Kiedyś pracowałam z jedną panią, była paskudna jak noc listopadowa, tleniona blondyna, bez zęba z przodu, a jakby tego było mało malowała się niebieskimi cieniami,aż po samą nasadę brwi…jak zobaczyłam ją po raz pierwszy to autentycznie współczułam i zastanawiałam się jak Bóg może być,aż tak niesprawiedliwy…no szpetna była okrutnie. Ale generalnie zmierzam do tego,że w miarę upływu czasu, owa pani co raz mniej mnie swym wyglądem szokowała, później zaczęłam się w niej doszukiwać ukrytej urody, a dwa lata później odchodząc z pracy zastanawiałam się jak ja mogłam uważać ,że ona jest brzydka. No dzisiaj wiem,że jednak brzydka była, ale chodzi mi o to,że w miarę upływu czasu, przestałam zauważać jej brzydotę…Wy też tak niekiedy macie,że po pewnym czasie coś zaczyna się Wam bardziej podobać? Myślę,że człowiek się chyba przyzwyczaja. A cały ten elaborat prowadzi do tego,że w domu, od dwudziestu paru lat, pętają mi się kłębki włóczki w pastelowych, iście socjalistycznych kolorkach! Włóczki są pozostałością z czasów kiedy to moje dziecko malutkie jeszcze było, a w sklepach można było dostać jedynie sweterki w kolorach gaciowego różu, wtedy to chyba po raz pierwszy zrodził się we mnie bunt, przeciwko paskudztwu i szpetocie, a mając na względzie wygląd mojego cudnego dziecka, sięgnęłam po druty i zaczęłam w ilościach hurtowych odzież dziecku trzaskać odpowiednią…były domki, papugi , pajace, bałwanki, kangury…dziecko ze smutnego szarego światka, wyróżniało się gamą kolorów, wzorów i ferią barw. Niestety, to co było dobre dla niemowlaka, czy nawet dla dziecka, jakby niespecjalnie spełniało swe zadanie w dorosłym świecie, więc zostałam z olbrzymią ilością włóczki w dziwacznych kolorach. Zostawiłam, no bo przecież dzieci dorosną, w szkołach zajęcia zpt , no i na pewno na drutach będą dziergać, to ja będę już zaopatrzona w odpowiednie produkty, jak na pierwsze prace w sam raz odpowiednie! .Na moich dumaniach się skończyło, szkoła minęła, a ani jedna , ani druga ciągot do robótek ręcznych nijak wykazać nie chciała, a włóczki spoczywały dalej na dnie kosza, no bo przecież wyrzucić szkoda! Jak wiecie teraz narzutę Madzi szyję, ale że już tak durna nie jestem co by ją sama produkować, więc kazałam kwadraciki dziecku narysować i wycinać, szablon odpowiedni posiadam, więc aż tak trudno nie jest. Madzia po wycięciu czterech kwadratów powiedziała,że jakby wiedziała,że będzie miała tyle (!!!!) roboty, to narzuty by nie chciała! , a ja się nie dam, tym bardziej,że połowę i tak Misiek za nią odwalił.Tak więc lekkie przestoje mamy, a ja spokojnie, nic nie robiąc, siedzieć nie potrafię, po nocach spać nie mogę, a rodzina wrzeszczy jak maszynę uruchamiam po północy…musiałam znaleźć wyjście awaryjne i tu wracamy ponownie do nieszczęsnych kolorków, bo tylko takowe na stanie mi zostały. Wyciągnęłam je z kosza i ułożyłam obok siebie…brrr…aż jęknęłam z rozpaczy, anilanka w podłym gatunku, no ale przecież szkoda! No myślę se, narzutę wydziergam, ale patrzę i myślę, że szpetna będzie…no ale coś robić w nocy muszę! I wtedy przypomniała mi się właśnie historia owej pani bez zęba i doszłam do wniosku,że może mi się jednak po pewnym czasie pledzik spodoba, a jak nie , to przecież moje dzieci, też będą miały dzieci, a dla niemowlaka, to dalej takie kolorki są fajne:))))))))Ochoczo chwyciłam szydełko i zaczęłam produkcję…po pierwszym kolorku,aż mnie rzuciło i nie mogłam się doczekać , kiedy następny zacznę, doszedł gaciowy róż, było jeszcze gorzej i powoli dochodziłam do wniosku,że jednak szkoda mojej pracy…ale noc trwała, a ja nie mogłam usnąć..po niebieskim, stwierdziłam,że dla dzieci moich dzieci, taki kocyk będzie jednak odpowiedni, bo nawet zaczyna jakoś wyglądać! Po zielonym doszłam do wniosku,że nikomu nie oddam, a na lato, na hamaczek, taki pastelowy pledzik będzie w sam raz:))))) I tym oto sposobem, mam nadzieję ,że kończąc pled dojdę do wniosku, że to jednak cudo jest! A wszystko dzięki jednej blondynie bez zęba!
