Nie wiem jak u Was, ale u mnie przez calutką zimę słońce wyjrzało chyba ze dwa lub trzy razy i to dosłownie na pół godzinki . Od miesięcy oglądam szare, pochmurne niebo i …cierpię męki okrutne. Chyba w przyszłym roku wymodzę sobie taką lampę jak noszą na Alasce, żeby nie popaść w depresję :) Dzisiaj poczułam się perfidnie zdradzona i oszukana…, czekałam na poniedziałek, bo…zapowiadali, że słońce ma wychylać się zza chmur…nic się nie wychyliło…nawet na sekundkę , co uznałam za osobisty afront. Od wczoraj układałam plany, na nadchodzący piękny, słoneczny dzień! I co ???? Dalej szaro i buro. Plan jednak wcieliłam w życie, bo obiecałam kotom wspólne zabawy na śniegu, więc pełna poświęcenia, pomimo braku słońca, wzięłam szydełko, włóczki i zaczęłam dziergać w ogrodzie pled. Pled hmmm…pastelowy gdyby ktoś przypadkiem się nie domyślił patrząc na zdjęcia..pled do kompletu…do pastelowych poduszek. Dziecko me do stolicy jeździ codziennie, więc bez większego problemu włóczki owe, nabyć po drodze może. Wypisałyśmy kolory, dziecko uczynne, powiedziało ,że oczywiście nie ma problemu i że wełenki mi dostarczy ..wełenki dostarczyła i tu…. o zgrozo!!! Przekonałam się ,że jako matka dałam plamę! Nie nauczyłam dziecka za młodu rozróżniać kolorów! Moje dziecko przez tyle lat żyło w totalnej nieświadomości i niewiedzy! Ale skoro ja źle wyedukowałam dziecko własne, to przedszkole powinno chyba uzupełnić luki w postrzeganiu otaczającego świata! Zawsze wydawało mi się,że to z mężczyznami nie dyskutuje się o kolorach, bo pomarańcz to jest owoc, a nie kolor …okazuje się,że z dzieckiem własnym o kolorach też nie podyskutuję…Z niecierpliwością czekałam na powrót Madzi z pracy,żeby w końcu włóczki upragnione zobaczyć.. zobaczyłam i jak stałam tak usiadłam.
Madzia widząc moją przerażoną minę, spytała :
- Coś nie tak, mamuś ?
- Czy ty dziecko posiadałaś ze sobą poduszkę, którą na wzór dałam?
- No tak, razem z panią ze sklepu dobierałyśmy kolory.
- Wiesz córciu, jakby to ,że pani jest daltonistką , średnio mnie interesuje, bardziej martwię się o Ciebie!.Czy tak twoim zdaniem wygląda jasny, brudny błękit? Czy to do diabła są pastele ??????!!!!!!
Madzia zdziwiona odparła – Noooo…..a co? Nie???
Niestety , ja już tak mam ,że jak coś sobie postanowię, to muszę mieć to już, zaraz, natychmiast! Nie byłabym w stanie czekać przez sobotę, niedzielę i połowę poniedziałku, na wymianę kolorów…trudno…będzie pled pastelowy inaczej, a później najwyżej poszukam do niego odpowiedniego materiału i uszyję poduszki:)
Tak więc zgrzytając zębami z powodu braku słońca, pasteli widzianych inaczej, oszukania mnie przez media, prasę i pogodę, usiadłam na ławeczce i dziergałam dalej. I doszłam do wniosku, że leniwa baba jestem, bo gdybym pojechała sama, to pled byłby pastelowy i taki jaki sobie wymyśliłam, a gdybym policzyła oczka…to nie miałby dwóch metrów szerokości! Zawsze powtarzałam,że ja potrafię! Ze uczę sie na błędach i nigdy nie popełniam ich dwa razy!…Widocznie wybiórczo i nie na wszystkich…Już wydziergałam samplery a’la plakaty…bo kratek nie chciało się liczyć, uszyłam za duże narzuty i zrobiłam za szerokie obrusy i wszystko u mnie jest zawsze wielkie, na dużą skalę i trzeba na to długo czekać…ba ,żeby czekać, wszystko trzeba dłuuuugo robić…i po co mi taki wielki pled? Koty szalały, a ja dziergałam dalej…dzięki chociaż za tą odrobinę bieli, bo inaczej faktycznie można by sfiksować!
