wtorek, maja 31, 2011

Dzień 5-w drodze do zwycięstwa- ogrodowe historie cz. XIII

Dzień 5-w drodze do zwycięstwa- ogrodowe historie cz. XIII

wtorek, maja 31, 2011

Dzień 5-w drodze do zwycięstwa- ogrodowe historie cz. XIII

Kaszlę, kicham i jestem chora, ale i tak szczęśliwa :) Raniutko zeszłam na dno stawu…i…trzyma się ! Przykleiła się łatka !!! Chyba…oby tylko nie puściła. Mam pewne obawy i boję się za mocno pociągnąć. Pogoda niestety nie sprzyjała, padał deszcz, więc byłam przekonana,że znowu nic z tego łatania nie wyjdzie. Powolutku układamy znowu kamienie. Madzia wyszła do mnie po południu i normalnie, sama z siebie, bez żadnego proszenia czy kazania, została ze mną w stawie aż do zmroku! Normalnie jestem z niej dumna! Do wieczora zdążyłyśmy ułożyć z powrotem prawie wszystkie kamienie.Ogród wygląda jak po przejściu tornada, wszędzie rozrzucone, gumowe rękawiczki, wydeptana trawa, połamane kwiaty…ale to odrośnie, samo się naprawi :) byleby tylko staw nie przeciekał i łatki wytrzymały! Kamienie umyte, staw odmulony, więc zaczynamy napełnianie wodą. Niestety, przy mojej studni i jej wodnych zasobach, to trochę potrwa (Wiadomość z ostatniej chwili : może jeszcze tylko dobę:) , woda się leje malutkim strumieniem 24 h, już chyba trzeci dzień :).

IMG_3254-1 IMG_3271-1

Jeżeli nie będzie padać, a lustro wody się utrzyma przez jakieś dwa, trzy tygodnie, to chyba będzie oznaczać,że nie przecieka, jak myślicie? Chociaż z drugiej strony, biorąc pod uwagę,że uszkodzenia były na samym dnie, woda i tak utrzymywała się na poziomie jakiegoś 1,50m i sięgała tak do podnóża tych dużych głazów , do przejścia na drugą stronę. Dzisiaj po pracy, przyjechało kolejne dobre dziecko :) Mieliśmy złapać i wywieść ryby nad rozlewisko, ale niestety nie zdążyła zejść woda z basenu :( To jakaś paranoja normalnie:) Z basenu wypompowuję, do stawu nalewam:) Piotruś zabrał się do podłączania pompy i filtrów

IMG_3277-1 IMG_3273-1

W domu bałagan, od frontu, przy stawie też, więc żeby nie patrzeć na to wszystko, wzięłam co trzeba i kolację poszłam przygotować w ogrodzie z tyłu domu- tam przynajmniej względnie czysto, chociaż trawa do kolan:)

IMG_2944-1IMG_2955-2 IMG_2956-1IMG_2941-1

Nie,nie będę podawać przepisu na twarożek :))),bo nie o to w tym poście chodzi, ale o moje nowalijki :)Własne i prywatne.Wiele razy pytaliście się o mój ogród warzywny, a ja nawet nie bardzo mam jak go obfocić, bo tam wąsko jest i nie obejmuje całości. Ale spróbuję chociaż wyrywkowo pokazać, co w nim zamieszkuje. Wiosna w warzywniku zaczyna się od szczawiu, to chyba pierwsze cuś, co wygląda z ziemi i nadaje się do spożycia. Później rzodkiewki…pyszne, jędrne , w wielu odmianach, niestety wysiewam je tylko do czerwca, bo później robią się robaczywe..,kiedyś podsłuchałam w poczekalni u lekarza,że zjadają je larwy chrabąszcza majowego, i że trzeba takiego chrabąszcza sobie znaleźć, wsadzić pod doniczkę i obserwować..jak wyleci , to znak ,że tego dnia należy opryskiwać! Później pewnie już te opryski nie pomagają…jakieś strasznie skomplikowane mi się to wydawało,a że u mnie brak jakiejkolwiek chemii w ogródku, więc rzodkiewki w późniejszym okresie sobie darowałam, a pryskane kupuję w sklepie.