..ostatnio na topie przeróżne drożdżówki , tutaj akurat ślimaczki z jabłkiem, migdałami i cynamonem.Opycham się nimi przez pół nocy, a następnego dnia piekę zapas, na kolejną nockę…W dzień szyję narzutę, a w nocy dziergam pledzik, w ramach rozrywki, żeby za monotonnie nie było.
Aaaaa…te dziwne przerwy w moim blogowaniu…znaczy się brak odpowiedzi na komentarze itd.. są spowodowane brakiem w zależności od dnia: komputera..lub grzebania przez Miśka w komputerze, internetu – zerwane kable, aczkolwiek chłopaki z tepsy i tak się sprężyły i kable naprawili już następnego dnia, ale niestety później chłopaki z elektrowni dali plamę i naprawiali usterkę zdecydowanie dłużej niż ci z tepsy:))) Tak więc, choć jestem rzut beretem od stolicy, czuję się jakbym mieszkała na końcu świata:) Na maile odpisuję cały czas, ale niestety chyba tak dalej nie dam rady…dostaję od Was taką ilość,że nie jestem w stanie nadążyć z odpisywaniem…szczególnie mając na względzie, powyższe usterki. A Wasze maile często oprócz miłych słów wymagają pomiarów( np. .kuchni:), podania nazw producentów( co nie zawsze pamiętam, więc grzebać muszę w gwarancjach), przesłania wzorów( tutaj dopiero zaczyna się szperanie), opisu co i w jakiej kolejności zostało robione, podania nazw farb, lakierów itp….bardzo Wszystkich przepraszam, zwłaszcza tych którzy już od pewnego czasu czekają na odpowiedź, ale musicie mnie zrozumieć…ja mam normalne życie…praca, dom, dzieci, zwierzaki…i tylko 24 h na dobę:(, więc nie daję rady, bo gdybym chciała ze wszystkim nadążyć, to nie mogłabym odejść od komputera. Mam nadzieję,że zrozumiecie i poczekacie cierpliwie:)
Pozdrawiam Wszystkich serdecznie, w ten piękny ,mroźny dzień. Jest cudnie, świeci słonko i powoli zaczyna chcieć mi się znowu żyć!
Skąd ja to znam hi hi.
OdpowiedzUsuńzawsze szkoda wyrzucić bo "a może przyda się".
Tym sposobem mam cztery kosze wełny/a dzisiaj sobie znów zamówiłam!!!/
Dlatego jestem wyrozumiała jeżeli chodzi o chomikowanie.
a pled, na zieloną łączkę będzie idealny.
Kochana mam pytanie, jak Ty funkcjonujesz?w nocy pracujesz w dzień również,a kiedy regeneracja???
pozdrawiam serdecznie
Może to zasługa pięknego słońca i ślicznych zdjęć, ale ten pled i te motki wcale nie są takie paskudne. Więcej powiem, one są śliczne! Czytałam pierwsze zdania i wyobrażałam sobie koszmarki kolorystyczne, jakie czasem widziałam na rękodziele z czasów kryzysu a tu słodkie pastele, rozmyte, lekko bielą zasnute i ślicznie do siebie pasujące. Pledzik będzie przecudnej urody :)))
OdpowiedzUsuńNa ślimaczki z jabłkiem już mam chętkę, chociaż drożdżowe ciasto, to dla mnie wciąż tajemnica. Może przepis wrzucisz?
Pozdrawiam cieplutko.
I co Ja mam napisać ! Zazdroszczę pracowitości ! Efekty rzucają na kolana ! Hej
OdpowiedzUsuńŚliczny - przepiękne te pastele
OdpowiedzUsuńO matko, zupełnie jak moje niegdysiejsze skarby włóczkowe. Tylko, że ja tak długo je trzymałam, że mole się nimi zaczęły opychać i wszystkie poszły do śmieci ;-)
OdpowiedzUsuńPledzik bossssski zupełnie jak z czasów mojego dzieciństwa.
A co do brzydoty, masz rację, że człowiek się przyzwyczaja. Ponieważ chyba jednak jest mu potrzebne piękno zaczyna się doszukiwać go w tym co pozornie brzydkie np. kto by pomyślał 10 czy 20 temu, że stare oskrobnane z odłażącą farbą meble czy inne przedmioty będą zachywać, albo mebelki z PRL, albo właśnie takie urocze narzutki, które jakiś czas temu były szczytem bezguścia i tantdety....
