Zgodnie z obietnicami , w odpowiedzi na Wasze maile, przedstawiam historię mojego ogrodu.
Z założenia miał być romantyczny, wiejski i tajemniczy....
A więc, mój ogród- szumnie zwany ogrodem, bo tak naprawdę jest niewielki, rodził się w bólach i powstawał metodą prób i błędów. Jego początki zaczęły się właściwie 12 lat temu i trwają do dnia dzisiejszego. Jak daleko sięgnę wstecz pamięcią, marzyłam o posiadaniu małego domku z wielkim ogrodem, prawie by się to udało gdyby nie fakt, że dom jest za duży, a ogród za mały:)
Początki były tragiczne, nasza ponura polska rzeczywistość nie pozwalała mi na zatrudnienie ani architekta zieleni, ani ogrodnika...dzisiaj nie żałuję, wtedy cierpiałam okrutne męki!Na samą myśl o grzebaniu w ziemi ciarki przechodziły mi po plecach...
Oczywiście popełniłam dokładnie taki sam błąd jak z domem, nie robiąc żadnych zdjęć- no bo to przecież wstyd pokazywać komukolwiek taki śmietnik...do dzisiaj nie mogę tego przeboleć, a różnica ( musicie uwierzyć mi na słowo) jest KOLOSALNA. Poprzedni właściciel oprócz warsztatu samochodowego, posiadał produkcję okien ze szkłem zbrojonym, w związku z tym caluteńki plac był zawalony gruzem , dętkami, uszczelkami, ramami okiennymi i szkłem zbrojonym, a wszystko to było po latach przykryte warstwą ziemi, porośnięte chwastami, perzem i samosiejkami brzóz i olch. Żeby wjechać po raz pierwszy na plac, na początku szedł mój mąż z kosą i sierpem, a dopiero za nim wjeżdżał samochód.
Oprócz badziewia wszelkiego rodzaju, staliśmy się szczęśliwymi posiadaczami całej masy śmieci, które z domu były wyrzucane po prostu do ogrodu. Dokąd wszystko pokrywały chwasty, nie wyglądało to tak tragicznie...ale potem...nie wiem jak dałabym sobie radę z uporządkowaniem terenu gdyby nie Ojciec, który sierpem , kawałek po kawałku wycinał to wszystko, a później przekopywał, wyrywał tony perzu i chwastów( wtedy nikt jeszcze nie słyszał o cudownym środku typu ROUNDUP zwalczającym dwuliścienne). Szkło i szyby ładowaliśmy na przyczepę, a mój mąż robiąc parę kursów dziennie ( ok 45km w jedną stronę) wszystko wywoził na wysypisko śmieci. Po wyczyszczeniu i przekopaniu, znów nieoceniony okazał się mój Tata, który wyrównał caluteńki plac przy pomocy poziomicy!!!Chciałam stać się posiadaczką" angielskiego trawnika" ale nie miałam pojęcia jak wyrównać tak olbrzymią powierzchnię.
Trawa została posiana!!! wstaję następnego dnia rano, a na moim przyszłym trawniku, wszędzie były takie chińskie wzorki...jakby jakiś maleńki krecik pod ziemią buszował...myślę...ki diabeł?...
niestety miałam się o tym przekonać w najbliższej przyszłości.
Z założenia miał być romantyczny, wiejski i tajemniczy....
A więc, mój ogród- szumnie zwany ogrodem, bo tak naprawdę jest niewielki, rodził się w bólach i powstawał metodą prób i błędów. Jego początki zaczęły się właściwie 12 lat temu i trwają do dnia dzisiejszego. Jak daleko sięgnę wstecz pamięcią, marzyłam o posiadaniu małego domku z wielkim ogrodem, prawie by się to udało gdyby nie fakt, że dom jest za duży, a ogród za mały:)
Początki były tragiczne, nasza ponura polska rzeczywistość nie pozwalała mi na zatrudnienie ani architekta zieleni, ani ogrodnika...dzisiaj nie żałuję, wtedy cierpiałam okrutne męki!Na samą myśl o grzebaniu w ziemi ciarki przechodziły mi po plecach...