IMG_2946-2IMG_2962-1 IMG_2963-1IMG_2965-1 Staram się sadzić roślinki, które często spożywamy i takie, które są wydajne :) Co roku rośnie więc koperek, natka, IMG_3459-1IMG_3461-1 obowiązkowo mnóstwo szczypiorku, do tego mam sałatę, pomidory koktajlowe, ogórki,rabarbar, cukinię..sadzę też groszek fasolkę szparagową. Groszek – bo uwielbiamy- taki zielony- prosto z krzaczka, a fasolkę, bardziej dla ozdoby :)Z ziół jest oregano, tymianek w różnych odmianach, mięta i melisa.Wszystko otacza żywopłot z jabłoni, który wbrew temu co wszyscy mówili, rośnie, żywopłot zaczyna przypominać i ma jabłka :))))

IMG_3468-1IMG_3478-1 Pomiędzy żywopłotem z jabłoni,, a krzakami porzeczek, pnie się nasturcja ( kwiaty do masełka, sałatek i ozdoby,- a nasiona na kapary :)tam też upchnięt5e są jeszcze słoneczniki. Na przeciwko rozciąga się malinowy chruśniak, a wszystko od góry zacienia ogromne, stare , winogronowe pnącze .

IMG_3472-1IMG_3476-1 Do warzywniaka prowadzi ścieżka , z dwóch stron otoczona krzakami porzeczek i tu znowu pomiędzy krzakami, rośnie agrest szczepiony na pieńkach, za rozwidleniem było 6 krzaczków borówki amerykańskiej, niestety wiosenne przymrozki zniszczyły mi je i zostały tylko cztery, z których to, łaciata łajza zeżarła większość jeszcze zielonych owoców :( Mam jeszcze jeżynę bezkolcową- sztuk 1:), czereśnię i wiśnię, a i jeszcze śliwkę:)Wszystko upchnięte jest na bardzo malutkiej powierzchni, bo warzywa rosną tylko pod pergolą.

Jak tylko uporam się ze stawem,przeniosę się chyba do ogródka warzywnego, bo w tym roku jest bardzo zapuszczony, żeby nie powiedzieć,że opuszczony :) Warzyw nie będzie prawie w ogóle, bo ja po prostu nie mam się kiedy tym zająć…a teraz idę znowu nosić kamienie, bo nie wiem czy ja kiedyś wspominałam,że przez taras, płynie z wodospadu strumyk :)))), który wpływa do stawu, a kończy się na wybijającym z kamienia źródełku…więc dzisiaj..rozbieram wodospad :). A po południu, przyjeżdżają dzieciaki i będzie wielkie łowienie ryb…tym razem z basenu :).Ooooo nie, jak skończę staw, wodospad i strumyk, to basen muszę zacząć czyścić, a nie warzywnik robić :D. Ogrodu wsiowo- romantycznego mi się zachciało..ze stawem, strumykiem, wodospadem..o mamuniu, gdzie ja miałam mózg!

Pozdrawiam Was cieplutko i życzę pięknego dnia :)

niedziela, maja 29, 2011

29 maja- Magdaleny

29 maja- Magdaleny

niedziela, maja 29, 2011

29 maja- Magdaleny

 

IMG_3385-1

IMG_3297-2IMG_3425-1  IMG_3420-1IMG_3308-1  IMG_3387-1IMG_3383-1   IMG_3373-1 IMG_3328-1

IMG_3327-1 IMG_3389-1

Dzień 4- walka trwa- ogrodowe historie cz. XII

Dzień 4- walka trwa- ogrodowe historie cz. XII

niedziela, maja 29, 2011

Dzień 4- walka trwa- ogrodowe historie cz. XII



O 5 rano siedziałam już na dnie..wybierałam dalej muł ,niestety pompą daje radę wybrać wodę tylko do pewnej głębokości, resztę trzeba już ręcznie.Zimno, pada, okropieństwo..jedyny pozytyw tego wszystkiego, to fakt,że komary mniej gryzą :)