Pozdrawiam Cię równie słonecznie i mroźnie :)
Wiesz, że te pastelki są wcale, wcale ładne :))
OdpowiedzUsuńA kobitka z "podbitym" na niebiesko oczkiem i niepełnym uzębieniem ubawiła mnie do łez :))
Moc zimowych pozdrowień :)
Eeee tam, przesadzasz droga Elisse :) Wcale takie koszmarne te kolory nie są. Powiem więcej, całkiem są do rzeczy i chociaż ja osobiście wolę troszeczkę bardziej kontrastowe barwy (hihi... choć pewnie wkrótce mi się odmieni - jak to Tobie z ową blondyną), to jednak jestem pewna, że spod Twojego szydełka wyjdzie dzieło urody wyjątkowej :)
OdpowiedzUsuńA tak na marginesie Elisse, może Ty spać po nocach nie możesz, bo się tak tymi drożdzóweczkami opychasz na noc, hę??? :))) Ale nie dziwie się, wyglądają nad wyraz smakowicie :) Mmmmniam!
Pozdrawiam, i życzę miłej niedzieli:)
oj rzeczywiście "pierwszej urody kolory" hihi ale rozumiem ze szkoda wyrzucać więc wraz z oglądaniem postępów będę się przekonywała do nich pewnie coraz bardziej :)
OdpowiedzUsuńPrawdziwe chomiki z nas...ja co jakiś czas robię czystki-zgodnie z zasadą-co nie było używane przez 2 lata i o tym zapomniałam tzn,że mogę się bez tego obejść i wyrzucam.Mam jednak rzeczy których nie ruszam.Ostatnio zastanawiam się co zrobić z górą talerzy,filiżanek których nie używamy.Planowałam,że "niechcący " mi spadną ale jakoś nie mogę.Żałuję,że nie ma u nas wyprzedaży.
OdpowiedzUsuńCo do pani z zębem..lat temu ileś tam jak pracowałam przyjęli do pracy panią.Wyskubane wysoko pomalowane brwi,usta na czerwony ostry kolor,takie w "ciup"-nie cierpiałam jej od pierwszego wejrzenia.Pewnie była sympatyczna ale ja nie mogłam na nią patrzeć.Już nigdy potem nie miałam do nikogo takiego odczucia jak do niej.I ona o tym wiedziała.Kiedyś składałam jej życzenia imieninowe a ona do mnie "Ola,wiem ,że mnie nie lubisz".Nie zaprzeczyłam.Nic nie powiedziałam.Ona już nie żyje a ja mam ciągle przed oczami papierosa w tych usteczkach "w ciup".
No cóż.....pozdrawiam.Drożdżówki apetyczne
Cudowności i pyszności u Ciebie - standardzik :) I jak zwykle robisz coś - non-stop. Kobieta-robot ;)
OdpowiedzUsuńMiłej i spokojnej niedzieli :)
Zaraz, zaraz, czy ja przypadkiem nie mam gdzieś na dnie szafy włóczki w podobnie niemowlęcych kolorach?
OdpowiedzUsuńOj, teraz to już chyba, tfu, tfu, będzie dla wnucząt ;)
Pozdrawiam ciepło i Ciebie i blondynę, która właśnie przechodzi do historii...
Bardzo przyjemny pledzik.
OdpowiedzUsuńW zestawieniu z zielona trawką i hamakiem... mniam, mniam;-)))
Pozdrawiam z mroźnego Wrocławia.
Myslalam ze to dla bobasa, bo takie slodkie kolorki, ale kto powiedzial ze nie moze byc dla doroslego, przynajmn iej bedzie zawsze stwarzal dobre samopoczucie swoimi pastelowymi barwami :)
OdpowiedzUsuńNo kochana moja, pledzika to Ty nie oddasz, już to widzę, bo wzorek niby prosty ale urokliwy :)
OdpowiedzUsuńA co do nocek... dzieci moje jeszcze małe i marzę o takiej nocy, kiedy to obudzoną nie zostanę przez te moje .... A Ty mi tu piszesz , że dziergasz... to ja może w ramach sąsiedzkiej samopomocy (a że ty zwierz wszelki przygarniasz) to dziatwę moją podrzucę i ty na brak pracy nie będziesz narzekać, a i ja po trzech latach po raz pierwszy nockę prześpię :) Oj wesoło byś miała kochana :):):):) Buziaki i kichawa do góry, twardym trza być, nie miętkim :):):)
Elisse pisałam juz ze zazdroszczę rozpędu w robótkach...jestem pod wrażeniem! Pled będzie słodki.
