sobota, października 30, 2010
Kolejny roboczy post czyli odpowiedzi na często zadawane pytania
Ilość pytań jakie mi zadajecie zarówno tutaj jak i w mailach jest tak ogromna,że chyba wygodniej mi będzie odpowiedzieć Wam po prostu pisząc post i wyjaśnić co i jak, i kurcze to znowu będzie taki typowo brzydki post, szpecący mojego bloga:)
Po pierwsze: zamrażarka
Po pierwsze: zamrażarka
Ubawiłyście mnie niektórymi komentarzami okrutnie, a juz Laura z tym sanepidem sprawiła,że tarzałam się ze śmiechu:) Pytacie jak się wyrobić, jak człowiek pracuje. Pracować zaczęłam mając lat siedemnaście i mniej lub bardziej intensywnie pracuję,aż do dnia dzisiejszego, z tym,że tak jak już pisałam, teraz jak mam nienormowany czas pracy, jest mi zdecydowanie wygodniej,a i sporo rzeczy mogę robić nie wychodząc do biura, ale i …jakby tu napisać…no zrobiłam się chyba przez to bardziej leniwa, bo i czasu więcej:). Przez parę lat, mój dzień pracy był 10- 14 godzinny, wyrobić się trzeba było, bo w domu małe dzieci i jeść tez potrzebowały- od początku mieszkamy sami, nie było babci, która mogłaby ugotować obiadki lub pomóc w porządkach:). Niestety pracowałam również, bardzo często w soboty i niedziele, w związku z tym czasu było naprawdę niewiele, ale za to w soboty i niedziele maksymalnie 8 godzin , więc pozostałą część wykorzystywałam na he, he…zabawy z dziećmi, zeszycik i w olbrzymiej mierze na gotowanie.Po pracy, gotowałam obiady na cały tydzień, na wszystkich fajerkach i mroziłam:))) Dzieci, w czasie kiedy matka na chleb tyrała,musiały tylko wyciągnąć zupkę lub drugie danie i wrzucić do mikrofalówki,jedyne co pozostawało , to ugotowanie makaronu lub ziemniaków. Nie kupuję gotowców, jemy normalnie, czyli codzienne obiadki obowiązkowo muszą być, a do tego przydaje się bardzo zamrażarka, wiem,że ci co mieszkają w blokach niestety nie mają na to miejsca, ale wszystkim z domkami naprawdę polecam. Zupę gotuję błyskawicznie, zresztą drugie dania też…widzieliście z pewnością moje zakupy i przygotowania do zimy:)) Kupuję 30kg marchewki, 20 kg pietruszki, pory , selery, również w ilościach hurtowych, wszystko obieram i od razu ścieram -( broń Boże nie ręcznie), później pakuję w torebki i włoszczyzna gotowa.Tak samo robię z kalafiorami, fasolką, szczypiorek siekam sukcesywnie przez całe lato, natkę , koperek…no generalnie wszystko, co tylko nadaje się do mrożenia…później wystarczy tylko wyjąć torebkę z włoszczyzną i odpowiednimi dodatkami…i zupa sama się gotuje- my zyskujemy dodatkowy czas, bo mamy gotowce:). W zamrażarce są również owoce, bezowe podkłady do torcików- w przypadku odwiedzin niespodziewanych gości, zmiksowane truskawki i całe mnóstwo przeróżnego,porcjowanego mięsiwa, popakowanego po 4 np…. kotlety:). Przygotowane mam rolady z łopatki i boczku, powiązane sznureczkami, wystarczy wyjąć z torebki i wieczorkiem wrzucić do piekarnika, a na rano wędlinka gotowa:) Robienie takich hurtowych zakupów, po pierwsze pozwala zaoszczędzić mnóstwo czasu, po drugie nie wali , tak po kieszeni- przy takich ilościach można spokojnie zaopatrywać się w hurtowniach. Więc ogólnie – same zalety:)
Po drugie: sprzątanie
Ktoś pisał o odrabianiu lekcji z dziećmi. No tak , przyznam się, że to problem, ja z dziećmi sporadycznie odrabiałam lekcje, niestety brak mi cierpliwości. Wystarczyło,że Magda usłyszała: odrabiamy lekcje- a zaczynała zawodzić tak okrutnie,że aż uszy bolały, a łzy ciekły jej od razu , wszystkimi możliwymi otworami. Poza tym , chyba kiepski ze mnie nauczyciel. Ciężko mi jest Wam doradzać, naprawdę, chyba każdy powinien opatentować, swój własny ,prywatny harmonogram:). Ja, jak już musiałam pomóc w lekcjach, to sadzałam je w kuchni, gotowałam i zerkałam, a one sie uczyły.
