po dość długiej przerwie.Tak nam się jakoś pechowo ten rok zaczął,że pomijając nawet brak czasu, zupełnie nie miałam ochoty zaglądać do komputera. Jak tylko udało mi się być w domu, to spędzaliśmy czas rodzinnie, z reguły wylegując się na kanapie, co po ciężkim dniu pracy, zdecydowanie nam się należało.Żeby jednak, sprawiedliwości stało się zadość, muszę uczciwie przyznać,że zdarzyło się i całkiem sporo miłych i fajnych rzeczy, aczkolwiek zupełnie nie rozumiem, dlaczego musiały zostać zrównoważone, przez te okropne. Najwyraźniej zadziałało odwieczne prawo natury,pokazując, iż w przyrodzie, równowaga musi być zachowana .Szkoda tylko, że przyroda zawzięła się na mnie, żeby udowadniać swoje pokrętne teorie.
Dosyć długo zbierałam się,żeby cokolwiek tu skrobnąć, no bo i niby o czym tu pisać i co pokazywać, jak człowiek zupełnie nic nie robi, oprócz strawy jakiejś,żeby z głodu nie zejść. Strawę od biedy, też mogłabym obfocić, gdyby nie fakt , braku aparatu- a właściwie aparatu w paromiesięcznej naprawie. Po wielu kłótniach, awanturach i bojach toczonych przez co bardziej wygadanych członków rodziny- wrócił do mnie- ten sam, działający nawet- ciekawe tylko na jak długo. Aparat, odkąd tylko pamiętam, do życia jest mi potrzebny, tak samo jak tlen. Musi być zawsze pod ręką, musi działać- bo pałam miłością do niego wielką, szkoda tylko,że nieodwzajemnioną. Mam nadzieję,że teraz, jak zobaczył, że musi jednak zostać ze mną,, podejmie w końcu, jakąś sensowną współpracę na dłużej. Jak już jesteśmy w temacie aparatu, to przy okazji, chciałam Was już niedługo zaprosić na mojego nowego bloga…takiego typowo fotograficznego, bo…zamówienia się sypnęły, więc pomyślałam…dlaczego by nie…może w końcu będę w życiu robiła to co lubię, bo bank, choć tym razem ,jego przedstawiciele cechują się wysoką kulturą osobistą, co jest zdecydowanym plusem, pozostanie jednak zawsze bankiem, a ja, tak jakby niekoniecznie chciałabym tam zostać, aż do emerytury.A ,że emerytury wiadomo jakie w tym kraju są, więc zamiast inwestować w fundusze, zainwestuję w siebie i będę super wypasionym, rozrywanym fotografem, takim co to się do niego kolejki ustawiają, a na emeryturę przejdę oczywiście dużo szybciej i zdjęcia robić będę nie tylko w soboty i niedziele, ale przez cały tydzień. To oczywiście pobożne życzenia, a właściwie marzenia, no ale w końcu one od tego właśnie są! Na początku marzymy, marzymy, marzymy, później długo , długo nic…potem przychodzi etap wyparcia i stwierdzamy, że nam się nie uda, po czym powolutku zaczynamy się do tego przekonywać…bo skoro innym się podoba, to może jednak się uda. Później zyskujemy nieodpartą wiarę we własne możliwości i zaczynamy się zastanawiać, dlaczego myśleliśmy “może”??? Przeca na pewno się uda…później znowu etap zniechęcenia i braku wiary…i tak w kółko,bo kobieta zmienną jest :) Po wielu dylematach, dochodzimy do wniosku,że jeśli nie spróbujemy, to się nigdy nie dowiemy, więc dlatego właśnie zaczynam i próbuję.Uda się ?..nie uda? wyjdzie…nie wyjdzie…? Musi się udać, bo wizja oddalającej się emerytury, przeraża mnie okrutnie! Dlatego nie lubię myśleć, bo jak zacznę coś rozkminiać, to trwa to i trwa , całe wieki. A jak nie mam czasu na myślenie, co równa się z tym,że mam więcej czasu na życie, to wtedy, nie myśląc, idę za pierwszym impulsem i od razu robię to, co mam w planach. Plany trochę pokrzyżował mi brak czasu i aparatu, więc niestety zaczęłam myśleć i trwa to już od lata, bo właśnie wtedy zrobiłam pierwsze sesje zdjęciowe, zaczynając oczywiście od dzieci własnych, które to uwielbiam fotografować. No to by było na tyle, w kwestii marzeń.
