Przed wyjazdem nawiedzę Was jeszcze raz… Długo myślałam nim zdecydowałam się napisać ten post, na początku nawet nie miałam zamiaru, jednakże zarówno ilość maili, jak i ich treść, a dzisiaj kolejny mail po moim porzeczkowym poście, od p. Haliny- zatruwacza mojego życia-dał mi takiego kopa, że postanowiłam w końcu się wyzewnętrznić:))) . Nie o to chodzi, że jest mi trudno, czy też nie mam ochoty o tym rozmawiać, bo to jest temat tabu. To dla mnie temat, taki sam, jak każdy inny, ale znam o wiele bardziej ciekawsze i weselsze. Ale może uda mi się komuś pomóc, pokazać ,że świat pomimo wszystko nie jest taki zły, a życie bez względu na to co nas toczy, toczy się dalej:) i możemy je przeżyć , tak jak chcemy.
Większość z Was uważa ,że moje życie usłane jest płatkami róż, że wszystko jest takie cudne i wspaniałe…i oczywiście zgodzę się z Wami w 100%, no może w 99,9%:), ale o tym jakie jest nasze życie i jak chcemy by wyglądało decydujemy my sami. I tutaj “piję “do pani Haliny, która od 1,5 roku zamęcza mnie wręcz swoimi mailami, mówiąc jaka to ja jestem szczęśliwa, a ona nie..że ja mam ładne dzieci , ładny dom ,że jestem zawsze uśmiechnięta, a ona tylko płacze , bo jest chora i obecnie ma katar sienny i nie może się kąpać, ani na dwór wychodzić, a ja pokazuję basen i ogród i inaczej bym mówiła, gdybym była schorowana jak ona!… Nie myślcie,że nie jestem wrażliwa, owszem współczuję p. Halinie bardzo, na początku starałam się pocieszać,pocieszałam przy bólach kręgosłupa, przy zwichniętej nodze, wycięciu wyrostka, ale przy katarze siennym wymiękam- nie mam juz siły.Są ludzie, którzy po prostu kochają być nieszczęśliwi.
Wszystko zaczęło się w czerwcu 2006 r, po wieczornej kąpieli smarowałam się balsamem i nad prawą piersią zobaczyłam długą , spuchnięta, noo…taką pręgę, nie to żebym wcześniej była ślepa, bo rosło to już sobie z rok, ale cały czas się powiększało, więc mówię do Madzi,że chyba muszę przestać tą łopatą wywijać, bo wyglądam jak kulturysta i te motylki mi strasznie rosną:)- kiedyś,że mam motylki z tyłu, Misiek mi powiedział, więc cały czas żyłam w przekonaniu,że motylki, jako istoty fruwające i przemieszczające się, mogą sobie być w każdym dowolnym miejscu mego ciała .Dziecko jednak przekonane nie było i Ojca wezwało na rekonesans, mężu stwierdziło,że motylki z przodu nie rosną i żebym biegiem do lekarza poszła. Poszłam…mówię, że takie Manitou mi wyrosło i co z tym dalej…dalej okazało się,że to nowotwór tkanki łącznej i biegiem do onkologa…poszłam ,onkolog kazał się nie przejmować , bo na 90% niezłośliwe i że przy okazji wytniemy to paskudztwo koło nosa! No,aż się zabulgotałam z oburzenia, wyrażając głośny i natychmiastowy sprzeciw.…to paskudztwo, to mój piękny, oryginalny pieprzyk, bez którego byłabym po prostu brzydka, a on śmiał na to paskudztwo powiedzieć!!!! Ale wracając do tematu, Pan Doktor zaczął wypisywać skierowanie na operację, w pewnym momencie spytał o mój pesel i ze wzrokiem utkwionym we mnie ….zamarł… W pierwszym momencie, pomyślałam,że chłopina zszokowany nijak nie może mego młodego wyglądu pogodzić z wiekiem i że dalej jednak piękna jestem, pomimo ohydy wyrastającej koło nosa, po upływie dobrej minuty i wzrokiem dalej wbitym we mnie nieruchomo, zaczęłam się nieco wyglądem martwić i podejrzewać,że jednak nie o to chodziło, po paru minutach, doszłam do wniosku,że chyba muszę być jakaś niedomyta! W końcu, zerwał się jak oparzony, wywalając po drodze krzesło i lecąc do mnie z wyciągniętymi rękami…łomatkojedyna, sieknie mnie jak nic …pomyślałam i tym razem zamarłam ja, a on z łapskami do mojej szyi poleciał, zacisnął na niej ręce i znowu zamarł…tym razem już ze mną, bo nie byłam zdolna do wykonania najmniejszego ruchu. Zaczął te ręce zaciskać na mej grdyce…dusi mnie wariat…pomyślałam i juz miałam się zacząć wyrywać, jak usłyszałam…Pani ma raka…No wariat jak nic,więc warknęłam: przecież właśnie z tym przyszłam, po poradę do cholery, a nie żeby mnie szybciej życia pozbawić! Ale Pani ma drugiego raka, o tutaj , duży jest, gołym okiem go zobaczyłem! Pomyślałam,że już jednak wstyd z powodu niedomytej szyi byłby lepszy…Nieśmiało napomknęłam,że jak juz są dwa, to może ja powiem co jeszcze mam…i wyszłam z podejrzeniem trzeciego.Se zabluzgałam.
I tak wariat:) uratował mi życie, bo do lekarzy ,to ja w ogóle nie chodzę, jak nie muszę.A że całe życie cos mnie boli, więc jest to dla mnie stan zupełnie normalny.
Nie miałam czasu rozczulać się nad sobą, w tym czasie zachorował mój Tata, cały mój świat runął i wszystko przestało się liczyć … nic nie było ważne,całe dnie spędzałam przy szpitalnym łóżku, patrząc jak odchodzi najwspanialszy pod słońcem człowiek. Jako dziecko dałam mu serce z kamienia- mówiąc że to jego, później powtarzał,że jesteśmy do siebie bardzo podobni, a różnimy sie jedynie tym, że On ma serce z kamienia, a ja z gówna:))) Znaczy się On twardziel, a ja cienias:)
Zmarł w listopadzie, w Madzi osiemnaste urodziny….Biopsja potwierdziła u mnie złośliwy nowotwór tarczycy,do szpitala dostałam się tylko dzięki znajomościom,bo najbliższe terminy były na rok 2008, później było juz z górki , bo wszyscy lekarze głaskali mnie po głowach i mówili…trzeba szybko, szkoda by było, taka ładna, taka młoda…czułam sie już jak nieboszczyk. Pierwsza operacja w grudniu, , na której wycięli też Manitou- pieprzyk zostawili:) , kolejna w marcu…później łykanie radioaktywnego jodu i całkowita izolacja..trafiłam do instytutu chemii nuklearnej. Stoją sobie trzy babcie i ja…czekamy na łykanie tego paskudztwa, a one pocieszają “kochane…nic się nie przejmujcie , z tym nowotworem można żyć podobno i do 10 lat…dobrze rokuje”:))), myślę sobie,że nawet świetnie jak się ma tak jak one 75 lat, a nie 36 i ryknęłam śmiechem.
Internet jest źródłem wiedzy, ale i przekleństwem…i tutaj wszystkim, którzy chorują radzę nie czytać i nie słuchać opowieści dziwnych treści,na szpitalnych korytarzach. Najwięcej do powiedzenia mają ci, którzy nigdy nie byli w takiej sytuacji, oni wiedzą najlepiej:) Idąc do izolatki, powiedzieli mi ,że wszystko po mnie spalą, będę zamknięta w stalowym pokoju bez okien, bez dostępu do telefonu..fajnie to nie wyglądało. Ludziki… a tam…jak na wczasach:)))Własny pokój z toaletą, telewizor, słonko za oknem, telefon i jedzenia nawet mi na łopacie nie podawali , tylko zostawiali pod drzwiami:))) W nocy byłam przekonana ,że zamiast lampy będę robić i na prądzie zaoszczędzimy…a tu nic, nie świecę…naprawdę!
Po szpitalu musiałam jakoś dojechać do domu,żeby się zamknąć na kolejne trzy tygodnie…i to są te najgorsze okresy,kiedy miesiąc lub dwa w roku dzieci widuję jedynie przez okno, nawet do synka Adamka musiałam telefonować..nie mogę pogłaskać psa, ani kota…jestem sama i powolutku dochodzę do siebie, bo wcześniej przez miesiąc nie biorę proszków, tyję i tracę głos…he, he..nawet źle nie wyglądam, bo dodatkowe 6 kilo, wchodzi mi głównie w biust:)))mogłoby tak nawet zostać:))) Ale głos przekleństwo, jedynie Misiek i dzieci się cieszą, bo mówią,że w końcu nastała błogosławiona cisza, a ja cierpię, bo gadać tyle nie mogę, a jak krzyczę…he, he…szkoda,ze nie możecie usłyszeć, ubaw jest po pachy i wszyscy rżymy jak konie:))). Ale są ludzie, którzy tyją bardzo, nawet po dwadzieścia kilo, w szpitalu powiedzieli ,ze jak przestanę przyjmować proszki, to nie dojdę sama nawet do łazienki…bujda…ostatniego dnia nawet w knajpie byłam z innymi rodzicami, bo w komitecie studniówkowym byłam, udzielałam się do samego końca, jeździłam samochodem i chodziłam codziennie do pracy, nie mówię,że było lekko… ale można :)
W szpitalu w którym mnie operowali, spotkałam sie z jedynymi lekarzami i pielęgniarkami naprawdę takimi od serca, fajnymi, wesołymi i ludzkimi. Później, zaczął się ursynowski horror.
Żyłam dalej, jakby się nigdy nic nie stało, nie myślę o tym, nie płaczę, nie rozczulam się nad sobą, .Czy coś się zmieniło w moim życiu…absolutnie nic…dalej się śmieję, jeżdżę na rowerze, na nartach, uwierzcie mi…ja po prostu w ogóle o tym nie myślę, a przypominają mi o tym jedynie upiorne wizyty w Centrum Onkologii na Ursynowie…teraz już zawsze chodzi ze mną Mama albo Madzia, bo boją się ,że sama zwieję..Ostatnio siedzimy, coś tam opowiadamy sobie i śmiejemy się, w pewnym momencie odwraca się do mnie pełna oburzenia kobieta i mówi…Czy Pani wie gdzie Pani jest???! Tu jest szpital i chorzy ludzie! no właśnie, mówię…chorzy ludzie, a nie kostnica! Pani oburzyła się jeszcze bardziej i powiedziała,że gdybym miała raka to inaczej bym śpiewała! Widocznie myślała,że to moja Mama chora:) Nie powiem, śmiech mam dosyć gromki, ale czy naprawdę tam trzeba siedzieć i płakać? Nie rozumiem dlaczego ludzie dobrowolnie za życia się tak katują i zamartwiają, przecież i tak nie mamy wpływu na to co będzie..tylko od nas samych zależy jak spędzimy resztę życia. Po stwierdzeniu u mnie raka, pomyślałam…no trudno, co ma być to będzie, niebo znajdę wszędzie:) , są dwie opcje…albo wykituje, albo przeżyję…więc jeśli brać pod uwagę pierwszy wariant, to czy naprawdę chcę spędzić resztę życia płacząc w poduszkę , przecież może tak niewiele zostało, więc trzeba korzystać, drugi wariant…ten był brany pod uwagę od zawsze:) jeśli mam żyć, to tylko szczęśliwie, więc generalnie wyszło na to samo:)))I tak już zostało:) Nie jestem totalną idiotą, wiem oczywiście czym to grozi i odpowiednie zapisy w testamencie sporządziłam, ale na tym się skończyło:).
Często padają pytania
Czy sie boję?- Nie, chyba nie…jak ktoś się nie spyta, to nie myślę o tym, nie mam czego żałować lub się wstydzić, w życiu nie zrobiłam nic złego, za co czułabym się winna i musiała to odpokutować, dużo osiągnęłam jak na swój wiek, wychowałam kulturalne, dobre dzieci, mam dom, kochanego męża ,zwierzęta - nawet jedno w nadmiarze:))), czułam się szczęśliwa i kochana, dużo przeżyłam…niektórzy nie mają tego nawet przeżywając całe , długie życie. Przestraszyłam się jedynie raz, po śmierci Adamka…jak wiecie tamten rok był straszny..odeszła Saga, Buba, Vinga i mój Synuś kochany- po jego smierci pomyślałam,że to już koniec, że one się chyba tak spieszą,żeby zdążyć przede mną.
Czy powiedziałam dzieciom?- tak, właściwie od razu, nie było to łatwe, Nurka była mała, wiedziała,że dziadek umarł na raka, ale niestety ludzie potrafią być potwornie niedyskretni. Przez pierwsze miesiące, kto nie przychodził, patrzył na mnie i zaraz płakał…nie myślcie tylko,że jakoś strasznie wyglądałam, wyglądałam zupełnie normalnie, tylko ludzie już się chyba ze mną żegnali :)))Lepiej więc było,żeby dowiedziała sie od nas, a nie od “dobrej cioci”, na okrągło padało pytanie” jak się czujesz biodulko”?, a dziękuję- odpowiadałam, tak samo źle jak zawsze:), co jest faktem niezaprzeczalnym, od dziecka zawsze mi cos dolegało. Nie wiem czy zaobserwowaliście to dziwne zjawisko, jak choroba niszczy ludzi, nie potrafią już o niczym innym myśleć i mówić, po stwierdzeniu diagnozy, nikną w oczach…nie mam pojęcia dlaczego mnie się udaje całkowicie zapominać,że jestem chora, nie trzymam się życia kurczowo, nie walczę…po prostu z tym żyję.
Czy coś się zmieniło? - nie…całe życie żyłam szybko, tak jakbym czuła już wcześniej ,że mogę nie zdążyć zrobić wszystkiego.