Zmarznięte koty poszły spać..a że ja też zmarzłam, więc uruchomiłam piekarnik i upiekłam bułeczki z makiem…z ogromnej ilości mąki…dla siebie i dla sąsiadki..Jak dobrze jest mieć sąsiada, wszyscy wiedzą..i ja też takich mam ..sąsiadów , którzy działają, jak koło ratunkowe..obojętnie od pory, zawsze gotowi do pomocy! Ponieważ sąsiadka jest tak samo zakręcona jak ja, o ile nawet nie bardziej, więc nie dziwią ją moje telefony o 24, bo kanwy zabrakło, a ja muszę zacząć haftować…rozumie to doskonale- też tak ma i wtedy pomagam ja:) Kiedyś w środku nocy, dwie ubrane w piżamki zjawy, z latarkami w zębach, opatulając w białe prześcieradła olbrzymie krzaczory kłujących berberysów, twardo kopałyśmy dołki , latałyśmy z konewkami, co chwila jęcząc okrutnie, bo jak każdy wie, berberysy kolce mają paskudne, a te były ogromne, dorodne..sąsiadka przywiozła je z odkrytymi korzeniami, rano wyjeżdżała, więc by nie przeżyły…pozostała więc nam noc na sadzenie :) I tak, to jest u nas często, raz potrzebuje ona, raz ja..Ostatnio mój wspaniały mikser, firmy “krzak”po tylu latach ciężkiej pracy, dokonał żywota. Zawsze tak jest,że wszystko się psuje w najmniej odpowiednim momencie..popsuło się oczywiście, jak ciasto piekłam , a zaraz goście mieli przybyć…telefon do sąsiadki i mikser już był..był..hmmm…przeszło miesiąc, w końcu kupiłam nowy. Mikser oddałam wraz z odsetkami w postaci koszyczka ze ślimaczkami z nadzieniem makowym:)
Pozdrawiam Wszystkich cieplutko.
Elisse, jesteś -jak u Ciebie w zwyczaju - baaardzo pozytywnie zakręcona, takich ludzi lubię i cenię, za bułeczki też:))))
OdpowiedzUsuńCałusy dla Was (kociaki ucałuj szczególnie!):))
O!!! Mafffja latac sie nauczyla!! Zdolne kocie:) Widac dobrze im dalas tymi zabawami na sniegu w kosc, bo zmeczone... jak nie przymierzajac w marcu, hehehe:) A kolorami sie nie martw w ogole, ladne sa i pled pastelowy inaczej tez bedzie piekny!
OdpowiedzUsuńBuziak:)
PS. A jeszcze jedno. Buleczka sie mozna poczestowac????
Pozdrawiam cieplutko i troche slonecznie (bo u nas dzisiaj wyjrzalo na godzinke, czy poltorej...)
:) i to się nazywa prawdziwa depresja:)) zabawy z kotami, wyplatanie cudowności, wypiekanie Takich ślimaczków jak powyżej:) ja z braku słońca codziennie rano modle się o to żeby zwlec się z łóżka, cierpie bardzo podobnie z tęsknoty za tą ciepłą energią:( a tutaj jeszcze ile czasu do końca tego przykrego bezsłonecznego okresu, podziwiam Cię ile razy tutaj zaglądam, pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPowiem Ci lepiej o tej pogodzie. Ja też czekałam dziś na słońce, na zdjęcia w innym odcieniu niż szare. Prognozę obejrzałam. Rano wstaję - ki czort, znów szaro. Otwieram prognozę i dowiaduję się ze niby słońce to było wczoraj! Nie dość ze poczułam się oszukana to i potraktowana jak głup!