Choć może nie do końca, bo urealniłam kolejne, a mianowicie kupiłam w końcu jeździdełko! Ulubione sześciogodzinne obserwacje pasażerów komunikacji wiejsko- miejskiej, zamieniłam na równie ulubiony“ śpiew” w pędzącym samochodzie, śpiew w cudzysłowiu, bo talentów wokalnych, to ja specjalnie nie posiadam, ale śpiewać i tak uwielbiam, więc jakby niespecjalnie mi to przeszkadza. Jeździdełko - urody wielkiej, w cudownym niebiesko-perłowym kolorze, zyskało na wejściu przydomek “ Grabąszcz” ( dla niezorientowanych, po nurkowemu, to po prostu był chrabąszcz). I tutaj właśnie dała o sobie znać moja impulsywna natura i to,że jak coś postanowię, to muszę to mieć już, zaraz i natychmiast, bo jak myśleć zacznę, to znowu nic z tego nie wyjdzie. Samochód kupowałam już dwa razy i dwa razy zjedliśmy go w całości…bo za długo myślałam co chcę. Tym razem stwierdziłam,że po raz wtóry konsumpcji samochodu nie dokonam, bo mnie po prostu na to nie stać. Misiek wyszperał mi ogłoszenie, co rzeczą łatwą nie było, bo autko nie mogło być : srebrne- bo nie lubię, białe- bo wygląda, jakby do ślubu, czarne- bo karawan za bardzo przypomina- dla wyjaśnienia- to Chrysler PT- takie cudo, trochę vintage. No więc nim kolejną kasę na strawę zdążyłam przerobić, Misiek autko znalazł w kolorze , który zadowolił moje poczucie estetyki. Co prawda śliwkę wolałam, ale oni chyba jakoś to rocznikowo puszczali, bo śliwki, były tylko starsze. Niestety mój wymarzony cud,miał,o zgrozo!!!! AUTOMATYCZNĄ skrzynię biegów !!! Koszmar jakiś, horror mojego dzieciństwa, kiedy to sen straszny, uporczywie mnie nawiedzał,że pędzę samochodem i nijak nie potrafię go zatrzymać, a ten samochód, wiecie jak to jest w snach…wiedziałam, że ma automatyczną skrzynię biegów!! Już kiedyś w młodości, dałam się prawie Marcinowi na automat namówić, bo samochód mi się podobał. Pojechaliśmy jakiś szmat drogi, tylko po to, żebym prawie,że zawału dostała, wsiadając do jakiegoś upiornego pojazdu, który to po lekkim naciśnięciu pedału gazu, wyrwał jak szalony !!! Żeby chociaż do przodu! Ale on do tyłu zaczął popylać! Dzięki Bogu, gostek od tej koszmarnej maszyny jakiś przezorny chyba był i wiedział co robi, bo plac na którym postawił tego potwora, był puściuteńki. Od tej pory obiecałam sobie,ze mowy nie ma ,że nigdy w życiu,że za żadne skarby świata, w automat, co to ponoć i przygłup prowadzić potrafi nie wsiądę! Ostatecznie inteligentna jestem i wajchą merdać jak trzeba umiem ! No i peszek chciał,że ten mój wymarzony samochodzik w automacie, a Misiek w Świnoujściu, w nocy namiary mi przesłał, więc bladym świtem, dzwonię do znajomych, czy ze mną pojadą, bo ja w życiu w to sama nie wsiądę. Pojadą, nie ma żadnego problemu pojadą…dzwonię więc do kobitki, żeby nie sprzedawała nikomu, bo ja na 100% go chyba kupię, jak ładny i że jeszcze dzisiaj,bo jutro święto. Na szkoleniu myślałam,że nie wysiedzę, choć ciekawe było, w nerwach okrutnych się motałam, bo co będzie jak kupię, a to znowu do tyłu będzie tylko jeździć i co ja wtedy z tym zrobię? W końcu nastała godzina zero! Dzwoni koleżanka i mówi,że mąż jej zapomniał i wypił dwa piwa i ,że może jutro ? O matko jedyna- co robić? Jutro , to znowu mi ochota przejdzie i nie kupię, albo oni sprzedadzą i znowu nic z tego nie wyjdzie. Dzwonię zdesperowana do kobiety i mówię,że ja go kupię,że prawie na 100%, ale jak oni mnie tym samochodem dziwnym, do domu odwiozą, bo ja sama, to mowy nie ma, nigdy w