Czy jest ciężko - tak..ciężko jedynie w sensie fizycznym, jestem osoba z bardzo dużym temperamentem, wszystko robię bardzo szybko i dużo, bezczynność dla mnie to najgorsza kara, a teraz codziennie muszę się zmierzyć z potwornym zmęczeniem , które już mnie ma podobno nigdy nie opuścić, a czuć się mam jak 80letnia staruszka, no to ja się pytam , jak sie będę czuć jak dożyję osiemdziesiątki? Chyba jak mumia:))) Kładę się zmęczona, wstaję zmęczona i …staram się śmiać:)
Czy płakałam - tak, jeden jedyny raz, dzięki wspaniałej Pani Doktor. Pyta łajza jak się czuję, więc mówię ,że mam potworne zawroty głowy i się przewracam, a ona na to..nie od tego i do tej drugiej co tam siedzi, proszę wpisać: po konsultacji neurologicznej , zmian patologicznych nie stwierdzono! Badania są? Są- odpowiadam i sięgam do torebki…nie wyciąga- wrzeszczy do mnie monster w białym kitlu ( badania pomimo płatności lichwiarskich składek ZUS- robię prywatnie i muszę za nie płacić), a oni nie raczą nawet na to spojrzeć, ale spróbuj nie mieć…to Cię nie przyjmą! Kolejne jodowanie miałam mieć w marcu, wizyta była w lutym- a ona mówi do mnie, że mam zgłosić się w listopadzie, jak będę jeszcze żyła. No to mówię francy,że miałam mieć za miesiąc, a ona na to, do tej drugiej : Teee, widziałaś ją, patrz jaka hop do przodu, na miesiące se życie planuje ..ha, ha … i do mnie: czy pani wie, na co pani jest chora?, to jest rak, na to się umiera! Pani to se może co najwyżej życie na jutro zaplanować!… i młoda małpa była, więc jeszcze powinna być pełna entuzjazmu, i dopiero co weszła do gabinetu, więc nie zmęczona…
Zatkało mnie normalnie i nie potrafiłam się odezwać, wyszłam z głupim uśmiechem przyklejonym do pyska, Madzia sie ucieszyła, bo myślała,że przerzutów nie ma, a ja w końcu ryknęłam płaczem…z tej bezsilności, dlatego,ze człowiek musi tolerować takie chamstwo, nie wspomnę juz o tym,że jak tam jadę, to moja karta jako jedyna jest zawsze w archiwum! Znaczy się wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują,, że nie powinnam juz żyć. Musiałam mieć chyba zły dzień, nie wymagam od lekarza,żeby siedział i pocieszał, jak ktoś ma problem , niech idzie do psychologa, rozumiem,że nie mają czasu rozczulać się nad każdym pacjentem, bo nie o to tam chodzi, ale jakieś kanony zachowań i dobrego wychowania powinny obowiązywać. Tam ludzie mniej odporni psychicznie, naprawdę się załamują..Następnym razem wzięłam dyktafon, myślę se, nagram zołzę, siedzimy z Mamą , a tam ludziska z gabinetu wychodzą i nikt nie płacze, cuda ni kiju normalnie. Wchodzę… a tam inna Pani Doktor…UsMIECHA SIĘ DO MNIE!!!, więc szok na wstępie przeżyłam..pyta czy cos mi dolega…no to mówię nieśmiało, że się przewracam niekiedy i serce potwornie mi wali i strasznie nierówno i to jest koszmarne uczucie. Wzięła moje badania i powiedziała, że jeszcze parę tygodni i faktycznie bym się przekręciła i że to jest niedopuszczalne,żeby tak eksperymentować na ludziach… normalny człowiek ma TSH bodajże od 0,4 w górę…ja muszę mieć 0,1, więc już samo to powoduje moje gorsze samopoczucie, a poprzednia Pani Doktor “ załatwiła “ mi TSH na poziomie 0,001 i łaziłam tak pod ścisła kontrolą endokrynologa- onkologa prawie rok, zaliczając co jakiś czas glebę bądź przydrożny słup:)
***
Tak więc pani Halinko, moje życie to codzienne zmagania z własną bezsilnością i brakiem sił, co proszę mi wierzyć,z moim chrakterkiem, łatwe nie jest, więc życzę,więcej optymizmu, nawet
Pani nie wie jak wiele niekiedy wysiłku kosztuje mnie wstanie i utrzymanie sie w pozycji pionowej , nim proszki zaczną działać, a od kataru siennego i bólu kręgosłupa jeszcze chyba nikt nie umarł:).
Pani nie wie jak wiele niekiedy wysiłku kosztuje mnie wstanie i utrzymanie sie w pozycji pionowej , nim proszki zaczną działać, a od kataru siennego i bólu kręgosłupa jeszcze chyba nikt nie umarł:).
Pani Halinko- przez 1,5 roku nie umiem Pani pocieszyć w żaden sposób, bo zawsze twierdzi Pani, że jest coś w moim życiu lepszego, dlatego mam prośbę, niech Pani zaakceptuje to w końcu i da mi spokój, a może wtedy życie nas obu będzie szczęśliwsze:))) Mam nadzieję,że paru osobom dałam do myślenia i może zmienią swoje nastawienie do życia, może komuś pomogłam tym postem lub jeszcze pomogę, tak jak paru osobom z Centrum Onkologii, które juz nie płaczą, a cieszą się życiem. może to nie jest łatwe, ale wykonalne, a wiara czyni cuda. Grunt to nie myśleć i po prostu żyć:)
Pisałam tego posta pod wpływem maila p. Halinki i nie mam czasu nawet go powtórnie przeczytać,żeby skorygować ewentualne błędy ortograficzne lub stylistyczne, za co Wszystkich bardzo przepraszam:))
A teraz pędzę w końcu te walizki pakować i WAKACJE, znowu są WAKACJE :))))
Elisse.mogę Cię tylko wirtualnie przytulic i ucałować.
OdpowiedzUsuńA pani Halinka-no cóż...bez komentarza.
Miłego wypoczynku
Masz więcej od nas wszystkich Kochana! Masz coś, co niektórym na próżno szukać i za żadne pieniądze tego nie kupią. Masz WIELKIE SERCE i nie z gówna i nie z kamienia ale ZŁOTE SERDUCHO! Kocham Cię!
OdpowiedzUsuńNie umiem znaleźć żadnych słów, poza banalnym - JESTEŚ NIESAMOWITA!!!!!
OdpowiedzUsuńTego kręgosłupa bym nie lekceważyła :D - trzymało mnie od marca do czerwca ( przy okazji okazało się, że gdzieś po drodze miałam złamany kręg lędźwiowy). Ot ciekawostka, gdzie i kiedy? :-)))) Nie miałam czasu na lekarza, bo akurat kociczka była chora. Codzienie jeździłyśmy do weterynarzy. Kociczki juz nie ma, ja mam się dobrze, ale pobeczeć lubię.
OdpowiedzUsuńŚciskam i pozdrawiam.
Jesteś dzielna kobiałko :) Tylko pogoń ta pijawkę, masz duże serduszko dla ludzkiej niedoli, ale świata nie naprawisz, nie przejmuj sie pijawka Halinka:)
OdpowiedzUsuńJedz na wakacje i baw sie dobrze :)
A potem wracaj i pisz codziennie posty :)
Monika
ps. a zwierzyniec jedzie z wami?
Jesteś dzielna kobiałko :) Tylko pogoń ta pijawkę, masz duże serduszko dla ludzkiej niedoli, ale świata nie naprawisz, nie przejmuj sie pijawka Halinka:)
OdpowiedzUsuńJedz na wakacje i baw sie dobrze :)
A potem wracaj i pisz codziennie posty :)
Monika
ps. a zwierzyniec jedzie z wami?
Jesteś dzielna kobiałko :) Tylko pogoń ta pijawkę, masz duże serduszko dla ludzkiej niedoli, ale świata nie naprawisz, nie przejmuj sie pijawka Halinka:)
OdpowiedzUsuńJedz na wakacje i baw sie dobrze :)
A potem wracaj i pisz codziennie posty :)
Monika
ps. a zwierzyniec jedzie z wami?
Wiesz co? Niektórzy ludzie to chyba w takim użalaniu się widzą sens swej egzystencji... Mamy taka znajomą - nawet imię się zgadza :( - która od roku nie wychodzi z domu, bo UMIERA! zatruwając życie każdemu dookoła... od lat nie pracuje, nie ma żadnych zainteresowań, żadnych pasji... a przecież z tego bierze się pełnia życia! Każdy z nas ma jakieś problemy, nikt nie jest w 100% zdrowy, ale trzeba ŻYĆ pomimo wszystko i mieć z tego życia radość! Ja też na przekór sobie - najwięcej zwiedziłam i zobaczyłem odkąd zaczęły się ogromne problemy z chodzeniem... zawsze można, trzeba tylko chcieć! Tacy ludzie są naprawdę mocno nieszczęśliwi, ale po co przy okazji unieszczęśliwiać innych? Czy to im daje radość? Nie rozumiem... A Ty zwyciężysz chorobę właśnie dlatego, że się nie poddajesz - to jedyny ratunek :) Ściskam mocno :) :) :) I wygłaszcz zwierzaki - szczególnie tego kicia, który miał być mój :)
OdpowiedzUsuńcudownych wakacji Ci życzę! i dziękuję :)
OdpowiedzUsuńJesteś genialna ! I to wszystko w tobie właśnie lubię. Działasz jak amfetaminka. Pędź na wakacje i odpoczywaj, odpoczywaj , odpoczywaj.
OdpowiedzUsuńTeż mam wokół siebie takich, co to każą się leczyc na głowę, gdy widzą uśmiech na mojej twarzy z powodu....każdego słonecznego dnia, bezchmurnego nieba, zdrowych dzieci...
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za ten wywód, z całego serca :)
Jestes wielka.Tak trzymaj .Jednym tchem przeczytalam Twoj post .Zycie lubi nas zaskakiwac,a my nie mamy na to wplywu.Ty jestes przykladem dzielnej i madrej Kobiety.Zycze Ci duzo slonca i milych chwil na wakacjach.Pozdrawiam i juz czekam na powakacyjne wpisy.
OdpowiedzUsuńNo normalnie mnie zatkało!!!!Czytałam , ale nigdy do tej pory nie komentowałam. To jst pierwszy raz. Cokolwiek bym nie napisała, to i tak będzie za mało, żeby wyrazić podziw dla Ciebie. Jesteś wielka!!!!!!!Wiem co i jak się czujesz, codziennie patrzę na zmagania swojej córci z chorobą, serce pęka, ale też powtarzam Jej, że trzeba żyć tak ,jak by była zdrowa. Szkoda, że nie ma Twojego charakteru, chociaż bardzo się stara.Przytulam Cię mocno:). Udanych wakacji, wracaj i pisz dalej, żebym mogła ukradkiem Cię podczytywać. Pijawkę "Halinkę" też mam w swoim otoczeniu i chyba po tym co napisałeś nabiorę odwagi i też Jej wygarnę. Nie znam Cię, ale i tak Cię Kocham!!
OdpowiedzUsuńewa
No wreszcie się zbuntowałaś przeciw jojczeniom pań Halinek - bo nie tylko ona - prawda?
OdpowiedzUsuńA ja Cię kocham po prostu!
Cudownych wakacji Wam życzę!!!!!
masz całkowitą rację ,że wiara czyni cuda....moja Babcia bardzo nie lubiła chodzić do lekarzy ,zaciągnęliśmy Ją podstępem..diagnoza -rak złośliwy ..natychmiast przeprowadzono amputację piersi...Babcia nie chciała rozmawiać z lekarzami a my nie powiedzieliśmy Jej ,że są przeżuty ,że operacja była za późno....lekarze dawali rok życia a Babcia wierząc ,że raka jej wycięli żyła jeszcze cztery lata...cieszyła się wnukami,prawnukami,robiła na drutach ,na szydełku.....
OdpowiedzUsuńniektórzy nie potrafią docenić tego co mają...
życzę Ci dużo siły i udanych wakacji :)
pozdrawiam serdecznie :)
Wow...cudowny post, pełen mądrości i wartościowych słów :) Jesteś złota kobietą ze szlachetnym sercem :)
OdpowiedzUsuńNie zmieniaj się i nadal wstawiaj takie cuda na bloga bo na nie czekam z utęsknieniem :)
A p. Halinką się nie przejmuj...są ludzie i ludziska, jak ktoś nie docenia tego że może wstać rano z łóżka i spojrzeć na świat, słońce i tym się cieszyć to trudno, jego sprawa!
A tymczasem śmigaj na te wakacje i żyj pełnią życia! Ściskam mocno i buziaki słodziaki posyłam :*
Tak trzymaj DZIELNA KOBIETO!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńZdrowia,pogody i super urlopu Tobie-Wam zycze
Przeczytałam szybko, muszę jeszcze raz ze zrozumieniem. Moja droga piszesz cudownie, zdjęcia robisz piękne. Jesteś pełna życia i ze wspaniałym sercem i tak trzymaj. Nie czytaj co pisze ta kobieta. Bo w życiu są takie "pijawki". Ciesz się każdym dniem tak jak wiele z nas, mimo tylu przeciwności losu. Jedź już na te wakacje. Wypoczywaj tylko nie siedź w pełnym słońcu. Ściskam Cię.
OdpowiedzUsuńPrzeczytalam, szczeka opadla i walila w glebe raz kolo razu a pozniej doszlam do wniosku, ze piszesz jak piszesz chyba jestes taka wlasnie DLATEGO.
OdpowiedzUsuńJak kto chce wytlumaczenia o co mi chodzi, to musi miec kupe cierpliwosci, bo ja nigdy prosto nie tlumacze, a i tak to akurat tu wydaje mi sie oczywiste i jasne. Pani Halinka powinna przestac. Powinna. A przestac co to chyba tez jasne ;)))
Wakacji nie za goracych zycze! I sily zazdraszczam :))))
Też napiszę po cichu, że Ci zazdroszczę pięknego domu, ale przede wszystkim dlatego, że potrafisz włozyc serce i to widac w twoim otoczeniu - przynajmniej na zdjęciach, a zdjęcia też są cudne.
OdpowiedzUsuńSama mam w bliskim otoczeniu osobę, która skutecznie zatruwa życie, bo ma gorzej od innych, nawet ode mnie ;-) A wszystko wynika z braku pasji życia, z wewnętrznej pustki.
Podziwiam twój hard ducha.
Pozdrawiam
Makneta
Od pań Halinek trzymaj się z dala bo toksyny rozprzestrzeniają się nawet majlowo.Nie wiem jak to zabrzmi ale natchnęłaś mnie optymizmem, bo cieszę się,że ktoś tak jak ja pomimo kłód, które los rzuca nam pod nogi cieszy się życiem. Bardzo mi się to u Ciebie podoba ( oprócz wszystkiego innego , co już wielokrotnie chwaliłam), pozdrawiam wakacyjnie :)
OdpowiedzUsuńJest tyle siły i wiary w Twoim poście. Trzymaj się dalej Mądra Kobieto. Udanych wakacji :-)
OdpowiedzUsuńElisse - ja też Cię Kocham wiesz? :) :*
OdpowiedzUsuńUdanych wakacji! Ja już wakacjuję ;) także buziaki z Norwegii wysyłam :*
Witaj, bywam u Ciebie od niedawna(moja mamusia mi linka podesłała;)), , ale zawsze to miło wpaść do Ciebie domyślam się ile czasu wymaga przygotowanie tak ładnego i dopracowanego wpisu i dziękuję Ci za to, że pomimo wszystko... zależy Ci na dobrym samopoczuciu innych :),pozdrawiam Iza
OdpowiedzUsuńWitaj, bywam u Ciebie od niedawna(moja mamusia mi linka podesłała;)), , ale zawsze to miło wpaść do Ciebie domyślam się ile czasu wymaga przygotowanie tak ładnego i dopracowanego wpisu i dziękuję Ci za to, że pomimo wszystko... zależy Ci na dobrym samopoczuciu innych :),pozdrawiam Iza
OdpowiedzUsuńBuziole kochana odpoczywaj na wakacjach ja dzisiaj po pracy tez pakuje walizy jedziemy razem tzn w tym samym terminie...
