W międzyczasie kiedy woda nalewała się do konewki, co to by gnojówkę z pokrzyw rozcieńczyć i po ogrodzie rozprowadzić, cykałam fotki. Jak już wcześniej wspominałam, mój dom jest bardzo nietypowy, wejście znajduje się od dupy strony,na co specjalnie wpływu nie miałam, jeśli więc kiedykolwiek natkniecie się w swoich wojażach na dom bez drzwi, to macie prawie że 100% pewność ,że ja tam właśnie mieszkam:). Pomijając brak drzwi od frontu, dzwonka również się nie dorobiłam przez te 14 lat- znaczy dorobiłam się, ale Misiek go od nastu lat usiłuje zamontować :), ścieżka do furtki jest co roku zarośnięta kwiatami- jakoś lubią się tam przemieszczać, widocznie niektóre preferują podłoże zasadowe, a ja nie mam ich sumienia wyrywać- tak więc , wchodzi się bramą. Niekiedy trafiają się nieznajomi desperaci- np w zastępstwie naszego Pana Z Elektrowni ,który wie jak się poruszać i gdzie wchodzić - pomimo braków wchodzą…na początku biedacy poszukują dzwonka - niestety brak, więc ciągną klamkę od furtki, później naciskają i pchają, aż w końcu sfrustrowani otwierają bramę - wchodzą, dochodzą do końca podjazdu, stają przed Aleją Lecha i….głupieją:D.Na końcu furtka, a brak drzwi uniemożliwia dalszą wędrówkę, Zakręcająca Aleja Lecha jakoś nie przemawia do wyobraźni przypadkowych gości .Idą więc na taras i walą mi w okno od salonu:D
Aleja Lecha powstała na cześć mojego Taty. Kiedyś otrzymał odszkodowanie z tytułu represjonowania, którymi się ze mną podzielił, a które to na szczytny cel miałam przeznaczyć czyli na bramę garażową ,bo od paru lat z braku gotówki i spraw pilniejszych, straszyła tam czarna dziura . Wiadomo- kobieta ma inne priorytety niż brama garażowa- to mogło jeszcze poczekać, ale nie wymarzony , brukowany chodniczek.Musiał powstać bo tam mężu młe, wzdłuż całej ściany domu, składowało wszelkiego rodzaju i maści maszyny, przyczepy i insze przydasie- a ludzie głupieli doszczętnie, bo przejścia nie było w ogóle- my chodziliśmy przez garaż. Na wsparcie męża też nie miałam co liczyć- on wolał bramę:( , więc po cichaczu skrzyknęłam robotników i powstała najpiękniejsza pod słońcem ALEJA LECHA :D. Ojciec się trochę zdziwił, ale jak mu powiedziałam,jak się będzie nazywać i , że bramy bym przecież tak nie nazwała, to stwierdził, że jednak jest urocza :) Furteczkę wyspawał już Misiek, oczywiście wedle mego projektu:), jest w całości rozbieralna, bo kiedyś z tyłu stanie przyczepa, na nasze podróże i musi przejechać Aleją Lecha w swe docelowe miejsce- miejsce jest, furtka też…..tylko przyczepy ciągle brak:( Furteczka musiała powstać, ze względu na psy, tak żeby przebywały jedynie w tylnej części ogrodu, bez dostępu do drogi, bo pierwszego, jeszcze warszawskiego psa, wspaniali miejscowi otruli nam trutką na nornice, później ukradli sobie tuje, te które widzicie wzdłuż Alei posadzone są powtórnie - z następnymi psami nie miałam zamiaru ryzykować.
Mijając furtkę i dochodząc do zakrętu, wchodzimy po prostu do drugiej części ogrodu i dochodzimy w końcu do drzwi wejściowych.