OdpowiedzUsuńP.S. ładne kolory, co się czepiasz!
tyle u Was słodkosci !! czy wy nie macie nadwagi..he,he...ja dzis zrobiłam paczki oponki..a robotka fajna..a , ze nie te kolory..wiec czeka Cie druga robotka.. i tak do wiosny...
OdpowiedzUsuńMoże pled nie będzie taki jaki pragnęłaś mieć, ale będzie na pewno równie uroczy :)
OdpowiedzUsuńA co do słoneczka - na pomorzu się dziś pokazało -na chwilkę oczywiście :)
Pozdrawiam
Betty
Ladnie , smacznie ,ciekawie, cieplo i przytulnie u Ciebie. Jestes idealem sasiadki! Uwielbiam osoby inne i z takim cudownym sercem jak Ty!! Ag
OdpowiedzUsuńWszyscy cierpimy na brak sloneczka...ale przecież za chwilke troszke go nam przybedzie:):) Pled jaki by nie mial kolor-jesli bdzie zrobiony Twoimi rekami:)i tak bedzie piekny.Nie przejmój sie. Kokietujesz nas:)śilna kobietka z Ciebie...byle pled ja nie przerazi:):)pozdrawiam
OdpowiedzUsuńo mało co nie spadłam z krzesła i zalałam się gorąca herbatę, oczami wyobrażni widząć, ba, słysząc te Wasze jęki i biadolenia nad berberysami....mam nadzieję, ze one sie mają jak najlepiej, bo przeciez czerpałyście energie z kosmosu dla siebie i krzaczkw :):):) A pled bardzo fajny, :):)
OdpowiedzUsuńPled i tak będzie piękny, taki radosny, a co do słońca musiałabyś pojechać w górych żeby się wygrzać, u nas od soboty pięknie świeci i błękit lazurowy - bajkowo. Bułeczki wyglądają rewelacyjnie po prostu, zresztą wszystko co robisz jest rewelacyjne, a zdjęcia po prostu..brak mi słów...
OdpowiedzUsuńU nas na Podlasiu też szaro i ponuro, słońce...artykuł deficytowy....
OdpowiedzUsuńRozumię rozczarowanie brakiem pogody.Kotom może tak bardzo to nie przeszkadza ale jak wytłumaczyć czwórce dzieci, które miały nadzieję na fajne ferie?
OdpowiedzUsuńNie umię też upiec bułeczek na pocieszenie, ciotka ze mnie do bani!
Zostały nam na pocieszenie kręgle, kino i prace "artystyczne" w domu.
O rety jaka produkcja. Chyba za pled takich rozmiarów to bym sie nie za brała bo ja lubię szybko widzieć efekty. A czy na te bułeczki makowe to można prosić przepis. Mimo, że słońca na dworze brak to u ciebie i tak dużo blasku. Pozdrawiam serdecznie - Iza.
OdpowiedzUsuńFajnie u Ciebie, dobrze tu zajrzeć :)
OdpowiedzUsuńU mnie też szaro i buro :( niestety ta zima jakaś taka ponura.
OdpowiedzUsuńUroczy ten pled, kolorki faktycznie nieco dają po oczach, ale wydaje mi się, że w takich pledach wszelkie zestawienia kolorystyczne są dozwolone.