No i najważniejsze, prosicie o skopiowanie wszystkich stron z zeszytu:) Czyżby każdy chciał się stać szczęśliwym posiadaczem dwóch fretek, żółwia, psów i kotów w ilości sztuk 4:)))? he, he…wkleiłam, ale chyba , każdy z osobna i tak będzie to musiał zmodyfikować i dostosować do własnych potrzeb:) Poza tym, to tak naprawdę , tez nie jest wszystko, wiele rzeczy jest ze sobą powiązanych, np. podczas mycia zębów, myję umywalkę:)- w koordynacji ruchów doszłam do perfekcji:), jak mam podlać kwiaty- to tego samego dnia czyszczę filtr u Heleny i tym podlewam- zamiast sztucznego nawozu, przy ścieraniu kurzu- np. z kredensu, myje od razu wszystkie przedmioty , które na nim stoją …no mogłabym tak wymieniać długo, więc po prostu i tak każdy z Was musi dostosować taki plan indywidualnie do własnych potrzeb.
Kolejne pytanie o systematyczność: wiecie, to naprawdę nie jest trudne, jak spróbujecie , to same się przekonacie, że z tego są same korzyści,nie zalega nigdy brudne pranie, więc nie musimy się stresować, nie ma tyle kurzu- wystarczy delikatnie przetrzeć, a to zajmuje zdecydowanie mniej czasu, szafki kuchenne nie straszą i nie musimy ich szorować przez 3 godziny- wystarczy tylko chwila, a domu nie musimy odgruzowywać- tak jak teraz ja, po 2 tygodniach niesprzątania…wtedy jest naprawdę ciężko:( Jak zobaczycie ile jest wolnego czasu, to same się przekonacie,że naprawdę warto podejść tak do tego podejść. A systematyczność?- to jest tak jak z myciem zębów- zero problemu:) Mialkotku- efekt mojego straszenia rodziny jest taki,że sprzątam chlew w domu już od 2 tygodni i końca nie widać. Wierz mi, właśnie tak to wyglądało, kawusia, fotel, kominek…i co???? nic, im nie przeszkadza, tylko mnie:( oni są uodpornieni niestety:(
Święta i niedziele: nie chciałabym wyjść na heretyka, ale ..no robię wszystko bez względu na to jaki mamy dzień tygodnia:) Niekoniecznie wszystko jednocześnie, ale zawsze wszystko, co jest danego dnia zapisane.
Dlaczego zamiatam zamiast odkurzać?: plan jakby nie został zmieniony, tzn nie uwzględnia Azorka, teraz juz nie zamiatam, teraz Azorek zasuwa:) Zamiatałam , a nie odkurzałam dlatego,że było mi po prostu wygodniej i szybciej, na dole dawno zrezygnowałam z dywanów, a psia sierść jest wszędzie , więc musiałabym wyciągać wcześniej odkurzacz minimum dwa razy dziennie.