Dom, jak widzicie obrośnięty jest różnymi, dzikimi plączami - jak to za młodu Nurka mówiła i jak to u nas juz zostało:), po północnej ścianie, pnie się bluszcz i hortensja, która kwitnąc wydziela cudowny zapach.Od wschodu rośnie winobluszcz japoński trójklapowy i róża, Od południa i częściowo od zachodu, mamy dzikie wino, na brakującej części musimy niestety przed posadzeniem, wymienić tynk, bo robotnicy spartolili i odłazi. Kiedyś mam nadzieję zarośnie dokładnie każdy kawałeczek muru i wtedy zintegrujemy się z otoczeniem całkowicie:) A propos pnączy na murze, o jakiś robalach pewnie słyszeliście,że włażą i innych głupotach:), a słyszeliście,że wyśmienicie izolują - w lato jest dużo chłodniej, a w zimę cieplej? U mnie na parterze, w najgorsze upały jest max.23’- wszyscy myślą,że mam klimatyzację. Gorzej na górze, ale pnącza powoli zaczynają opanowywać dach, więc jest też szansa na zmniejszenie temperatury:) Warunkiem, jest tylko zdrowy, nieuszkodzony mur. No i problem z częstym malowaniem elewacji odchodzi w siną dal:)
Zdjęcia troszeczkę pochmurne, bo choć upał i duchota, to słonka jednak cały czas niewiele- było wczoraj, bo dziś pięknie świeci.
Oj,rzeczywiście,aby się dostać do domu trzeba się nieźle nachodzić i nagłówkować ;) Ale warto,bo pięknie jest wokoło domu i spacer w takim otoczeniu może tylko poprawić nastrój.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
W/G MNIE WSZYSTKO OKEY...NA OKOŁO DOMU KRAZYC SAMA PRZYJEMNOSC W OGRODZIE PEŁNYM KWIATOW...PIESÓW BYM SIE TROCHE BALA ZE ZAATAKUJA..::))
OdpowiedzUsuńPIĘKNY OGROD FAJNY DOM...DLA TAKICH CO WCALE NIE MAJA SZCZYT MARZEN CZYZ NIE...NAWET BEZ GLOWNEGO WEJCIA LUB " OD D..STRONY"" DLA MNIE TEN BASEN NA OGRODZIE I TE DREWNIANE POMOSTY ZE TAK NAZWE...MOLO DOMOWE ::)) W POZYTYWIE MISTRZOSTWO...SWIATA...
Mi się podoba, że dom masz cofnięty od ulicy i taki piękny busz stworzyłaś, mistrzyni ogrodu jesteś! Mój stoi bokiem na wąskiej działce a jakby stał przodem wyglądałby pięknie! A tak nawet nie widzę całego frontu...dobrze, że chociaż klima działa;) bo grube mury.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Twój zaczarowany domek:)
Zielone labirynty mogą świadczyć jedynie o wyjatkowości Twojego domu ;)Co ja bym dała ,żeby przycupnąć na takim niebieskim krzesełku, z poranna kawą.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię ogrodowe zawiłości i wszelakie zakamarki. Poprzedni dom mieliśmy porośnięty cały winobluszczem. Nowi lokatorzy zerwali go już w pierwszym tygodniu od przeprowadzki :-0
OdpowiedzUsuńŻal i winobluszczu i lokatorów.
Pozdrawiam serdecznie
Takie nietypowe wejscie do domku nadaje mu tylko wyjatkowosci i tajemniczosci.
OdpowiedzUsuńDom obrosniety bluszczem wyglada zjawskowo,ja ostatnio taki odkrylam calutki zielony, widok boski.
Twoj ogrod jak zawsze, i dzis podziwiam.
Pozdrowionka sle.
piękny ogród i aleja, tez bym taką chciała albo malutki placyk wyłożony kamykami a że kwiaty się pchają? to i dobrze- w ogóle U ciebie jest tak pięknie,ze dobrze,ze nie każdy może trafić , bo byśmy hurtem przylecieli i zostali:)
OdpowiedzUsuńSkomplikowana sprawa z Tym wejściem.
OdpowiedzUsuńMasz przynajmniej niepowtarzalne rozwiązanie.
Dom zarośniety bluszczykiem cudny.
Pozdrawiam
O qrcze, ciężko sie dostać do Was.Ale nie tylko za sprawą ukrytego wejścia. Ciężko, bo idąc i rozglądałabym się, i marzyła, i przeżywała kazdy kawałek. Pięknie masz , co tu gadać. Uroczo.