Bardzo mi się podoba obrus z poprzedniego posta :)
Kociaki bossssskie :)))))
Ściskam :)
Fajnie że się odzywasz, szkoda że tak rzadko ostatnio.Czytam z wielką przyjemnością Twoje posty.Co do słońca, chyba każdy odczuwa jego brak.Ja mam taką lamę fotowita- rewelacja.Daje taką jasnoooooość:).Ale nie zawsze mogę jej używać, migrena jest przeciwskazaniem a ja niestety mam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Elisse, czy ten pled jest za duży, to nie wiem. Kolory są jednak ciekawie zestawione, umiejętnie połączyłaś farbę podłogową czyli orzech jasny :) z różem a nawet z dwoma. Indygo ładnie podbite czernią. Mnie się podoba, ma charakter :)Szkoda, że nie jesteś moją sąsiadką, no ale wszystkich sąsiadką przecież nie możesz być.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam , wyglądając wiosny, tula
Dla mnie pozytywne szaleństwo :) o 24 sąsiadów budzić ;)
OdpowiedzUsuńPled jest PIĘKNY! Kolorki właśnie że prześliczne. A na te bułeczki patrzyć nie mogę, bo od patrzenia samego sadełka mi przybywa :(
OdpowiedzUsuńNo Kochana, pledzik cudny, pastelowy jest, dziecka się nie czepiaj. A jak Ci kolorystycznie i rozmiarem nie pasuje to możesz go mi podarować. Mnie tam wszystko pasuje. :).
OdpowiedzUsuńPiękny zestaw kolorków.Podziwiam za szydełkowanie o tej porze roku na świeżym powietrzu. Jednak ze mnie jest zmarzluch. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWitaj,piszę po raz pierwszy , choć jesteś na mojej liście ulubionych blogów od dłuższego czasu. Bardzo podoba mi się Twój dom i pomysły na jego udekorowanie. Cieszę się , że w necie można znaleźć takie miłe i żywiołowe osoby ,jak Ty.Wszystkie zdjęcia są zachwycające - super oko fotografa. Pozdrawiam Cię serdecznie i zapraszam do siebie. Ahoj !
OdpowiedzUsuńMarudzisz! Kolory pledu będą no... tego... ORYGINALNE!
OdpowiedzUsuńA sąsiadkę to i ja mam fajną. Tzn póki co z rzeczy dziwnych zażądała od mnie swego czasu jajek... Na twardo! Dałam, co miałam chytrzyć ;-)
UWIELBIAM CIĘ!!!!!
OdpowiedzUsuńRysia na śniegu i dwa śpiochy na poduszce - przeurocze! :)
OdpowiedzUsuńJa tak z małym opóźnieniem (winno być do poprzedniego posta) polecam serdecznie blog: ZTWORZONKA - a tam przecudnej urody tort - TORT ZROBIONY INACZEJ:)
OdpowiedzUsuńAgata
Słońce w końcu wyjdzie, a pled jest piękny. Chciałabym mieć taką sąsiadkę...skarb!:)
OdpowiedzUsuńDroga Elisse, pisałam przed momentem o niezwykłym torcie z blogu Ztworzonka. Sama zamierzam go na najbliższe urodziny mojego lubego skopiować bezwstydnie, tak, jak to zrobiła moja siostra z grzybkami przedstawionymi na Pani blogu, w którymś z postów około świątecznych - grzybki okazały się być przepyszne i zniknęły bardzo szybko - było to niecały miesiąc temu - natomiast dziś dopiero dowiedziałam się skąd pochodziła inspiracja? (to chyba zbyt łagodnie ujęte :). W każdym bądź razie - moja siostra jest Pani gorącą wielbicielką, a teraz właściwie ja również.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Agata z Łodzi
no jeszcze dodam tylko, że szarość szarości nie równa i niecnie targować się będę, że u nas w mieście to jest bardziej ;)
Pięknie u Pani. Podałaby mi Pani przepis na jakieś fajne przepisy, bo chcę imininki w pracy wyprawić w wiejskim stylu. A jak się bukiety robi??
OdpowiedzUsuńu mnie nie ma nawet bieli... brrr, pozostaje nam marzyć... pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKaśka
Kobieto, dzisiaj jest poniedzialek,no byl bo juz po pierwszej...mniejsza z tym. Nie powiesz mi chyba, ze az tyle pledu wydziergalas dzisiaj???? I jeszcze slimaczki upieklas? Tez dzisiaj? Ty jakims cyborgiem chyba jestes ;-))) Wedlug Twojej lekcji zrobilam pledzik z kwadratow, tak fajnie to wytlumaczylas,i nawet ja kompletny laik szydelkowy moglam zrozumiec o co chodzi.Gdybys miala chwile czasu i checi to czy moglabys pokazac jak sie robi taki falujacy? Bylabym wdzieczna. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńza słonkiem też bardzo już tęsknie,szaro bure resztki śniegu dookoła,brzydko.Na Twoim blogu słońce zawsze świeci,weszłam,notkę przeczytałam i tak od razu cieplej i milej się zrobiło.