Oczywiście popełniłam dokładnie taki sam błąd jak z domem, nie robiąc żadnych zdjęć- no bo to przecież wstyd pokazywać komukolwiek taki śmietnik...do dzisiaj nie mogę tego przeboleć, a różnica ( musicie uwierzyć mi na słowo) jest KOLOSALNA. Poprzedni właściciel oprócz warsztatu samochodowego, posiadał produkcję okien ze szkłem zbrojonym, w związku z tym caluteńki plac był zawalony gruzem , dętkami, uszczelkami, ramami okiennymi i szkłem zbrojonym, a wszystko to było po latach przykryte warstwą ziemi, porośnięte chwastami, perzem i samosiejkami brzóz i olch. Żeby wjechać po raz pierwszy na plac, na początku szedł mój mąż z kosą i sierpem, a dopiero za nim wjeżdżał samochód.
Oprócz badziewia wszelkiego rodzaju, staliśmy się szczęśliwymi posiadaczami całej masy śmieci, które z domu były wyrzucane po prostu do ogrodu. Dokąd wszystko pokrywały chwasty, nie wyglądało to tak tragicznie...ale potem...nie wiem jak dałabym sobie radę z uporządkowaniem terenu gdyby nie Ojciec, który sierpem , kawałek po kawałku wycinał to wszystko, a później przekopywał, wyrywał tony perzu i chwastów( wtedy nikt jeszcze nie słyszał o cudownym środku typu ROUNDUP zwalczającym dwuliścienne). Szkło i szyby ładowaliśmy na przyczepę, a mój mąż robiąc parę kursów dziennie ( ok 45km w jedną stronę) wszystko wywoził na wysypisko śmieci. Po wyczyszczeniu i przekopaniu, znów nieoceniony okazał się mój Tata, który wyrównał caluteńki plac przy pomocy poziomicy!!!Chciałam stać się posiadaczką" angielskiego trawnika" ale nie miałam pojęcia jak wyrównać tak olbrzymią powierzchnię.
Trawa została posiana!!! wstaję następnego dnia rano, a na moim przyszłym trawniku, wszędzie były takie chińskie wzorki...jakby jakiś maleńki krecik pod ziemią buszował...myślę...ki diabeł?...
niestety miałam się o tym przekonać w najbliższej przyszłości.
Tak wygląda trawnik w chwili obecnej
Kolejnym krokiem, było posadzenie żywopłotu, coby widok na zardzewiałe wanny, kręgi betonowe, sławojkę, pługi tudzież inne przydasie mojego sąsiada zasłonił! Od razu mi się oberwało...przyjechał sąsiad ...ja mu grzecznie " dzień dobry", a on "...jak się chce k.... od sąsiadów odgradzać, to wyp..... w bieszczady". Myślę "se", cham , burak jeden pokrętny, ale że dziewczę młode byłam, szacunku dla starszych nauczona, to przekleństwo w ustach zmęłłam i nic się nie odezwałam ( później już tak łatwo nie było, znaczy się dorosłam:), a bywało, że i moje dobre wychowanie szlag trafiał. Doszłam do wniosku,że robiąc np. drewniane ogrodzenie ,zamiast żywopłotu, będę się czuła jak w pudełku...na jedno i drugie nie było mnie stać, więc zakupiłam tuje. Po wsadzeniu okazało się, że wystają może z 20 cm nad ziemię, a w doniczkach wydawały się takie duże. Nie mogłam się doczekać kiedy urosną, nabyłam więc azofoskę ( super nawóz do wszystkiego co zielone- polecam), podsypałam wszystko i podlewałam 2 razy dziennie, żeby szybciej rosło.
