Jest takie drugie miejsce na ziemi , które uwielbiam. Nigdy nie miałam nikogo na wsi,cała moja rodzina od zawsze mieszkała w Warszawie, zazdrościłam koleżankom wyjazdów na wakacje do babci i dziadków…Ale jest takie magiczne miejsce, pełne wspomnień i sentymentów, miejsce w którym spędzałam wakacje bawiąc się w podchody, budując szałasy i odkrywając nieznane lądy. Miejsce do którego wracam w wolnych chwilach, gdzie każda ścieżka, każde drzewo przypomina mi beztroskie lata dorastania.
Miejsce w którym spędziliśmy z Miśkiem pierwsze, spokojne lata naszego wspólnego życia, gdzie brak finansów powodował odkrywanie talentów zielarsko- kulinarnych, gdzie Magda uczyła się miłości do zwierząt i otaczającej przyrody, a każdy dzień płynął wolniutko i szczęśliwie . Tak więc wyjechałam i niestety nie odpoczęłam, tam tez czekają obowiązki, a czasu było niewiele , lecz wieczorkiem zawsze znalazł się czas na spacerek, wspomnienia i podziwianie krajobrazów.
I choć może to brzmi patetycznie, to tam po raz pierwszy zrozumiałam, że kocham ten kraj.. zapach czeremchy wiosną , mgły unoszącej się nad łąkami , dymu z ogniska, poranków w lesie, moczarów…to tam po raz pierwszy odkryłam , że w mieście się uduszę, że umrę z tęsknoty za letnimi porankami i pobrzękiwaniem pszczół,za zapachem mokrej ziemi po deszczu.. to tam będąc dzieckiem zaczęłam snuć pierwsze plany o swoim własnym raju na ziemi.
Podróże uwielbiam, kocham jeździć po świecie i zwiedzać . Nieczęsto mamy okazje ze względu na ilość posiadanej menażerii gdzieś się wspólnie wybrać, ale jeśli już jest taka okazja, to podróż zostaje zaplanowana w każdym, najdrobniejszym szczególe. Oczywiście nie wyjeżdżam na wczasy i nie leżę pod palmą, to zupełnie nie w moim stylu, który niestety musiała też przejąć moja rodzina. Za żadne skarby świata nie dałabym się zamknąć w klimatyzowanym , chłodnym i nieprzytulnym hotelu..niekiedy zatrzymujemy się tak, tylko na jedną noc w drodze. My jeździmy na campingi, pod namiot, przemierzając dziennie nawet paręset kilometrów. Codziennie jest plaża, morze i obowiązkowe zwiedzanie okolicy, plan wytyczony wcześniej prowadzi nas od punktu a do b..rozstawienie namiotu, stołu, foteli i podłączenie wszystkiego, zajmuje niecałe 20 minut, w tym czasie już gotuje się woda na kawę. Każdy wie co ma robić . Wybrzeże Włoch , łącznie z Sycylią zwiedziliśmy w 13 dni, 14-go dnia prosto po nieprzespanej nocy spędzonej w samochodzie, pojechałam do pracy:) Tak jest za każdym razem, przeważnie nasze drogi prowadzą wzdłuż wybrzeża, choć zdarza się, że mamy i wypady w głąb lądu, bo akurat tam były rzeczy warte uwagi.
Nasze podróże nie są tylko bezsensownym jeżdżeniem, jak jedzie Misiek to ja robię wykłady, no jak prowadzę ja, to Misiek przeważnie śpi, ale o niesprawiedliwości , to dużo juz pisałam:) - czytam, opowiadam, uczymy się chyba wtedy wszyscy, nie tylko dzieci:). O tym,że jestem typem zbieracza i wszystko mi się przydaje , z pewnością wiecie.Z wakacji ciągnę tony liści, kamyków, muszelek, patyczków, cenników, tudzież innych , z reguły przyrodniczych okazów. Oprócz tego,że zbieram chyba wszystko i wszystko mi się przydaje, to jeszcze wszystko, bardzo skrupulatnie archiwizuję, przymuszając również do tego całą rodzinę:) Jestem typem aż za bardzo zorganizowanym i uporządkowanym, tak więc powstają, kolejne kroniki naszych podróży, opisujących historię danego regionu i wszystko co było warte uwagi.
Na letnie wakacje jeździmy zawsze sami, to taki czas dla nas, dla dzieci i rodziny, czas bez telewizji, za to z rozmowami , często do świtu, śmiechem, wygłupami.