OdpowiedzUsuńTeż tak mam,że jak coś sobie umyślę to muszę już ,w tej chwili.Zaczęłam filcowanie na sucho w pewną sobotę,wymyśliłam sobie komplet:korale plus kolczyki.W trakcie robienie kulek złamałam dwie igły,jako że to była sobota to sklepy krócej otwarte.Mój mąż widząc "rozpacz" pojechał ze mną do pobliskich CH szukać pasmanterii.Igły się kupić nie udało,trzeba było czekać do poniedziałku.Miejsca sobie znaleźć nie mogłam,kulki śniły mi się w nocy a w poniedziałek rano biegiem do sklepu:D
Tak też się zaczęła moja przygoda z decu,pewnego wieczora natrafiłam w internecie na cudowne poozdabiane przedmioty,a że sklepy zamknięte i nie mogłam zakupić potrzebnych materiałów a musiałam "już".Resztka farby białej emulsji plus plakatówka córek,stara doniczka,jakaś serwetka i klejenie na białko.Radość z tworzenia bezcenna:D
Pozdrawiam serdecznie Ciebie i Twoją rodzinkę-Ilona.
Witaj Elisko.
OdpowiedzUsuńBaaardzo chciałabym być Twoją sąsiadką.Pozdrawiam.M.
O pogodzie to Ty nic nie mów:!!!!! Oczy na zapałkach cały dzień, śnięta ryba to mało :)))) Jestem wściekła rozdrażniona, z permanentną chandrą pogodową. Słońca nie widziałam już dobre trzy miesiące.
OdpowiedzUsuńNic nie mam siły robić, ani tym bardziej chęci. Chyba pójdę na solarium trochę się doświetlić bo już nie wytrzymuję. Najgorzej rano wstać a muszę o 6 rano!!!!
Jestem typem co odpoczywa we śnie , więc potrzebuję go min 10 godzin, jak mniej to zdycham!!!!
postanowiliśmy z M. że na stare lata wynosimy się na jakiś hamak na Jamajce bo to tak żyć się nie da:)))))))))
Co do kolorów to pastele jak ta lala.)))))))))także nie narzekaj:))))))))
Pozdrawiam Patti
.
Elizko...ten pledzik taki a la pastelowy jest tez fajowy!!Nie słodzę Ci kobieto!!Odpuśc córci te kolory!!
OdpowiedzUsuńMój mąż ma zgniłozieloną pikowaną kamizelkę i mówi,że jest szara!!!:)
Rozwala do granic możliwości!!Przywykłam!!
Kocury kochane,taplają się szczęśliwie w białym puchu!!
No,ale na ślimaczki makowe bym się chetnie razem z Tobą rzuciła...razem z Fajową Sąsiadką...koniecznie w ogrodzie!!:)
Całusy ślę...
och cudowne opowieści!.
OdpowiedzUsuńMoje dziecko doniosło, że wkrótce jest dzień Kota i na warszawskiej starówce będzie bitwa na włóczki, juzmysłałam: podzie z naszymi kotami, ale słyszę: pójdę z aparatem, uff..
w każdym razie nadmiar włóczki możesz wykorzystać..
nadmiar włóczki, nie kotów ;)
Miłego dnia!
M.
Bułeczki idealne! (pierwsze ciasto drożdżowe już za mną , więc napewno wypróbuję przepis)
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię, za to dzierganie na śniegu! Naprawdę ;) Ręce pierzchną i ,,wołami,, by mnie do takiego zajęcia nie namówili.
Koty jak widać na załączonych obrazkach, mają raj u Ciebie(zresztą tak samo jak pozostałe futrzaki).
