tak gadam?? O matko... Współczuję!! To już teraz wiem, czemu na parę dni głos mi zanikł :-D
No i tam zaraz pisk opon i te tam wygibasy! MUSIAŁAM! Dwie gwiazdy płonące żądzą focenia na pokładzie miałam ;-) To jak ja miałam się zachować??
Przetwory... Bez komentarza ;-D
No i ciekawa jestem, jaką to koleją dziwną decyzję podjęłaś w tych pięknych okolicznościach przyrody? :-)
Elizko, cieszę się, że jesteś:)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę spotkania z Penelopą, ale na pocieszenie też mam swojego wygranego konika:)
Za głowę się złapałam jak zobaczyłam te tony warzyw - chyba faktycznie wojna albo zima stulecia idzie;)
Pozdrawiam serdecznie:)
JAKA TY JESTEŚ PIĘKNA!!!!!:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam to miejsce:) taki mały rajik na ziemi;) Pozdrawiam:)
Fajnie Cię widzieć i czytac!
OdpowiedzUsuńBuziaczki
Rzeczka, lasy super !..Oj gospodarna :)..a jak się suszy pomidory ?..spacery zawsze odprężają, i w tych bucikach po lesie też ? ;)
OdpowiedzUsuńGdzieś na dłuższy spacer Cię wywiało, dobrze, że wiatr Cie juz przywiał.
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam spacery,ale nie lubię iść sama. Wiec jakbyś kiredys przypadkiem wpadła na biegnąca babę z wielllkim psem to ja i możesz mnie dowoli powłuczyć.
no kochana fajnie widzieć te literaki :) mech serduszkowy mi się zapodobał:) reszta też :) cmoki
OdpowiedzUsuńCudowny prezencik!
OdpowiedzUsuńElisse zazdroszczę Wam spotkania w Białymstoku,oglądałam zdjęcia ,było cudownie!
U mnie również przetworów moc,, paprykę uwielbiamy wszyscy/oprócz męża bo na diecie/przerobiłam 15kg i jeszcze dokupiłam 16 kg hi hi.
Dzieci mówią że u mnie3 jesienią w kuchni trwa linia produkcyjna przetwórstwa domowego
Elisse usprawiedliwiona jesteś, tony warzyw mówią
OdpowiedzUsuńsame,za siebie ;)
Manufaktura normalnie ;)
Prezentu od Penelopy
zazdroszczę i cieszę się
bardzo ,że już
wrociłaś
Fajnie ze jesteś, bo tez się już zastanawiałam co u ciebie, czemu tak długo się nie odzywasz. Ale na szczęście jest wszystko ok. Pozdrowionka
OdpowiedzUsuńElizko fajnie że wrociłaś bo stęskniłam się za Twoimi postami
OdpowiedzUsuńpozdrawiam poniedziałkowo
Ale fajnie że wróciłaś. Większość dni zaczynam od zajrzenia do Ciebie, więc smutno było bez wpisów:):)
OdpowiedzUsuńPiękny ten Twój konik i już Ci pisałam ze blog masz super.Przejrzałam go dokładnie i mam do Ciebie pytanie. Czy możesz mi przesłać szablon do domku z piernika. Jest piękny. Chciałam upiec na te święta taka chatkę ale nie mam skąd wziąść szablonu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dobrze ze juz jestes.
OdpowiedzUsuńPost bardzo wszechstronny:-)
A wiec konik przeuroczy, zdjecia zjawiskowe.
Spotkan zszdroszcze tak pozytywnie.
A na spacerku wygladasz olsniewajaco.
Pozdrowionka.
Cieszę się ,że choć na chwilę to wracasz ,zaglądam co kilka dni z niecierpliwością ,czy to dziś...Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńno to kaskaderskie wyczyny były w celach sfotografowania budowli okrzykniętej plagiatem projektu z za wschodniej granicy :) ale co by nie mówić kościół ładny jest z wierzchu przynajmniej :)
OdpowiedzUsuńFajnie że dałaś się namówić na podróż do Białegostoku i mam nadzieję że jesteś zadowolona ze spotkań towarzyskich :) Mi się niestety nie udało dopaść na pogaduchy - no ale taki lajf organizatora - ale może kiedyś jeszcze się uda spotkać ...
