czwartek, grudnia 30, 2010
Pochmurny , zimowy dzień
Za oknami cały czas pochmurno.. Pomimo ewidentnych braków w postaci, słoneczka na niebie, z braku innych pomysłów, zrobiłyśmy sobie z Nurką piknik:) W zimę –bo czemu by nie. Pamiętam jeszcze ogromne ognicha jakie paliliśmy w zimę stulecia, pomiędzy zaspami śniegu…marzy mi się takie od pewnego czasu, więc pewnie wkrótce przejdę od marzeń do realizacji. Póki co piknik musiał wystarczyć, zaopatrzone w odpowiednią odzież, kawę zbożową w termosie i drożdżówki, wyruszyłyśmy z sankami do lasu na podbój zimy. Że bosko było, to pewnie nie muszę nawet pisać :)
Przyszła zima, a wraz z nią wiadomo…ciasta, ciasteczka i przede wszystkim moje ulubione drożdżówki..no żeby tylko moje , to byłoby pół biedy, niestety drożdżówki są przysmakiem wszystkich. Często je piekę, robi się szybciutko, a są wspaniałym wypełniaczem pomiędzy posiłkami, zresztą jak się je tak wsuwa pół dnia, to później juz nikt nawet nie ma ochoty na kolację:)
Dla zainteresowanych, podaję od razu przepis:)
Ślimaczki
550 gram mąki
200 ml mleka o temperaturze pokojowej
2 jajka (
+ dodatkowo 1 do smarowania)
70- 75 g cukru
75 g masła- może być roślinne- z margaryną nie próbowałam
25 g drożdży
Nadzienie:
i tu następuje całkowita dowolność, te wczorajsze były z dżemem wiśniowym i cynamonem -ale uwaga, kiedyś podałam przepis koleżance, zrobiła z kupnego dżemu i całe nadzienie jej wypłynęło. Ja robię z własnych przetworów, więc z góry uprzedzam,że za te kupne nie ręczę.
Często też zamiast dżemu dodaję pokrojone w drobną kosteczkę jabłka z cynamonem i cukrem, albo np.. z 200g cukru,80 g masła i łyżki cynamonu, no ogólnie wszystko tam można wtrynić.
Masło należy stopić, poczekać, aż trochę przestygnie, mąkę przesiać do dużej miski i kolejno dodawać wszystkie składniki ciasta, wyrobić i odstawić na godzinę przykryte ściereczką, w ciepłe miejsce do wyrośnięcia. Po tym czasie jeszcze raz wyrabiamy ciasto. Włączamy piekarnik i nastawiamy na 185 stopni- przy użyciu termo obiegu. Na posypanej delikatnie mąką stolnicy, rozwałkowujemy placek o grubości ok 1 cm, najlepiej żeby kształtem zbliżony był do prostokąta.Smarujemy nadzieniem dokładnie, aż do samych brzegów i zwijamy w rulon. Zwiniętą roladę kroimy na kawałki o grubości ok 3 cm i układamy dosyć luźno, na wyłożonej pergaminem blaszce. Przykrywamy ściereczką i czekamy kolejne 15 minut.
Jajko i 2 łyżki mleka, dokładnie roztrzepujemy i tym czymś smarujemy drożdżówki. Wsadzamy do nagrzanego piekarnika i pieczemy ok 15 minut, do momentu zarumienienia. Bez termo obiegu, trzeba pewnie troszeczkę dłużej piec.
Smacznego :)
***
No i żeby nie było,że ja tylko chodzę na spacery, zdjęcia robię i się obżeram, to usiłowałam przeprosić się z maszyną i uszyć zasłonki do kuchni. Pomysł w mej głowie się zrodził, a jak się zrodzi to natychmiast przystępuję do dzieła. Swojego czasu wyhaftowałam zazdrostkę, w róże a jakże, nawet dosyć cieniutkim kordonkiem , do tego długości bodajże 2,50 metra- więc się naszarpałam…w momencie kiedy była juz prawie ukończona , wstałam nie zauważając ,że na kawałku siedzę…drugi kawałek trzymałam w ręku, poderwałam się i…rozerwałam ją na pół. Wywalić było szkoda…nic się z tego już zrobić nie dało, więc przeleżała ładnych parę lat..aż do wczoraj:) Wena spłynęła i stwierdziłam,że potnę ją na mniejsze motywy i te kawałki wszyję w płótno..no pocięłam, zasłonki uszyłam i zabrałam się za wszywanie..poprzypinałam toto szpilkami i zaczęłam szyć…dobrze było, dokąd nie doszłam do ostatniego boku…wtedy zrobiło się tego zdecydowanie za dużo…wypruć chciałam – ktoś mi bachnął ostatnia żyletkę, poleciałam do maszynki Miśka…nic z tego. Kiedyś facet to miał porządną maszynkę, i nóżki świńskie można było ogolić i wypruć coś i pożyczać sobie do innych celów, a teraz …jakieś wibrujące ostrza…niestety nierozbieralne…próbowałam to nawet rozbroić,żeby choć to jedno wibrujące wyciągnąć, nic z tego – nie da się! W akcie desperacji postanowiłam jednak nożyczkami jakoś to wypruć i spróbować od nowa, przecięłam dwie nitki, zamiast trzeciej niestety poszedł mój piękny hafcik…znowu zaczęłam mięsem przy szyciu rzucać, a już tak dobrze mi wcześniej szło :( No najwyraźniej to jednak nie moja dziedzina…nie będzie zasłonek, znaczy będą…pewnie za parę lat…jak znowu się przeproszę z maszyną.
Pozdrawiam cieplutko i życzę Wszystkim, wspaniałej zabawy sylwestrowej i Szczęśliwego Nowego Roku :)