życiu….Odwiozą, nie ma problemu.Pojechałam, obejrzałam, ciemno było , ale i tak się zakochałam! Facet mówi, to ja Pani pokażę silnik, no fajnie se myślę, tylko co z tego jak ja i tak nie wiem o co tam chodzi. Nieśmiało tylko napomknęłam,żeby mi pokazał gdzie zbiornik do wlewania płynu do mycia szyb, bo tego od wlewania jakby w domu zabrakło, a koleżanka jak jej mąż nie chciał wlać i kazał szukać samej, takiego czegoś z korkiem, to znalazła, a jakże…i wlała cały płyn zamiast do spryskiwacza, to do miski olejowej, więc ja wolałam nie ryzykować.Pozostało mi wierzyć na słowo,że on w dobrym stanie, bo dla mnie “stan pojazdu”, ogranicza się do wyglądu zewnętrznego i wnętrza samochodu,a że nie miał kto sprawdzić , tego co pod maską, więc doceniając walory zewnętrzne, wypłacając z bankomatu całą żądaną kwotę, modląc się,żeby mi ktoś w łeb nie przywalił, umowę spisałam i do domku mnie odwieźli. I tym oto sposobem, stałam się szczęśliwą posiadaczką samochodu, którego nigdy nie prowadziłam i którym nie potrafiłam jeździć…
Nastał ranek, moje dzieci, choć dzień wolny bladym świtem wstały, jak nigdy i poleciały do samochodu, znajomi , co to ze mną jechać mieli, dzwonią ,żebym przyjechała i pokazała..wszyscy zainteresowani…najmniej ja. Dzieci uparte, za wygraną nie dały..myślę , a co tam, w końcu przygłup potrafi… Wsiadłam, odpaliłam …myślę i co dalej? Nie ma jak biegu zmienić, sprzęgła brak…o mamuniu…zdjęłam nogę z pedału, a on zaczął sam jechać! Wyturlałam się jakoś z bramy, do znajomych ok. 40 km,jedziemy…wolniutko, metr , dwa…jedzie, tylko piszczy jakoś niemiłosiernie, myślę sobie,że pewnie zaraz mu przejdzie i ten antynapad się wyłączy, bo przecież dobrze wszystko zrobiłam. Wcisnęłam lekko pedał gazu, potoczył się jeszcze ze dwa metry i zdechł, ale tylko silnik, bo piszczał dalej. Kobitka od autka, mówiła ,że jak takie coś się stanie, to trzeba wysiąść i pykać pilotem, aż przestanie wyć . Wyszłyśmy, popikałam…przestał piszczeć! Jedziemy…znowu piszczy, Nurka z tyłu wertuje instrukcje od samochodu i udziela mi dobrych rad,niestety na temat skrzyni manualnej , a nie piszczenia,Magda mówi,że mogłam chociaż w domu instrukcję poczytać, i wrzeszczy,na Nurkę, że jełop i nie to czyta co trzeba, Nurka wrzeszczy,żebym może jej zwróciła uwagę , jak się prostak wyraża, Kaśka dzwoni i pyta kiedy będę, bo juz powinnam do nich dotrzeć, Magda wyszarpuje instrukcję , bo sama wie lepiej niż ten muł, Nurka piszczy i pyta czy własne dziecko, też tak katować będzie, samochód wyje, telefon znowu dzwoni, ludzie na ulicy zaczynają się nam przyglądać !!!! Kuźwa…nie wytrzymam! Znowu zdechł…i znowu wszystkie na zewnątrz, pikamy autoalarmem. Po czwartym razie odpinania pasów i wywalaniu całej rodziny z powrotem z samochodu na asfalt, czułam się gorzej , niż ten przygłup co to umie automatem jeździć, a do tego jak złodziej własnego samochodu! W końcu cudem jakimś dotknęłam wszystkiego w odwrotnej kolejności i przestał piszczeć! Jedziemy…Magda torebką blokuje mi dostęp do dźwigni zmiany biegów, ja torebkę uparcie odpycham, usiłując zmienić biegi, których nie ma, Magda wali mnie po rękach, wrzeszczę,żeby se gnój nie pozwalał, a ona mi na to,że nawet Anka potrafi automatem jeździć…ja kurde nie Anka i jak się nie podoba to wypad, albo won..do bagażnika! Ale powoli zaczynam kumać o co w tym chodzi, łapkę trzymam przy sobie i trochę się rozluźniam…wszystko pomalutku wraca do normy ,pedał gazu przyciskam