Piszemy wszyscy, nie ma lekko:). Tutaj pierwsze wypociny Nurki, miała wtedy 6 latek :) .Nie poprawiam błędów, nie krzyczę jak brzydko napisane, to właśnie tak ma być…., tak jak było, bez korekty i układania tekstów– pamiątka na całe życie .
W hotelu, daje się jedynie zamknąć w okresie zimowym jak wyjeżdżamy na narty…choć gdyby była taka możliwość pewnie wolałabym igloo:) W zimę, jest czas i dla znajomych, wyjeżdżamy w dużych grupach, gdzie jest mnóstwo dzieci, wrzasku, śmiechu, płaczu piwa i zabawy.
A na ostatniej fotce , moje młodsze dziecko, wylegujące się po zjazdach, w otoczeniu ukochanych królików… tak, tak…króliki zwiedziły kawał świata…wszystkie tak samo kochane, zabierały mnóstwo miejsca w namiocie i samochodzie:).
Lubię jeździć i zwiedzać, ale również uwielbiam powroty…i choć świat jest piękny, to jednak kocham ten kraj i za żadne skarby, nie wyjechałabym stąd na dłużej.
Tak więc znowu jestem z Wami, jutro niestety muszę rozliczyć okropne pit-y, ale wieczorkiem zacznę zwiedzanie:) Jak zobaczyłam ile, pojawiło się nowych wpisów, to aż przysiadłam z wrażenia! Będzie co oglądać! A dzisiaj usiadłam, tylko po to,żeby zdjęcia zrzucić z aparatu, bo jestem zmęczona i dopiero wróciłam…a ,że zdjęcia takie ładne, to pomyślałam,że dodam od razu do kopii roboczych, jak dodałam, tak zaczęłam pisać…i …jak zwykle nie ma końca!
Mogłabym czytać i czytać bez końca, tak pięknie piszesz. Bardzo podziwiam to całe zorganizowanie, nie tylko jeśli chodzi o wyjazdy, ale całokształt. Kroniki... Wspaniała rzecz! W przyszłości to będzie bezcenny skarb. Aż mi się łezka w oku zakręciła, bo tak miłością i ciepłem z tego Twojego bloga zawiało. Pozdrawiam cieplutko!!:):)
OdpowiedzUsuńAleż piękne wycieczki, na chwilę wprosiłam sie do Was, tak się w tym zaczytałam:). Wspaniałe wspomnienia, warte pielęgnowania.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)!!
Witaj w domu:)
OdpowiedzUsuńZwalasz mnie z nóg...jako Pani domu, ogrodnik a przede wszystkim mama jesteś nieziemska :) Rewelacyjne kroniki!
OdpowiedzUsuńAle moje kości domagają się leżenia pod palmą i czytania :))
Pozdrawiam :)
wspanialy pomysl taki prywatny album podrozy,jest co wspominac,tez lubie podrozowac ale niestety namioty i biwaki to juz nie dla mnie,za wygodna sie zrobilam i warunki musze miec tzn lazienka i ciepla woda no i lustro gdzie moge zobaczyc swoja twarz,plus szuszarka hahahah co nie znaczy ze musi byc to hotel pierwszej klasy po prostu lozko i czysty pokoj wystarczy:)
OdpowiedzUsuń:))) ale fajnie... a ja nigdy pod namiotem nie spałam :((( tak jakoś wyszło :/ mój mężu czasem snuje plany jak do niego jadę i łazimy po górach i mówi, że zabierzemy namiot i gdzieś go rozbijemy w tych górach, hehe fajnie brzmi, ale ja strachliwa jestem... chyba taki mieszczuch :( byle pająk a ja drgawek dostaję :( ale nie ma to jak mąż z boku - jako moje przeciwieństwo ;)
OdpowiedzUsuńrozczuliła mnie Nurka tym wpisem i te króliki na wyjeździe :))) no albumy nieziemskie, ale mobilizujesz rodzinę :) u mnie skończyło się na albumie ślubnym, wywołanych ze sto zdjęc, przyklejonych z 5 stron i ozdobionych i koniec, nie chce mi się i już :P czeka na moje zmiłowanie :/
Pozdrawiam idę spać ;)
A ja się zastanawiam gdzie są umiejscownione te przepiękne miejsca z fotografii ;)
OdpowiedzUsuńElizuś, zadziwiasz z każdej strony...
