SAGA urodzona ok 1995r - odeszła 14.04.2009 r.
Przed świętami zaczęła coraz mniej jeść...wiedziałam, że to już koniec, takie rzeczy się po prostu czuje. Patrzyłam w jej uśmiechnięte oczy i nie mogłam uwierzyć w to co się dzieje. Na łapach ledwo już stała od paru miesięcy, wysiadł kręgosłup, pomagaliśmy jej wstawać i wychodzić na dwór, miała uszyte takie specjalne pasy. Często załatwiała się w domu, z wysiłku przy wstawaniu puszczały zwieracze... ale dokąd czuła się dobrze, dokąd nie bolało, nic nie było ważne. Po świętach nie chciała już jeść, właściwie też nie piła... była już taka słabiutka, a oczka cały czas się uśmiechały. Wiedziałam, że muszę jej pomóc, że nie mogę pozwolić na powolną agonię.Trudno jest opisać słowami, to czego doświadczmy w chwili podjęcia tak trudnej decyzji,wiedziałam, że muszę to zrobić, z miłości do niej i ze względu na nią... We wtorek 14 kwietnia, po wcześniejszych ustaleniach telefonicznych, przyjechał weterynarz...leżałyśmy razem na dywanie, trzymała swoją mordkę na moim ramieniu...szeptałam jej, że ja kocham, że jest najlepszą suką pod słońcem, że teraz już nic nie będzie bolało, całowałam po mordce ... nawet nie widziała weterynarza, dostała zastrzyk w tylną łapkę...i patrząc się mi w oczy usnęła ...
Była już staruszką, miała 14 lat, z nami przeżyła 12 długich i szczęśliwych lat. Miała dobre życie i dobrą śmierć...i choć wiem, że jak na tak dużego psa żyła bardzo długo, choć ogarniam to wszystko rozumem, to serce nie chce słuchać i momentami mam wrażenie, że zwariuję. Cały czas widzę te uśmiechnięte oczy i choć pozostałe psy mają weselsze usposobienie, to jednak tylko Saga miała zawsze uśmiech na pyszczku.
Była już staruszką, miała 14 lat, z nami przeżyła 12 długich i szczęśliwych lat. Miała dobre życie i dobrą śmierć...i choć wiem, że jak na tak dużego psa żyła bardzo długo, choć ogarniam to wszystko rozumem, to serce nie chce słuchać i momentami mam wrażenie, że zwariuję. Cały czas widzę te uśmiechnięte oczy i choć pozostałe psy mają weselsze usposobienie, to jednak tylko Saga miała zawsze uśmiech na pyszczku.
Nawet nie ma bidula prawie zdjęć, bo bała się aparatu...
Dziękuje wszystkim za zainteresowanie, myślę, że niedługo wrócę do Was , ale póki co potrzebuję jeszcze troszkę czasu, żeby dojść do siebie. Do zobaczenia wkrótce.
Wiedziałam ,że cos sie u Ciebie niedobrego dzieje ... już po prostu tak mam , wyczuwam . Wiem co czujesz bo też tego doswiadczyłam ...musiałam uśpić wiernego przyjaciela ...by nie cierpiał ...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
Aż się popłakałam czytając to...
OdpowiedzUsuńTeż straciłam kiedyś ukochaną sunię...w innych okolicznościach,ale bolało tak samo.
Rozumiem,że potrzebujesz teraz czasu aby dojść do siebie.
Trzymaj się.
ściskam mocniutko.
Eliza... przytulam Cię...
OdpowiedzUsuńBoze, to moja Misia, ten sam cudny pyszczek! Moja najdrozsza staruszka odeszła od nas w pazdzierniku, a bol po niej nie odejdzie nigdy... Bardzo serdecznie Cie przytulam, Elizko
OdpowiedzUsuńTak mi smutno, rozumiem Cie, kocham zwierzęta. Przytulam Cię mocno )
OdpowiedzUsuńŁzy lecą mi policzku ...