coraz śmielej, aż tu…ZAKRĘT! No więc co? Redukcja biegów! A na dźwigni torebka! Walczę z torebką- Magda odpycha. O ludzie- zabiję nas jak z tą prędkością wejdę w zakręt, co robić?! EUREKA! Sprzęgło! Nie ma sprzęgła! Jest hamulec! Lądujemy z pyskami na szybie……. Drogi na szczęście puściutkie- bo święto. Jeszcze tylko parę razy pomyliłam hamulec ze sprzęgłem, a teraz śmigam, aż miło. W sobotę byłyśmy w Ikei, a tam taki wiadukt upiorny jest, co to się rondem na samej górze kończy, kolejka z kilometr jeszcze przed wiaduktem, a wiadukt w pionie prawie, wszyscy się szarpią, pamiętam jak było…jedynka, noga z hamulca, sprzęgło, gaz… i znowu hamulec, żeby komuś nie przywalić…ani z tyłu , ani z przodu! A teraz …pyk nóżka z hamulca…i sam się toczy…od razu pod górkę! Hamulec..i stoi! Cudo normalnie! Wspaniały jest! Jak samochód- to tylko automat! Nie wiem jak mogłam tyle lat jeździć z manualna skrzynią biegów! :)
I tak mogłabym pisać i pisać, bo długo mnie nie było i mnóstwo się wydarzyło, ale jutro do pracy rano trzeba i jeszcze nieletniej obiad muszę ugotować i pranie zrobić i posprzątać, więc czas się z Wami pożegnać.A nawet zdjęć jeszcze nie mam , więc jakieś stare fotki, jeszcze ze świątecznymi słodyczami, muszę Wam zaserwować- ale poprawę obiecuję , choć trudno będzie, bo prawie mnie nie ma:)
Gratuluję udanego zakupu!! To jedno z moich wymarzonych aut :)
OdpowiedzUsuńHistoria jak zwykle jak z najlepszej powieści:)
OdpowiedzUsuńObtoczyłam się ze śmiechu:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cię czytac....
Bądź już z nami...
Bądź...
no i uważaj na drodze proszę:*
O, to widzę, że nie ja jedna, co to zawsze szuka "jelenia", który jej nowy samochód z salonu do domu przyprowadzi ;) W doborowym towarzystwie odd razu raźniej :) Szerokiej drogi i dużo radochy, no i pisz częściej!
OdpowiedzUsuńno to szerokiej drogi i do rychłego poczytania:)
OdpowiedzUsuńihihihihihihi popłakałam się ze śmiechu i nic już nie jestem w stanie napisać :0)) ŚCISKAM MOCNO !!
OdpowiedzUsuńWitaj, witaj na reszcie:-)
OdpowiedzUsuńależ umiesz Ty umiesz opowiadac -
zabiłaś mnie tym postem, na prawdę nic, a nic nie interesuję Cię co tak pięknie mruczy ( u mnie których rzęzi) pod maską?
Autko w każdym razie ciekawe, całkiem pakowne i faktycznie wygląda bardzo retro.
Z wielką ciekawością będę czekac na Twój blog fotograficzny.przesyłam moc cieplutkich pozdowień
Elizko, pogryzłam sobie wargi przy czytaniu, spociłam się jak uch...szkoda gadać, ale jak fajnie odetchnęłam na końcu:)) Machać wajchą i poczuć się jak Hołowczyc to tylko czasami...nie ma jak automat! Zobaczysz! Raz jak mi moja Gia odmówiła posłuszeństwa i musiałam odebrać Lulu z przedszkola manualem to przy zawracaniu jęknęłam do dziecka: "matko, toż to na buty nie wyrobi z takim autem":) Przekonasz się, żaden dziubek nie zadarty:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Was serdecznie:)
Z fotografią musi się udać, ale gdyby nie, to ja proszę o... książkę:-) Genialny opis samochodowych przygód. Czytałam z myślami: "O matko!! Uda jej się! No przecież", " O jeju! Da radę przy tej Ikei??, Oby tylko autko nie zjechało do tyłu, albo żeby ten alarm się znowu nie włączył!" - ależ emocje zafundowałaś:-))Super.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko i autka gratuluję:-)
No, rzeczywiście , długa ta przerwa. Co jakiś czas do Ciebie zaglądałam, a tu wciąż ten poświąteczny post; ale na szczęście znowu jesteś.