A jak suszysz pomidory - bo ja suszone uwielbiam a dobre są trudne do kupienia niestety ...
Skoro już się ośmieliłam na FB to przyznam Ci że bardzo lubię podczytywać Twojego bloga, bo tchnie radością życia i tzw "optymizmem mimo wszystko". Nie mówiąc już o pięknych fotkach z Twojego Edenu. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńoj nareszcie wrocilas :)
OdpowiedzUsuńbrakowalo mi Twojich historii i tych cudnych fotek :) mam nadzieje ze nastepna notka juz wkrotce :)
Elisse - ja wiem, że nie przyjmujesz wyróżnień, ale i tak sobie pozwoliłam. To jest moje własne wyróżnienie, przeze mnie wymyślone, nie wymagające zamieszczania go na blogu wyróżnionej osoby ani przekazywania dalej, jeśli się tego nie chce.
OdpowiedzUsuńOno po prostu JEST i oznacza, że Twój blog to bardzo pozytywne miejsce w sieci.Szczegóły opisałam na moim blogu. :P
Pozdrawiam, jak zawsze, bardzo serdecznie, zna d drugiego tysiąca słoików na zimę (albo na wojnę? ;))
Jak dobrze znów Cię widzieć!! :) Prześliczne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńNareszcie jakieś wieści :)))
OdpowiedzUsuńA jak znaleźć Cię na Facebook'u???
Jak miło znowu Cię poczytać :)
OdpowiedzUsuńSuper, że wróciłaś z porcją dobrego humoru, ciekawych opowieści i rewelacyjnych zdjęć. Konik od Penelopy cudny, zapasy na zimę powalające. Proszę zdradź tajemnicę jak robisz suszone pomidorki, zwłaszcza te w oliwie;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
he, he..to mnie jest bardzo miło, czytać znowu tyle miłych rzeczy:))Fajnie,ze o mnie nie zapomniałyście:)
OdpowiedzUsuńKlaus- No ja to w ogóle nie rozumiem jak można lubić mieszkac w mieście, ale ja wsiowa kobita jestem:)A kwitnąco , to ja wyglądam na wiosnę, jesienią jakby przekwitam:)
laurentino- miło mi Cię poznać:)
Tula- ja to normalnie naprawdę za Tobą tęskniłam!
obsesjokasiulka- może innym razem nam się uda spotkać:)
Dagmarko- dawaj męża na farmę, zostaniemy sąsiadkami:)))
Krzysiu- cała przyjemnośc po mojej stronie:) dobrze,ze napisałaś mi o kościele, bo już wertowałam net:) , ale oprócz tego ,że oberzałam zdjęcia niewiele udało mi się znależć.
english-style- ja też się cieszę,ze się podoba- zapraszam:)
Alasko- pewnie wrócę, może się kiedys spotkamy:) Dzięki za linki, do samego rynku nie dotarłam, kto wie? Może następnym razem:)
Aga- Ty się nie leń, tylko do roboty wróć:)
Ata kochanie- ja się strasznie cieszę,że tyle gadasz, w końcu ja mogłam mówic czasami...acha:)))))Do zobaczyska:)niebawem przy frywolitkach:)))
anonimowy- no z tą pięknością to przesada, chyba,że kwalifikujesz się do klubu emerytów i rencistów:)
Lambi- ja też się ogromnie cieszę, jutro nadrabiam zaległosci i wpadnę z wizytą:)))
Agus- Ty mi czasami śmigałas na czacie:))
Danuto- no problem jest nie ukrywam, ja to z głowy trzaskałam..znaczy szablon zrobiłam i wyrzuciłam, ale mogę spróbować cos namalować:)))i podac Ci wymiary- no chyba,że będziesz wolała tegoroczny- z basztą będzie albo dzwonnicą :)))Może kościół:)
Grey Wolf- pomidorki suszy sie prosto- generalnie w słońcu, ale w naszych klimatach lepszy jest zdecydowanie piekarnik:) Trzeba przekroic pomidory wzdłuż i wyjąć gniazda nasienne, później ułozyc na blachę i posolić dosyć mocno...suszy się dłuuuuggggooo w temperaturze ok 60 stopni, muszą byc suche, ale nie za bardzo, tzn. skórka powinna się marszczyć, a pomidory wywinąć do wewnątrz. Póżniej wszystko trzeba wrzucic do pojemnika i posypać ziołami- u mnie głównie bazylia i oregano. Na każe 4- 5 kg pomidorów trzeba koniecznie dodać jedną , dużą łyżkę octu. Słoiki napełniamy pomidorami do mniej więcej 3/4 wysokości i zalewamy gorącym olejem, nie wiem jaką ma temperaturę, robię " na oko", ale po wlaniu oleju do słoika pomidory zaczynają rosnąć, skwierczeć i pęcznieć:) jak jest za zimny, to nie rosną:)Ustawiamy słoiki do góry dnem i czekamy aż wystygną- sprawa banalnie prosta:)
a w bucikach po lesie też:)))Często mi się zdarza chodzić po pracy:)
Madziula- e tam pogaduchy- Twoje okrzyki radości starczyły:)))))Pewnie,że jestem zadowolona, mogłam Was w końcu zobaczyć:)I myslę,że się jeszcze spotkamy- może w Warszawie? O pomidorach napisałam wyżej.