OdpowiedzUsuńPost napisalas niesamowity...mysle ze poprawnie stylistcznie::))buziaki pati
Uczyłam kiedyś na zajęciach indywidualnych kobietkę, która miała za sobą raka. Na drugim roku naszych zajęć dowiedziała się, że ma nawrót (chłoniak, bydlę, lubi wracać), powiedziała mi o tym wcześniej niż swojej rodzinie. Przegadałyśmy wiele godzin. Kobietka z zajęć nie zrezygnowała, z pracy nie zrezygnowała, w weekend jeździła przez pół Polski na chemię, a w poniedziałek pomykała do pracy... Jeździła pospacerować nad morze, bo miała na to akurat ochotę, uczyła się tańczyć salsę. Jesteśmy do dziś w kontakcie. Nigdy wcześniej nie znałam nikogo tak stale autentycznie pogodnego. I nigdy wcześniej nie znałam nikogo z takim apetytem na życie jak ona!
OdpowiedzUsuńCzuję, że Ty masz apetyt na życie bardzo do niej podobny. To musi być najcenniejszy lek w walce z rakowym świństwem! Przykład mojej znajomej nauczył mnie też, że żyć trzeba całą piersią, trzeba sprawić, żeby każdy dzień był wyjątkowy. To cenne wiedzieć o tym tak wcześnie, głupio byłoby sobie to uświadomić dopiero przed 80-tką :)
Niech rak, świnia, omija Cię szerokim łukiem. Raduj się życiem jak do tej pory! Ściskam Ciebie - M.
P.S. Mi grozi utrata wzroku - choć nieczęsto o tym myślę - więc paradoksalnie widzę więcej. Coś w tym jest :)
oby wiecej bylo na swiecie takich osob jak Ty!pozdrawiam i zycze wspanialych wakacji :)))
OdpowiedzUsuńElisse jeste WIELKA....Cudownych wakacji życzę. A pani Halince polecam ksiżkę ''Sekret''Rhondy Byrne.:))
OdpowiedzUsuńKochana rozsiewaj tą chęć życia i radość z każdego dnia wszystkim w koło jak najdłużej!!!! Niesamowita osóbko!!!:))))
OdpowiedzUsuńA toksycznych ludzi unikaj jak ognia!!!
Dzielna z ciebie babka,tak trzymaj!!
Elisse, przytulam najmocniej jak potrafię... Bardzo dziękuję Ci, że jesteś, i że piszesz... Za dzisiejszy post też BARDZO.
OdpowiedzUsuńDobrych wakacji, Dzielna KObieto:)
I tym sposobem panią Halinkę masz z głowy ;-)
OdpowiedzUsuńCzymż Cię bidulka przebije?
A swoją drogą chyba dumna jest z powodu reklamy jaką jej zrobiłaś :-))
Ja jak Laura - coś węszyłam, ale nie bardzo wiedziałam z której strony wiatr wieje.
Optymizm i wiara to 99,9% sukcesu w leczeniu. A reszta to lekarze i leki.
Tyłem jeszcze nie biegasz, więc spoko ;-))
Śmigaj na te wakacje!
Wypoczywaj!
Witaj kochana. Do grudnia ubirglrgo roku mialam codzienny kontakt z kobietami po mastektomii piersi. Sa moimi przyjaciolkami. Przy Nich nabralam pokory i nauczylam sie doceniac rzeczy z pozoru blahe. Cieszy mnie wszystko, a najbardziej to ze uswiadomily mi ze dzien przezyty jalowo to dzien jalowy i wrecz grzeszny. A jaka radosc mozna czerpac z faktu, ze blahy gest z twojej strony jest czyms wielim w oczach. innych. I znajdujesz w tym przyjemnosc. Gon od siebie tego energetycznego wampira. Ty masz w zyciu jeszcze ogrom rzeczy do zrobienia. Jestes tu niezbedna! Moja Mama mowi " Pamietaj, jezeli Pan Bog zatrzaskuje Ci drzwi przed nosem, natychmiast uchyla okno..." Mam coraz wiecej pewnosci , ze niektorzy urodzili sie do " zadan specjalnych " Ty je wykonujesz koncertowo. Caluje Cie z calego serca. Dziekuje, ze jesates, Agnieszka
OdpowiedzUsuńJesteś po prostu niezwykła Kobietą :)
OdpowiedzUsuńściskam Cię mocno :)
Elisse zbaraniałam jak przeczytałam ostatni wpis. Przez moment zrobiło mi się nieprzyjemnie, bo napisałaś w pewnym momencie swojego posta "Heleno" i wystraszyłam się, że masz do mnie żal, iż napisałam Ci o basenie, że go zazdroszczę. No... trochę się będę tłumaczyć... chodziło mi tylko o to, że w tych gorączkach to super sprawa.
OdpowiedzUsuńPotem jednak zrozumiałam, że to (chyba, co?) przejęzyczenie, że zamiast" Halina" napisałaś "Helena". Mam nadzieję. Jestem pełna podziwu dla Twojego samozaparcia i pracowitości. No i całą rodzinką zachwycamy się Twoimi zdjęciami i aranżacją ujęć.
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie nieprawdopodobna kobieto!!!
OdpowiedzUsuńPanią Halinką się nie przejmuj, ona pewnie m u s i być nieszczęśliwa.
Pakuj walizki, wyjeżdżaj, wracaj, pokazuj piękne zdjęcia i zarażaj energią jak dotychczas:-)
Czy wiesz, że Twój blog ma działanie terapeutyczne?
Jak mam chandrę, wystarczy, że poczytam co u Ciebie nowego i... wraca chęć do życia!!!
Naprawdę jesteś niesamowita! I tak trzymaj!!!
Elisse normalnie brak mi słów. jesteś WIELKA a twojego posta powinni wydrukować i rozdawać ludziom na ulicy, żeby się nauczyli jak żyć. Pozdrawiam gorąco!!!!
OdpowiedzUsuńA Ja wiem o czym piszesz.
OdpowiedzUsuńNieziemskich wakacji !
Pani Elizko, my jeszcze jako sześćdziesięciolatkowie będziemy zdmuchiwać osiemdziesiąt swieczek na Pani urodzinowym torcie, w salonie który jest naszym drugim domem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy
"Dzieciaki"
Dziękuję, że to napisałaś.
OdpowiedzUsuńOdpoczywaj i szybko wracaj!
Nie umiem dobrze opisywac tego co czuje,ale chce zebys wiedziala, ze i ja trzymam kciuki za wyzdrowienie i dlugie, pogodne zycie (czego wszystkim nam zycze).
OdpowiedzUsuńMilych, spokojnych wakcji:-)
Sciskam mocno, mocno, jak zawsze zreszta.
Basia
P.S. jesli pani Halina czyta rowniez komentarze to mam nadzieje, ze przestanie Cie zameczac duperelami.
Kobieto, jesteś wielka!
OdpowiedzUsuńI powiem ci tak: cuda się zdarzają zwykłym ludziom... wiem co mówię, bo parę miesięcy temu po kilku latach walki z chorobą, która podobno "jest na całe życie", usłyszałam od pani neurolog mojego syna, że "wszystko ok i następne wizyty to ewentualnie, żeby się kawy napić"...
Trzymam kciuki za każdy szczęśliwie przeżyty dzień!
Jestem pelna podziwu dla Ciebie. Jestes wspaniala kobieta. No coz, "panie Halinki byly, sa i beda. Szkoda na nie czasu. POzdrawiam goraco.
OdpowiedzUsuńJestem pelna podziwu dla Ciebie. Jestes wspaniala kobieta. No coz, "panie Halinki byly, sa i beda. Szkoda na nie czasu. POzdrawiam goraco.
OdpowiedzUsuńkobito ty moja kochana ja tez jestem halina i jakos mi przykro ze halinki to takie pijawki .i co tu duzo mowic tez zazdraszam domu ,wiec biore sie sama i robie co tylko oge zeby bylo podobnie milo i wesolo.tez jestem chora na szczescie to nie rak .wspoczuje ci jak tylko moge ,naprawde trzymaj sie zdala od takich halinek bo to tylko pogarsza samopoczucie ja jako halinka tez uciuekam od halinek.szyje ,gotuje urzadzam dom staram sie pokochac zycie od nowa i uwielbiam twoj blog.no jeszcze jedno jesli moge w czyms pomoc pisz w ciemno. i tak bede czytac twojego bloga ,wiec odemnie napewno sie nie uwolnisz .poprostu kocham byc u ciebie w domu i w twoim ogrodzie .zyj ciesz sie ,odpoczywaj i napisz co widzialas na wakacjach .?HALINA
OdpowiedzUsuńmajowababcia@onet.blog.pl
Elisse,nie wiem co napisać.Wszystko co tu skrobnę będzie banalne,ale powtórzę za dziewczynami JESTEŚ WIELKA,Twój post dał mi wiele do myślenia,czerpać z życia jak najwięcej,czasami o tym zapominam...
OdpowiedzUsuńŚciskam Cię mocno i życzę mega fajnych wakacji!!!
Kochana Jesteś !!!!
OdpowiedzUsuńja tez jestem Halinka ale nie pijawka i zycze ci kochana babo zebys jak najdluzej zyla i cieszyla sie tym co masz.uwielbiam twoj blog jesli bym tylko mogla to sama bym przyjechala zeby pomoc ci z dziura w oczku albo podcinaniem badyli w ogrodzie.i nieprzejmuj sie Halinkami one tak maja .Ja tez jestem chora (depresja) ale staram sie jak moge \zeby nikomu nie zatruwac zycia bo jesli dasz komus dobro to ono wroci a jesli trujesz to wszyscy odciebie uciekaja nieprawdaz?
OdpowiedzUsuńpozdrawiam zycze wspanialych wakacji zyj i baw sie i napisz ,bo ja tez nie dam sie od siebie uwolnic bede tu przychodzic i czytac o twoich przygodach ktore uwielbiam.caluje Halina
majowababcia@onet.blog.pl
A ja bardzo się boję śmierci i nic mi nie dolega. Podziwiam Cię i pozdrawiam bardzo, bardzo serdecznie
OdpowiedzUsuńEliza, boty świetna babka jesteś. Twoją energią mogłabyś kawał świat obdzielić i jeszcze by Ci zostało! Ściskam z całych sił i pozdrawiam najserdeczniej!
OdpowiedzUsuńO kurczę, a ja tylko pranie zdążyłam wstawić i walizki wyciągnąć, wracam, a tu tylllle komentarzy! Normalnie jakbym candy ogłosiła:))))Jakbym wiedziała,że taki odzew będzie, to chyba od tego zaczęłabym prowadzenie bloga:))))
OdpowiedzUsuńA tak zupełnie na poważnie, to dziekuję Wam za tak wiele ciepłych słów, ale ja naprawdę nie jestem wielka:))),ja się po prostu zupełnie nie zmieniłam:)
Dzieciaki- nie wiem , które z Was to pisze,ale z pewnością zobaczę Was niedługo, a nie na osiemdziesiątce:)))
Heleno- przepraszam, to absolutnie nie o Ciebie chodziło, przejęzyczyłam się, zaraz poprawię.
Anonimowy-
myślę,że ludzie nie boją się śmierci jako faktu nieodwracalnego, boją się jedynie tego co stracą i czego nie zobaczą. Jeżeli pojmiesz to proste zgoła założenie, to wszystko powinno być ok. Ciesz się dniem bieżącym i nie myśl o ślubach dzieci, niedoszłych wnukach i całej reszcie przyjemności, które Cię mogą ominąć, a wszystko się ułoży:) Śmierć jest zjawiskiem normalnym, pstryk i gaśnie światło, ciężko jest tym ,którzy zostają. Ja myślę,że jest tak jak z narkozą, byłam w szoku i do dzisiaj nie mogę się z tego otrząsnąć, bo to cudowne zjawisko, nawet człowiek nie wie, kiedy odpływa...i nie ma zupełnie nic, nie czujesz, nie myślisz...nic, tylko pustka..więc nie ma czego się bać.
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i życzę dobrej nocki:)
PS. Na wywczasy jadę tylko ja i Nurka i jeszcze dzieci cudze jakieś, jak na razie w ilości sztuk nieokreślonych. Misiek i Madzia zostają w domku, więc bydło będzie pod dobrą opieką:)
Bardzo dziękuję Ci za ten post. Pozwolił mi wiele zrozumieć i dostrzeć to co mam w życiu...
OdpowiedzUsuńTak trzymaj! Ciesz się życiem!
Pozdrawiam serdecznie
Baw się dobrze i z daleka od pijawek! Kiedyś znajomej wygarnęłam, że ciągle chodzi nieszczęśliwa, że ciągle narzeka, że ciągle zadręcza wszystkich opowieściami jak Jej jest źle. Zwróciłam uwagę że może by tak więcej optymizmu? Jest tyle powodów do radości! I co? Obraziła się. Uznała że Jej nie rozumiem. No i prawdę mówiła - nie rozumiem po co zadręczać się na własne życzenie. Zaznaczam: zdrowa, młoda kobieta, zakochana w zdrowym mężu i ślicznej córce. Mąż bez zastrzeżeń, Ona pracować nie musiała.
OdpowiedzUsuńŻyczę pięknych wakacji! I z głowy te wszystkie PIJAWY :D
Jestem pod wrażeniem! Tak trzymać, a blogi nie są po to by pokazywać Halinkom że inni mają gorzej! Po to są by sie cieszyc, a wiadomo że każdy ma jakies smutasy. Ale czasem takie posty są potrzebne by jak obuchem wszystkie Halinki po łbach;]
OdpowiedzUsuńNie dodałam w końcu: Dzielna Baba jesteś.
OdpowiedzUsuńale ja niechce po lbie hehehe
OdpowiedzUsuńelisse, wszystkie moje wielkie problemy zmalały, kłótnia z mężęm, zmęczenie spowodowane opieką nad roczną córeczką, która jest cudowną zawadiaką i łobuzicą.... ale potrafi uchodzić człowieka jak stadko dzikich koni....Wieczorkiem siadam do kompa i zaglądam na Twój blog... a tu balsam dla mojej zmęczonej duszy i ciała....