OdpowiedzUsuńOdkąd tu zaglądam, zawsze zwracałam uwagę na zdjęcia. Moim zdaniem są świetne, a więc cała naprzód! Życzę powodzenia!
Ninka.
hahahaha....uśmiałam się z Twoich przygód, pisz częściej bo dzień stracony bez Wpisów Twoich...:)i zapraszam w końcu do mnie:(
OdpowiedzUsuńraz prowadziłam samochód z automatem :) ani on mnie nie chciał, ani ja jego, masakra; ale potem okiełznałam bestię i było fajnie. Pozdrawiam ciepło i życzę dobrej drogi :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystko, usmiałam się, zazdraszczam Grabąszcza, bo bardzo liubię ten model:) miałam przyjemnośc prowadzić auta z obiema wersjami skrzyń i ja jednak wybieram tę manualną:) cieszę się, że zdecydowalaś się realizowac marzenia - masz do tego dryg i oko, więc trzymam mocno kciuki za powodzenie!!!!
OdpowiedzUsuńCzyli Elisse jak się nie spróbuje to się nie pojedzie??
OdpowiedzUsuńJa tez pewnie bym biegów szukała bo nie mam pojęcia jak można tak jeździć, że prawa ręka w aucie do niczego nie potrzebna hihihi.
Od 8 lat jeżdżę na manualnej skrzyni i chyba przy niej pozostanę, bo w trudnych jakichś warunkach to bym się pewnie pogubiła i w końcu tak jak stała to wysiadła z auta i zostawiła je jak stoi i poszła nóżkami własnymi.
Pozdrawiam gorąco!!!
Brakowało mi Ciebie, cieszę się, że znów jesteś na blogu:))))
OdpowiedzUsuńAutko masz cudne, jechałam takim do ślubu, tylko w kolorze ecri;)
Jak zwykle napisałaś to wszystko w taki sposób, że uśmiałam się do łez:)
Wszystkiego dobrego,
Buziaki:)
Oj brakowało mi tej Twojej pisaniny Elizuniu!!!
OdpowiedzUsuńOsz koniecznie proszę o zdjęcia TEGO CUDU BLADONIEBIESKIEGO. Tez dzieki Kotowi przesiadłam sie na automaty i sobie chwalę. Co do najważniejszego, to ja wiem, jestem pewna, ze to co sobie wymarzysz to się spełni i niech to będzie fotografia, szkoła nauki jażdy i co tylko chcesz. Buziole
OdpowiedzUsuńNo kochana lektura jak się patrzy :) Gratulują Chrabąszcza. Na przykładzie auta widać, że człowiek uprze się na stare i zmian żadnych za nic na świecie nie chce ...a tu proszę miła niespodzianka:) Zmiana jest i jest o niebo lepiej. Życzę wszystkiego dobrego :)
OdpowiedzUsuńMuszę się przyznać, ze już od dłuższego czasu obserwuje Twój blog i za każdym razem cieszę się na nowego posta. W Twoim domu jestem po prostu zakochana... jest odzwierciedleniem moich marzeń ; które nie spełnia się szybko, ale ja jestem cierpliwa, więc na razie nasycam się Twoimi pomieszczeniami, pomysłami.
