sobota, października 20, 2012
Sobota na Cytadeli
niedziela, października 14, 2012
Niekończąca się opowieść…
niedziela, października 14, 2012
Niekończąca się opowieść…
Za oknami już świta, mgły unoszą się w ogrodzie…cały dom śpi, a ja piszę do Was i nie ukrywam,że mam cichutką nadzieję…
niedziela, października 07, 2012
Pracowity tydzień
niedziela, października 07, 2012
Pracowity tydzień
Nie da się ukryć,że w tym tygodniu zmobilizowałam resztki sił. Na pierwszy ogień poszły pomidory. Te suszone w oliwie, zostały mi jeszcze z ubiegłego roku, więc tym razem w słoiki , zapakowałam przeciery pomidorowe, na zupki i sosy. Zostałyśmy z Tosią same w domu - dziecko nie mając wyjścia, brało czynny udział w przygotowaniach do zimy. I dobrze- już ja ją nauczę :)
Wchodzę , któregoś dnia do domu, Magda odwrócona do mnie plecami zmywa i słyszę , jak monologuje do Tosi:..wiesz co dziecko, Ty, to biedne będziesz! Musimy biegiem pozmywać, bo babcia jak wróci, to zawału dostanie i znowu powie ,że w domu syf i śmierdzi:) Ha, ha, ha… już babcia wychowa Cię na swoją modłę…zobaczysz. Drugi raz nie popełni tego błędu co z nami ( znaczy się z nią i Nurką – brudasy paskudne! ).Tak, tak kochana…zobaczysz…króliczki będą musiały stać, stać zaznaczam- nie leżeć! w koszyczkach, ustawione kolorystycznie..bo wiesz, u babci to tak musi być, nawet w szafach wszystko wisi od najjaśniejszego do najciemniejszego. Tak moja droga, już Cię babcia wytresuje, a spróbuj tylko później nie odłożyć na swoje miejsce zabawek, albo wsadzić lalkę do koszyczków z króliczkami…oj to się nasłuchasz, że nieestetycznie, a fuj! Hmmm…biedne Cię życie czeka w tym domu, no ale babcia nie powtarza dwa razy tych samych błędów, więc Tobie na pewno się już nie upiecze- my miałyśmy jeszcze szczęście, bo babcia dzieciństwo nam chciała przedłużyć, ale jak zobaczyła co z tego wyszło, to więcej już tak nie zrobi, na pewno:) No chyba,że wdasz się w mamusię, nie daj Bóg i wtedy będziesz słyszała, że Twoje dzieci będą latały brudne i zasmarkane ze skórką chleba w dziobie, a że babcia nie będzie się mogła na to patrzeć, to powie, że won…jak nie potrafisz porządku utrzymać, to pod most Grota idź mieszkać!! Bo jak się mieszka w tym domu, to należy dostosować się do panujących tu zasad- a zasady…sorry maleńka- ustala babcia! Musi lśnić- bo inaczej jest ciężko chora. Nic to,że z pracy wraca po nocy, ale po co usiąść i odpocząć,nieee…no przecież nie można siedzieć , jak w domu jest taaaakiii chlew! Wieczorem nie pójdzie spać, jak w zlewie coś zostanie, bo wtedy śnią się jej pewnie horrory przez całą noc…he, he ( małpa jedna, wredne dziecko!), a bladym świtem przecież trzeba wstać, nieważne ,że sobota..godzina szósta babka okna myje…he, he,he …nie można długo spać, bo przecież tyle rzeczy trzeba zrobić! Wiesz Tosiu- jakby komuś przeszkadzało, że buty nie stoją piętami do ściany, ha, ha, ha..! Po co odpoczywać, – nieee, Twoja babcia jest jak robocop! Oj bidulko ty moja, zobaczysz, zobaczysz…Trzeba się bardzo uodpornić,żeby tu mieszkać, bo inaczej czujesz się jak leń i wieczny wyrzut sumienia! Ha, ha…babcia z napędem atomowym:)
No nie wiedziałam , czy śmiać się, czy płakać. Miałam ochotę podejść i sieknąć w blond czerep, ale dotarło do mnie,że choć z deczka cynicznie, to jednak prawdę mówi, to dziecko moje wyrodne :)Tosi oczy robiły się jak pięć złotych, słuchała bardzo uważnie i chyba rozmyślała nad swym zmarnowanym dzieciństwem ze szczotą i ścierą w ręku.