OdpowiedzUsuńJutro już nie będę taka zmęczona i nadąsana ;-)
Przytulam Cię mocno do serca.
mamilomi
elisse, wszystkie moje wielkie problemy zmalały, kłótnia z mężęm, zmęczenie spowodowane opieką nad roczną córeczką, która jest cudowną zawadiaką i łobuzicą.... ale potrafi uchodzić człowieka jak stadko dzikich koni....Wieczorkiem siadam do kompa i zaglądam na Twój blog... a tu balsam dla mojej zmęczonej duszy i ciała....
OdpowiedzUsuńJutro już nie będę taka zmęczona i nadąsana ;-)
Przytulam Cię mocno do serca.
mamilomi
Dzięki za tego posta. Myślę, że każda z nas ma taką panią Halinkę. Może po prostu niektórzy lubią na siebie zwracać uwagę innych a może nigdy nie doznali jakiegoś wsparcia od najbliższych, a może ...... któż to wie? Może nie potrafią pogodzić się z rzeczywistością, na którą nie mają wpływu.
OdpowiedzUsuńJa w każdym bądź razie, kiedy coś mi dolega idę na przekór sobie w góry, żeby się zmęczyć i wtedy wiem, że żyję.
Na wszystko co napisałaś - Amen!
OdpowiedzUsuńps. ciekawe jak zareagowała p. Halina po przeczytaniu Twojego posta?
Panie Halinki wyrzucamy , bo lubią siebie truć i przy okazji wszystkich tylko dlatego, że ci inni sa uśmiechnięci.,Dziewczyno jesteś wspaniałaą kobietą, Twoja energia, chęć życia i poczucie humory daja wiareę, że wszystko będzie gorzej. Mam koleżankę, chłoniak jej się rozwinął, wszyscy dawali jej pół roku, no może rok, dziewczyna była wybitna sportsmenką, kochana Ellise ona zyje, co przeszła to jej, ale ma twardy charakter, taki zawzięty sportowy, bierze leki cały czas o stałych poirach i cieszy się, że rano udało jej się wstac, zrobić sobie kawy, usiadła i wypiła, zjadła powoli coś, wzięla leki, dochodzi 12sta następna porcja, mąż wraca i tak co dzień, i spacery i pogoda ducha i telefony i wielka chęć do wszystkiego i kolejny rok za nami. Więc zyczę ci tego aby Twój urlop był wspaniały, abyś wypoczęłą, a Halinki na pohubel, zawsze się znajdą co to mają źle bo mają oczy szeroko zamknięte. Ciesz się wypoczunkiem, Wasza Nurką i pięknem natury i wracaj do nas, będziemy czekały, serdeczności
OdpowiedzUsuńwww.okiemjadwigi.pl
Elisse jesteś fantastyczna! Kocham Cię kobieto!:)
OdpowiedzUsuńCholera, napisałam gorzej a powinno być lepiej, przepraszam skleroza, ale tak mnie zmiotłaś swym postem, że pisałam jak w amoku, kochana dziewczyno, nie znam Cię ale jestem z Ciebie dumna.
OdpowiedzUsuńJeszcze raz przepraszam za pomyłkę
Powodzenia
Jadwiga
Dziekuję Ci, nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo mi pomogłaś tym postem. Bardzo, bardzo dziękuję.
OdpowiedzUsuńA
Ja też chciałam ci bardzo podziękować i jednocześnie, jeśli można prosić o radę, mam chorą córkę i zupełnie nie potrafię z nią o tym rozmawiać i do niej dotrzeć.. może Ty, jako osoba też chora , możesz mi cos poradzić. Bardzo przepraszam,że się o to pytam, ale jest nam bardzo ciężko,a ja nie mogę patrzeć jak ona płacze.
OdpowiedzUsuńBędę bardzo wdzięczna za ospowiedź, pozdrawiam
Marta z Lublina
O rany!!
OdpowiedzUsuńDalej tak trzymaj, nawet nie wiesz jak mi pomogłaś tym pisaniem swoim, dawno nie spotkałam takiej dzielnej kobiety jak TY. Oby dobry Bóg czuwał nad Tobą i całą Twoją rodziną.
pozdrawiam
ula
Podziwiam Cię od dawna za piękny dom, za miłość do wszelakich zwierząt, za pogodę ducha ,humor, autoironię , za talent i pracowitość i za wiele innych rzeczy,ale chylę czoła za ten post
OdpowiedzUsuńtaki prawdziwy,poruszający. Mało kto, a właściwie nie znam nikogo, kto w taki sposób mówiłby o swoich poważnych problemach. Ty potrafisz wszystko.Znam wiele młodych "halinek' które codziennie rozczulają się nad swoimi migrenami, oczekując od wszystkich pomocy i współczucia, nie trawię ich.Podziwiam kobiety silne, odważne i mądre. Ty jesteś
taka- najsilniejsza, najodważniejsza i najmądrzejsza.Nic Cię nie złamie. (Dobrze,że czasem potrafisz odpoczywać). Tak trzymaj. Pozdrawiam viegom
kurcze , wzruszylam sie... zycze Ci wiele wiele zdrowka. :)
OdpowiedzUsuńZatkało mnie, nie wiem co napisać. Zwłaszcza, ze komentarzy tu multum, to chyba już wszyscy wszystko napisali... imponujesz wszystkim i powinni z Tobą wywiad gdzieś opublikować, żeby pokazać, że nie każdy Polak to tylko wiecznie narzeka i niezadowolony z życia, ale zrobić coś z tym życie to już nie.
OdpowiedzUsuńTak, tylko takie nastawienie do życia jak Twoje rozumiem i ja również tylko tak potrafię, mimo tego co i mnie ostatnimi czasy spotyka... I nie zamierzam się publicznie rozczulać i narzekać, żeby komuś lepiej od tego było. Niech się wszystkie "panie Halinki"
powieszą!
A za Twoje zdrowie będę mocno trzymać kciuki!!!
korzystaj z wakacji jak najwiecej,takich Halinek jest duzo wiecej to taki typ ludzi ktorzy zawsze beda nieszczesliwi i niezaleznie od tego jakby ich pocieszac wcale nie bedzie lepiej bo oni sa szczesliwi w swoim nieszczesciu,zeby zobaczyc zmiany trzeba cos zmienic,wiec daj sobie spokoj z pania Halinka,zrobilas co moglas :) :)
OdpowiedzUsuńNiesamowita jesteś! Żyj tak dalej i pokazuj nam wszystkim te małe szczęścia codzienne:)
OdpowiedzUsuńA te wszystkie Halinki są wszędzie niestety..Ja na swoim blogu uzewnętrzniam się mocno, ale tego potrzebuję bo na co dzień jestem podobna do Ciebie. Często słyszę różne oskarżenia że mi za dobrze w życiu, ale staram się nimi nie przejmować...
Wypoczywaj cudna kobieto i wracaj do nas:)
Elissko...trzymaj się mała=wielka kobitko!!wracaj szybko,,,albo nie!!! odpoczywaj jak najdłużej!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńZaglądam do Ciebie czytając każdego nowego posta.
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością oglądam cudne zdjęcia i nawet ostatnio pomyślałam, jak wspaniałe motywy do nich potrafisz stworzyć.
A ten post? Czytałam, czując narastające emocje, jak w doskonałym filmie akcji.
Myślę, że ten wpis jest jeszcze jednym zdjęciem, tym razem jednocześnie optymistycznym i pełnym dramaturgii życia.
Wspaniale opisałaś to, co czuje wiele z Twoich czytelniczek - w tym również ja.
Choroby i ich skutki, które nas nękają, nie powinny zatruwać nam życia.
Nie powinny decydować o charakterze naszego życia - o tym, czy mamy zamartwiać się bez końca, czy też możemy oderwać myśli poświęcając się swoim hobby.
A takie panie Halinki są niereformowalne i Twoje dotychczasowe pocieszanie,jak widać, na nic się nie zdały.
Życzę Ci wspaniałego wypoczynku i pozdrawiam serdecznie:)
jestem jedną z tych osób, które do tej pory po cichu podczytywały Twój blog... nie sposób przemilczeć Twoje trudne doświadczenia, nie sposób przejść dalej
OdpowiedzUsuńw Tobie jest tyle siły, światła i mądrości
a życie bywa tak trudne, nieznośne i mozolne, czasem mamy pod górkę przez lata, a czasem przed nami wyrasta nasz Everest
z serca życzę Ci zdrowia
i tej siły, która od Ciebie bije żywym strumieniem - niech się nie wyczerpuje, niech Cię wzmacnia i utwierdza
a ja ślę wiele ciepłych myśli i wiarę, że za każdym zakrętem będzie już dobrze! trzymaj się cieplutko, Ania
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWitam :)
OdpowiedzUsuńTak racja trzeba cieszyć się życiem jak najwięcej się da. A trudne momenty przychodzą jak to w życiu. Dobrze, że już zdrowie jest :)
pozdrawiam
Kochana Elizo, a ja chciałam spytać jakie specyfiki Twój Misiek wlewa do basenu, żeby woda klarowna była, a Ty uciekasz... ;) Powiesz jak wrócisz:)
OdpowiedzUsuńI jeszcze A) tak jak Ushii powiem: Halinka niech się powiesi, widać nie porad u Ciebie szukała a bardzo chciała Cię zmęczyć = do dupy z takim interesem:)
B) wydrukować i do gazety, niech malkontenci z migreną od nic_nie_robienia spłoną ze wstydu
C) od dawna jesteś dla mnie pierwszoligowym wzorem jak przeżyć dzień i zwariować ewentualnie pozytywnie lub ze szczęścia i ciągle nawijam o Tobie mojemu Miśkowi, mam nadzieję, że jeszcze mu się nie śnisz po nocach :))
D) jak już tak w punktach, to wyjątkowych wakacji! Upalnych, takich jak lubisz!
Buziaki!
Jestem pod ogromnym wrażeniem posta. Podziwiam siłę charakteru, wiarę i optymizm. Trzymam kciuki by każdy dzień budził się dla Ciebie w kolorze słońca i przynosił radość, wytrwałość i siłę do walki z trudną czasami codziennością. Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńWitaj Elisse..i inne dziewczyny.....:)
OdpowiedzUsuńJest tak, że jeśli myślimy i gadamy dużo o człowieku, który nas irytuje..(delikatnie mówiąc) to dodajemy jemu sił i energii..a sobie odbieramy.
Więc zapominamy od dziś o naszych zazdrośnikach, wrogach i wszelkich ludziach- typu wampir energetyczny, który karmi się nami....
Jeśli jest bardzo źle.....wmawiajmy sobie co dzień do lustra co innego, śmiejmy się, śpiewajmy, tańczmy....aż zacznie działać.
Pozdrawiam Cię Elizo serdecznie, Krysia:)
Ściskam Cię mocno,
Droga Elizo, odwiedzam cię nałogowo, ale od teraz wydaje mi się, że jesteś pokrewną duszą jak Ania z Zielonego Wzgórza i Diana. Ja tez walczę już 10 lat z rakiem, najpierw piersi, ze wszystkimi atrakcjami, operacja, chemia, naświetlania. Potem bylo prawie 5 lat spokoju i wróciło, tyle że w gnatach. Chodzę więc i trzeszczę i skrzypię. Marzy mi się, wstac rano rześko, bez bólu i pełna energii. Ale jakoś trzeba życ, przecież każdy dzień jest podarowany. Pracuję, sprzątam, zajmuję sie psami, moczę w basenie i w miedzyczasie latam na chemię. Trochę mi ciężko pisac, bo mi popaliło ręce (i stopy), ale za to piszę w rękawiczkach jak dama. I nie muszę zmywac garów. Jestem łysa już trzeci raz, ale już mi włosy odrastają, więc jest ok. Traktuję "to" jak przewlekłą chorobę, nie mam w planach umierac, bo jeszcze tyle makatek do wyszycia...Mam tylko szczęscie do amerykańskiej opieki zdrowotnej i nie przeżywam takich horrorów. Pozdrawiam cię serdecznie, pewnie już w drodze na letnisko, ciesz się wakacjami i spokojem, a po powrocie znowu do piły...Nie znam cię, ale jesteś mi bliska.
OdpowiedzUsuńDroga Elisse!
OdpowiedzUsuńCała mas słów pochwalnych w tym miejscu by nie wystarczyła dla Ciebie i dla Twego podejścia do życia,a w Twoim wypadku to inny wymiar odbioru rzeczywistości.Wierzę Ci szczerze,że maile p.H. mogły Cie wyprowadzić z równowagi,ja mam taką koleżankę,która uważa,że wszystkim naokoło jest lepiej,tylko Ona tak bardzo poszkodowana przez los,ale nie o tym chciałam.Nawet wśród najbliższych moich jest osoba,która ciągle się leczy,lub też choruje, a później chodzi na niekończące się badania i mimo emerytury nie ma na nic czasu.Niekiedy zastanawiałam się czy to czasami nie ze mną jest coś nie tak,że nie potrafię być tak bardzo wyrozumiała,współczująca,ale z czasem zrozumiałam,że życie bardziej doświadcza Tych,którzy mają duuuużo siły,którzy mogą komuś dać dobry przykład,którzy kochają życie bez względu na to,co się dzieje!Każdego życie doświadcza,ale dla jednych jest to walący się na głowę świat,a dla innych kolejna góra do pokonania!
Życzę Ci w tym miejscu dużo wytrwałości i zdrowia,bądź dzielna i Nam wszystkim dawaj dobry przykład i świadectwo,że każdy nowy dzień potrafi być piękniejszy od poprzedniego.
Współczuję Ci tego "truciciela" Halinki, ale może się opamięta.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę siły i optymizmu, jesteś bardzo dzielna... Tak trzymaj!!!!
Życzę Ci cudownych wakacji...
Pozdrawiam wakacyjnie
Elisse brawo !!!!!!!!
OdpowiedzUsuńChciałabym mieć takich pacjentów jak ty, chciałabym takich ludzi spotykać na mojej drodze, widziałam w swojej pracy niejedno i wiem że optymizm i wiara w życie leczy. Całuję cię za ten post i może uda mi się przemycić go dla niektórych chorych, wierzę że im pomoże coś zrozumieć.