U Ciebie jak zwykle ciekawie. Fajnie, że nie tylko ja jestem taka zakręcona i jak coś chcę to zawsze na już. Znowu coś u Ciebie podpatrzyłam . Zrobię poduchy haftem richelieu bo Twoja podusia mnie powaliła.Mieszkam w Opolu a po batyst na firankę w/g Twojego pomysłu jechałam do Wrocławia. W kolejce czeka haft krzyżykowy - koniecznie jedną nitka tak jak u Ciebie. Jeszcze raz Ci dziękuję za pozwolenie zobaczenia Twojego świata i uruchomienie moich komórek odpowiedzialnych za estetykę. mam ich niewiele dlatego ściągam pomysly od Ciebie. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńUśmiałam się czytając o tym różnym postrzeganiu kolorów:))) Ale pledzik wychodzi ekstra - pewnie w myśl powiedzenia, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło;)
OdpowiedzUsuńTakie sąsiadki, jak Wy, to prawdziwy skarb, o jaki coraz trudniej, niestety. No i zachwycił mnie obrus. Za mną już od dawna chodzi taki patchworkowy do kuchni, uszyłam nawet kilka elementów i nie mogę się zmobilizować do skonczenia go. Może Twój obrusik podziała na mmnie mobilizująco:) Jeszcze muszę, choć wirtyalnie wygłaskać kociaczki. Pozdrawiam:)
Twoja opowieść wciągnęła mnie jak dobra książka...i jeszcze te zdjęcia! pled może i pastelowy inaczej, ale piękny! Kociaki niezmiennie mnie rozczulają, a sąsiadki zazdroszczę:)
OdpowiedzUsuńNo to będziesz miała piękny pastelowy pled, he he:)))))
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam bloga i ...mało, niedosyt więc czytam jeszcze raz, śliniąc sie na widok tych wszystkich słodkości (bo ja to z tych co to wiecznie na diecie więc sobie chociaż popatrzę). Blog wciąga, wzrusza , rozśmiesza i daje kopa do działania. Pozwolisz, że tu zostanę i poczytam dalej?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie. Iwona
Piękne fotki. Kolorkami się nie przejmuj.Mimo ze może nie są pastelowe, wyglądają całkiem nie zle :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Pledzik bardzo mi sie podoba.taki bardzo w moim stylu.
OdpowiedzUsuńSama tez juz od kilku miesiecy dziergam pled z kwadratow.Sen mi jednak z powiek spedza jak to wszystko polaczyc.Nie bardzo wiem jak to ugryzc.
Ten wzor ,ktorym teraz dziergasz jest swietny.Jezeli to nie tajemnica ,czy moglabys uchylic rabka tajemnicy co to za wzor.?
Drozdzowe buleczki az pachna przezmonitor.Pozdrawiam serdecznie.
Ja mam tylko jedno, malutkie, nieśmiałe pytanie. Czy to co widać na zdjęciach to Ty udziergałaś w czasie JEDNEGO posiedzenia z kotami na dworze????
OdpowiedzUsuńPozdrowienia
Danka
Myślę, że te kolory są idealnie dobrane, również ten niebieski! Całość bardzo dobrze się prezentuje:) Tylko pozazdrościć!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Autorko bloga, bardzo miło jest czytać Twoje zapisy. Mam wrażenie , że czas się zatrzymał. Wokół mnie wszystko mknie, nie ma czasu na zbyt wiele. Mam zawsze tyle do zrobienia. Problem w tym, ze nawet jak jest czas na leniuchowanie mam sto pomysłów, podobnie jak Ty. Ciągle poszukuję.Noce, gdy dom śpi są moje. Wtedy powstają cudeńka. Dziękuję za Twój blog, to taki promyk słońca, który do mnie dziś wpadł(tak jak Tobie mi go w lutym brak). Pozdrawiam z pochmurnego Raciborza. Pisz, pisz często. Na pewno będę tu wpadać. Pozdrawiam Justyna
OdpowiedzUsuńWitam Cię słoneczko i zapraszam po odbiór wyróżnienia do mnie, a ciasteczka narobiły mi strasznego smaka
OdpowiedzUsuńDobrze jest mieć taką sąsiadkę :)) szkoda, że ja takiej nie mam...