IMG_3167-1Patrzę na to co ja kiedyś wykopałam i przerażenie mnie ogarnia..ja nie wiem czy posiadałam kiedyś jakiś mózg, ale z pewnością posiadałam dużo siły…teraz proporcje jakby się odwróciły, znaczy się przynajmniej tak się łudzę,że rozumu przybyło.Staw ma ok 1,80 m głębokości po środku..i tak jest teraz zdecydowanie płytszy niż kiedyś, bo u nas jest bardzo wysoki poziom wód gruntowych i od dna, pod folią zamula się i cały czas jest woda. Pamiętam jak kopałam , to gdzieś mniej więcej od 1,60 cały czas wygarniałam juz piach z wodą, że o warstwie gliny przez którą musiałam się przebić, nie wspomnę.Ale bardzo zależało mi żeby rybki mogły bezpiecznie przezimować i żeby woda nie zamarzała do dna. Rybek juz nie będzie, karaski wyjadą w torbach nad rozlewisko..zresztą one były nieplanowane, to kaczki chyba musiały przynieść ikrę na łapkach. Jest ich mnóstwo, brudzą wodę okropnie, a koty i tak zjadły w większości karpie koi, bo tych nie widać nawet.Konsumpcja ostatniej czerwonej rybki, odbyła się na wiosnę, za to tych zostały setki, obecnie cały basen:(

Lilie wodne zostały już całkowicie pozbawione liści i pąków…trudno, nie będzie najwyżej w tym roku kwiatów, mam tylko nadzieję,że zdążę to wszystko sprzątnąć i naprawić nim zdechną.

 

IMG_3229-1IMG_3251-1

Dzisiaj w domu została Madzia, co prawda o 5, to moje dziecko nie wstaje, ale w okolicach południa zwlokła się na dół i bardzo uczciwie pomagała, wynosić dalej kamienie. Wyłażenie z tego dołu i odkładanie kamieni, to była prawdziwa mordęga..dzisiaj juz łatwiej, bo na brzegu pałeczkę, a właściwie kamień, przejmowała Magda. Po pracy, przyjechał pomagać, mój synek :) . Za długo by tu tłumaczyć, dziecko nie własne i nie adoptowane , ale i tak prawie jak rodzone :)

IMG_3245-1 IMG_3241-1

Wodę z mułem zdążyłam już wybrać, zaczęło się więc czyszczenie stawu i poszukiwania dziury.Zlokalizowana została dosyć szybko.Dziura, a właściwie dwie, są bezpośrednio, pod świerkiem na tarasie na samym dnie stawu! Wysłaliśmy Nurkę do składu, po klej montażowy do pcw, sprzedali dziecku malutkie cuś, do zabawek gumowych :( Myślę trudno, spróbujemy…i tak wszystko juz było pozamykane.

IMG_3267-1 IMG_3268-1

Właściwie byliśmy przekonani, że się nie przyklei łatka, ale wiecie jak to jest…i tak się łudziłam..niestety. Następnego dnia do Warszawy, kolejne pół dnia z głowy na poszukiwaniach odpowiedniego kleju…pędem do domu, klejenie i …czekamy 24h….Oby się udało.

Trzymajcie kciuki.Pozdrawiam cieplutko!