OdpowiedzUsuńjedna, dwie ...
tak mi przykro, zupełnie nie wiem co powiedzieć
ściskam Cię bardzo bardzo mocno
No i co tu napisać... Trzymajcie się.
OdpowiedzUsuńŁzy mam w oczach, jak to piszę! Myślę, że wiem, co czujesz! Pamiętam jak musiałam, uśpić mojego kota i jak prosił, aby go już nie bolało, to jest bardzo smutne i przykre, ale człowiek nadal pamięta.
OdpowiedzUsuńPrzykro mi.
Pozdrawiam Cię bardzo.
Łączę się z Tobą w smutku...
OdpowiedzUsuńWiem przez co przechodzisz, bo sama też musiałam podjąć decyzję o uśpieniu mojego ukochanego psa, był staruteńki, miał prawie 16 lat. Dobrze postąpiłaś, najważniejsze że byłaś przy niej do ostatniej chwili.
Trzymaj się ciepło, będę o Tobie myśleć.
Saga-jak saga rodzinna,psy maja to do siebie,że od razu stają się członkami rodzin,powiernikami,najdroższymi przyjaciółmi.Mój Brunek w tym roku kończy 13 lat,cierpi na reumatyzm,bolą Go łapy i niekiedy nie ma nawet ochoty wychodzić na spacery,ale jest i nie wyobrażam sobie chwili kiedy od nas odejdzie!Były już dwa takie momenty w naszym wspólnym życiu,że myślałam,że to koniec,ale...nawet nie myślę,bo wiem jak serce pęka...Nie ma słów,które ukoją ból,wypłacz się ,wyżal,wygadaj i wróć do nas na blog.
OdpowiedzUsuńBasia
Ja też się popłakałam, 7 lat temu przeżywałam dokładnie to co Ty...
OdpowiedzUsuńwiem jak się człowiek wtedy czuje i jakie to straszne, jakby traciło się przyjaciela, tego nie da się opisać słowami. Mocno się ściskam, trzymaj się !
Lzy same naplywaja do oczu...
OdpowiedzUsuńTrzymajcie sie, przesylam usciski.
Jestem przy Tobie...
OdpowiedzUsuńWiem, to bardzo smutne, bo odszedł od Was członek rodziny :/ rozumiem Cię doskonale i płaczę teraz razem z Tobą, w styczniu 2007 roku musiałam także uśpić swojego psa i to był najgorszy dzień w moim życiu... :"(
OdpowiedzUsuńPrzykro mi.. Trzymaj się!
OdpowiedzUsuńElisse- niestety nie ulżę Ci bo każdy musi swój ból przeżyć sam , a to wymaga czasu . Mogę Ci tylko powiedzieć ,że w grudniu ubiegłego roku pożegnaliśmy naszego nowofunlanda Arona , odszedł podobnie jak Twoja Saga , a teraz leży sobie pod magnolią , która wkrótce mu pięknie zakwitnie . Wspominamy go bardo dobrze bo piesek był " do rany przyłóż" , ale choroba , która go dopadła była nieuleczalna i znacznie skróciła mu życie - miał tylko 10 lat .Pozdrawiam serdecznie -Yrsa
OdpowiedzUsuńBardzo mi przykro!Pozdrawiam Cię serdecznie.
OdpowiedzUsuńAsia
Bardzo mi przykro i bardzo Ci współczuję.Trzymaj się ..Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo mi przykro.Na to wszystko potrzeba czasu,ale smutek minie na pewno,wspomnienia i pamięć-nigdy.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło
Trzymaj się.
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś zaprzyjaźnione zwierzątko, towarzyszyłam mu w tych ostatnich chwilach, wiem, jakie to trudne...
W takiej chwili ,wiem że żadne słowa nie ukoją i nie uspokoją ,nie utulą żalu ........................................................................... trzymaj się dzielnie o ile to możliwe.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
To straszne, że zwierzaki żyją tak krótko. Człowiek uświadamia sobie to dopiero gdy nadchodzi ich kres, póki są młode, sprawne i wesołe wydaje się, że tak będzie zawsze....Niestety.