OdpowiedzUsuńKilka przemyśleń na temat marzeń, tych do spełnienia i tych odkładanych. Ja też wiele lat pracowałam w strukturach finansowych i moje jedyne sprecyzowane marzenie-pomysł na życie zostawało odkładane na później i później, i później, i nawet teraz gdy stoję już u jego progu i z siłą tarana popycham pomysł do przodu, to stoi na mej drodze straszna przeszkoda, bo muszę nauczyć się komunikatywnego francuskiego, by to zrealizować, wiec myślę, ze te nasze ukochane postanowienia mają zawsze jakieś zawirowania po drodze. Wierzę wiec, że osiągnięciem szczytu jest ukoronowanie naszych codziennych wyrzeczeń - ale nigdy nie można z tego rezygnować. Trzymam wiec kciuki za Twoje zdjęcia, możne i ja kiedyś ustawie się w kolejce do Ciebie. Tymczasem serdecznie pozdrawiam i czekam na następne posty. Aga
Hi, hi, hi - a ja na odwrot. Ponad 22 lata jezdzilam automatem w Kanadzie, choc zdalam egzamin na prawo jazdy na standartowej skrzyni biegow w Warszawie, kiedy to dziewczecim pieknym i mlodym, 18-letnim bylam, ale ze w tamtych czasach mlodziez nie posiadala samochodow, to jakos mi sie to sprzeglo nie utrwalilo, bo po egzaminie nie mialam praktyki.
OdpowiedzUsuńPotem pierwszy samochod mialam w Kanadzie - automat. A teraz jestem znow w Polsce i ucze sie na nawo klapa, rasia, buzka, gozdzik czyli hamulec, sprzeglo, wajha, sprzeglo, itd. Co prawda moj samochod to automat, ale drugi samochod w rodzinie to standart i w koncu trzeba umiec nim jezdzic na wsiakij sluczaj. Pozdrawiam.
Witaj w "klubie" :) ja również uwielbiam swoje autko z automatyczną skrzynią biegów:) Pozdrawiam ciepło !Anula
OdpowiedzUsuńHAAHAHAH. Ubawiłam się setnie:)))))))))))))Ja marzę o automacie, bo przy moim roztrzepaniu jazda z manualną skrzynią jest delikatnie mówiąc deczko skomplikowana;)Pozdrawiam i cieszę się , że wróciłaś:)
OdpowiedzUsuńNo to miałaś niezłą przygodę :-) Post czyta się 'jednym tchem' :-)
OdpowiedzUsuńŚliczne zdjęcia! :-)
Pozdrawiam!
Dzień dobry! Ciesze się, ze przypadek pokierował mnie tak, ze trafiłam do Pani blooga i mogłam stac sie jego stałą bywlaczynią z niecierpliwością czekam na każdy kolejny wpis i kolejna porcję fotek - są rewelacyjne, ile bym dała żeby moje zdjęcia były choć w połowie tak dobre jak Pani...
OdpowiedzUsuńCiesze się że mam do przeczytania wpisy od połowy 2009 roku do końca 2011:) Zazdroszcze Pani siły i odwagi na podjęcie decyzji o zakupie domu pomimo braku środków finansowych... ile ja bym dała żeby uciec z blokowiska... Ale chyba brak mi odwagi i sił...
Pozdrawiam!!!
Agnieszka
Wróciłaś i monitor znów opluty:))))
OdpowiedzUsuńAleż mi Ciebie brakowało.
Pokaż proszę jak znajdziesz chwilkę to Twoje CUDO.
Z niecierpliwością czekam na nowego bloga i trzymam kciuki, aby dużo zleceń było tak byś mogła bank porzucić i pstrykaniem się zająć:)
Pozdrawiam serdecznie:)))
:))) uśmiałam się :))) Gratuluję zakupu!!
OdpowiedzUsuńJa też długo jeździłam automatem, bajeczka takie auto :)
Pozdrawiam cieplutko
Marta
ale historia! :)
OdpowiedzUsuńTeż bym nie kupiła samochodu z automatem :)
Tez marzy mi się fotografia - jako moje docelowe zajęcie w życiu... Ale nie wiem czy nie pozostanie jedynie w sferze marzeń.
Czekam na drugiego bloga - zdjeciowego :)
A te zlecenia to tylko z powodu bloga się posypały? :)
nie mogłam się oderwać od czytanie ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
utik
Dasz radę z automatem w autku, ja jeżdżę z automatem już kilka ładnych lat i teraz nie wyobrażam sobie powrotu do manualnej skrzyni:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Uwielbiam czytać Twoje teksty. Chętnie zobaczę zdjęcie auta i gratuluję zakupu. Szerokiej drogi
OdpowiedzUsuńTrzeba mocno wierzyc w marzenia ,a napewno sie spelnia i tego z calego serca Ci zycze :)
OdpowiedzUsuńGratuluję jeździdełka! A na widok cukierków w słoiku leci ślinka!