OdpowiedzUsuńjesienią posadziłam winobluszcz trójklapowy wokól domu...nareszcie elewacja skończona.Z niecierpliwością czekam,kiedy mnie zarośnie tak pięknie jak u ciebie!!!Hortensję mam trzeci rok-zaczyna wspinać się na starą śliwę.A czy możesz mi powiedziec po jakim czasie twoja zaczęła kwitnąć,gdyż nic nie zapowiada,aby moja się "rozpachniła w tym roku"
OdpowiedzUsuńPaulo, Pati- dziękuję:)
OdpowiedzUsuńLambi- moja działka też jest bardzo wąska:(
Kamilo- zapraszam:)
Mario- nie mam pojęcia dlaczego ludzie się tak idiotycznie zachowują, dlaczego wycinają to co jest ładne i duże, a później sadzą jakieś rachityczne patyki:( U mnie ci nowi, też wycięli piękną czereśnię, która nikomu nie przeszkadzała, bo była w samym rogu, a owoce miała przepyszne, bez robali, bo bardzo wczesne- mówiłam im...mają dzieci..wycięli dwa sezony temu, a nie mieszkają do dzisiaj!Leży, tam gdzie stała, uschnięta...to nie lepiej było korzystać?!!! Głupota ludzka cały czas mnie zadziwia i wprowadza w osłupienie:(
Ateno, Olqo,Fuerto, Li- miło mi niezmiernie:)))
Qro Domowa- moja hortensja kwitła chyba w tym samym sezonie, a już na 100%w następnym i biegiem rosła, ale mamy taką drugą na działce i tamta jest własnie chyba 3 rok i też dopiero zaczyna się wspinać:(, a kwiatów jeszcze nie miała...widocznie wszystko zależy od miejsca:)
Elisse, Ty naprawdę mieszkasz w tajemniczym ogrodzie!:) Czego Ci- nie będę ukrywać - bardzo zazdroszczę;)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia ..jakby się było w zaczarowanym ogrodzie , gdzie mieszka wróżka Elisse.Pozdrawiam:))
OdpowiedzUsuńNiesamowite :)
OdpowiedzUsuńZawsze wiedziałam, że masz piękny dom, ale te dzisiejsze fotki to mnie rzuciły na kolana :) Cudnie obrośnięty "dzikimi plączami" :)
Pozdrawiam serdecznie
Pięknie u Ciebie.Oj, jakby się chciało poleniuchować wśród tej zieleni. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMagiczny ten twój dom...piękny klimat stworzyłaś aż zazdroszczę, zwłaszcza tych "dzikich plączy"
OdpowiedzUsuńMasz jednym nie dom, tylko twierdzę :-DD
OdpowiedzUsuńI do tego taką piękną!
Jak miło zajrzeć na blog, kiedy takie cuda się pokazuje. A w tle ta muzyka... Już o niej chyba pisałam, ale co tam. Czarodziejsko jest u Ciebie po prostu
OdpowiedzUsuńJak u Ciebie te wszystkie krzaczory rosną!!!!Ja wsadziłam winobluszcz i taki marny jest,że normalnie mnie wkurza...
OdpowiedzUsuńMasz rękę i serce do roślin!!!
Cudnie!!
Pozdrawiam
niesamowicie romantycznie u Ciebie, chodniczek uroczy, brama tez, tak jak i wszystko inne :) artdeco
OdpowiedzUsuńRomantyczny widok...
OdpowiedzUsuńJak w tajemniczym ogrodzie :) Pięknie!
A stoliczek i krzesełka w tym cudnym kolorze dodają uroku całości.
Pozdrawiam serdecznie
Witaj :)
OdpowiedzUsuńDom wygląda ładnie z tymi pnączami i to
nic, że kawałki tynku oderwały się
wszystko pasuje do koncepcji :)
A dojście do drzwi to musi być labirynt
w końcu jakieś atrakcje dla gości muszą
być :D
pozdrawiam
hehe, skomplikowane... ale przynajmniej jest ciekawie :)
OdpowiedzUsuńcudnie w tym Twoim ogrodzie, zachwyca mnie nieustannie!