OdpowiedzUsuńUściski najserdeczniejsze:)
O jacie,niesamowita jesteś!!Musisz mieć dzieci do rany przyłóż i szalonego męża jak ty sama:)Kroniki są rewelacyjne,co za pamiątka! Przypomniała mi się kronika klasowa z podstawówki,którą prowadziłam,wyglądała podobnie.Tylko my zwiedzaliśmy zakątki w Polsce oczywiście.
OdpowiedzUsuńNo ja przez mojego niejadka to nawet na jednodniówkę boję się wyskoczyć.Musiałabym sklep i kuchnię ze sobą wozić,ech.
Przypomnialo mi sie jak moja mamka prowadziła podobną kronike tyle że podczas zwiedzania Polskich miejscowości(latała po muzeach lub zachodziła do urzedu z prośba o pieczatke potwierdzającaa że TU była) ;)Warto pomyślec o rodzinnej kronice, tym bardziej że "podróże małe i duże" jeszcze przedemną ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!!!
Elizo, jesteś jak Kaszpirowski - Twoje pisanie ma hipnotyczną siłę;) Normalnie patrze na te zdjęcia, czytam Twoją opowieść i jestem na tamtych łąkach,w tamtych górach i nad tamtym morzem;)
OdpowiedzUsuńMy mamy podobny patent na zwiedzanie (z wyjątkiem namiotów, bo mnie w nich klaustrofobia dopada;) Ale wybieramy małe pensjonaty lub schroniska, w ktorych i tak spędzamy tylko noce, bo tak zwiedzamy do upadłego...nawet w podróż poślubną zamiast przykładnie leżeć na plaży na Teneryfie pojechaliśmy w objazd po Irlandii;)
Czy ta kronika to tylko z wyjazdów zagranicznych?
OdpowiedzUsuńPiszesz, że Polska jest piękna i co?
A te zdjęcia z rzeką mostem itd nie zasługują na podpis?
Piszesz pięknie, pozdrawiam Ewa
Świetny pomysł, ale naprawdę wymaga bardzo dużo pracy i systematyczności.. Ja już wiem, że Ty jesteś w tym najlepsza. Pracowita i zorganizowana:-) Piekna pamiatka, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Twoje opowieści.Piękne wspomnienia ,..
OdpowiedzUsuńzaczytałam się przypominając swoje podróże z dziećmi dookoła Polski.To były czasy "malucha ", w którym mieściło się wszystko, dzieci, namiot,śpiwory ,butla gazowa itp..Nie mam pojęcia jak to wszystko się mieściło??
Piękne zdjęcia, rzeka nie uregulowana,naturalne rozlewiska,natura i piękno.
Wspaniale sa te Wasze pamietniki z wakacji. Przepiekna pamiatka, ktora na pewno bedzie przekazywana nastepnym pokoleniom. Przepiekny wpis, od razu mam lepszy humor na poczatek dnia. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTych kronik i wspomnień zazdroszczę Ci najbardziej - wspaniałe są! Pamiątka na całe życie. Jesteście niesamowitą rodzinką!
OdpowiedzUsuńCzułam się tak, jakbyś pisała o mnie i mojej rodzinie. Tyle, że my Polskę zwiedzamy.
OdpowiedzUsuńKiedy Aga była mała też prowadziliśmy taki dziennik, potem tylko pocztówki zbieraliśmy, a teraz setki zdjęć. Niestety, moja rodzina odmówiła pisania notatek, niepiśmienni są i tyle :).
Elizuś,ciągle czymś zaskakujesz!
OdpowiedzUsuńZ tą kroniką to niesamowity pomysł.Muszę się koniecznie zastanowić nad takim pamiętnikiem.
Tylko,że ja taka niezorganizowana i niesystematyczna jestem!
Ale pamiątka piękna by była!
Pozdrawiam Cię bardzo gorąco!
Cieszę się, ze sobie wyjechalaś, zmieniłas otoczenie na trochę - i ciesze się, ze wróciłaś :)
OdpowiedzUsuńPiszesz, jakbys o mnie pisała - z tą drobna różnicą, że ja w 5 minut czasem potrafię się zdecydować, rzucić wszystko i jechac przed siebie :)) Ale zwiedzamy bardzo podobnie :)) I też takie pamiętniki prowadzę :)
A niesamochodowo to bardzo fajnie zwiedza się pociągem, wiesz? Kupuje się taki bilet ważny cały miesiąc bodajże i można na nim jeżdzić ile dusza zapragnie po całym wybranym kraju - super sprawa, kiedyś-kiedyś kupiłam, wsiadłam i pojechałam :) nocowałam w hostelach i na campingach i za grosze zwiedziłam tak całą Frację :)
Pozdrawiam!