OdpowiedzUsuńBułeczki baaardzo pyszniutkie!
Pozdrawiam cieplutko.
Osobiście to ja niezmiernie cieszę się, że poznałaś tę blondynę ;))
OdpowiedzUsuńBo dziś mogę podziwiać pledzik!
Buziaki :)))
Elizo kochana,śliczne te kolorowe włóczki!Cudo się wyłania powoli z tego Twojego dziergania!Nie życzę Ci bezsennych nocy ale całkiem fajne rzeczy Ci w nocy wychodzą!
OdpowiedzUsuńDrożdżóweczki wyglądają niesamowicie!!!!
Uśmiałam się z blondyny bez zęba,a raczej z Twojej opowieści!
Pozdrawiam Cię gorąco!
Kompletnie zastrzelilas mnie, to Ty pracujesz w dodatku!Podziwiam, podziwiam, podziwiam.... jestem len w porownaniu z Toba do potegi...po pracy nie mam juz zbyt wiele energii , a Ty jeszcze po nocach dziergasz, w dzien po pracy szyjesz, pieczesz takie piekne drozdzowki, czuje sie jak nic, zero jakies kompletne w porownaniu z Toba. pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńKochana,Ty to chyba masz motorek w pewnej części ciała ;) ...i zapewne turbo!
OdpowiedzUsuńPledzik w dzisiejszych mroźnych klimatach jawi się wyjątkowo pięknie wiosennie. Z pewnością przy finiszu okaże się prawdziwym cudem.
Pozdrawiam.
Jak Ty dajesz radę, ja po nieprzespanej nocy w pracy nie funkcjonuję. Dzieci, zwierzaki (a mam tylko dwa psy) pochłaniają większą część wolnego czasu, który mi pozostaje.
OdpowiedzUsuńLubię bardzo czytać to co piszesz, masz prawdziwy dar . Historyjki z życia wzięte przedstawione przez Ciebie są lekkie, z humorem, puentą .... i bardzo mi się podobają.
Najważniejsze, że pled będzie Cię ogrzewał:)Jego kolory przypominają mi lato i dzieciństwo:)A słodkości kuszą.
OdpowiedzUsuńNo nie, Elizko Ty to chyba robot jakiś jesteś, bo zwykły śmiertelnik nie dałby rady ... chyba :) Pracowita z Ciebie kobitka, ale to faktycznie nie zaszkodzi, gdy dziecię trochę popracuje przy swojej narzutce :) Gonić do roboty trzeba, bo się nam dzieciaki zupełnie rozbestwią :) Cuda wychodzą spod Twoich rąk ... a z opowieści znowu się uśmiałam ... Ty to potrafisz opowiadać tak, że ... ach, jakby się uczestniczyło razem z Tobą w tych róznych życiowych doświadczeniach :) Buziaki przesyłam ...
OdpowiedzUsuńPledzik będzie naprawdę ładny, w sam raz na lato.
OdpowiedzUsuńSłodkości kuszą bardzooooo :-)
Makatka z haftem - wyszła - cudnie !!! Podziwiam cierpliowści.
A skandynawskie swieczniki wprost uwielbiam.
Serdeczności ślę
Pledzik będzie naprawdę ładny, w sam raz na lato.
OdpowiedzUsuńSłodkości kuszą bardzooooo :-)
Makatka z haftem - wyszła - cudnie !!! Podziwiam cierpliowści.
A skandynawskie swieczniki wprost uwielbiam.
Serdeczności ślę
ale się uśmiałam z tej narzuty:))) dawno do Ciebie nie zagladałam i widzę ile mam zaległości :/ Normalnie szalejesz!!! Piekne dekoracje i wogóle klimat jaki panuje u Ciebie w domku, jestes czarodziejką!!!
OdpowiedzUsuńPodziwiam wszystkie robótki ręczne!!! I Ty mi powiesz, że doba u Ciebie ma 24h! akurat!!! skoro jesteś czarodziejką pewnie i czas potrafisz zatrzymać :D
Ślę buziaki z zaśnieżonego Gryfina ;)
Elisse, przepiękny ten pled dziergasz! A kolory wcale nie są kiczowate, przeciwnie - pastelowe i bardzo radosne:) No to jak już sfinalizujesz rozpoczęte dzieło czekamy na efekty na blogu:)
OdpowiedzUsuńCzekając, aż otworzy mi się jedna strona czytałam tą historię... Rewelacja i wiesz chyba coś w tym jest:)
OdpowiedzUsuńA pled , rewelacja.. kiedyś nie lubiłam białych samochodów, teraz takim jeżdżę i go nawet lubię:)
... ja poproszę drożdżówkę i zapraszam po wyróżnienie.