Żywopłot dzisiaj
Sąsiada od wschodu, hobbystę wanien, tudzież innych sprzętów już przedstawiłam, od południa mam za to miłosnika drzew- jakiś niespełniony dendrolog. Owszem, kocham wszystkie żyjące roślinki, ale to już lekka przesada, wzdłuż całego ogrodzenia rośnie dżungla, dosłownie na każdym wolnym kawałeczku posadził olbrzymie świerki, modrzewie i sosny, a pomiędzy tym wszystkim, żebym słońca za dużo przypadkiem nie miała, rosną jałowce, małe świerki i małe modrzewie! Ba, żeby to wszystko...a między tymi małymi świerkami itp.....wkopuje uschnięte pnie drzew :)! Oj kocha gościu przyrodę okrutnie! Ale to nie wszystko...poprzedniego właściciela mojej działki bardzo nie lubił, więc choć sam posiada wielki plac, postawił mu pod oknem swój dom. W związku z tym, w salonie od strony południowej posiadam przeuroczy widok...( zdjęcie poniżej).
Prosiłam jak człowieka, żeby trochę może ten małpi gaj przyciąć, a gdzie tam... można zapomnieć, no bo co mi niby taka ładna ściana zieleni przeszkadza?! Wiem,że mogłabym to sądownie załatwić, no ale człowiek miły(tylko hobbysta) i bardzo leciwy, więc myślę, że jakoś może to przeżyję, choć jak widzę, że kolejna roślina zdycha z braku światła to chce mi się wyć.
No to teraz przyszła pora na sąsiada od zachodu...ten jest z kolei kolekcjonerem starych maszyn rolniczych, maszyn budowlanych, samochodów typu Nysa oraz złomu przeróżnego. Nie wiedzieć czemu wszyscy pod moim płotem składują, te wszystkie swoje okazy kolekcjonerskie, no ale pan Z, dołożył mi jeszcze trzy kompostowniki i co dwa lata olbrzymią górę obornika:) W cudowne letnie wieczory, uroczo się miesza z zapachem maciejki przy uroczym pobrzękiwaniu much prewetówek!
Pan "Zachód" posiada na stanie cudnej urody cytrynową koparkę, którą całym sercem kocha. Koparka oczywiście nic nie kopie, ale co roku jest odnawiana, coby cytrynka nie wyblakła i dalej po oczach waliła, a mój sąsiad parę razy dziennie przychodzi sobie w niej posiedzieć, ba siada sobie w niej nawet w środku nocy, o czym się przekonałam niejednokrotnie, wybudzona ze słodkiego snu, przez przeraźliwe skrzypienie drzwi! Któregoś pięknego , letniego dnia koparka ruszyła!!!! Biegiem lecę po męża, oboje wyglądamy po cichaczu przez okno, mówię "Boże, oddaje ją , dzięki ci Panie, że wysłuchałeś moich próśb...!!! Jest sprawiedliwość na tym świecie!!!" WYJECHAŁA!!!
No to teraz przyszła pora na sąsiada od zachodu...ten jest z kolei kolekcjonerem starych maszyn rolniczych, maszyn budowlanych, samochodów typu Nysa oraz złomu przeróżnego. Nie wiedzieć czemu wszyscy pod moim płotem składują, te wszystkie swoje okazy kolekcjonerskie, no ale pan Z, dołożył mi jeszcze trzy kompostowniki i co dwa lata olbrzymią górę obornika:) W cudowne letnie wieczory, uroczo się miesza z zapachem maciejki przy uroczym pobrzękiwaniu much prewetówek!
Pan "Zachód" posiada na stanie cudnej urody cytrynową koparkę, którą całym sercem kocha. Koparka oczywiście nic nie kopie, ale co roku jest odnawiana, coby cytrynka nie wyblakła i dalej po oczach waliła, a mój sąsiad parę razy dziennie przychodzi sobie w niej posiedzieć, ba siada sobie w niej nawet w środku nocy, o czym się przekonałam niejednokrotnie, wybudzona ze słodkiego snu, przez przeraźliwe skrzypienie drzwi! Któregoś pięknego , letniego dnia koparka ruszyła!!!! Biegiem lecę po męża, oboje wyglądamy po cichaczu przez okno, mówię "Boże, oddaje ją , dzięki ci Panie, że wysłuchałeś moich próśb...!!! Jest sprawiedliwość na tym świecie!!!" WYJECHAŁA!!!
Po niecałej godzinie wróciła............., ciągnąc na holu.......... NYSKĘ! No i teraz prócz koparki cytrynowej, posiadam w punkcie widokowym Nyskę która na szczęście jest zielona, więc bardziej wtapia się w otoczenie!