A ja ... jakoś tak intucyjnie chyba ... podświadomie czułam i ... bałam się zarazem, że pod tym Twoim szczęściem, które nam Kochana pokazujesz kryje się coś niedobrego. Życie mnie zdążyło już nauczyć, że niezmiernie żadko bywa tak, iż szczęśliwego życia nie zakłóca to "coś", i dziwna proporcja ma tu zastosowanie: im więcej szcczęścia, tym i kłopotów więcej przybywa. Czy już tak na tym świecie być musi? Tak sądzę mając na względzie własne obserwacje i własne przeżycia - szczęście nie jest bezintersowne - niestety, ale szczęściem można pokonać, to co czai się za progiem. Trzeba tylko to szczęście dostrzegać i o nie dbać. Ty to Elizko robisz każdego dnia i tak trzymać Kochana. Tym postem, podzieleniem się z nami tak intymnymi sprawami z Twojego życia niejednym dasz wielką siłę przetrwania i przeżycia danego im/nam czasu w sposób ... SZCZĘŚLIWY! po prostu, bez względu na to, jakie kłody by to życie nam pod nogi rzucało. Wypoczywaj na wakacjach i wracaj do nas szybciutko z nowymi wieściami i pomysłami na życie :) Buziaki ...
OdpowiedzUsuńDużo zdrowia Ci życzę Elisse, jesteś wyjątkową kobietą!!! Miłego urlopu!
OdpowiedzUsuńElisse , dziękuję, że włączyłaś znów anonimowych. Są ludzie na tym świecie wyjątkowi, Ty jesteś taką osobą - do podziwiania i co ważniejsze - do kochania. Dobrych życzeń nigdy za wiele, dołączam swoje do tego bukietu, który już otrzymałaś. Przytulam :), tula
OdpowiedzUsuńDziekuje z calego serca za Twoj post. Jestes niesamowitą kobietą, człowiekiem o wielkim sercu.
OdpowiedzUsuńPopłakałam się czytając Twoje słowa.
Dziękuję Ci, że jesteś.
BRAWO!
OdpowiedzUsuńa ja powiem tylko... wiem co czujesz, WIEM!!! i robię to samo kocham Cię kobito
OdpowiedzUsuńElisse-myślę ,że wielu osobom pomogłaś swoim postem.Jesteś odważna i mężna ale mogę się jedynie domyślac ile wysiłku w to wkładasz.Ja Ci życze przede wszystkim zdrowia,reszta się i tak ułoży.Masz w sobie i dookoła siebie tyle miłości i dobrych ciepłych uczuc-i to niech buduje i daje siły.
OdpowiedzUsuńIdei "wystąpień" mailowych typu Halinka nie pojmuję i jestem zdecydowanie przeciw.Podejrzewam,że po drugim mailu od w/w przestałabym odpisywac.Obrzydliwy wampiryzm energetyczny, niczym nie usprawiedliwiony.
Ciężko pracujesz na to co masz i za to CIĘ PODZIWIAM I BARDZO SZANUJĘ.Dobrych wakacji,Elisse.
Wspaniały z Ciebie człowiek !!!
OdpowiedzUsuńczytałam posta ze łzami w oczach ...
przytulam Cię mocno kochana , bardzo mocno i podziwiam :)
Udanych wakacji zyczę kochana :**
hOHO, DAŁAŚ MI DO WIWATU.. Dziękuję.. Napisalaś wspaniałego posta, zresztą zawsze piszesz wspaniale..Nie chcesz napisać książki?...napewno bym ją kupiła!.. Podziwiam Twoją siłę, radość i wspaniałe nastawienie do życia, które nas nie rozpieszcza. Niektórzy rozpieszczają się nad sobą i są udręką dla bliskich, a Ty dajesz wszystkim siłę. Jeśli pozwolisz zapiszę sobie ten post ku pamięci. Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam mocno
OdpowiedzUsuńCzęsto zaglądam tutaj - uwielbiam Twoje zdjęcia i to, jak piszesz. Jesteś bardzo mądrą, ciepłą, wspaniałą kobietą. I bardzo dzielną. Niewielu ludzi potrafi żyć tak, jak Ty to robisz.
OdpowiedzUsuńJesteś niezwykła - podziwiam z całego serca. I życzę zdrowia - bo z całą resztą z pewnością sobie poradzisz. Ściskam mocno i życzę udanych wakacji.
ps. a panią Halinką nie warto się przejmować - zawsze będzie ktoś, kto "ma gorzej", kto zazdrości. Trzeba to minąć i iść dalej.
Elisse,inspirujesz mnie od dawna, a teraz podziwiam Cię jeszcze bardziej za Twoja pogodę ducha, optymizm i humor.Znam takie osoby jak Pani Halinka,które zrzucając swe małe problemy na innych same czuja się przez to lepiej, unikam ich jak ognia. Sama też jestem chora,ale wie o tym tylko mój mąż i rodzice i niech tak zostanie. Już nie mogę się doczekać twoich nowych wpisów, ściskam mocno i życzę cudownego odpoczynku.Awilka
OdpowiedzUsuńOd wczoraj próbuje coś napisać,ale ciężko mi ubrać myśli w słowa! naprawdę podziwiam Cie! przypominasz mi moją Mamę,kobietę, która też ma wielkie problemy ze zdrowiem, przeszła nowotwór piersi i inne..ale nie poddaje się, i żyje pracą:) z podobnym uporem jak Ty dba o swój ogród i ciągle planuje co jeszcze zrobi! pozdrawiam Cie serdecznie!
OdpowiedzUsuńElisse,
OdpowiedzUsuńPsychoterapeutko, lekarzu dusz, aniele radości, pocieszycielko zakłopotanych, matko pięknych córek.... i tu mogłabym jak w litanii dać nawias klamrowy i jedno zdanie za nim: pisz dla na nadal.
Zrobiłaś kawał dobrej roboty. Wiele osób dzięki tobie poczuło się lepiej, pewniej i silniejszymi, również ja ( za co dziękuję).
Mam nadzieję, że biedna pani Halinka również poszuka w swoim życiu drobnych radości i uchwyci się ich całą siłą jaka jej pozostała i rozdmucha ją jak tlący się żar w wielkie ognisko życiowej radości i szczęścia.
Pamiętajmy o tym, że nie wszyscy są tak umiejętni jak my i nie potrafią wokół siębie widzieć szczęścia, choćby ono ocierałao się o nasze nogi.
Czasem też ich nastawienie do życia nie jest tylko ich winą. Najczęściej są to ludzie, którzy nie zaznali szczęścia w dzieciństwie lub wzrastali w podobnej atmosferze jaką sami teraz wytwarzają.
Cieszmy się zatem cudną, niosącą radość i optymizm Elisse oraz bądźmy wyrozumiali i miejmy chrześcijańską cierpliwość do pań Halinek.
czytam Twój blog od dawna zachwycam się pomysłami ,a dziś postanowiłam dodać, że zachwyciła mnie Twoja postawa do życia....
OdpowiedzUsuńjesteś Mądrą i Wielką Kobietą....
Śmiać się często i mocno kochać; Zdobyć szacunek ludzi inteligentnych i przywiązanie dzieci; Zasłużyć na uznanie uczciwych krytyków i znieść zdradę fałszywych przyjaciół; Cieszyć się pięknem; Znajdować w innych to, co najlepsze; Dawać siebie, nie oczekując nawet przez chwilę zapłaty; Uczynić świat trochę lepszym, zostawiając po sobie zdrowe dziecko, uratowaną duszę, kawałek wyplewionego ogrodu czy poprawę warunków społecznych; Bawić się oraz śmiać z entuzjazmem i śpiewać z zachwytu przez całe życie; Wiedzieć, że choć jeden człowiek mógł zaczerpnąć głębszego oddechu, bo żyliśmy. To znaczy odnieść sukces."
Ralph Waldo Emerson
Ty odniosłaś swój SUKCES !
życzę udanych i szczęśliwych wakacji
largetto
Dziękuję Ci ,ze jesteś jaka jesteś, Twoje słowa głęboko mnie poruszyły i utkwiły w pamięci:) W swoim najbliższym otoczeniu też mam taką Halinkę i doskonale wiem, co czujesz...
OdpowiedzUsuńOdpoczywaj i zbieraj siły... buziaki, Jolinka:)
dziękuję :-)
OdpowiedzUsuńpowodzenia
Lidka
Elisse - ludzie osądzają nas po grubośc portfela, po tym jak mieszkamy- dziwnie sie porobiło bo w tych czasach jakoś mało ważne jest to co czujemy , jacy jesteśmy, jakie mamy wnętrze. I łatwo jest powiedizeć o kims że ten to ma dobrze bo ma basen, ładny dom, ładny ogród - a jak to ma to jest szczęśliwi. I takich Pań Halinek jest wokół nas cała masa, użalających się nad sobą, oczekujących od nas współczucia. Ale no ile mozna słuchać czyichś żali.
OdpowiedzUsuńDobrze że napisałaś tego posta, powiedziałaś że jesteś chora - otworzyłaś oczy może nie tylko tej jednej Pani Halince, że mimo tak poważnej choroby można sie uśmiechać, żyć i być szczęśliwym. Tylko trzeba podać rękę temu szczęściu .
Elizo Tobie życzę wiele zdrowia, dużo siły tej fizycznej i wewnętrznej, byś mogła cieszyć się każdym nowym dniem. Teraz wypoczywaj i wracaj tu do nas z nowymi inspiracjami i pomysłami
Pozdrawiam cieplutko
Dorota
Kocham Cię, dajesz mi masę sily. Dziękuję
OdpowiedzUsuńElisse, dziękuję Ci, jesteś Wspaniałą i Dzielną kobietą!!!!
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci pięknych wakacji, nabieraj dużo sił i wracaj do nas z pięknymi zdjęciami:)
Ps. a p.Halinkę miej w głębokim poważaniu.
Pozdrawiam.
Lekarz patrzac na moje wyniki powiedzial: "Jak czlowiek chce zyc to i medycyna jest bezsilna". W Pani przypadku dziala wiec biezmy wzor i zyjmy z usmiechem:-) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMożna zapisać się do Ciebie na terapię?:)))
OdpowiedzUsuńMarudzińska to ja nie jestem ale raz po raz przydałby mi się porządny strzał w łepetynę:)
Życzę Ci przede wszystkim zdrowia i udanego wyjazdu.Naładuj bateryjki i wracaj bo ja już tęsknię:)))
Każdego z nas spotykają większe bądź mniejsze problemy i kłopoty. I po tym poznajemy miarę człowieka jak sobie z nimi radzi. Nie jest ważne gdzie żyjemy, w dużym domu czy małym mieszkanku, ale JAK żyjemy.Jęcząc i marudząc, udowadniając każdemu, że mamy najgorzej, czy z podniesionym czołem i uśmiechem na twarzy na przekór wszystkiemu.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że twoj post otwarł wielu ludziom oczy na to co naprawdę ważne w zyciu, czyli samo życie, życie w każdej sekundzie, pełną piersią, świadome i szczęśliwe. Dziękujmy za każdą chwilę, każdą przyjemność, każdego dobrego człowieka, którego spotkamy na swej drodze, cieszmy się każdym momentem naszego życia.
Dziękuję Ci za ten post Elisse, twoje podejście, wiara i radość życia już cię uleczyły, szczerze w to wierzę!
Monika
Tak, ten post byl bardzo potrzebny.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cie, jestes na prawde wspaniala.
Wypoczynku zycze na wakacjach i zapomnij o tej wydrze .Kocham cie- Ag
Tak, ten post byl bardzo potrzebny.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cie, jestes na prawde wspaniala.
Wypoczynku zycze na wakacjach i zapomnij o tej wydrze .Kocham cie- Ag
Pozdrawiam z całego serca. Jesteś niezwykła !
OdpowiedzUsuńLagatka
brak mi słów....NIESAMOWITA JESTEŚ!!!! :)))))
OdpowiedzUsuńKochana, nie napiszę, że nie płakałam, bo wyłam...
OdpowiedzUsuńWzruszyłaś mnie niesamowicie i tyle.
Zawsze Cię podziwiałam za Twoją siłę i nastawienie do życia.
Ale teraz jesteś dla mnie jak "guru", z którego należy brać przykład. Twoje mądre na wskroś słowa dały mi bodziec do wielu przemyśleń. Też się zmagam z choróbskami (głównie serce i bardzo silna depresja, z którą zmagam się od lat), ale nie mam w sobie tyle siły i samozaparcia, by móc cieszyć się dniem dzisiejszym. Jedno co robię, nie zatruwam życia innym!
Wiesz co? - UWIELBIAM CIĘ! I strasznie żałuję, że nie znamy się osobiście.
Mocno Cię przytulam, dziękując, że jesteś :*
Chciałabym napisać coś odkrywczego, ale te ponad 100 komentarzy chyba już wyczerpało możliwe odpowiedzi na twój post. Mogę tylko dodać za innymi: dzięki za ten wpis, jesteś niezwykłą osobą. Pozdrawiam najserdeczniej jak potrafię:):)
OdpowiedzUsuńDo dzisiaj nie znałam Twojego bloga. Napisałam na moim blogu post na temat pokrewny do Twojego. Ata przesłała mi link do ciebie, więc przeczytałam. Tak trzymać!!!! Nadajemy na tych samych falach. jesteś wspaniała. Inni już napisali wszystko. Ja życzę Ci duuużo wytrwałości i wytrzymałości. W trudnych chwilach będę myślami z Tobą a na razie udanych wakacji i wracaj coraz silniejsza, bo co by nie powiedzieć to takim Halinkom trzeba pomóc i choćby wysłuchać. A świat można zmienić na lepszy. Ja w to wierzę i z Tobą tą wiarą się dzielę. Buziaki:))
OdpowiedzUsuńpo prostu jeśteś WIELKA :)
OdpowiedzUsuńi tak trzymaj ... życzę Ci Zdrowia,
udanych wakacji, ładuj akumulatory i ... wracaj do nas szczęśliwie :)
pozdrawiam serdecznie :)
Jestem wierną czytelniczka Twojego bloga od dawna... zawsze podziwiałam twoje zdjęcia i ich aranżację. Musisz być piekna od środka... bo inaczej ten blog nie byłby taki jaki jest...
OdpowiedzUsuńWiesz co mam syna z Dziecięcym Porażeniem Mózgowym...gdy się urodził usłyszałam - nie przeżyje - przeżył, gdy miał około roku to powiedzieli mi, że będzie żył jako roślina... a teraz jest świetnym facetem, który studiuje na pierwszym roku na studiach dziennych i mieszka w akademinku!!!!!
Tak trzymaj dziewczyno i baw się dobrze.... Beata
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen post przeczytalam jednym tchem.
OdpowiedzUsuńElisse zawsze Cie podziwialam, teraz to co robisz, jak pracowita jestes, nabralo takich wymiarow, ze po prostu brak slow..
Zdrowia i radosci zycze i wspanialych wakacji dzielna kobieto !
Serdecznie pozdrawiam
Elisse dobrze że napisałaś ten post , może choć kila osób spojrzy na życie z innej strony i nie będzie zamęczać każdej napotkanej osoby opowieściami o tym jak jest jej źle .