Tula- napisałaś ,ze ja chyba od zawsze wiedziałam jak żyć??? Nie, to chyba nie tak,:) Ja od zawsze wiedziałam czego oczekuję od życia:) A oczekuję całej masy małych przyjemności, a nie tego,żeby się zatyrać na śmierć:)
No i nieszczęsny punkt 6:))))- co to są kaucze:))))??? wiedziałam,że ktoś spyta i będę Wam musiała zdradzić rodzinne sekrety:)Pewnie u każdego w domu funkcjonują takie słowa , w zastępstwie tych zupełnie normalnych:) U mnie też jest parę takich , które się przyjęły i nikt inaczej nie określa ich , niż właśnie tak jak je dzieci kiedyś przemianowały:)
Jak Nurka była malutka, no taka naprawdę mała, to siedząc kiedyś na kanapie powiedziała: Mamo idę srać! No ,aż zatchło mnie normalnie z wrażenia i oburzenia, zdębiałam, oczywiście moja cudowna rodzina zaczęła wymyślać co raz to nowe określenia, wiedząc ,że mnie wkurzają strasznie- moja rodzina taka dziwna jest- jak mnie coś wkurza, to robią to specjalnie i wtedy mają niesamowity ubaw, że ja taka zgorszona jestem:) No więc po paru minutach ciszy, wydukałam,że tak się nie mówi…no a jak: tłumaczę,że kulturalnie trzeba, że kupę idzie zrobić, a ogólnie to nie musi wszystkich informować, na co jakiś geniusz domorosły dodał…. a i urynę pewnie oddać też? A żebyście wiedzieli…i stolec oddać, ewentualnie kał. Nurek mały był jeszcze i nie do końca zrozumiał: pyta się: to co kaucza mam iść oddać, tak mam mówić? no i wszyscy ryknęli śmiechem…od tej pory ona myślała,że jest kaucz, a my wszyscy juz tak mówiliśmy. No więc moi drodzy, kaucze, to są po prostu psie kupy, które ktoś musi sprzątać, a że tym kimś jestem jak zwykle ja, no więc wiadomo dlaczego znalazły się w zeszycie:)
Takich określeń jest jeszcze u nas mnóstwo: przez parę lat, nim w końcu usłyszałam, Madzia chodziła na wszę do kościoła:), Nurka mówiła kordła…więc też mamy kordły, a nie kołdry w domu, są dzikie plącza i pilotka zamiast pilota:))) No , długo by jeszcze wymieniać.
Jeśli zaś chodzi o zeszyt ogrodowy: no to powiem tak, nie pokażę go Wam, bo to naprawdę bez sensu. Każdy ma w ogrodzie inne rośliny i nie ma możliwości skopiowania tego, bo tutaj już trzeba indywidualnie dostosować go pod siebie. Poza tym, w różnych regionach Polski, jest inaczej, wcześniej się robi chłodniej lub cieplej, tak więc wprowadziłabym Was tylko niepotrzebnie w błąd.