Miłego weekendu :)
Marzy mi sie malenki dom, w duzym, troche dzikim ogrodzie i koniecznie bez trawniczkow przycinanych co kilka dni, bez kwiatuszkow ulozonych w koleczko lub w rzedzie jak posluszni zolnierze brrrr...
OdpowiedzUsuńAle drzewa owocowe, kepy ziol, krzewy z malinami i porzeczkami i cale mnostwo ogrodowych, tajnych zakamarkow...
Ale narazie tylko marze i delektuje sie Twoim ogrodem - bajka i tyle :)
Ja marzę o tym żeby mój dom był obrośnięty pnączami :))) ale słyszałam głupoty że niszczy tynki i zawilgaca ściany .. a jak jest w rzeczywistości ? :)
OdpowiedzUsuńZ ogromną przyjemnością po raz kolejny zwiedzam Twój ogród i odkrywam nowe urocze jego zakamarki! Pisałaś ,że działka nie należy do największych a ciągle odnoszę wrażenie ,że na hektarach mieszkasz ,bo tyle się w Twoim ogrodzie dzieje. Bluszcze i wszelakie pnącza uwielbiam pasjami i w tym momencie zazdrość wielka we mnie skrzeczy ....pięknie masz!!!!Aleja Lecha , kurcze moje marzenie mieć w taki sposób wybrukowane podwórko!!!.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko.
Stoliczek i krzesła mnie zachwyciły. Droga do domu może i kręta, ale za to więcej czasu na podziwianie Twojego pięknego ogrodu zostaje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Pomimo zachety moje kwiaty bzu albo grad obił albo je obcięły deszcze, nić nie zostało, a szkoda. Trzy dni upałów niemiłosiernych w Warszawie było 41 stopni. Koszmar. A teraz dla odmiany leje. Piękne widoki , super ogród, podziwiam
OdpowiedzUsuństokrotnie pozdrawiam
www.okiemjadwigi.pl
wedrowka w labiryncie bajkowego ogrodu....
OdpowiedzUsuńkupiliśmy małą działeczkę na osiedlu, a ja tam działam i nie mam czasu przeczytać całego Twojego bloga, ale zrobię to!.
OdpowiedzUsuńTwój ogród jest PRZECUDOWNY.
Witaj Kochana:))
OdpowiedzUsuńi znów potwierdza się moje myślenie, Elisso żyjesz ŚWIADOMIE:)) myślę że we wszytskich aspektach życia. To jest dar:))) i wielkie rozpoznanie:))Masz do wszytskiego co ma życie w sobie szacunek:))
Gratuluję
Ewa
Witam Elisso po długiej nieobecności - jestem zachwycona obrośniętym roślinnością domem. Ponieważ mieszkam w bloku i na parterze, to sobie zasadziłam dzikie wino przed tarasem, pnie się po kratce i obrasta cały taras. Czuję się jak w ogrodzie. Pięknie sobie urządziłaś swoją chatkę i ogród przepiękny, bardzo oryginalny a wejście ....niesamowite. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńAleż fajnie w Twoim ogrodzie:) Pomysł z Aleją Lecha na cześć fundatora - przedni:):):)
OdpowiedzUsuńBuziaczki
BAJKA..........
OdpowiedzUsuńOd początku, do końca BAJKA!
I tyle, co mam do powiedzenia :)
Hm, u Ciebie nie dziwi mnie już nic;-)) faktycznie alejka super, brama nie dałaby takiego efektu :-)
OdpowiedzUsuńŁadne fotki :) Przyjemnie się ogląda... dodają takiego spokoju ;)
OdpowiedzUsuńWita:-)przepiękny masz domi przepiękny ogród, oj chętnie bym po nim spacerowała szukając drzwi, a ileż to przygód może człowieka po drodze spotkać...po prostu takemniczy ogród,famnatastyczne, niegy nie rób tam "porządku"tam nie moze byc tak normalnie jak u innych;-)Ja niestety mieszkam w bloku na ostatnim 4-tym pietrze na 37 m2 z szóstką kotów po przejściach, psem, żółwiem wodnym, dwójką prawie dorosłych dzieci i kochanym mężem;-)Domi ogórd pozostaje w strefie marzeń i snów:-D Pozdrawiam serdecznie!!!
OdpowiedzUsuń