Nie nie moi kochani, to nie wszystko:)
Otóż od frontu mam wiadomo ulicę, a po bokach trzech uroczych sąsiadów, z trzema uroczymi sławojkami...oczywiście, każda jest umiejscowiona w rogu, przylegającym do mojego ogrodu! Dwóch sąsiadów posiada tutaj działki, no więc sprawa jasna, ale trzeci ma olbrzymi dom...moja wioska jeszcze nie skanalizowana, no i trzeba płacić za wywóz szamba, więc sławojka najwyraźniej w ramach oszczędności:)
Otóż od frontu mam wiadomo ulicę, a po bokach trzech uroczych sąsiadów, z trzema uroczymi sławojkami...oczywiście, każda jest umiejscowiona w rogu, przylegającym do mojego ogrodu! Dwóch sąsiadów posiada tutaj działki, no więc sprawa jasna, ale trzeci ma olbrzymi dom...moja wioska jeszcze nie skanalizowana, no i trzeba płacić za wywóz szamba, więc sławojka najwyraźniej w ramach oszczędności:)
TRZY UROCZE SŁAWOJKI, Z TRZECH STRON, TRZECH UROCZYCH SĄSIADÓW
Tak więc mam nadzieję, że nie dziwi Was to, że zaczęłam od sadzenia żywopłotów...
a jeśli chodzi o ogród, to fakt, że teraz wygląda zdecydowanie lepiej, ale jak widać ma też i swoje wady, a wiadomo, że " trawa u sąsiada wydaje się zawsze bardziej zielona":)
Kończę już ten przydługi post, o kolejnych ogrodowych perypetiach napiszę innym razem.
a jeśli chodzi o ogród, to fakt, że teraz wygląda zdecydowanie lepiej, ale jak widać ma też i swoje wady, a wiadomo, że " trawa u sąsiada wydaje się zawsze bardziej zielona":)
Kończę już ten przydługi post, o kolejnych ogrodowych perypetiach napiszę innym razem.
Taki piękny dzień - a teraz jeszcze miłe chwile w Twoim ogrodzie Elizo : ) oczyma wyobraźni widzę wszystkie grządki, i wszelkiego rodzaju kwiecia.. pięknie jak zawsze - i choć potrafię równie dobrze wyobrazić sobie Twoje sąsiedztwo - wierzę,że ten kawałek raju ogrodowego - rekompensuje wszelkie niedogodności zza płota : )
OdpowiedzUsuńPozdrawiam słonecznie! Bo od wczoraj, słońca u nas dużo : )
Gdybym nie odczuła na własnej skórze, jak parszywi mogą być sąsiedzi, trudno byłoby w to uwierzyć. Drobne złodziejstwo, śmieci pod oknem, zniszczona rabatka we WSPÓLNYM ogrodzie... Na szczęście miałam też wspaniałą sąsiadkę, czasem tęsknię za nią :-(
OdpowiedzUsuńElisse, życzę Ci, żeby ten żywopłot rósł szybko i gęsto!
Piję z zachwytu nad Twoim ogrodem! Jesteś czarodziejką chociaż wyobrażam sobie jaką pracę włożyłaś w ten kawałek ziemi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kasia
Eliza! Jeszcze się śmieję, więc mam ograniczoną manualność. No kocham Cię po prostu!
OdpowiedzUsuńPrzekaż pozdrowienia ode mnie panu od cytrynowego ciągnika! Też takiego tu mam tylko na szczęście dalej!
Uściski gorące!
Rzeczywiście szkoda, że nie masz zdjęć przed, ale i tak wyobrażam sobie ile pracy musieliście włożyć w ogród. Tuje to bardzo dobry pomysł na odgrodzenie się od sąsiadów i nie dziwię Ci sie, że od nich zaczęłaś. Na szczęście dość szybko rosną.
