BZY W MOIM OGRODZIE PRZYWOŁUJĄ MASĘ WSPOMNIEŃ Z DZIECIŃSTWA , PONIŻEJ KRZAK BZU, KTÓRY ZAMIESZKUJE BZOWA BABULEŃKA. CZASAMI SIADAM W JEGO CIENIU SŁUCHAJĄC JEJ HISTORII.
....Właśnie z rzeczywistości rodzi się najdziwniejsza baśń w świecie....
"....Niektórzy nazywają mnie Bzową Babuleńką, inni driadą, ale naprawdę nazywam się Wspomnieniem; to ja siedzę na drzewie, które ciągle rośnie i rośnie, to ja wspominam i opowiadam historię! ...."
Hans Christian Andersen
"....Niektórzy nazywają mnie Bzową Babuleńką, inni driadą, ale naprawdę nazywam się Wspomnieniem; to ja siedzę na drzewie, które ciągle rośnie i rośnie, to ja wspominam i opowiadam historię! ...."
Hans Christian Andersen
Widocznie ostatnie opady deszczu bardzo pomogły spragnionej roślinnosci , bo w końcu mam i ja mój ukochany bez!
A po deszczu zawsze wychodzi słońce i znowu jest jak w bajce :)
PRAWIE, ŻE MOJA PRYWATNA OGRODOWA TĘCZA
Latam po domu i wszędzie, gdzie to tylko możliwe ustawiam wazony z gałązkami bzu:)
PRAWIE, ŻE MOJA PRYWATNA OGRODOWA TĘCZA
Latam po domu i wszędzie, gdzie to tylko możliwe ustawiam wazony z gałązkami bzu:)
ADAMEK TEŻ BARDZO POLUBIŁ TEN BOSKI ZAPACH I CO CHWILA PODCHODZI DO WAZONU POWĄCHAĆ KWIATY:)
Pora kwitnienia bzów, to również dla mnie pora robienia syropu z sosny. Wspaniały, zdrowy i do tego bardzo smaczny wynalazek. Moje dziewczyny piją go zapobiegawczo od najmłodszych lat i faktycznie bardzo rzadko któraś ma kaszel i choruje.
Dla tych , którzy nie słyszeli, a chcieliby zrobić podaję jak.
Obcinamy do połowy młode, majowe pędy sosny ( drzewkom wychodzi to tylko na dobre, bo skracając przyrosty, powodujemy, iż korona jest bardziej zwarta i gęsta). Pędy kroimy na drobniutkie kawałeczki (muszą być suche, kiedyś robiłam syrop po deszczu i wszystko mi spleśniało), układamy warstwami w słoikach, przesypując każdą warstwę cukrem. Po pewnym czasie, jak pędy puszczą sok, przecedzamy i zlewamy wszystko do butelek. Nie trzeba pasteryzować, a syrop spokojnie stoi przez całą zimę. No chyba,że go wcześniej wypijemy, bo jest naprawdę pyszny..w smaku przypomina syrop Pini z lat mojej młodości:)
Kiedyś pokusiłam się o to żeby pędy zmiksować, ale wtedy wychodzi jednak mniej syropu, niż z takich krojonych.
Pekny bez(który zresztą uwielbiam)przypomina mi o moim minionym najwspanialszym dzieciństiwe pod skrzydłami kochanych dziadków,którzy w ogrodzie mieli pełno bzu,,a w którym jak miałam swoja kryjówkę:)))
OdpowiedzUsuńNo i jak zwykle,,PIEKNY OGRÓD,,,UWIELBIAM go!!!!
I witam wspaniałego Adamka..
serdecznie pozdrawiam
Jejku! To niezwykłe, że tyle rzeczy potrafisz zrobić... Nigdy nawet nie słyszałam o czymś takim jak syrop sosnowy. Jestem pod wrażeniem!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Ojej..ta godzina, a tu jeszcze taki ruch! W zyciu bym się nie spodziewała, myslałam,że tylko Jagoda i Ita po nocach buszują:) Dzięki dziewczyny za nocne odwiedziny!Bardzo mi miło..hi, hi..Kasiu, z tym syropem nie przesadzaj, dziecko by go nawet zrobiło:D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Was serdecznie
Bez przepiękny a jak się pęknie reprezentuje we wnętrzu :)
OdpowiedzUsuńO takim własnym wyrobie syropu nie słyszałam... ale te pojemniczki szklane - są cudne, normalnie mam hopla na punkcie takich ;) Adamek rośnie jak na drożdżach! Coś czuję, że pozostanie u Was na zawsze :) Moja kuzynka kupiła kiedys niby miniaturkę, co do czego wyrósł jej taki duży hodowlany, no i pozostał w domu... podobno był bardzo duży i mieszkał na dodatek w bloku. Wasz to ma Ogród Utkany z Marzeń ;) i miejsca do biegania :)
Bzową Babuleńkę pamiętam, miałam trzy tomy baśni Andersena w twardej, czarnej oprawie... A syrop sosnowy robiłam ostatnio dwa lata temu, a potem przemyciłam go przez całą Europę i mam jeszcze jedną butelkę :-) Jest niezawodny, leczyłam nim grono znajomych - zawsze pomagał na wszelkie nieżyty gardła.