Pozdrawiam gorąco
http://ikt-zycieinspiracja.blogspot.com/
Ps. Uwielbiam Twoje gwiazdki przy kursorze, cały czas się nimi bawię jak małe dziecko:), aż bym takie chciała...
Zapraszam po wyróżnienie. Będę szczęśliwa jeśli przyjmiesz je z moich rąk.
OdpowiedzUsuńPiękna ta muzyka po włączeniu Twojego bloga. Kto to???
OdpowiedzUsuńPosądzisz mnie - i słusznie - o wsiowy gust, ale te kolorki pastelowe są cudne! Gdybyś miała zapasowy motorek tam, gdzie wiesz, to ja bardzo proszę o wypożyczenie, bo ja nie mam własnego. A na maile odpisuję... jak też wiesz:-( Zawsze o Tobie pamiętająca, acz na pysio padająca
OdpowiedzUsuńJa też podziwiam Twoją kreatywnosc. A pled będzie cudny:))) Zapraszam do mnie po wyróżnienie. Każdy Twój post czytam z ogromną przyjemnością:))pozdrawiam
OdpowiedzUsuńRzeczywiście kolorki takie, że zęby bolą. No, ale można by rzec: takie brzydkie, że aż ładne :).Zapraszam po wyróżnienie.
OdpowiedzUsuńElisse, zapraszam do siebie po wyróżnienie.
OdpowiedzUsuńhttp://penelopia.blogspot.com/
Nie moge;), znowu nowy projekt ?! ;)
OdpowiedzUsuńTen pledzik ma sliczne kolory !
A z tym jedzeniem to masz szczescie, gdybym ja tak sobie dogadzala i to jeszcze po nocach, to bym sie pewnie w drzwiach nie zmiescila ;)
Pozdrawiam cieplutko !
hahahhaha no czasami tak jest ze cos jest tak paskudne ze az piekne :)
OdpowiedzUsuńElisse, przebrnęłam przez trudy logowania by wstukać Ci słowa pochwały:) Bez ceregieli powiem Ci,że stosujesz czysty sadyzm i wszystkie nas wpędzasz w okropne kompleksy, ale ja nie daję się, czekam na finał pledzika landrynkowego:) POzdrawiam Cię, Czarodziejko !
OdpowiedzUsuńHe, he widzę,że zdania są podzielone:))Jeśli chodzi o pracę to pracuję w tzw. nielimitowanym czasie, więc różnie to bywa, a ostatnio pracy za dużo nie ma, więc i czasu na różne bzdety więcej. Motorka mi niestety brakuje, ale przydałby mi się taki, bo cały czas masę rzeczy jest do zrobienia. A poza tym, to w zimę odpada ogród:)
OdpowiedzUsuńAszko- mnie było chyba łatwiej, bo moja szpetna kobieta, była przesypatyczna:)
Miro- przepis jak zwykle gdzies z netu, już nawet nie pamiętam skąd..pewnie ze strony wielkiego żarcia, wpisz w wyszukiwarkę ślimaczki drożdżówki i pojawi się na pewno cała masa przepisów, tego jest teraz tyle,że nawet nie zapisuję.
Destiny ikt- tak naprawdę ten śnieżek to jest pył wróżki" dzwoneczka" więc może sobie sypać cały rok:) Prześlę Ci mailem kod do zmodyfikowania strony html i też Ci będzie padać.
L- widzę,że dotarłaś Lucy:)))) No miło mi niezmiernie.
Dziewczynki, dzięki za wyróżnienia, następny post, będzie na pewno z nimi w roli głównej!
serdecznie pozdrawiam i dziękuję za wizyty
aaa..piosenkę nie wiem kto śpiewa, jak dla mnie Shrek:)
A Jago- no chętnie bym pospała, ale cały czas jeszcze nie mogę:( Co zamknę oczy to synusia widzę i jest mi baaardzoooo, bardzoooo smutno i źle:(
OdpowiedzUsuńPiosenkę śpiewa Rufus Wainwright, pożyczył ją sobie od Jeffa Bucley'a, podobnie jak Cohen.
OdpowiedzUsuńPozdrówki dla Elisse i dziewczyn wpadających tu ( hm, no właśnie, czemu nie ma tu ani jednego faceta ?)