Ale ostatnio przeżyłam szok! Magda błagała, prosiła, jęczała i nalegała, co bym się od szmaty oderwała i na piknik rodzinny z nią poszła. No mowy nie było! W weekend muszę przecież zrobić tyle rzeczy!
- No mamuś proszę…ja rodziny już nie mam , bo Ty tylko pracujesz, albo sprzątasz, albo gotujesz…a my???
– Możecie posprzątać ze mną,. nie widzę problemu! Rodzinnie!
- Oj mamuś, Ty już mnie nawet nie całujesz- tylko Tośkę. Matkę straciłam! Proszę chodź!
-Jakbyście w tygodniu sprzątały, to nie musiałabym tego robić w sobotę i niedzielę, i mogłabym z wami wychodzić.
-Obiecuję..posprzątam wszystko , tylko wyjdźmy teraz.
Popatrzyłam na ten chlew, szybko w myślach przeanalizowałam co należałoby zrobić, a czego na pewno nie zrobię, jak zdezerteruję teraz z domu, popatrzyłam na wlepione we mnie błagalnie oczy i stwierdziłam, a co tam, raz się żyje, w końcu posprząta Madzia!
W poniedziałek wróciłam po pracy do domu i aż mnie szarpnęło z oburzenia! W domu syf, chlew i śmierdzi !!!!No ja już nawet siły nie mam powtarzać, prosić, mówić, tłumaczyć! No nie jestem kurde robocopem, wbrew opinii większości znajomych. Człowiekiem jestem kurde, starym już – babcią nawet! Stwierdziłam, że trudno, że już nie dam rady i w pierwszej chwili pomyślałam nawet,że się wyprowadzę, w drugiej chwili- przyszło otrzeźwienie, no bo dojazdy do pracy z działki, wyszłyby bardzo kosztowne. Trzecia chwila wywołała na mym pysku wyraz uprzejmej zawziętości i totalnego olewania pospólstwa zamieszkującego mój dom. Syknęłam uprzejmie “dobry wieczór” i poszłam do sypialni myśleć.
Doszłam do wniosku, że ja już faktycznie nie mam siły walczyć z tymi potworami,że skoro zgraja brudasów,zaanektowała mój dom…pozostaje mi tylko sypialnia i biuro! Już w myślach zrobiłam przemeblowanie, doszłam do wniosku,że kupię wycieraczki do swoich pomieszczeń, że będę sprzątać i odkurzać tylko u siebie,wstawię do sypialni stolik i fotele dla gości, zrobię sobie małe , przytulne gniazdko, a cały dom niech zarasta kurzem i brudem! Nowy pomysł zrosiłam rzęsiście płynącymi łzami, zobaczyłam mój dom za dwa tygodnie, za miesiąc… zarastający brudem i pajęczynami, w zlewie zaschnięte naczynia, klamki powyłamywane , podłoga porysowana, dywany tak brudne ,że aż ich nie widać, przez okna przenika zaledwie wąski promyk światła…… łzy lały się wartkim strumieniem…no bo szkoda…tyle serca w to włożyłam! Później zobaczyłam gości, którzy do mnie przychodzą i muszą przegarniać nogami cały ten syf, zalegający na glebie, tylko po to ,żeby się dostać do brudnej łazienki…okay…jeszcze tylko sanitariaty będę myła- pomyślałam…no bo przeca wstyd jak ktoś przyjdzie! Moja wyobraźnia pracowała na najwyższych obrotach…siedzimy tłumnie w sypialni, jest miło, przytulnie..pijemy kawkę i wino, jemy przepyszne babeczki, ale…zaczyna do mnie docierać smród…o mój Boże…szybko uszyłam wałki na podłogę pod drzwi i rozstawiłam zapachowe świece! Nawet nie wiem kiedy zmorzył mnie sen. Rankiem na twarz przywołałam wyraz obrzydzenia , do otaczającego mnie świata , Magda pyta…mamuś, o co ci chodzi…syknęłam jedynie : śmierdzi…i wyszłam do pracy. Jak już nie wyzywam od brudasów, chlewiarzy , jak nie karzę się wyprowadzać pod most..to znaczy ,że miarka się przebrała i jest faktycznie bardzo źle! Mojego milczenia, boją się najbardziej!