OdpowiedzUsuńNo wreszcie jestes kobieto!Bardzo tęskniłam za twoimi postami i klimatem, jaki tworzysz na łamach swojego blogu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę pomyślnego 2012 roku i spełnienia fotomarzeń.Hanna
Gratuluję zakupu wymarzonego samochodu.Ja dopiero na stare lata zapisałam się na kurs prawo jazdy.Nędznie mi to idzie.Ale Ty śmigaj bezpiecznie Swoim autkiem.Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego.dorotanes
OdpowiedzUsuńprzyznam,że nie wszystko przeczytałam ale jak na mnie to bardzo dużo bo ciągle czasu brak albo człek zmęczony i tylko obrazki ogląda.....życzę spełnienia planów bo jeśli można to trzeba próbować! Ja też uwiązana do przyziemności jestem na etapie myślenia,że już wszystko za późno i pracuję 8-16 za minimum krajowe ale kto wie co przyniesie ten rok. Dzięki za te wszystkie słodycze-ładnie pokazane-ja z tych , którzy nie muszą się ograniczać :)
OdpowiedzUsuńpoplakalam sie ze smiechu z przygod z ``automatem`` :-D ja po zrobieniu prawka ani razu nie jechalam autem z normalna skrzynia biegow i teraz po 6-ciu latach nawet takowym nie umiem juz jezdzic. I nigdy dobrowolnie nie zamienie mojego automacika na inne!
OdpowiedzUsuńNiedawno zmienialismy auto i musialam z miesiac czasu urabiac meza zeby nastepne tez ``samo jechalo`` ;-D i zadna goreczka mi nie straszna. Pozdrawiam. Maja.
Ale historia :) Gratuluje zakupu :) Pozdrawiam. Kasia.
OdpowiedzUsuńTy to masz ciekawe i wesołe życie. Twoje posty są zawsze takie ciepłe. A zdjęcia jak zawsze - cudowne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Moja córka mówi, ze nie ma to jak automat, mówi matka Ty se kup, no i co i ja mam tak sie meczyć jak Ty, w zyciu, a jak nie ma juz corek to kto mi bedzie torbe trzymał na biegach i kto czytał instrukcję, eeeeee tam, gratulacje
OdpowiedzUsuńPolak potrafi!
pozdro
j
No i czekam na fotograficznego bloga. Trzymam kciuki za marzenia!
OdpowiedzUsuńWitaj Elisse! Czytam od dawna Twojego bloga i bardzo mi się tu wszystko podoba- zdjęcia, pomysły, Twoje poczucie humoru.Ja wreszcie też zaczęłam blogować. Życzę Ci spełnienia marzeń w fotografii bo talent masz. Trzymam kciuki.A takie autko jak kupiłaś zawsze mi się bardzo podobało- ma taki oryginalny kształt. Pozdrawiam serdecznie Beata
OdpowiedzUsuńTrzeba nie mieć serca dla nas zwykłych czytelników!!!!!! :) cały dłuuuuuugi miesiąc czekać na nowy wpis. Zaglądałam codziennie i nic, wciąż ten poświąteczny post. Jakaż była moja radość! Myślałam: "pewnie znowu nic..." A tu proszę jaki długi tekst do poczytania. Było już bardzo późno, ale przeczytałam wszystko
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Magda (wierna podczytywaczka)
Cieszę się ,że wróciłaś:)i czekam na fotki autka!a co do zdjęć to na bank się uda:)!chyba każda z nas Ci powie,że fotograf z Ciebie świetny!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie:)
m.kuternowska@gmail.com
Uwelbiam czytać Twoje opowieści! Życzę Ci, aby Twoje fotograficzne i w ogóle wsyztskie marzenia się spełniły i już Cię nie spotykały przykre rzeczy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieputko!
WITAM!