OdpowiedzUsuńElisse, ostatnie zdjęcie to dla mnie Mistrzostwo Świata :) Jest przepięknościowe!
OdpowiedzUsuńTeż zauważyłam, że niektóre rosliny po tym zresztą za krótkim deszczu (znowu jest sucho) - podwoiły się ;))
Pozdrawiam nocne Marki ;))
Dag-esz ...nasza Buba to podobno, też miniaturka, ha, ha...tak to już z nimi jest!
OdpowiedzUsuńDaisy- ja też mam jeszcze parę książek z Basniami Andersena, a syrop rewelacyjny..to fakt!
Joasiu- no jak dla mnie, to tez normalnie prawie mistrzu jestem :D tym bardziej,że mój aparat jest do d... a tu jakimś cudem boskim nawet ostre wyszło!
Idę czytac książkę, serdecznie, nocnie Was pozdrawiam
Piekny bez i jaki cudny ogrod!
OdpowiedzUsuńA taki syrop zawsze robila moja babcia, byl nieoceniony.
Pozdrawiam serdecznie!
Śliczny bez, śliczny ogród, śliczne wnętrza, już czuję ten zapach rozchodzący się dookoła. U mnie też bez zamieszkał, ale co roku tak mi żal, że trzeba go zerwać z drzewa - tak się zastanawiam, czy wtedy drzewko w następnym roku kwitnie obficiej, czy jednak kwiatów jest mniej? Pozdrawiam Kasia.
OdpowiedzUsuńJa równiez nie słyszałam o takim syropie .Ogród masz tak boski że napatrzec sie nie mogę .A te pojemniczki na syropek piekne są .Choć u mnie bzu jeszcze nie ma to już czuje zapach z twego mieszkanka
OdpowiedzUsuńSyrop sosnowy w mojej rodzinie jest lekiem nr. jeden - zawsze działa...a do tego jaki pyszny, prawda?
OdpowiedzUsuńMój bez na razie jest tylko malutką gałązką...może za parę lat zakwitnie? Mogłam kupić większy, ale ten jest szczepem bzu mojej babci...i tylko ten chcę mieć:)
"Narwali bzu, naszarpali..." - to Tuwim cytowany z pamięci. Piękny ten bez po prostu. Idę na bazar, może uda się kupić jakąś gałąź!
OdpowiedzUsuńA co do Adamka(cudny na tym stole) - koleżanka powiedziała mi, że zawłaszczy Wasze serca; ona miała zająca, który całą rodzinę wokół siebie skupił. Zaborcze zwierzątko, nie ma co ;)
No a syrop - nie jest mi za bardzo potrzebny,bo mało chorujemy, ale za to jaka to magia! Fajnie jest produkować domowe leki, zbierać zioła... mieć dom pod lasem pełen zwierząt... To mój alternatywny pomysł na życie. Tymczasem ja nawet do psa nie dojrzałam, więc co tu mówić o przeprowadzce na wieś!
Pozdrawiam Cię weekendowo :)
Twoje posty i zdjęcia upewniają mnie tylko w tym, że warto wyprowadzić się za miasto. Sama mam takie marzenia, myślę, że kiedyś je spełnię. Spodobał mi się biały kredens i oczywiście szklane słoiki :)A Adamek rośnie w oczach!
OdpowiedzUsuńPozdrowienia!
Twój ogród to normalny raj na ziemi! Rewelacja!
OdpowiedzUsuńI dziękuję za przypomnienie przepisu na syrop. Lata całe go nie robiłam, aż wstyd! Zwłaszcza, jak się mieszka w lesie, tak jak ja :-D
O Matko następna z takim krzaczorem pięknego bzu ma sie rozumiec, a moje takie małe jeszcze:((( że nawet ładnego bukietu nie mogę zrobić.No poprostu zazdroszcze. Zdjęcia jak zwykle super, no i tęcza-gratuluje;)). Sosnowe szaleństwo w słoikach istne cudo a leki z domowej apteki to z pewnością skarb.:)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę miłego weekendu
Pięknie u Ciebie jak zwykle :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Dzięki za przypomnienie "Bzowej Babuleńki" Aż mi się rzewnie zrobiło...
OdpowiedzUsuńSyrop z sosny... Ach już czuję ten zapach. Chyba zaraz chwycę sekator i polecą moje obsmyczyć trochę.
Serdeczności
Masz piękny ogród! Sama go stworzyłaś, czy pomagał jakiś czarodziej?? Wzdycham do tych rajskich zakątków na zdjęciach.