Fajny sposób na wakacje:)takie typowo rodzinne i zapewne dużo tańsze niż z biurem:)a te kroniki świetny pomysł za naście lat będą wspaniałą pamiątką:)
OdpowiedzUsuńKroniki rodzinne -piękna, bezcenna pamiątka.Z pewnością sentymentalniej się je ogląda niż np. standardowe albumu albo slajdy (coraz bardziej popularne)Zainteygowałał mnie tekst o życiu na wsi ....ja niestety wychowałam sie na wsi a teraz mieszkam w mieście (moje prywatne getto :)).Bardzo tęsknię za ciszą , zielenią i tym sielankowym klimatem ... własny domek -marzenie .
OdpowiedzUsuńTakie wakacje, gdzie człowiek jest panem sytuacji to ja rozumiem :)
OdpowiedzUsuńTeż kiedyś jeździłam pod namiot, nawet w najbardziej odległe zakątki naszego kraju.
Bardzo miło wspominam te czasy.
Ale to już niestety przeszłość :(
Na stare lata chyba zbyt wygodnicka się zrobiłam... Muszę mieć ciepłą wodę pod nosem, łóżeczko i najważniejsze DRZWI, by czuć się bezpiecznie ;))
Kroniki są chyba najpiękniejszą pamiątką i będą cudownym "odświeżaczem wspomnień" przez całe życie.
lubię takie "zapachy" dzieciństwa, ja też taka miastowa jestem i gdy wyjeżdżałam do cioci (malutka mieścina ze swojskim klimatem ) to się działo :) miałam tam też swoje ulubione miejsce i przypomniałaś mi o nim :) Muszę się tam kiedyś wybrać i zobaczyć czy jeszcze istnieje, a jezeli tak to na ile się zmieniło, w końcu ostatnim razem widziałam je oczami dziecka.
OdpowiedzUsuńA kronikę już podłapałam i na bank będziemy robili, zacznę od majówki, w końcu nikt nie powiedział, ze ma być tylko o wakacjach :) Buziaki kruszynko :) ( to zdrobnienie wynikło ze spostrzeżeń zdjęciowych, wygladasz tam jakbyś była siostrunią swoich córeczek)
Ja co roku jeżdzę pod namiot ale chce mi się i pod palmy...zestarzałam się czy co?..Piękne kroniki
OdpowiedzUsuńZatesknilam za Polska...oj bardzo.Tez mam takie swoje ulubione miejsca z dziecinstwa...
OdpowiedzUsuńTe kroniki to swietny pomysl,ach zaluje,ze nie prowadzilam takich kiedys.Ale moze wlasnie zaczne:)
Piekny ten Twoj ogrod wiosna,pieknie piszesz,piekna muzyka.Bardzo lubie Cie odwiedzac,pozdrawiam!:)
Elisse, jesteś niesamowita ... i tak mi bliska ...Pochłonęłam, dosłownie, ostatni wpis, a potem długo oglądałam fotki ston z kroniki. Wpis Nurki jest rewelacyjny!!! Skąd Ty czerpiesz pomysły, jak Ty to zdążasz zorganizować, wprowadzić w życie i jeszcze tak ciekawie przedstawić? Nasza rodzinka też uwielbia wszelkie wypady i nie raz zdarzyło się nam nocować w namiocie. Super sprawa!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło i czekam na kolejne wpisy:)
Kasia Ch.
Elizko - super pomysł z kronikami. na bank wprowadzę w życie. Buziaki od nas.
OdpowiedzUsuńKroniki, warto prowadzić- polecam! Pierwsze zdjęcia jak najbardziej zasługują na uwagę, dlatego są właśnie pierwsze:)Kroniki, są tylko z wakacji...na co dzień, żeby prowadzić nie starczyłoby mi czasu,tyle rzeczy się dzieje:)
OdpowiedzUsuńNim zaczęłam wyjeżdżać za granicę, objechałam całą Polskę wzdłuż i wszerz,na samym końcu były Kaszuby- teraz zaczęłam poznawać świat:)
pozdrawiam Wszystkich cieplutko