OdpowiedzUsuńChodzę uśmiechnięta ,staram się walczyć z przeciwnościami losu , ale widzę że to tak wielu osobom przeszkadza . Och jakby się cieszyli gdybym zaczęła narzekać -ale nie damy im tej stysfakcji no nie :-).
Wypoczywaj na wakacjach i ładuj bateryjki żeby nadal wszystkim nam czytającym umilać czas .
Buziak
wow ...
OdpowiedzUsuńDzięki za tego posta , potwierdzasz to o czym wcześniej myślałam .
OdpowiedzUsuńżyczę Tobie i Twojej Rodzinie dobrego wypoczynku , miłych wrażeń i niezapomnianych przeżyć . Wracaj i napisz o wszystkim tak jak tylko Ty potrafisz pisać kolorowo z i humorem .Pozdrawiam Yrsa
O rzesz Ty Kobieto!
OdpowiedzUsuńWypoczywaj po całości. Udanych wakacji:)
Buziaki przesyłam.
Kochana Elisse,
OdpowiedzUsuńJesteś bardzo silną kobietką. Podziwiam Ciebię za Twoją siłę,poczucie humoru i wielki optymizm. Jesteś cudowna. Bardzo mocno Ciebię ściskam. Wracaj do nas szybko, bo już tęsknimy.Buziaczki Magda
Elisse czytam Twojego bloga od bardzo dawna,masz w sobie tak wiele tej niesamowitej prostej radości życia...
OdpowiedzUsuńPo tym co dziś przeczytałam,wiem jak bardzo niedoścignionym ideałem jesteś dla mnie.Choroba i śmierć jest czymś co mnie zawsze przerażało,sama wiem,że nie potrafiłabym tak jak ty.... wiem jakie cudowne jest to co robisz,ze nie rozpaczasz,ze potrafisz się śmiać.
Tym,że właśnie jesteś taka a nie inna dajesz niesamowicie duzo swoim bliskim i sobie samej... zresztą sama o tym doskonale na pewno wiesz...
Elisse kochana,jestem myslami przy tobie,trzymam kciuki jesteś silna baba,ale chyba czasem dobrze wiedzieć,że masz tak wiele serc za sobą,zobacz na te komentarze...jestem takim kolejnym małym duszkiem który śle ci teraz dobre mysli....zarażaj nas kochana tym optymizmem,zarażaj...bo jesteś tu potrzebna :D i ucz tej zwykłej radości życia-bo jesteś w tym mistrzem...odpoczywajcie tam kochane i ładujcie akumulatory...
pozdrawiam cię ciepło
twoja fanka :);):D
Elisse, czytam Cię na bieżąco ale nie pamiętałam, jak tu się logowałam , wielokrotnie próbowałam to zrobić, bez skutku. Dziś muszę wreszcie napisać, poruszyłaś mnie. Chcę Ci tylko powiedzieć, czarodziejko, że zorganizowałaś mi wiele wieczorów, bo kończę firankę Twojego pomysłu. Jestem cierpliwa, ale nie na tyle, by pocieszać przez 1.5 roku hipochondryków. Pozdrówki i czapki z głów!
OdpowiedzUsuńLucy z Przemyśla
Jak ja się cieszę ,że spotkałam w swoim życiu(to nic ,że wirtualnie) kogoś takiego jak Ty.
OdpowiedzUsuńBardzo Cię podziwiam.
Udanego wypoczynku Ci życzę z całego serca.
Buziaki
Współczuję. Jednak taka siłę jaka ma Pani czerpie się od ludzi którzy nas otaczają - nie każdy ma takie szczęście. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńUfff... dzięki za sprostowanie.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że macie dobry czas.
nie wiem co napisać
OdpowiedzUsuńjesteś niesamowitą kobietą
bardzo cieszę się, że Cię znam - chociaż nie osobiście- czego żałuję
życzę dużo zdrowia i sił na co dzień
no i udanych wakacji Tobie i Nurce :)
buziaki wielkie :*
Elisse, cos takiego podejrzewalam po kilku wzmiankach na Twoim blogu... ale jak widac taki post byl potrzebny z wielu powodow, dzieki.
OdpowiedzUsuńCentrum Onkologii na Ursynowie kojarze, no nie jest to najmilsze miejsce na ziemi...:/
Sciskam Cie mocno i zycze super wakacyjnego wypoczynku:), baw sie dobrze!
Choćbyśmy cały świat przemierzyli w poszukiwaniu piękna, nie znajdziemy go nigdzie, jeźeli nie nosimy go w sobie.
OdpowiedzUsuń/Ralph Waldo Emerson/
Ty piękno masz w sobie. W przeciwieństwie do Halinki, nigdy nie przepadałam za osobami o tym imieniu.
:-))
Moja siostra po obejrzeniu Twojego bloga powiedziała - "jakże pięknie ta Laska celebruje swoje życie! To cudowne - móc i umiec tak pieknie cieszyć się zyciem!!" Dzięki Eliss. Jesteś wielka! wspaniala i mądra!!! Dziekuję za natchnienie - biegnij cieszyć się życiem i wakacjami! Ja też już biegnę po okruchy szczescia - które trzeba samemu umieć znależć :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że jesteś i dziękuję za to, że dzielisz się swoim spojrzeniem na świat :-)
OdpowiedzUsuńMoc ciepłych myśli przesyłam...
Wielki szacunek kochana, też sporo w życiu przeszłam, ale od wczoraj (od momentu kiedy przeczytałam ten post) wiem ile błędów popełniałam. Miałaś rację myśląc że ten wpis może komuś pomóc, sama widzisz po ilości komentarzy i podziękowań. Ja raczej nie przelewałam swoich żali na innych, ale nie umiałam cieszyć się aż tak jak Ty swoim życiem, tym co mam. Owszem doceniam to, ale ta enegrgia..... mi jej brakuje. Od dziś zmieniam nastawienie.
OdpowiedzUsuńDZIĘKI
DZIĘKI
DZIĘKI
Witam
OdpowiedzUsuńCzytając te wszystkie Twoje słowa - to tak jakbym słyszała swoją siostrę - jota w jotę ! taka sama chęć życia, wspaniała nieograniczona chęc życia !
Dlatego uważam, że powinien to ktoś wydrukować i rozdawać wszystkim ludziom, którzy przesiadują w poczkalniach szpitali, przychodniach, gabinetach, a nawet przystankach autobusowych, tym którzy ciężko chorują i tym, którzy "latają" co tydzień do lekarza z każdym " błachym gównem".
Powinna to być mantra dla wszystkich, by wkońcu społeczeństwo na pytanie: "jak się czujesz" zaczęło odpowiadać - "wspaniale" a nie jak u nas w kochanej Polsce: że choruje, że nie ma pieniędzy, że nie ma pracy, że ma odcisk na pięcie...
Jesteś dzielną kobietą i ja Ci zazdroszczę - zazdroszczę chęci życia i tego wspaniałego podejścia ..
A Pani Halince proponuje się zakochać, może wtedy ubierze różowe okulary i zobaczy, że życie wcale nie jest takie złe :-)) i z alergią można żyć - ja żyję od ponad 30 lat i jeszcze na to nie umarłam
Pozdrawiam obie Panie
i zycze wspaniałych wakacji
czytam tego posta i niewiem co powiedziec.jestes bardzo odwazna i niesamowita kobieta. Dobrze , ze cie tu mamy.
OdpowiedzUsuńzycze udanego wypoczynku tobie i calej rodzince. pozdrawiam.
Kilka razy to przeczytałam. Co raz było więcej komentarzy. Zamiast napisać coś jak pierwsze....jestem grubo za setką...
OdpowiedzUsuńMimo tego nie wiem co powiedzieć/napisać.
Ściskam, podziwiam i dziękuję
Też tu byłam i czytałam.
OdpowiedzUsuńPięknie piszesz. Chętnie bym czytała książkę przez Ciebie napisaną.
Dziękuję, że przypominasz nam, że Życie jest piękne. Mimo wszystko.
Ty już wygrałaś!
A Pani Halinka ma rację mówiąc, że masz wszystko. ;-)
Jej też życzymy, aby otworzyła swoje oczy na piękno, a stanie się taka samo bogata jak Ty.
Wybrałaś Życie a ono zawsze zwycięża.
Miłego urlopu Zwyciężczyni!!!
Nie przeżyłam tego co Ty, ale uważam tak samo. Często powtarzam: jestem szczęśliwa. I jestem! A wszystkim Paniom Halinkom mówię stanowczo: NIE! Nie truć nam tu, tylko wziąść się za siebie. Nie mamy ochoty, żeby Wasza trucizna zatruwała i nasze życie.
OdpowiedzUsuńA Tobie życzę udanych wakacji z całą szczęśliwą rodzinką!
Człowiek jest wielki nie przez to, co posiada, ale przez to, czym potrafi dzielić się z innymi. Ty potrafisz radością, pięknem, optymizmem... Dlatego jestem pewna, że los będzie Ci wynagradzał każde trudniejsze chwile. Zasługujesz jak mało kto. Dzięki za ten wpis. :)
OdpowiedzUsuńZaglądam tu od pewnego czasu i czerpię pomysły by ubarwiać swoje życie. Dziękuję za cudowne inspiracje! A od osób, które chcą w sposób toksyczny chcą odbierać naszą radość lepiej uciekać - one potrzebują pomocy psychologa a nie naszej, chyba że zaczną płacić za nasze porady jak w prywatnej poradni ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za tego posta, podziwiam Cię szczerze.
OdpowiedzUsuńJesteś wielka duchem,sercem i rozumem.Życzę Ci zawsze takiego pozytywnego podejścia do życia, bo na nasze zdrowie nie zawsze mamy wpływ.( A na marginesie ,ja tez mam niemiłe wspomnienia jak chodzi o Halinki...)Odpoczywaj i wracaj do nas z nowymi siłami zarażać nas swoją pozytywną energią...
OdpowiedzUsuńBuzki kochana. I wspaniałych wakacji wam życzymy:):) wracaj szybko:)
OdpowiedzUsuńKiedyś odpowiadałam na 12 pytań od taka zabawa... jedno z nich to Kto jest Twoim idolem odp. chyba nie mam... JUŻ MAM!
OdpowiedzUsuńTak trzymaj, super..
Życzę Ci zdrówka, siły i udanych, gorących wakacji.
A z Ushii się zgadzam w 100% wywiad musi być:)
Pozdrawiam gorąco
Ps. Zamurowało mnie.....
dziękuje.. cieszę się że Panią poznałam, narazie wirtualnie:) wspaniałego wypoczynku!
OdpowiedzUsuńJa...dziękuję...miałam ostatnio paskudny czas...i dziękuję, ze uświadomiłaś mi że przesadzam...dziękuję...i trzymaj się, bo jesteś kimś kogo warto naśladować. Udanych wakacji :)
OdpowiedzUsuńrzesz orzeszku jeden:)no dzielna Kobieta z Ciebie!!! dziękuję za opowieść,(poniekąd rozumiem Ciebie ale ja miałam postać łagodną) i tyję:)))niestety jak tucznik a nie chudnę ale nic to żyć trza,cudnych wakacji i mega słonecznych dni!!!
OdpowiedzUsuńWzruszyłam się...znalazłam Twój blog na innym blogu i zajrzałam...pięknie tu u Ciebie...mądrze...i tak prawdziwie...bo życie każdemu coś daje dobrego i upierdliwego...a Ty potrafisz być taka dzielna...pełna odwagi i apetytu na życie...dziękuję Ci za ten post...on daje nadzieję na normalne życie...pomimo upierdliwości, których mam całe bogactwo...ale dla równowagi mam też bogactwo dobra i dużo optymizmu...dobrego i pełnego odpoczynku urlopu Wam życzę i pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńTak czułam, że coś takiego się plącze bezczelnie wokół Ciebie.
OdpowiedzUsuńI wiem, że to pokonasz, bo... tego chcesz! :D
Mam nadzieję, że potrząsnęłaś kilkoma narzekającymi bez powodu. ;)
Świetna dziewczyna z Ciebie, ale to przecież dawno wiesz! :)))
Buziaki i cudownych wakacji życzę!
Tak czułam, że coś takiego się plącze bezczelnie wokół Ciebie.
OdpowiedzUsuńI wiem, że to pokonasz, bo... tego chcesz! :D
Mam nadzieję, że potrząsnęłaś kilkoma narzekającymi bez powodu. ;)
Świetna dziewczyna z Ciebie, ale to przecież dawno wiesz! :)))
Buziaki i cudownych wakacji życzę!
Tak czułam, że coś takiego się plącze bezczelnie wokół Ciebie.
OdpowiedzUsuńI wiem, że to pokonasz, bo... tego chcesz! :D
Mam nadzieję, że potrząsnęłaś kilkoma narzekającymi bez powodu. ;)
Świetna dziewczyna z Ciebie, ale to przecież dawno wiesz! :)))
Buziaki i cudownych wakacji życzę!
Bardzo potrzebne są takie posty. Szczególnie gdy komuś się wydaje, ze jest mu ciężko. Trzymaj się kochana i nadal się uśmiechaj.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Elisse wiesz ja wiedziałam o Twojej chorobie co prawda bardzo ogólnie ale ktoś bardzo zatroskany, zmartwiony prosił mnie o modlitwę o Twoje zdrowie gdy miałaś taki gorszy moment. Nawet wcześniej byłaś dla mnie niezwykła ale po tym jak już wiedziałam, że jest drzazga w Twoim życiu stałaś się dla mnie przykładem najwyższej szlachetności ducha i odtąd zachwycało mnie to skąd Ty bierzesz taką ilość energii, siły woli na to wszystko bo piękne rzeczy, prace, działania po prostu sypią się z Twoich rąk na codzień. Wiesz są osoby, których nie znam osobiście, a o których myślę na w codzienności-naprawdę od dłuższego czasu myślę często o Tobie.
OdpowiedzUsuńJa nie mam co prawda w żadnej mierze takiego charakteru jak Ty, to co się zdarzy trudnego odbiera mi chęci, siłę...i przyznam, że chciałabym Cię znać osobiście, żeby móc trochę uszczknąć tego wspaniałego czegoś co w sobie wypracowałaś. Kiedy mi piszą na priva łaskawi, kochani blogowicze podczytywacze, że za coś tam mnie podziwiają to głupio mi się robi bo zaraz myślę o Tobie i mówię poczytajcie sobie lepiej Eliskę z Utkane z Marzen od niej warto się uczyć.
I pamiętaj Kochana
Naprawdę nie ma żadnej reguły na długość życia, na zdrowie, zdrowy może umrzeć przed bardzo schorowanym, tak jest często ale jest reguła na możność przeżywania tego życia szczęśliwie i Ty odkryłaś znaczną część tej wspaniałej tajemnicy. Kiedy tak się Ciebie czyta to czuje się napływające wzruszenie i takie uczucie, które zwie się.... kochaniem człowieka.
