Wychowałam się w małym mieszkanku, na typowym warszawskim osiedlu i nie wiadomo skąd wzięło się we mnie pragnienie posiadania własnego domku z ogródkiem. Pragnienie było tak silne, iż od wczesnych lat młodości zaczęłam gromadzić różne przedmioty do mojego wyśnionego domu. Niestety paręnaście lat temu o kredytach mieszkaniowych można było tylko pomarzyć, a okolica w której chciałam zamieszkać nie należała do najtańszych.
zamęczałam męża powtarzając, że umrę jako człowiek nieszczęśliwy jeśli nie będę posiadała własnego domu.
I tak zaczęły się nasze poszukiwania. Wydzwanianie po agencjach nieruchomości, wyprawy do podwarszawskich miejscowości w nadziei znalezienia swego miejsca na ziemi... Agenci pukali się w głowy, słysząc jaką kwotą dysponujemy, znajomi mówili, że jestem wariatką, rodzina dyplomatycznie nie mówiła nic, patrząc na mnie z politowaniem, nie wierzył chyba nikt, no...może mój mąż, a ja niczym nie zrażona szukałam dalej. Rachunki za telefon przyprawiały o zawrót głowy, wydatki na paliwo i gazety z ogłoszeniami też niebotycznie wzrosły...tak minęły dwa lata. Aż któregoś dnia znalazłam ogłoszenie, zadzwoniłam i okazało się, że jest !!!
Od razu wskoczyliśmy do samochodu. Nie wiem jakim cudem, nie znając adresu ani nie mając żadnych innych wskazówek, dotarliśmy na miejsce ( miejscowość liczyła wtedy ok. 7 tys. mieszkańców, domów było naprawdę dużo) Nie szukaliśmy nawet długo, wjechaliśmy w jakąś boczną uliczkę i od razu wiedziałam,że to TEN dom. stał w gąszczu roślin i chwastów...wiedziałam,że już jest nasz. To była miłość od pierwszego wejrzenia.
W następnych postach pokażę metamorfozy domu, które trwają po dziś dzień.
Witam.Bardzo jestem ciekawa jak wygladają przemiany w Twoim domku.Sama kupiłam dom do remontu.Część juz wykonczona, tak zeby mieszkać.A reszta czeka na przypływ chęci ,kasy i czasu...Dodaję Twój blog do ulubionych i będe zagladać...Pozdrawiam.Agnieszka
OdpowiedzUsuńWstep bardzo zachecajacy. Bede czekac na kolejne posty. Pozdrawiam:).
OdpowiedzUsuńSerdeczne dzięki za słowa zachęty:)Zapraszam do dalszego czytania i oglądania fotek mojego domu i nie tylko.A swoją drogą masz rację Aagaa, remont domu wymaga masę chęci, kasy, czasu i poświęcenia.
OdpowiedzUsuńZaintrygowałaś mnie swoim wpisem na moim blogu i od razu kukam do Ciebie; Twój blog zapowiada się bardzo interesująco - dodaję go do swojej listy ulubionych i z niecierpliwością czekam na kolejne wpisy. Powiedz mi jeszcze czy te szprosiki, które masz u siebie to są w formie "nakładek" które można ściągać rozumiem? takie w sumie najbardziej mnie interesują, jestem tylko ciekawa czy są bardzo drogie i czy jak się je ściągnie to pozostają jakieś śldy na oknie po ich obecności? Masz może jakieś zdjęcia okien? byłabym bardzo wdzięczna.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
Zgadza się szprosy są zakładane na okno i po ściągnięciu zostają tylko małe śrubki, niestety nie mam pojęcia ile teraz może kosztować - kiedyś szukałam bardzo długo i nikt nie chciał zrobić:( Myślę,że teraz mogą być już inne technologie - ceny tez są dużo niższe. A szprosy naprawdę jeszcze raz polecam, skandynawowie mają szprosy w oknach- wg. ich tradycji podzielone okno zatrzymuje na zewnątrz złe duchy:) myślę,że warto spróbować!Tak jak prosiłaś zrobiłam zdjęcia- umieszczę jak tylko się dostanę do drugiego komputera. Bardzo się cieszę,że do mnie zajrzałaś:)
OdpowiedzUsuńJa dopiero teraz znalazłam Twój blog, więc nie wpisałam się pod tym postem od razu... Nie uważam, że to rudera. Jedyne coś, co mnie by nie zachęcało, to małe niektóre okna, ale to nie musi być przecież problemem dla Ciebie. Mi też się nie podobają "piękne" domy teraz budowane; wolę mieszkać nawet w bloku. Wielki, wielki szacun:) za decyzję i determinację i wytrwanie w jednym pokoju (to i reszcie rodziny się należy) i chyba... można tak to chyba nazwać? - odwagę do realizowania marzeń! Już widzę, jakie cudeńko z tego zrobisz, i jak szczeny poopadają tym, co kwękali. Trzymam mocno kciuki.
OdpowiedzUsuńDzięki Saro za słowa uznania i otuchy, masz rację że z zewnątrz może i nie wygląda na taką ruderę, ale wnętrza były koszmarne- niestety głupia byłam i nie robiłam zdjęć:{ Ja też dopiero po tym jak napisałaś odkryłam Twój blog i zaraz dodaję go do ulubionych.Okna w większości już wymieniłam:)Też wolę większe, ale niestety nie mogłam sobie na nie pozwolić- wszystkie ściany nośne i konstrukcja budynku ,by tego nie wytrzymała:(
OdpowiedzUsuńserdecznie pozdrawiam
postanowiłam przeczytać i obejrzeć cały Twój blog.
OdpowiedzUsuńCzytając o Twoim marzeniu, to jakbym siebie słyszała.
Cieszę się ogromnie, że Tobie się udało :))).
Olento, jest mi niezmiernie miło:), bo przez ten rok trochę,hi,hi...lektury się uzbierało:)
OdpowiedzUsuńTo jest nieistotne. Czytam i oglądam Twój blog z zapartym tchem. Lektura jest wciągająca i uzależniająca. Czasem i łza się w oku zakręci. Ty i Twoja Rodzina jesteście dowodem na to, że nie trzeba rezygnować z marzeń :).
OdpowiedzUsuńZakręciła mi się łza w oku! :)
OdpowiedzUsuńWłasny wymarzony dom!!!
Widać, że marzenia się spełniają:)
Ja też będę mieć swój dom z ogrodem, wiem to od dawna. I też niektórzy w to nie wierzą. Ja wierzę. Pozdrawiam.