OdpowiedzUsuńA bzy kocham- może dlatego, że jestem majowym dzieckiem :)
Bea- witam Cię:)
OdpowiedzUsuńKasiu- jak najbardziej zrywanie bzu powoduje lepsze kwitnienie.po przekwitnięciu należy powyłamywać kwiatostany, tak żeby nie zawiązywały się owoce i nie osłabiały rosliny.
Anno- nie przerażaj mnie z tym zającem i tak już z niego kawał cholery:)
Raincloud- ogród robiłam samiusieńka, na czarodzieja było za mało kasy:)A jej brak jest bardzo pomocny, bo wyzwala w nas masę kreatywności i umiejętności o które nigdy byśmy się nie podejrzewali!
Dzięki wszystkim za odwiedziny i przemiłe słowa!
już dawno stwierdziłam, że zazdroszczę Ci ogrodu!!! Jest niesamowity - wiem, ze na pewno wymaga dużo pracy, ale jest piękny!!
OdpowiedzUsuńdziś stwierdziłam, że kocham bez, że jak dla mnie mógłby kwitnąć cały rok :))
pięknie prezentują się "bombonierki" nie tylko jako ozdoby, ale jak najbardziej użyteczne naczynka :)) (na początku -oglądając zdjęcia, nie czytając tekstu- myślałam, ze to płatki róż zakonserwowane w soli...
pozdrawiam serdecznie :)))
Ale piękne zdjęcia.Takiego cudnego ogrodu ,to Ci po prostu zazdroszczę i już.
OdpowiedzUsuńA syropek znam i robiłam w ubiegłym roku.Ale moje chłopaki nie chcą go pić,Sama sobie podpijałam nawet jak nie musiałam...Pozdrawiam Cię gorąco
"Moje" sosny juz wypuscily nowe pedy, wiec podejrzewam, ze pora na szykowanie syropu idealna. Problem jest jeden - za wysoko;)).
OdpowiedzUsuńMusze poszukac nizszych sosen...
A Twoj ogrod jest przesliczny. Taka zielona oaza spokoju, przesiadywalabym w nim non-stop!
Milej niedzieli, pozdrowienia!
Jakie cudne zdjecia!!! Zatkalo mnie ogladajac. Nie moge sie napatrzec. Pokazalas wspanialy klimat. Przepis oczywiscie bardzo ciekawy. Milej niedzieli
OdpowiedzUsuńOgrod marzenie!!!
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cie, szczegolnie,ze doprowadzilas go do takiego stanu,pomimo Twoich "problemow" z z grzebaniem w ziemi.Ogrod jest moja wielka miloscia i wiem ile pracy wymaga aby prezentowal sie tak jak Twoj :)
Bez i konwalia to najpiekniejsze zapachy jakie znam,rozumiem Cie bardzo dobrze.Czekam na nie z niecierpliwoscia.U mnie na polnocy wszystko kwitnie troche pozniej(nawet pozniej niz w Twoim ogrodku;)
Podpisze sie pod Twoim komentarzem odnosnie zrywania bzu.
W tamtym roku nie zdazylam oberwac wszystkich uschnietych galazek kwiatowych.Teraz po tej stronie drzewka jest duzo mniej paczkow niz tam gdzie zostaly oberwane.
Po Twoich pieknych zdjeciach u mnie juz pachnie bzem ;)
Dziekuje za pomysl sosnowego syropu!
Pozdrawiam cieplutko.
Cudowne miejsce ten twój domek, no i ten wymarzony ogród!
OdpowiedzUsuńSyrop sosnowy z dzieciństwa jeszcze pamiętam może dam radę jeszcze sama zrobić ? pozdrawiam !!!!!!!!!
Elizko, ja tez jestem pozytywnie sosnowo zasyropowana:) Co roku:)I my naprawdę nie chorujemy raczej - no chyba że w ogrodzie tyram i mi po nereczkach powieje, ale to juz inna bajka:)
OdpowiedzUsuńBuziaki wielkie,
Asia.
Zaczelam tu zagladac przypadkiem i ...powoli sie uzalezniam. Do tego stopnia, ze wlasnie zaczelam "papugowac" przepisy. Pierwszy raz skusilam sie na zrobienie syropu z sosny, ktory sobie stoi w wydaniu bardzo poczatkowym w mojej kuchni. Mam w zwiazku z tym pytanie - po jakim czasie (mniej wiecej) mozna sok zlewac do butelek?
OdpowiedzUsuńSerdeczne pozdrowienia z emigracji
Kira
Witam...trafiłam tu przez syrop z sosny i bardzo mi się tutaj podoba...pozdrawiam wszystkich!!!
OdpowiedzUsuńWitam...trafiłam tu przez syrop z sosny i bardzo mi się tutaj podoba...pozdrawiam wszystkich!!!
OdpowiedzUsuń