sobota, maja 28, 2011

Jestem wykończona, czyli relacja z pola bitwy, dzień 3- ogrodowe historie cz.XI

Jestem wykończona, czyli relacja z pola bitwy, dzień 3- ogrodowe historie cz.XI

sobota, maja 28, 2011

Jestem wykończona, czyli relacja z pola bitwy, dzień 3- ogrodowe historie cz.XI


Na samym wstępie mała korekta :) To wczoraj i dzisiaj, które występuje gdzieś w tekście było parę dni temu .Niestety, jak zwykle wina komputera, przez parę dni mogłam sobie tylko klikać. Post jakimś cudem się pokazał parę dni temu, ale niestety bez tekstu i zdjęć :) Jedyna aktualna rzecz z relacji poniżej, to fakt,że ja dalej jestem wykończona , a staw nie skończony :( Tak więc zaczynamy: wczoraj, bladym świtem wytaszczyłam węża i zabrałam się do uczciwej pracy.Cała obolała, po poprzednim dniu, zabrałam się do roboty…wiedziałam,że jak już zabiorę się za rozbiórkę “ dużej części”, to będzie się liczył czas i trzeba się będzie uwijać jak w ukropie, no bo nie dość,że rośliny wodne, to jeszcze ryby, które z braku tlenu się poduszą. Co prawda, ryb nie chcę, ale nie znaczy to,że mam jej unicestwić,przez lenistwo własne.Tak więc jeszcze ostatni rzut okiem i obiektywem na rośliny przybrzeżne, bo po skończonej robocie, nie wiadomo co z nich zostanie i do dzieła.

IMG_2988IMG_3026IMG_3001IMG_2989

Przedwczoraj wyciągnęłam na brzeg, kamienie z większej części stawu, z pierwszej wyłaniającej się półki. Leżą dosłownie wszędzie, a to nawet nie 1/10 tego co mnie jeszcze czeka..Chcąc mieć staw przypominający taki prawdziwy, jak idiot jakiś , wtachałam tam kiedyś, dwa tiry kamulców:( Tylko to kiedyś było 12 lat wcześniej, a ja jeszcze energią tryskałam i sił miałam dużo więcej. Teraz trzeba wszystko wyciągać.

IMG_3041 IMG_3039IMG_3042 IMG_3040

Ryśka cały czas pałętała się pod nogami i miauczała okrutnie, więc mówię, żeby gadać przestała, że Wacka ( dla niezorientowanych : węża ) bierzemy i do roboty. A ona mi na to, bach na plecki…więc perswaduję dalej, a ona cwaniara, Wacka łapką odpycha :)

IMG_2991 IMG_2998 IMG_2999IMG_2992

Nie, to nie…węża dotaszczyłam sama i już tylko po tym, miałam ochotę wszystko w cholerę rzucić, bo on ciężki jest jak siedem nieszczęść i do tego strasznie długi i gruby. Zwabiony moim sapaniem, na taras , wypełzał kolejny obibok.

IMG_3051IMG_3135

Chyba nie ma nic gorszego, jak jeden człek pracuje, a reszta się tylko patrzy:( Z pompą też się nieźle naszarpałam, bo zassać wody nie chciała, więc leżąc na pomoście, na brzuchu wyrabiałam sobie bicepsy, używając pompy zamiast hantli:) W końcu woda poleciała wartkim strumieniem, a ja musiałam Wacusia przenosić, w co i rusz to nowe miejsca, żeby roślin nie potopić. Ile on waży z wodą, to ja już nawet myśleć nie chcę! Po godzinie pompowania, ubyło może z 20 cm.

Ale cóż to…coś się dzieje , rybki zbijają się w ławice, więc truchcikiem nad brzeg, przylatują kolejni pseudo pomocnicy- Ci dla odmiany rybki chcą pomóc wyławiać! Pierwszy napięcia nie wytrzymał Pan Kot i zaczął schodzić niżej… IMG_3081IMG_3090

Z pewną dozą nieśmiałości, co by białych stópek, mułem nie upaprać, na horyzoncie pokazuje się Mafja..Moje czerwone karpie koi, pływały jak ogromne wykrzykniki, w związku z tym, po tylu latach szczęśliwego żywota z inteligentnym kotem Vingą, zginęły tragicznie w brzuchach mniej inteligentnych, obecnych kotów.Teraz zostały już tylko karaski, których w ogóle nie widać w wodzie. IMG_3063 IMG_3072

Zaczyna się nagonka! Proszę Państwa …uwaga….jest…jest…jest rybka! !!!Trzeba zejść tylko niżej,łapka do wody iiii….

IMG_3093IMG_3088

no niestety…nie udało się…Panu Kotu zaryło mordą w muł:), a wszystko to na pewno dlatego,że pańcia się wydzierała!