W pracy cały czas myślałam o moim nowym mieszkaniu, w moim starym domu. Przenosiłam meble, przestawiałam…niemały problem miałam z pieczeniem ciast…no bo niby jak w takich warunkach! Obiady stwierdziłam,że będę jadać w pracy, a im niech żołądki, przyrastają do krzyża. Jedną szafkę przerobiłam na podręczny kredensik i wstawiłam do niej czyste talerzyki, szklaneczki i sztućce dla gości. Byłam tak pochłonięta swoimi myślami, że nawet jednej pani powiedziałam, że tak absolutnie nie może być! Pani na to grzecznie,” przepraszam, nie udzielacie już kredytów?” Ale kicha!
Wróciłam do domu, lekko podbudowana nowymi perspektywami i nowym ładem świata.W drzwiach wita mnie Magda, pod nosem cały czas czuję nieprzyjemny smrodek dobywający się z części domu, niezamieszkiwanych przeze mnie, Madzia macha rękami nagarniając powietrze w swoją stronę i głęboko je wdycha. Czubek jeden, se myślę – zobaczysz jak tu będzie śmierdzieć za parę dni! Wchodzę do kuchni- a tam lśni…do salonu- tak samo…No lśni - lśni…jak one posprzątają, to tak zawsze po łebkach, a teraz faktycznie jest tak, jakbym to ja sprzątała.Magda się śmieje i mówi..oj mamuś..będziemy już sprzątać, tylko się nie gniewaj. Resztkami sił udaję oburzenie i mówię, że nie wystarczy posprzątać, trzeba się w końcu nauczyć odkładać na miejsce, bo ,jak się nie sprząta na bieżąco, to….i zaczynam wywód, za plecami słyszę…bla, bla, bla, bla…widzisz Tosia- teraz będzie tak bez końca- a nie mówiłam :)
Tak więc moi drodzy, zostałam dalej w swoim domu. Tak jak mnie przechodzi szybko złość, tak samo moim dzieciom chęć do dotrzymywania obietnic. Wieczorem Magda zostawiła na stoliku kubek, pod telewizorem ubranka Antosi, na stole pieluchę ! U Nurki na podłodze leżą “wyrzedzone” włosy- czy ktoś na litość boską słyszał o wyrzedzaniu włosów????Kiedyś się włosy cieniowało! Ale Nurek uparcie twierdzi,że teraz się wyrzedza! A ona wyrzedza i wyrzedza…codziennie- prawie od pół roku! Nie mogę się nadziwić,że jeszcze coś ma na tej głowie, bo ileż można tego wycinać! Ale twierdzi,ze ma za dużo. Świat głupieje- kiedyś było fajnie mieć gęste włosy, teraz najwyraźniej musi,że jest na odwrót!
No więc mówię,że znowu nie odkładają na miejsce..Madzia mówi, oj poprawię się mamuś- obiecuję, Nurka warczy ( wiek dojrzewania ma to do siebie,że dziecko generalnie wydobywa z siebie mało artykułowane i przyjemne dla ucha dźwięki )- komu przeszkadzają wyrzedzone włosy w moim pokoju?!!! Mnie kurde, mnie przeszkadzają, a Twój pokój , to będzie jak sobie mieszkanie kupisz, póki co to jest MóJ DOM, a póki w nim mieszkasz, to masz się przystosować do ogólnie panujących tu zasad! Za plecami słyszę…bla, bla, bla, bla…. wszystko wróciło do normy:)
We wtorek, upiekłam dla Mamy tort, we względnie przyzwoitych warunkach, w środę pojechałyśmy na urodziny, czwartek i piątek …jakoś zleciał, bez większych burz..sobota i niedziela, oczywiście posprzątam :)Zobaczymy jaki będzie przyszły tydzień.
Pozdrawiam Was cieplutko