Witaj, tak ciężko czasem zrozumieć drugą osobę, która "wszystko ma"...ale za tym wszystkim kryje się zasłona nieszczęścia jaką jest choroba,
OdpowiedzUsuńcoś na ten temat wiem, choć nie mam pięknego domu, basenu.... nie każdy niestety mnie rozumie...walczę ze słabościami wiele lat, ale jak cię podczytuje to ciepło mi się robi na ramionach, chyba zaczynam wierzyć w lepsze jutro....
Dziękuje Ci za ten Wielki post, daje wiele sił, otuchy i mądrości!
Pozdrawiam serdecznie ;-) i życzę wspaniałego odpoczynku ;-)
Dużo, dużo zdrówka oby starczało sił i zapału na dalsze realizacje marzeń. Pięknie tu u Ciebie. Pozdrowienia dla rodzinki, mizianki dla zwierzaków. Zaparaszam do siebie, pomalutku się rozkręcam..tylko ten czas....a raczej jego brak...szarośc życia:-/
OdpowiedzUsuńjeszcze raz dużo, dużo sił,obyś spotykała samych ciepłych, serdecznych ludzi na swej drodze. Przytulam:-*
OdpowiedzUsuńMasz hart ducha godny pozazdroszczenia. Ja mam zupełnie odwrotny charakter, jestem pesymistką i tym bardziej Cię podziwiam. Niesamowite!
OdpowiedzUsuńŻyczę zdrowia!
A pani Halinka niech sobie da spokój, bo to żenujące....
podziwiają Cię, współczują, życzą by Twoje życie potoczyło sie dalej szczęśliwie bo widać, że po prostu na to zasługujesz jak mało kto. Ja razem z tymi wszystkimi którzy się tu wpisali podziwiam i życzę Ci wszystkiego co najlepsze... ale ja w tej chwili jak przeczytałam Twego posta poczułam się jakby mi ktoś zrzucił ogromny ciężar na barki, uderzył w twarz, zdeptał..nie wiem co jeszcze...bardzo płakałam i dopiero za kolejnym podejściem udało mi się cokolwiek tu napisać. Staram się w życiu nie użalać nad sobą, nie o mnie mi w moim zyciu chodzi lecz o ludzi, których kocham... moja mama choruje na to co Ty, niedawno się dowiedziałam, trwają tysiące badań... ale jakos mój mózg sprawnie omijał myslenie o tej chorobie.. Twój post uświadomił mi jakie to straszne, nieodwracalne, jak... brak mi słów, siedzę i płaczę znowu i nie wiem co zrobić... moja mama jest taka jak Ty-silna i mądra, nikt patrząc na nią nie domyśli się jak jest chora, dba o wszystkich wokól a o siebie na końcu...gdyby choroba dotyczyła mnie, radziłabym sobie z uśmiechem na twarzy, ale jak patrzę teraz na nią i wiem, że nic nie moge zrobić to pęka mi serce, pęka mi mózg, wszystko we mnie pęka..
OdpowiedzUsuńWow! Teraz ja wyrżnęłam glebę a raczej moja szczęka. Podczytuję Cię regularnie od jakiegoś czasu i w zyciu bym nie spodziewała takich przejść. Bije od Ciebie taka energia i taki optymizm, że w listopadzie słońce wychodzi zza chmur...
OdpowiedzUsuńNie dziwota, że p. halinka chce się ogrzać przy Twoim słoneczku :) A takie życiowe marudy wszędzie się trafią :)
Ściskam serdecznie i wielki pokłon, jesteś dzielna wielka i taka uśmiechnięta :)
Wow! Teraz ja wyrżnęłam glebę a raczej moja szczęka. Podczytuję Cię regularnie od jakiegoś czasu i w zyciu bym nie spodziewała takich przejść. Bije od Ciebie taka energia i taki optymizm, że w listopadzie słońce wychodzi zza chmur...
OdpowiedzUsuńNie dziwota, że p. halinka chce się ogrzać przy Twoim słoneczku :) A takie życiowe marudy wszędzie się trafią :)
Ściskam serdecznie i wielki pokłon, jesteś dzielna wielka i taka uśmiechnięta :)
Takie ladne imie ma ta pani Halinka, szkoda, ze tylko narzekac lubi. Zasada mojego bloga to pisac o jak najmniejszych smutkach, 99,99% sie udaje:)
OdpowiedzUsuńPodziwiam i cenie Ciebie, masz wiare w szczesliwe zycie:) a takich ludzi jak Ty powinno byc zdecydowanie wiecej:)
Sciskam mocno:**********
Deszcz leje, wskakuje do wanny;DDD
Elizko kochana - dopiero dziś zaglądam na różne blogi, po długiej przerwie.. wycisnęłaś garść łez z moich oczu.. choć u mnie o płacz nie trudno - choćby miał on oznaczać największe szczęście..
OdpowiedzUsuńOd pięciu lat towarzyszę osobom chorym na raka - są to zazwyczaj osoby starsze (jak już pewnie wiesz..), jednak mimo wszystko wnoszą w moje życie niezwykłą moc, wiele miłości - trudno mi zawsze kiedy nadchodzi czas pozegnania, jednak często tak jak Sama piszesz - najważniejsze jest to, aby cieszyć się tym co mamy, przeżywac dane nam chwile jakby były jedyne i niepowtarzalne - nie zawsze jest to łatwe - ale Ty jesteś mistrzem nad mistrzami!
..Wiesz, nie miałam dziś najlepszego dnia - a wieczorem jedna z moich pacjentek, powiedziała mi, że mnie kocha - jaką niezwykłą ma to moc - napełnia światłem, który rozjaśnia wszystko co boli..
Życzę Ci Elizo, abyś zawsze była napełniana takim światłem - a sama dziękuję Ci za niepowtarzalną moc!!
Przytulam Cię bardzo ciepło!!
Jeśli jeszcze odpoczywasz - pięknego czasu Ci życzę!!
Teraz już wiem, dlaczego tak długo oglądałam zamieszczone na Twoim blogu zdjęcia "Aniołów" i właściwie nie potrafiłam sobie odpowiedzieć na pytanie dlaczego. Teraz już wiem - jesteś "Ziemskim Aniołem". Muszę tego posta przesłać swojej bardzo chorej kuzynce, wiem, że jej doda sił! A wampiry, wampirony i wampirki energetyczne trzymaj od siebie z daleka. Twoja anielska energia potrzebna jest Tobie samej i ludziom, którzy mogą ją pozytywnie spożytkować! Podziwiam i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńKiedyś, gdy nie mogłam spać już nad ranem znalazłam bloga - Utkane z marzeń. Zachwycił mnie. Muzyka zaś przeniosła mnie do Twojej oazy pięknych rzeczy i klimatu sielskiego wiejskiego, za którym tęsknie od dzieciństwa. Pozazdrościłam. Jak widać nie tylko ja - Pani Halinka również. Uśmiechu na twarzy, tych cudnych przedmiotów i przestrzeni, tej swobody pisania.Twój blog stał się inspiracją dla mojego stylu życia. Założyłam bloga, zaczęłam szyć, haftować i robić to, co sprawia mi przyjemność. Dziś zazdroszczę Ci jeszcze jednego - siły i wiary w siebie. I znów jesteś dla mnie inspiracją. Z całego serca Ci za to dziękuję.
OdpowiedzUsuńDziekuję Elizko :)
OdpowiedzUsuńElisse Moja Kochana! Myslałam kilka dni o tym co napisałaś.
OdpowiedzUsuńTak trudno zebrać
myśli, bo aż ściska za gardło.
Moja blogowa nieobecność spowodowna była walką
z rakiem bliskiej osoby.Od piatku wiem ,że jest lepiej i wierze ,że będzie całkiem dobrze.
Uczę się codziennie pokory i wiem ,że życiu niczego nie mozna być pewnym.
Ściskam Cię
ze wszystkich sił i dziękuje za to, że jesteś.
Nie wiesz jak bardzo Cię rozumiem:)Moja walka z chorobą córki i z chorą służbą zdrowia trwa już trzy lata,a co dzień spotykam na swojej drodze "Halinki".Dwa tygodnie temu odeszła moja mama,też trzymałam ją za rękę.Gdy myślałam że już więcej nie wytrzymam,przyjaciółka przysłała mi opowieśc o motylu.Pozwolę sobie przekazac ją Tobie.
OdpowiedzUsuńJednego dnia mały motyl zaczął wykluwac się z kokonu;człowiek usiadł i przyglądał się jak motyl przeciska swoje ciało przez ten malutki otwór.I wtedy motyl jakby się zatrzymał.Tak jakby zaszedł tak daleko jak mógł i dalej już nie miał sił.Więc człowiek postanowił mu pomóc:wziął nożyczki i rozciął kokon.Motyl wyszedł dalej bez problemu.Miał za to wątłe ciało i bardzo pomarszczone skrzydła.Człowiek kontynuował obserwację,ponieważ spodziewał się ,że w każdej chwili skrzydła motyla zaczną grubiec i powiększac się,dzięki czemu motyl będzie mógł odleciec i zacząc życ.
Tak się nie stało!
Motyl spędził resztę życia czołgając się po ziemi z mizernym ciałem i pomarszczonymi skrzydłami.Do końca życia nie był w stanie latac.Człowiek w całej swej życzliwości i dobroci nie wiedział że walka motyla z kokonem była bodźcem dla jego skrzydeł i dzięki temu motyl był w stanie latac,gdy tylko pokona opór kokonu.
Czasem walka to to czego nam w życiu potrzeba.Jeśli Bóg pozwala nam iśc przez życie bez jakichkolwiek problemów to może z nas zrobic słabeuszy.Nie bylibyśmy tak silni jak moglibyśmy.Nie byc w stanie do latania.
Prosiłem o siłę-Bóg dał mi przeciwności losu aby zrobic mnie slinym.
Prosiłem o mądrośc-Bóg dał mi problemy do rozwiązania.
Prosiłem o dobrobyt-Bóg dał mi mózg i krzepę.
Prosiłem o odwagę-Bóg dał mi przeszkody do pokonania.
Prosiłem o miłośc-Bóg dał mi ludzi w kłopocie,abym im pomógł.
Prosiłem o przychylnośc-Bóg dał mi okazję do wykazania się.
Dostałem nie to co chciałem,ale dostałem wszystko czego mi było trzeba.
Trzymaj się kochana:))))
dziekuje. za ostatni przede mna komentarz tez. dzis znowu rozbilam sie glowa o mur, w szukaniu srodkow na ratowanie dziecka , ktore kocham.czasem potrzeba kilku slow by sie odbic.kuleczka/alakula@wp.pl
OdpowiedzUsuńJesteś niesamowitą kobietą!Dziękuję Ci za to,że pisząc rozsiewasz optymizm i radość z życia...
OdpowiedzUsuńŻyczę samych słonecznych dni,nie tylko w wakacje:)
Czytam Twój post od kilku dni, od nowa, wciąż od nowa. Eliza, dziękuję za ten wpis
OdpowiedzUsuńNo i co najlepszego narobiłaś?? he?? Przez Ciebie znowu po raz kolejny będę musiała przyznać rację mojemu mężowi no!!! ;))))) Kiedy mu czytałam Twoje wpisy kiedy pokazywałam zdjęcia Twojego domu kiedy tłumaczyłam się z klawiatury zaplutej ciężkostrawną jajecznicą on mówił "Ta babka albo przeżyła coś strasznego w życiu albo ma jakiś "nadbagaż" (czyt.kłopoty) bo tylko tacy ludzie potrafią cieszyć się wszystkim i kochać wszystko, np. psa który sika gdzie popadnie...jak nasze koty i żyją szybko bez przystanku". Mówiłam mu że się doszukuje drugiego dna... a on cholerka znowu miał rację no..... staram się znaleźć zawsze wytłumaczenie dla zachowań różnych ludzi.... ale p. Halinki nie potrafię wytłumaczyć....może dlatego że mam katar cały rok ;))))Elisse ja Ci tu nie będę pisała że Cię kocham, podziwiam itp. bo odrzuciłaś już kiedyś moje oświadczyny więc nie będę się narzucać :P ale chciałabym żebyś pamiętała zawsze że gdzieś jest sobie taka lekko kopnięta baba która podziwia Ciebie, to co robisz i to jaka jesteś i że ta baba często myśli o Tobie i przesyła gdzieś w Polskę z serca płynące życzenia ZDROWIA, ZDROWIA, ZDROWIA!!!! Gaba B.
OdpowiedzUsuńPs. Mam nadzieję że wakacje Ci się udają :))
cudowna z Ciebie Kobieta, życzę wspaniałych wakacji, choć podejrzewam, że i bez moich życzeń pewnie takie będą::):)
OdpowiedzUsuńserdecznie pozdrawiam:)
Elisse - po prostu uśmiechy ślę :)
OdpowiedzUsuńI ukłony. Chapeau bas!
Elisse, co tu pisać: wspaniała jesteś, i tyle!
OdpowiedzUsuńAle ponieważ p.Halinka ostatecznie Cię skłoniła do zamieszczenia tego postu, stąd wniosek, że dla wszystkich jest miejsce na świecie, i panie halinki także są potrzebne. Poniekąd.
Nie wiem, czego Ci życzyć Elisse, bo Ty wszystkiego masz w nadmiarze. Tylko zdrowia w normie. Więc zdrówka również w nadmiarze najszczerzej Ci życzę.
Wiem, co to ciężka choroba, wiem jak się wtedy chce żyć, rozumiem Ciebie doskonale.
OdpowiedzUsuńZasługujesz na to piękne życie, które masz, korzystaj z niego, pozdrawiam, zaglądam tu czasami-G.A
Dziękuję za ten wpis,dzięki któremu zrozumiałam,że zbyt często staje się taka "panią Halinką":(.
OdpowiedzUsuńZaglądam tutaj zawsze po to by naładować akumulatory bo dobrej energii tutaj bardzo dużo.Dziękuję,przytulam i życzę udanych wakacji.Ilona.
Juz parenascie razy czytam twego posta i ...Kochana, bardzo ci dziekuje !
OdpowiedzUsuńdziekuje ze jestes!