Trzeba skrzyknąć więcej pomocników!!!! Uwaga , uwaga…wszystkie koty z okolicy ….otworzyli u nas nowy sklep rybny…ZAPRASZAMY!!!! Przyleciał rudo – biały, za chwilę pojawił się rudzielec!!! Ryśka do diabła, co z Wami??? Koniec leniuchowania i amorów, zabierać się do roboty! Panu Kotu podeszło do sprawy ambicjonalnie:) IMG_3224 IMG_3225-1

,

Ryśka istota zwiewna i bardzo delikatna, gustuje raczej w pająkach, sushi przekąsi czasami i owszem, ale pod warunkiem,że wyławiane jest z czystej wody…a nie z mułu! Starała się, próbowała…nawet po mule stąpała, po pewnym czasie stwierdziła że jednak,to nie dla niej, łapek brudzić nie zamierza i zadowoli się robaczkami…ohyda.

IMG_3159IMG_3155

Kiedy wody w stawie ubyło, a koty zaspokoiły głównie swoją ciekawość, do dzieła ponownie wkroczyłam ja! Wkroczyłam, popatrzyłam i się przeraziłam! Młodość dodaje skrzydeł, góry przenosi i cholera jakieś strasznie głębokie doły kopie! Ale młodość minęła!

Trzeba było teraz z dna wydobywać setki ryb z mułu i szlamu jakiegoś,i biegiem przenosić, tak żeby się nie podusiły. Musiałam w to coś wsadzać łapy…brrr…aż strach pomyśleć co tam mieszka, jak człowiek tego nie widzi i musi jeszcze w błocku się grzebać, żeby nie przeoczyć żadnego stworzenia bożego! Aż mnie szarpało z obrzydzenia. Na początku , ślizgając się po błocie i folii, tachałam te wiadra z mułem sama, później leciałam biegiem wylać, a ryby do basenu przerzucić, na szczęście po 7 godzinach mordęgi, ze szkoły wróciła małoletnia, więc zapędziłam do noszenia wiader z mułem.Ja wygrzebywałam z bajora, później do sitka, w sitku grzebałam paluchem , jak coś zaczynało skakać, piszczałam , zamykałam oczy, łapałam i wrzucałam do wiadra z czystą wodą! Nurka wcale milszej pracy nie miała,musiała się patrzeć na to co wylewa, bo nie daj Bóg, ja mogłam czegoś nie zauważyć, wtedy wydobywała to ona. Moja mina pełna rozpaczy i obrzydzenia, najlepiej obrazuje z czym musiałam się zmierzyć :)

IMG_3176IMG_3179 IMG_3175 IMG_3168

Z dna- na brzeg, setki wiader, do góry, po śliskiej folii , mięśnie brzucha, nóg, rąk…mam jak ze stali :( No to ja się pytam, czy ja na kulturystę wyglądam, na chłopo-robotnika jakiegoś,żebym w kieracie musiała pracować ????!!!! Ale trzeba twardym być :) Dałam radę! Ryby bez większych szkód , zostały przeniesione, do specjalnie dla nich przygotowanego , w tym celu nowego biotopu..i mają się nieźle… co tam basen, niech karaski pływają :))))

IMG_3189-1 IMG_3192-1

A ja jestem nieziemsko pogryziona przez komary, utaplana cała w błocie jak świnia, bo wiadomo…jak gryzie, człek odruchowo klepie, nieważne,że całe łapy ma w mule… ale bardzo zadowolona, spora część pracy juz za mną, a na pewno ta najbardziej obrzydliwa :) No ale cóż, marzenia kosztują niemało wysiłku :) Jestem wykończona., ale bardzo zadowolona :))))Macham więc do Was kochani radośnie, łapą wyjętą z rękawiczki. Trzymajcie kciuki! Jutro kolejny dzień…ale juz w mniejszej ilości błocka!

IMG_3182-1IMG_3181-1

A na maile sukcesywnie odpowiadam, ale…: praca w pracy, praca w domu, praca w ogrodzie…i jakoś malutko czasu zostaje :(

Copyright © Utkane z marzeń , Blogger