OdpowiedzUsuńJuż dwa dni siedzę Pani blogu...trafiłam przez przypadek....i jestem Pani wielbicielką,podziwiam,podziwiam,i jeszcze raz podziwiam Pani zdolności w tworzeniu tak pięknego domu i ogrodu...a trafiłam tu z forum muratoram gdzie od paru lat podpatruję budowy i urzadzania domów....i...mój nick natymze forum to... marzycielka...juz chyba się Pani domysla co tak ciagnie mnie w Pani strone...tak bo jestem i tu muszę dodać niestety głupią marzycielką
romantyczką....marzenia o własnym domu od strasznie dawna...tyn wymarzony ,wysniony...niestety finanse,finanse...niweczą to marzenie...ale jak czytam Pani opowieść w jakich bólach powstawał Pani domek....to ach...dodaje mi Pani nadzieji...a i ogród pragnę mieć...już małe zaczątki są...niestety talentu nie mam ...ciapa,klapa w dziedzinie tworzenia tak pięknych dekoracji...zawsze chciałam mieć pełną spiżarnię przetworów(niestety narazie brak miejsca..mieszkamy u rodziców w jednym pokoju+malutki aneks kuch.)ale mimo to moze bym coś zaczeła produkować w tym roku-tak mnie Pani natchneła....i tu prośba bardzo proszę może poleciła By mi Pani jakiś poradnik, skąd mogłabym czerpać przepisy jakieś fajne....
serdecznie pozdrawiam-J
Gratuluję!!!! Zawsze twierdziłam, że najlepszym przyjacielem kobiety jest jej auto.
OdpowiedzUsuńJa co prawda wolę manuala, ale jeżdżę po wertepach, z automatem miałam przygody w warunkach terenowych. Jednak nie ukrywam, że jazda w trasie czy po mieście automatem to czysta przyjemność :)))
Uściski :))
no kochana jesteś naprawdę zabawna...też mam chryslera w kolorze ciemnym zielonym,automat i uwielbiam go...a nie jeżdżąc nigdy automatem ,mój wspaniały małżonek wywiózł mnie do cpn-u zatankował ,siadł po stronie pasażera i mówi przy kilku gapiach:albo siadasz i jedziesz ,albo idziesz na piechotkę...i żeby obciachu sobie nie robić przy panach jakoś ruszyłam...hamulec pomyliłam ze dwa razy ,ale jakoś szybko się przyzwyczaiłam i myślę ,że automat to naprawdę ,,babskie ,,auto???
OdpowiedzUsuńpo kilku latach jeżdżenia starą wysłużoną "czerwoną strzałą, mąż zaplanował kupno dla powiększającej się rodziny. Auto piękne, wszystko ok, wsiadam, patrze a tu ...automat.
OdpowiedzUsuńMąż wsiadł, odpalił,pojechał, kupił....A ja przez miesiąc cały zerkałam na to nasze auto, trochę warczałam,ono trochę na mnie aż dnia pewnego wsiadłam i wpadłam po uszy z zakochania, do auta oczywiście:)
I teraz życia sobie nie wyobrażam bez automatu:)
Dziękuję za cudownego posta, życzę więcej tych dobrych momentów oraz trzymam kciuki za spełnienie marzeń fotograficznych..Blisko mamy do siebie, kto wie, może kiedyś zamówię sesję dla naszej córeczki i dwóch niesfornych futrzaków:)
Pozdrawiam ciepło!!!
Witam !!!
OdpowiedzUsuńZ małymi przerwami ale lubię podczytywać Twój blog, podziwiając kreatywność w tworzeniu otaczającej przestrzeni domowej.Ponieważ jestem zapaloną hafciarką znalazłam u Ciebie sampler Marjolin Bastin - napisz proszę jak postępy,a może już skończony? Sama czekam na przesyłkę z tym zestawem i ostrzę sobie na niego igiełki. Pozdrawiam Iza z Gdyni.
Gratulacje! Piękny samochód. A ja wczoraj... kupiłam swój pierwszy. U mnie dziś -26 (w dzień) i nie mogę go odpalić...
OdpowiedzUsuńCzekam na nowego bloga, pozostając w nadziei, że ten nie zginie!
szerokiej drogi Elizko!
OdpowiedzUsuńPowodzenia dziewczyno na każdej niwie!
Uwielbiam tu zaglądać! Kiedyś spędziłam cały weekend na czytaniu całego bloga. Jest Pani niesamowita!
OdpowiedzUsuńMnóstwo inspiracji, a przede wszystkim ciepła i niesamowitego klimatu.
I jedno i drugie ma swoje wady i zalety, ale faktem jest, ze automat mniej pochlania uwagi przy prowadzeniu co zwieksza nasza uwage na drodze. Gratulacje Elisko !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam !
Jak dobrze, że jesteś. Elizko, niesamowite, jak Ty potrafisz świetnie pisać! Uśmiałam się do łez niemalże
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i z niecierpliwością czekam na kolejny post