OdpowiedzUsuńA sąsiedzi..... majgad, to nieraz temat rzeka. Nigdy niestety nie znajdzie się złotego środka. Za to masz niezwykłe eksponaty za płotem ;-)
Ogród masz piękny, aż Ci zazdroszczę :-)))
Pozdrawiam serdecznie i czekam na ciąg dalszy ciekawej opowieści o Twoim ogrodzie :-)
Naprawde sie uśmiałam i zdaję sobie sprawe ile pracy Cie to wszystko kosztowało ale teraz masz to poczucie własnego kawałka raju na ziemi ...a sąsiedzi :)) niech sie przyzwyczajają do wysokiego żywopłotu i na marginesie powiem Ci , że juz lepszy taki sąsiad niż jak moi kiedys za czasów gdy na oststnim pietrze w trzypietrowym w bloku mieszkalam i mialam co sezon atrakcje pt dym z grilla z parteru bo pani wydawalo sie , ze jej balkonik wprost do tego jest stworzony ...juz z tymi dymami tak mam :) Pozdrawiam słonecznie
OdpowiedzUsuńjaka szkoda, że ja o swoich nie mogę napisać - prowadzę blog pod nazwiskiem, sąsiedzi by mnie w ziemię wkopali głębiej największych drzew - powiem Ci tylko, ze na przeciw tarasu od strony salonu mam firmę budowlaną z dwoma nyskami jako składziki, rozwalającą się ruderą na materiały budowlane i obecnie 7 workami jakiś dziwnych, kolorowych uszczelnień które przy większym wietrze fruwają po całej okolicy;)
OdpowiedzUsuńJednak po przeczytaniu Twoich początków, jestem dobrej myśli...może za 12 lat mój ogród powoli zacznie też tak wygladać...
Pięknie to wszystko opisałaś ,miła lekturka do porannej kawusi.Uśmiech na twarzy się pojawił i mam nadzieje że tak zostanie do końca dnia.A co do sąsiadów to wiem co czujesz a co pszeszłaś .Ogród jest przepiękny.
OdpowiedzUsuń:))))
OdpowiedzUsuńMimo wszystkich przeszkód stworzyłas piękne miejsce - trawkę to bym nawet poskubała, bo wyglada soczyście ;))
A jak widzisz (czytasz) - dziewczyny też mają różnych sąsiadów. Jednak Twoi mają szczególne upodobania. No i te 'slawojki' ;)
Z niecierpliwością czekam na cd ...
I pozdrawiam :))
Ale się uśmiałam ....doskonale opisałaś sąsiadów , dosłownie jak bym stała w Twoim cudnym ogrodzie i podziwiała hobbystyczne ustrojstwa sąsiedzkie .Myślę ,że Tobie może nie zawsze do śmiechu ,ale ja uśmiałam się do łez.
OdpowiedzUsuńNa temat zastałych śmieci na działce też coś wiem i doceniam ogrom pracy jaki włożyłaś w swój raj na ziemi ,bo tak odbieram Twój ogród.
Pozdrawiam serdecznie .
Tak więc niech Ci żywopłoty rosną na potęgę !!!pozdrawiam !!!!
OdpowiedzUsuń:))))Ale humor sobie poprawiłam czytając Twój post:)
OdpowiedzUsuńJa też zaczęłam od posadzenia żywopłotu z jednej strony...mój sąsiad na swoim ogrodzie kolekcjonuje wszystko co znjadzie, stara Nysa też tam stoi od lat i od tego dwie zaniedbane szklarnie, które służą właśnie do przechowywania śmieci.
Także życzę Ci, aby Twoja roślinność rosła bujnie w górę:)
Serdecznie pozdrawiam
No po prostu kulam się ze śmiechu, głównie za sprawą Twojego olbrzymiego talentu narracyjnego. No bo sąsiadów zbieraczy też mam za płotem, więc wiem jak to ciężko i jakie wkurzające. Miał być spokój i ładny widok, a są stosy opon i piła tarczowa :(
OdpowiedzUsuńElisse, wykonałaś tytaniczną pracę i efekt jest rewelacyjny - przepiękny ogród!
Pozdrawiam Cię serdecznie bardzo, P.
Elizo kochana ,Ty powinnas jakies felietony humorystyczne pisać albo co.Tak lekko i przyjemnie czyta się Twoje teksty.Ogród masz piękny..I to najważniejsze..