OdpowiedzUsuńWspółczuję Ci bardzo, to trudne przeżycie jedno z tych, którego nie da się ominąć.
Tym mocniej rozumiem, że jest to trudne mam 16 letniego kota z cukrzycą, który też chyli się ku końcowi....
Łączę się z Tobą w smutku i bądź dzielna!!!!!
Pozdrawiam serdecznie
W zeszłym roku w wielką sobotę odszedł masz Reks.Znajda, 99% owczarka niemieckiego,kochany,który nigdy nam nie chorował,nie kaprysił,nikogo nieugryzł,poprostu nas kochał.Nawet odszedł od nas tak aby nie robić nikomu kłopotu - poprostu zasnął w nocy. Płakaliśmy jak małe dzieci ja,mój mąż i nasi prawie dorośli synowie. A dzisiaj jak czytam twoj wpis to płaczę....tak cie dobrze rozumiem...pozdrawiam Grażka
OdpowiedzUsuńprzykro mi bardzo, wiem co to znaczy... aż łza mi się zakręciła w oku ;( k.
OdpowiedzUsuńoj strasznie mi przykro... nie wyobrażam sobie dnia w którym nie będzie mojego potfora (Thora).... trzymaj się. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOj, Elizo, tak mi przykro! Też spłakałam się wczoraj czytając Twojego posta. Myślę o Tobie (o Was) ciepło, trzymaj się. P.
OdpowiedzUsuńElizo przykro nam bardzo, ściskamy Cię mocno. Ponieważ nie ma słów które pomogą więc życzymy Ci szybkiego powrotu do "równowagi"
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy
Kochana! Płaczę razem z Tobą! Tulę Cię z całego serca.
OdpowiedzUsuńElizo straszna żałość ścisnęła mnie w sercu. Z powodu straty Sagi i Twojego smutku! Ściskam Cię mocno!
OdpowiedzUsuńŁzy mi poleciały czytajac Twoja ,Wasza historie o Sadze,,wiem ,ze to wielki ból,ja rowniez straciłam swojego pieska,ale nie dlatego,ze był chory,,pewnego dnia w nocy wkroczyli do naszego domu ludzie,ktorzy otruli nas i zabili naszego pieska a za co ?dlaczego?tego do tej pory nie wiem i to byl najwiekszy bol...
OdpowiedzUsuńserce sie kraja ,kiedy odchodza od nas nasi najlepsi i najwierniejsi przyjaciele,,główka do góry,Saga już sie nie meczy,wiem,ze rozum tłumaczy sobie to wszystko racjonalnie ale serce idzie w innym kierunku....
zadne słowa nie kaja Twojego bolu..
trzymaj sie dzielnie,,,
serdecznie pozdrawiam
Moja droga!!
OdpowiedzUsuńCzulam ze cos nie tak jak nie odpisalas na moje listy, ale nie chcialam cie stresowac, cos w sercu mi mowilo ze napewno masz powody, mimo ze cie nie znam to tak dobrze cie znam....
Wiem Twoj bol, ja dostalam depresji po uspaniu mojej kotki pare lat temu, nie moglam sobie tego darowac przez wiele lat.
Tule Cie i caluje czule, do uslyszenia
Anna z Rävatofta
Ja oczywiście już płaczę...
OdpowiedzUsuńOri z Domu tymianka napisała mi co się stało i od razu przybiegłam, jakby tu było mało łez...
Ściskam cię mocno i pozdrawiam.
Elisse, przeczytałam Twoją smutną, ale zarazem piękną historię już wczoraj, ale wzruszenie spowodowało, że nie wiedziałam co napisać... słowa wydawały mi się puste, tak mało warte.... i nadal nie wiem.... ważne jest, że już się nie męczy, jest szczęśliwa...prawda??? ściskam Cię z całej siły, mocno tulę....
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie...