Dekolandio, Anonimowy- ( Mamo- wiem,że to Ty- przestaniesz się w końcu ze mnie nabijać:)? no spirytusem przecieram, – bo zarazki:) Ja jestem taka trochę obrzydliwa, gotuję w rękawiczkach, nie dotykam klamek w toaletach, ani poręczy w metrze- a w torebce noszę zawsze taki płyn antyseptyczny:)
No i to chyba wszystko jeśli chodzi o sprzątanie
To teraz po trzecie:
jak wstawić muzykę na bloga- też chcecie wiedzieć:)
otóż wchodzimy na stronę: http://www.mixpod.com/ , i musimy się zarejestrować- rejestracja jest całkowicie darmowa. Póżniej należy się oczywiście zalogować i wejść w zakładkę “ new playlist” , pokażą się odbiorniki, trzeba wybrać taki, który ma wyświetlacz, w przeciwnym razie nie będzie działał. klikamy na wybrany odbiornik i wtedy przechodzimy na stronę “
Create A Music Playlist”
w okienku wyszukiwarki wpisujemy tytuł piosenki jaki nas interesuje, a po znalezieniu, klikamy na plusik z boku, żeby dodać do listy i tak,aż wybierzemy wszystkie piosenki, które chcemy. na górze, nad paskiem wyszukiwarki, są trzy zakładki, wybierając piosenki jesteśmy w pierwszej, później przechodzimy, do kolejnej, to wybór nosnika, jeśli nie chcemy nic zmienić, klikamy na 3 okienko “ save playlist” tam na górze, musimy koniecznie wpisac nazwę albumu , odhaczyć kategorie i kliknąć save ( get code) , przeniesie nas na stronę z wygenerowanym kodem do wklejenia na bloga. klikamy copy i wracamy na naszego bloga. logujemy się , klikamy zakładkę”projekt” a z boku na pasku – dodaj gadżet. wybieramy HTML/ java script – wklejamy, zapisujemy i MAMY:))))))))
A a propos tego,że ptaszki u mnie nie śpiewają, mamy jesień, wiosna się skończyła, więc i ptaki jakby przestały śpiewać. Bardzo mi przykro, ale wchodzi tu mnóstwo osób i naprawdę nie jestem w stanie zadowolić wszystkich:( .Zresztą, niedługo już święta, więc będzie znowu co innego, bo ja kolędy uwielbiam i zaczynam śpiewać od czerwca, więc i tak dobrze,że tutaj chociaż jest Magda Umer i SDM:)))
po czwarte: ok, zostały mi juz chyba tylko kwiatki do suszonych bukietów:)
No więc kwiaty do suszenia zbieram zawsze i wszędzie, w ogrodzie, na łące w lasach. Zbieram kwiaty i owoce drzew, szyszki, gałęzie ,trawy…no generalnie wszystko co może się przydać. Jakie kwiaty: krwawnik, wrotycz, dalie, miechunkę rozdętą( to te pomarańczowe lampioniki)wrzos, róże,lawendę, owocostany czarnuszki, kocanki…no generalnie prawie wszystko da radę ususzyć. a te biało- srebrne blaszki z postu poniżej to jest miesięcznica bodajże.
Pytacie jak suszyć: jeśli chodzi o kwiaty to suszą się u mnie na karniszach i na metalowej kratce w kuchni, .Niektóre rośliny wymagają jednak suszenia w pozycji pionowej i w wazonach, tak żeby nie zmieniły kształtu i zachowały żywe kolory ( np. hortensja, gipsówka, kłosy zbóż, wrzosy), lawendę też umieszcza się w wazonie, ale bez wody.
Dalie o róże suszę przeważnie w metalowych pudełkach i później dopiero nadziewam na druciki- suszy się w substancjach osuszających…nie wiem czy można to gdzieś kupić, ja przez lata zbierałam takie małe torebeczki, które dodają do butów, albo części komputerowych…no malutko tego, ale na przestrzeni 15 lat, udało mi się nazbierać całkiem pokaźną ilość:) Z pewnością można do gdzieś kupić.
Innym doskonałym sposobem jest suszenie w piasku- daje to chyba podobny efekt , jak ten z zastosowaniem substancji osuszającej.
No i na koniec: konserwowanie w glicerynie…. i ten chyba sposób lubię najbardziej, co prawda nie wszystkie rosliny możemy w ten sposób utrwalić, ale na pewno idealnie nadaje się do suszenia liści, naparstnicy( uwaga- bardzo silnie trująca) wrzosów hortensji, bluszczu. Rośliny powinny być zanurzone w roztworze( 40 % gliceryny i 60% gorącej wody). pojemnik musi być w ciemnym, najlepiej chłodnym miejscu. Kiedy liście zaczynają zmieniać kolor, wyjmujemy je z roztworu, myjemy i osuszamy.
I to już chyba wszystko:) Trochę to trwało, ale mam nadzieję,że odpowiedziałam chociaż na część Waszych pytań:), a przynajmniej na te często powtarzające się:)
Pozdrawiam Was cieplutko