OdpowiedzUsuńa pled jest cudny!! może i pastelowy inaczej ale i mnie te kolory się podobają :) więc jakby Ci się odwidział, to nic się nie martw ;)
hehe... no ten błękit to po prostu bardzo brudny jest i tyle :))
pozdrawiam!
Z gory dziekuje za lekcje dziergania falujacego pledu :-)Wloczke juz kupilam i czekam na instrukcje co dalej ;-)
OdpowiedzUsuńGlowa do gory, wyjdzie sloneczko to i optymizm wroci, a domownicy napewno doceniaja i sa szczesliwi, ze maja taka pozytywnie zakrecona mamuske/zonke :-) Pozdrawiam serdecznie.
Elizko zapraszam do mnie po odebranie wyróżnienia:-) Pewnie masz już ich tysiące i nie zechcesz odebrać jako 1001, ale tylko tak mogę okazać radość i wdzięczność za Twojego bloga, którym się karmię:-)
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńnazywam się Agnieszka, od jakiegoś czasu podczytuję Twoją stronę. Jestem pod wrażeniem aktywności i "fajności" zdjęć.
mam pytanie bardzo praktyczne - z jakiej włóczki robissz pled? pytam ponieważ sama się przymierzam do narzuty i przechodze do zagadnień praktycznyych - grubosć, skład itp.
będe wdzięczna za odpowiedź
pozdrawiam
Agnieszka
PS. moj miejsce w sieci: http://jagaablogg.blox.pl/html;jsessionid=6F92559C17FDD310D637181C06E8B72A.ib4tom1
Dzięki za słowa wsparcia :))) Kolorki może i nie są najgorsze, tylko wiecie jak to jest , jak sobie człowiek coś wymyśli , a jest coś zupełnie innego.
OdpowiedzUsuńI uspokoję Was, pled dziergam chyba od 26 stycznia, więc bez obaw...aż tak szybko na szydełku nie trzaskam, choć nie ukrywam,że bym chciała :)
Mammamisia- przepis na bułeczki, jest gdzieś parę postów wstecz, to te slimaczki, tylko tutaj z innym nadzieniem.
Agato- dzięki za podanie namiarów na blog
Anka21- nie mam pojęcia co chciałabyś zrobić, ale internet to naprawdę skarbnica niesamowitych przepisów i z pewnością coś ciekawego znajdziesz dla siebie :)
Jeśli chodzi o wzór pledu,postaram się podać jak najszybciej, dostałam również mnóstwo maili z pytaniami jak to jeść :), więc z pewnością podzielę się z Wami wzorkiem, póki co znowu nadrabiam zaległości, bo tym razem nie miałam internetu :)))
I bardzo, bardzo Wam wszystkim dziękuję za przemiłe maile i komentarze, he, he...to ja Wam powinnam dziękować , a nie odwrotnie. Dzięki Wam jeszcze wiem,że to co robię ma jakiś sens, bo w domu chyba za bardzo się przyzwyczaili i nikt mnie kurde nie docenia.. ech zycie :)
buziaki i do usłyszenia wkrótce
Tak, masz rację, przyzwyczaili się i nie wiedzą, że skarb czystej wody mają! Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńA gdzie tam u Ciebie szaro ,buro i kosmato? Wprost przeciwnie! Wesoło,ślicznie,kolorowo!
OdpowiedzUsuńBuziaki Elizuś, Ty dobry duszku!
:) ja się w ten sposób przedstawiłam, a nie podałam ci namiary na blog :)
OdpowiedzUsuńmam taki zwyczaj jak pisze do kogoś, kogo podczytuję, a jestem dla niego zupełnie nieznaną osobą.
pozdrawiam serdecznie
Agnieszka