WITAM
OdpowiedzUsuńSERCE SIĘ KROI NA MAŁE KAWAŁKI,GARDŁO SCISKA,DŁAWI Z PLACZU.OD RANA MYSLĘ O WASZEJ SUNI.WIDZĘ SWOJĄ POPRZEDNIĄ SUNIE KTÓRA MIAŁAM W DZIECIŃSTWIE.ROZUMIĘ CO CZUJECIE DOSWIADCZYŁAM OSOBISCIE"POŻEGNANIA".TRZYMAJCIE SIE JAKOŚ.POZDRAWIAM.
Wiem jakie to straszne uczucie, sama pochowałam juz trzy psiaki...współczuję Ci, wiem też że te psiaki odeszły szczęśliwe bo miały kochanych ludzi przy sobie...
OdpowiedzUsuńPrzykro mi...Trzymaj sie...
OdpowiedzUsuńSmutno mi strasznie i ciężko cokolwiek napisać...
OdpowiedzUsuńczytając to, łzy poleciały po policzku....
OdpowiedzUsuńprzykro mi, wiem co to znaczy, bo 2 lata temu przeszłam to samo z ukochaną sunią
Cóż można napisać? Popłakałam się.
OdpowiedzUsuńBardzo, naprawdę bardzo dziękuję Wam wszystkim za wielką wrażliwość i wspaniałe słowa pocieszenia.
OdpowiedzUsuńDopiero dowiedziałam się pocztą emailową od Ori, że masz takie cierpienie. Sama zasklepiłam się w swoim na tyle, że ani nie pisałam na blogu bo nie byłamw stanie ani nie zaglądałam w inne przestrzenie.Ten tydzień był masakrycznie przeryczany przeze mnie z powodu innej straty, innego braku ale nie o tym chcę pisać. Przytulam Cię kochana i płaczę realnie teraz płaczę razem z Tobą. Piękna, kochana mądra suczka. Całuję ją razem z Tobą.
OdpowiedzUsuńCodziennie to chyba u mnie jakaś mała obsesja boję się dnia gdy będę musiała pożegnać się z moim Taffim z moim Frankiem choć to młode psy. Kocham je straszliwie. To koszmarnie trudne doświadczenie i nigdy nie dam sobie powiedzieć że to tylko pies, nie człowiek bo to aż pies, to stworzenie,które jest bezgranicznie oddane i często kocha bardziej, jest wierniejsze od człowieka.
Mój poprzedni kochany pies Capri nawiedział mnie po swojej śmierci w snach przez całe 12 lat dość regularnie, to niesamowite ale gdy dzięki wspomnieniu o nim zapragnęłam mieć psa tej samej rasy podobnego do niego- taffika. w noc poprzedzającą jego przyjęcie do naszego domu, Capri przyśnił mi się po raz ostatni jak dotąd, przyszedł się ostatecznie pożegnać. Czułam, że temu psu chodziło o to by był jego zastępca. Taffi mój aktualny pudel jest psem nie nazwę tego inaczej dla którego jestem powietrzem woda i wszystkim absolutnie wszystkim.Nawet nie opowiem o tym jaka to niemożliwa wierność, czasem się o niego martwię bo on stanowczo za bardzo mnie kocha, stanowczo za bardzo.
Przytulam cię mocno, mocno, mocno.Kamila z Zakamarka
Bardzo mi przykro z powod odejścia Sagi. doskonale rozumiem to co czujesz, też pochowałam jednego psiaka, kundelka - było to 16 lat temu, pamiętam jak trzeba bylo podjąc decyzję o skróceniu męk psiaka. Pamiętam jak to przeżywałam, dla mnie była to starta członka rodziny. Teraz mam dwa koty, a moja córka mówiąc o rodzinie zawsze je wymienia.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Saga za tęczowym mostkiem na tak dobrze jak u Ciebie.
Such a sad but lovely tribute to your beautiful friend and loving companion, may he have warm ,sunny days where he can run and play... always.
OdpowiedzUsuńblessings,Flora
kurde, post sprzed ponad roku, a ja ... ryczę.
OdpowiedzUsuńnic więcej nie jestem w stanie napisać.