Elisse... zapiera dech, Kobieto jesteś rewelacyjna! Posypało się tyle dobrych słów, że tylko mogę przyłączyć się do nich. Chciałam Ci jeszcze powiedzieć, że cuda się zdarzają. Mój Kochany Tata miał dwa razy udar mózgu, po kilku latach dostał zawału, a podczas badań w szpitalu wykryto raka płuc. Była biopsja, bronchoskopia i rentgen, wszystko potwierdzało diagnozę - najbardziej inwazyjna postać raka.Pani doktor dała Tacie 2-3 miesiące, nie wyznaczyła nawet wizyty kontrolnej, bo miał nie dożyć jej terminu. Nie było mowy o chemi, już pierwsza dawka zabiłaby go. Została tylko opieka paliatywna. Dziękowaliśmy za każdy dzień i cieszyliśmy się, że jeszcze nie cierpi. Po 3 miesiącach nie wytrzymaliśmy i zawieźliśmy jednak Tatę do pani doktor. Zdziwienie było ogromne, potem badania i szok, nie ma żadnego raka, żadnej zmiany. Od tego czasu minęło kilka lat, co miesiąc robione są badania - jest "czysty".
OdpowiedzUsuńZ całego serca życzę tego i Tobie Dobry Duszku!
Dziekuje Ci, kochana Elisse, (przebacz te "zazylosc"). Twoj post to lekcja zycia dla wielu. Nie wiem czy jestes wierzaca, ale i tak zycze Ci, aby nasza Niebieska Mama Miala Cie w Swojej opiece, z calego serca. Wszystkiego dobrego!
OdpowiedzUsuńMarianne
przeczytałam już dawno, ale nie nic nie napisałam. jakoś nie miałam co napisać. zatkało mnie na kilka dłuższych chwil.
OdpowiedzUsuńściskam Cię serdecznie i życzę zdrowia. wszystko inne jesteś w stanie osiągnąć bez niczyich życzeń :))).
Olenta ma rację, a jednak... Myślę o Tobie codziennie, tak lubisz słońce, przyjmę do siebie deszcz, niech tam, gdzie jesteś , świeci.
OdpowiedzUsuńElizko, to chyba nie jest przyjęte, ale wpisuję się drugi raz, byś wiedziała, że myślę ( myślimy i ślemy dobre emocje ) cały czas. Jeśli to są wakacje, nabieraj sił, dla siebie, nie dla innych, nabieraj odporności. Z wielkim szacunkiem, tula
Czytam Twojego bloga od 8 miesiecy.Jestem mamą trzech dziewczyn też Dominiki.Jestem 7 lat po raku piersi.Zachorowałam w wieku 37 lat,przeszłam radioterapię 35 i hormonoterapię.Czułam ,że coś się w Twoim życiu wydarzyło traumatycznego.Masz podobny gust jak mój i podobną duszę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie
Dziękuję ci za tego posta.....może banalnie brzmią te słowa...ale czytając twoje słowa zrozumiałam wiele rzeczy, jest mi lżej w mojej drodze....
OdpowiedzUsuńJesteś bardzo odważną, wspaniałą osobą:))))
Pozdrawiam cieplutko
Dziękuję Ci za ten post... bardzo Ci dziękuję...
OdpowiedzUsuńElisse witam po mojej długiej nieobecności. Czytam zaległe posty a ten, to mnie zwalił z nóg. Jesteś na prawdę dzielną i silną kobietą! Kochanie, w ogóle nigdy do tej pory nie pozwoliłaś sobie na słabość i nie dałaś nam odczuć, że cokolwiek Ci dokucza. Twoja postawa jest godna podziwu i dobrze, że ta p. Halinka trochę grymaśna doczekała się wreszcie ostrej i konkretnej riposty. Jest wielu hipochondryków i nawet nie zdają sobie sprawy ze swej bezwzględności w obciążaniu innych swoimi wyimaginowanymi chorobami. Elisse bądź sobą i żyj według swojego własnego rytmu i charakteru. Pozdrawiam Cię cieplutko i życzę przyjemnych i radosnych wakacji.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci Elisse. Postawiłaś mnie do pionu. Wczoraj właśnie siedziałam i baiadoliłam mojemu Dużemu M, że ...aż szkoda gadać. Trafiłam do Ciebie przypadkowo, ale teraz już wiem, że będę zaglądać. Dziękuję jeszcze raz!
OdpowiedzUsuńDziękuję za ten post...
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam i życzę fantastycznych wakacji:))
cóż dodać, ,chyba tylko to,że dobrze,że jesteś,życzę powodzenia
OdpowiedzUsuńKonKata
Co bym nie napisała będzie płytkie ale dziekuję Ci za to , że dajesz i siłę i wiarę i oby nigdy Ci ich nie zabrakło ... Pozdrawiam gorąco
OdpowiedzUsuńJestem w ciężkim szoku! Brak mi słów... Dzięki za niesamowitą lekcję!
OdpowiedzUsuńTakich Halinek jest mnóstwo. U mnie połowa sąsiadów :)) Ja się leczę w ŚCO i jakoś nikt na razie nie zwrócił mi uwagi na mój uśmiech i miałam szczęście i mam rozmawiać z pacjentami, którzy nie straszą i nie użalają się nad sobą. Na szczęście też znajomi i rodzina nie płaczą nade mną, tylko normalnie ze mną rozmawiają, a nawet akceptują moje nieco makabryczne poczucie humoru. cieszę się, że trafiłam na Twój blog :)) Pozdrawiam serdecznie i tak trzymaj :))
OdpowiedzUsuńmoja ciocia zmusiłam lekarzy do operacji tarczycy bo wg nich było juz za pózno, wycieli raka, ciocia zyje , mineło juz 25 lat, a ja zyje 8 po raku piersi i kosci, całuje , iza
OdpowiedzUsuńCzytam tego posta drugi raz. Kiedy przeczytałam go może miesiąc, bądź dwa temu, napisałam dłuuuuuuugi komentarz i gdy miałam go wysłać zresetował mi się komputer.Tak się rozeźliłam, że siarczyście zaklęłam i pomyślałam wtedy, że tych kilka słów .... były tak ważne!
OdpowiedzUsuńDziś czytam " Ciebie" kolejny raz i zanim zresetuje mi się komputer:) chcę Ci Elizo napisać, że dzięki Twojemu blogowi, na który trafiłam w trakcie strasznego strachu, bólu, chwilach beznadziei i poznałam tyle kolejnych blogów, zaczęłam przeżywać na nowo świat, bo tamten przed nim :( przyniósł mi niewyrażalne zmęczenie, ból, nieprzespane noce, koszmarne sny,20 dodatkowych kilogramów po sterydach i mnóstwo kochanych ludzi, blogów, chęci życia...a teraz budujemy z mężem, najwspanialszy:))...właśnie utkany z marzeń; toteż dziękuję Ci za to, że jesteś Elisse:)))
Witaj, dziękuję,że jesteś, napełniasz sporym optymizmem na Życie.
OdpowiedzUsuńDo pani Halinki:
Miałam bóle kręgosłupa przez ostatnie 20 lat.Chwila odpoczynku i znów kołowrotek.Ćwiczenia? zapomniałam,że coś takiego istnieje.Kochane było z bólu LB czyli leżenie bykiem.Ketonal 100 mg 2 x dziennie, jak ja to wytrzymałam?Nie wiem.Pewnego dnia mój ślubny rok temu,po 30 latach małżeństwa zaproponował wspólny integracyjny spływ kajakowy. Wrzask, płacz że testamentu jeszcze nie napisałam a on kochający mąż chce się mnie pozbyć i utopić.2 tygodnie szperałam w necie co jak się je z kajakiem. Wypisałam sobie ćwiczenia, zaczęłam ćwiczyć by jakoś sie przygotować.Pojechaliśmy.Cud malina, wrażenia niesamowite, zakwasy? Ketonal 100mg i ciepła kąpiel plus 3godziny snu później śpiew i ognisko.Od roku jestem fanką kajaków i wiosłowania.Czego Tobie życzę! ruch stosowny do wieku na świeżym powietrzu jeszcze nikomu nie zaszkodził.Pożegnałam leki przeciwbólowe, odetchnęła moja wątroba.Katar sienny?z tym można żyć, kropelki, unikanie alergenów i żyj Kobieto pełną życia, nie bądź modliszką.Nikt tego nie zniesie przy swoim bagażu trudnych doświadczeń,przeciwności losu-które trzeba godnie pokonać.
Do Pani Tego Blogu:
Życzę zdrowia, radości i spełnienia wszystkich dobrych życzeń.Może kiedyś założę bloga połączę kajaki z robótkami,które dziś wypełniają moje chwile wolności i są odskocznią od pędzącego szaleńczo na wrotkach życia.
Jola59
vamos@vp.pl
Dziękuję za tego posta. Rozumiem Cię w kwestii stosunku niektórych ludzi, ludzi, którzy cały czas myślą, że inni to mają lepiej od nich. Tymczasem wiem aż za dobrze, że w życiu nie ma nic za darmo. W takim sensie, że nie ma ludzi idealnych, nie ma idealnych życiorysów. Wszyscy szczęśliwi ludzie jakich znam na to szczęście zapracowali - życiową mądrością, samodoskonaleniem, mierzeniem się z życiem. I wydaje mi się, że mają to szczęście nie 'w nagrodę za cierpienie' tylko dlatego, że POTRAFILI szczęśliwymi BYĆ. Jeżeli czegoś można Ci pozazdrościć to nie męża, dzieci, urody, domu, talentów, ale siły ducha właśnie. Serce to Ty może masz z g.,ale kręgosłup to masz diamentowy.
OdpowiedzUsuńJa sama Panią Halinką mam nadzieję nie jestem, ale raczej słabej konstrukcji ze mnie dziewczyna. Przejmuję się strasznie wszystkim, biorę do serca, jak to się mówi. Lecz ostatnimi czasy mam właśnie taką rozkminkę, której kwintesencją jest powiedzenie mojego przyjaciela: 'pier..ol to.'. Zawsze wiedziałam, że przejmowanie się na zapas albo przejmowanie się drobiazgami jest bez sensu i rozmienia życie na drobne. Że przecież wszyscy mamy problemy i jednak większość z nas kiedyś się w życiu mierzy z problemami poważnymi, sprawami życia i śmierci, a jednak są ludzie, którzy nad tym samym będą załamywać ręce i są tacy, którzy wyjdą silniejsi i z podniesioną głową. Ale co innego wiedzieć, a co innego zastosować w praktyce. I tak mimowolnie zrobiła się ze mnie taka maruda właśnie. Aż mój ukochany któregoś razu zażartował: 'ty to uwielbiasz być nieszczęśliwa'... Na początku się oburzyłam, jak to? ja? przecież moje problemy nie są wyssane z palca! A zaraz potem sobie pomyślałam, że ok, może i nie są. I co z tego? I coś się we mnie zaczęło zmieniać. Chyba po prostu dojrzewać. I wreszcie teoria zaczęła mi wychodzić w praktyce. Gorzej lub lepiej, ale robię postępy :) Sama nie mogę się sobie nadziwić jak wiele głupich i nieistotnych spraw wytrącało mnie z równowagi! Ale też teraz widzę, że to wina złych proporcji. Z tymi 'poważnymi problemami' radziłam sobie doskonale, przez lata, w milczeniu, bez słowa skargi. Ale gdzieś ten ból musiał się ujawniać i przekładał się właśnie na rzeczy tzw. nieistotne. Nic w przyrodzie nie ginie, prawda? Gdy jednak stanie się coś przykrego staram się jednak machać na to ręką, śmiać się z tego, mówić, że to na szczęście i że nic nie dzieje się bez przyczyny.
Ostatnio pewien malarz, który życia lekkiego nie miał, a jest człowiekiem o niezwykłej sile ducha opowiedział mi o swoim dzieciństwie i o tym co powiedział mu kiedyś ojciec, gdy w domu lekko nie było: 'nie narzekaj, bo ludzie się będą z ciebie śmiali'. I ja sobie to też wzięłam do serca. Za każdym razem gdy już mam westchnąć, że 'zupa za słona' gryzę się w język.
Późno tu dotarłam (do tego posta). niesamowite, jaki Ty masz dar to pisania lekkim i żartobliwym tonem :) Też jestem chora ale moja choroba to pikuś..dziękuje że wstawiłaś dzisiaj odniesienie do tego posta. Bardzo Ci dziękuje...
OdpowiedzUsuńOla
Ellis, dziekuję.
OdpowiedzUsuńTyle
Znam Centrum Onkologii z autopsji. Miałam i mam, gdyż nie udało sie go wyciąć do końca niezłośliwego glejaka mózgu. Przeszłam mimo szoku gdy spojrzałam na rezonans pobyt w szpitalu i operację fantastycznie. Mam podobne cechy jak Ty, cieszę się z drobnostek. Sądzę że śmierć jeszcze do mnie nie przyjdzie, póki co jedynie otarła się. W szpitalu NIKT z personelu ze mną nie rozmawiał, a ja nie wiedziałam o co pytać. Wykonywali fachowo swoją robotę i to mnie satysfakcjonowało. Mój lekarz człowiek w swej fachowości cudowny jest niezwykle nieprzystępny. Pół roku po operacji nie potrafiłam nic zapamiętać. Kolejne półtora dochodziłam do równowagi. Pół roku po operacji zdradził mnie mąż, powiedział do mnie rzeczy paskudne i niedługo wyrzucił mnie ze swojego domu. Rozwiedliśmy się.
OdpowiedzUsuńMoje życie mnie cieszy, radzę sobie i jestem o kilka ważnych spraw mądrzejsza.
Po raz kolejny czytam Twojego bloga jak książkę, post po poście. częstu tu wrcam-dajesz mi tyle radości. i przez te lata kiedy sie nie odzywasz cały czas sie martwie. nie dzien po dniu, ale chwilami. martwię sie co u ciebie. co sie dzieje. nawwet nie wiem czy dostajesz i czytasz te moje komentarze. mam nadzieje że tak, bo widzę że podczytujesz inne blogi. mam nadzieję, że martwię się o ciebie neipotrzebnie.Nie piszesz- bo tylko ci sie pisanie znudziło. buziolam Cię już prawie wiosennie
OdpowiedzUsuńKasiu, z wielką przyjemnością przeczytałam ten post. Wiele przeżyłaś, mamy sporo wspólnego, z tym, że ja chorowałam notorycznie od małego. Na wakacje wyjeżdżałam do sanatorium, a w ciągu roku zamiast bawić się z rówieśnikami jeżdziłam po szkole na rehabilitacje itp... Tak przeżyłam "moją młodość"... Każda nasza historia jest inna i każdą z nas dotknęło coś innego, ale sprowadza się to do ciężkich chorób... Nie mogłabym nie wspomnieć o Pani Halince- jak dla mnie to osoba oderwana od rzeczywistości, żyjąca w swoim świecie i tylko ze swoimi problemami. Czy kiedyś otworzy oczy? Czy dojrzy, że inni mają znacznie gorzej? Łatwo jest oceniać powierzchownie, tymczasem tak naprawdę o wielu rzeczach możemy nie wiedzieć o drugiej osobie...
OdpowiedzUsuńSzkoda że nastąpiła tu taka cisza, nikt już nic nie pisze...
OdpowiedzUsuń