OdpowiedzUsuńA sąsiedzi ? No cóż.U mnie też nie różowo.Z dwóch stron mam sąsiada ,który robi przewierty pod drogami,rowami...Cały plac zagracony różnymi ,,cudami,,.
Także trzymaj się...I pozdrawiam Cię bardzo gorąco
Ja się nie uśmiałam, choć temat literacki bardzo, ale mam obsesję na temat pieprzników na balkonach, w obejściu, na podwórkach i klatkach schodowych - nie ma co liczyć ani na kulturę osobistą mieszkańców, ani na poczucie estetyki (tego się powinno uczyć w szkole podstawowej!), ani na prawo.Nic się w tej materii od czasów "Pawła i Gawła" Fredry nie zmieniło... Mam taką ulubioną wizję : jadę sobie spychaczem i tak rozwalam, rozwalam, rozwalam to badziewie, spycham i spycham i spycham... Ech, skończę, bo mi się z nerwów jeszcze coś głupiego napisze!
OdpowiedzUsuńW każdym razie, napracowałaś się solidnie, Elisse, żeby sobie kawałek osobistego szczęścia, czyli ogrodu, zapewnić. Gratuluję :)
Uśmiałam się do łez prawie :))) Ale ogród masz i tak cudny :) a sąsiedzi... no cóż.. bez komentarza?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
widzę, że nie jestem osamotniona, ja również uśmiałam się do łez czytając o Twoich niesamowitych sąsiadach :))
OdpowiedzUsuńmasz wspaniały dar opowiadania - z ogromna przyjemnością czyta się Twoje teksty i jak dla mnie to mogą być nawet 10-krotnie dłuższe!!
ogród wspaniały!! mimo, iż sąsiedzi robią wszystko by dalsze widoki, znaczy się plenery oszpecić!!
pozdrawiam serdecznie :))
Oj cudny masz ogród... Cudny! I bardzo fajnie odgrodziłaś się od sąsiadów. Ja mam płot betonowy z jednej strony, z drugiej kawałek takowegoż i rozpadającą się siatkę. Ale powlaczę i zasłonięciem tego. W razie czego będę po wsparcie zaglądać do Ciebie, bo i my tony śmieci wywalamy. Czyli da się na ugorze zrobić cudny ogród. Będziesz moim natchnieniem!
OdpowiedzUsuńSerdeczności
ogrod jest cudny, wlasnie taki chcialabym miec, ale ja mam jeszcze mniej miejsca. Dwa lata temu zrobilam grzadke, wszystko wyroslo nadspodziewanie szybko i jeszcze szybciej zniknelo. Okazalo sie, ze odwiedzal grzadke zajaczek i zadne z nas nie mialo serca go przeganiac, wygryzl wszystko oprocz jednej rosliny, ktora wyrosla w ciagu 2 miesiecy na 1,5m zachwycona robilam zdjecia i pokazywalam znajomym - okazalo sie, ze to chwast i im szybciej sie go pozbede tym lepiej, bo jak zacznie kwitnac to sie nie pozbede dziesiatkow nowych. W ubieglym roku znowu sadzilam, ale byla susza i stracilam wszystko, w tym roku zrobilam kolejna mala grzadke pod plotem i drzewami, zasadzilam 90 sadzonek i jak na razie padlo tylko 6, reszta pnie sie do gory. Jak na razie mam zapal, plewie i ogladam progres kazdego dnia. Pozdrawiam goraco :)
OdpowiedzUsuńEliza - ja Ciebie uwielbiam:)
OdpowiedzUsuńZa to między innymi, że potrafisz się smiać z tego, co innych przyprawiłoby o depreche:)
Buziaki,
Asia.
Oj niezłych masz sąsiadów! Żywopłot piękny jak i cały ogród. Powtarzam się wiem...
OdpowiedzUsuńNa zdjęciach ogród wygląda na bardzo duży.