Kasiu- na bocznym pasku na blogu jest odnosnik- klikasz i już u mnie jesteś:)
NieZapominajka - no cieszę się,że się odważyłaś:)))ale pewnie byś nie napisała i tutaj, gdyby nie dyskusja o tym gdzie lubimy:)))
Podsosnami- kochana, strasznie się cieszę i bardzo dziękuję, czuję się hmmm...wyróżniona:)))
I ogólnie, to ja się cieszę,że Wy się cieszycie:) i że mogę Was znowu widzieć:)Fajnie jest wiedzieć,że ktoś za człowiekiem tęskni, nie?:) Ja też tęskniłam, za Wami, za blogiem...tylko troszke z rytmu wypadłam, ale obiecuję,że wszystko nadrobię:)))
Kasiu- przepis wyżej podałam:)
i sorki,że tak mało chronologicznie te odpowiedzi , ale komputer mi przeskakuje co i rusz:( a jak przeklejam, to znowu wkleja w to samo miejsce. Mam nadzieję,że jakos się w tym połapiecie:)
buziaki i do usłyszenia!
welcome back:)
OdpowiedzUsuńjaka szkoda, ze od czerwca nie gram juz w farmville, dodalabym cie jako sasiadke, nie mialam sily zagladac tam regularnie zeby nakarmic psa:-), w koncu sprzedalam zwierzeta, a farme porzucilam;-)
buziole
Basia
Tęskniłam za Tobą!:)Dobrze, że już jesteś:))))))))))))))))
OdpowiedzUsuńA ja tam za kimś anonimowym powtórzę i wcale się jeszcze (chyba :)) do koła emerytów i rencistów nie zaliczam ŚLICZNA BABKA Z CIEBIE i tyle :)) I fajnie że znowu jesteś i że znowu mogłam się uśmiechnąć czytając Twój wpis i pooglądać piękne zdjęcia jesieni..... Całuski Elisko dla Ciebie :) Gaba B.
OdpowiedzUsuńElizuś! Podziwiam za przetwórstwo. Ja w tym roku prawie nic nie robiłam...
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wyjazd z Atą się udał i troszkę Wam zazdroszczę.
Kościoły piękne, a rzeka skłania do marzeń... Z pewnością można sobie spokojnie pomyśleć nad różnymi sprawami.
Ściskam Cie serdecznie i głaski dla futer
Niesamowite te zapasy kulinarne! w końcu chłody zbliżają się nieuchronnie...jak zwykle piękne fotografie;)
OdpowiedzUsuńmiło cię znów poczytać :-)
OdpowiedzUsuńJeszcze raz serdecznie dziękuję, za miłe słowa i ponowne, ciepłe powitanie:))))
OdpowiedzUsuńbuziaczki
heheheheh:D nie jestem emerytem:D mam 24 lata,jestem baba pelna piersia i to z upodobaniem jednak w strone sportowych ramion mojego Romeo:) ale obiektywnie patrzac to JESTEŚ PIĘKNA i powtarzam to po raz kolejny:) Pozdrawiam gorąco Kaśka:)
OdpowiedzUsuńśliczne fotki, dobrze Cię znów widzieć:)
OdpowiedzUsuń