Pozdrawiam Cię ciepło
Kochana usmiech po przeczytaniu tego posta wciąż nie znika z moich ust. I od razu analizuje swoich sąsiadów. O tez mam takiego jednego - konflikt zaczął się w poprzednim pokoleniu ( dziadkowie)i trwa do dziś ;) jeszcze na nasze dizeci przejdzie. ;)
OdpowiedzUsuńTwój ogród jest cudny, warto było włożyć tyle trudu by móc cieszyć sie teraz takim efektem
Pozdrawiam ciepło
Sąsadów to Ci nie zazdroszczę ale dobrze, że znalazłaś sposób w postaci żywopłotów no i że potrafisz w tak uroczy sposób sie do tego zdystansować. Ogród uroczy. Kosztował z tego co piszesz duzo pracy tym bardziej gratuluję. Ja też zaczynałam od perzu i pokrzyw:((.
OdpowiedzUsuńPozdrawaim
Tez sie usmialam,ale nie zazdroszcze Ci tych sasiadow..
OdpowiedzUsuńPisarka z Ciebie wybitna!
Pracowita jestes i to daje piekne rezultaty.
Bardzo lubie czytac Twoje wpisy i Ci za nie bardzo dziekuje!
Ależ Ty grymaśna jesteś! Tylu facetów sie stara, żebys miała ładne widoki, jeden specjalnie dla Ciebie maluje koparkę na taki atrakcyjny kolor, a Ty nie umiesz tego docenić!Nysa to też chyba stylowe auto, prawda? A sławojki to w ogóle sam smak - uups! - zycia wiejskiego.A jak Ci ciągle źle, to zapraszam do mnie, pooglądasz sobie MOICH sąsiadów:-)
OdpowiedzUsuńWyrazy uznania za cierpliwość ,spokój i opanowanie bo ja bym takich sąsiadów ...........!!!
OdpowiedzUsuńOgród piękny , wiem ,że się powtarzam , ale stworzyłaś piękną oazę zieleni i kwiatów . Mój ulubiony fragment ogrodu to stawek , pomost i cała reszta wokół. Lubię czytać Twoje posty nawet jak są o koparkach i wrednych sąsiadach .Pozdrawiam Yrsa
Super opowieść, a z racji tego ,że sąsiadów-"hobbystów" posiadam przy okazji współczuję. Niedawno posadziliśmy tujowy żywopłot, co by zasłonić "urocze"cmentarne betonowe ogrodzenie naszej sąsiadki ;-)
OdpowiedzUsuńOj widzę,że nie tylko ja mam takie problemy z sąsiadami:)
OdpowiedzUsuńStaram się do tego podejść z uśmiechem, ale nie zawsze jest to łatwe. An-no ja też dostaje furii patrząc na te śmietniki na placach i wcale mnie nie dziwi ,że chciałabyś pojeździć na spychaczu:)
Serdecznie Was pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny:)
Nie wiem jak to się stało,że zapomniałam napisać komentarz, przecież anegdotę o sąsiedzie siedzącym w cytrynowym spychaczu opowiedziałam chyba wszystkim znajomym;) Pozdrawiam Cię Elizo bardzo gorąco!
OdpowiedzUsuńKaunista <3
OdpowiedzUsuńJak zaczęłam czytać Twoją opowieść to nie mogłam się powstrzymać od śmiechu ,od razu przyszła mi na myśl piosenka " jak dobrze mieć sąsiada" - i modlitwa :" od wszelakich sąsiadów posiadajacych koparki lub tez inny złom zachowaj nas Panie ..." tak własnie modlilismy się z mężem jak nie wiedzieliśmy jeszcze jakich będziemy mieć sąsiadów :-).
OdpowiedzUsuńpiękna opowieść i piękny ogród!
OdpowiedzUsuńwłaśnie Cię odkryłam!
bardzo mnie to cieszy. będę tu zaglądać.
..
pozdrawiam,
Zapomniałam zapytać czy mogę Cię wrzucić na blogroll?
OdpowiedzUsuńjeszcze raz pozdrawiam,
Oj tak Iwjardim,wiem coś na temat wznoszonych modłów:)
OdpowiedzUsuńEwo, bardzo się cieszę, zaglądaj kiedy tylko masz ochotę i oczywiście,że możesz mnie dodać!Będzie mi bardzo miło.
Serdecznie Was pozdrawiam
Usmialam sie. Super sąsiedzi= noramlnie jak Pawlak z Kargulem.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń