poniedziałek, kwietnia 19, 2010

Pierwsza wiosenna zupa


Pierwsze wiosenne listki w moim ogrodzie warzywnym to szczaw, lubimy go my, ale jeszcze bardziej lubią ślimaki, a ponieważ my też lubimy ślimaki ( lubimy- nie zjadamy), więc dzielimy się nim zgodnie. Ślimaków mamy zatrzęsienie, nie robię z nimi nic, żyją sobie tak jak my i korzystają w pełni z uroków ogrodu. Z pewnością coś tam zjadają, ale jakiejś specjalnej roślinnej zagłady nigdy nie zauważyłam. Najgorsze są powroty wieczorami, po deszczu, do domu, wtedy podjazdem i Aleją Lecha przemierzają ich setki, Misiek staje w bramie i świeci reflektorami, a my z dziewczynkami pieczołowicie przenosimy ślimaki z powrotem na ogrodowe kępki, w lato dochodzi nam jeszcze przenoszenie olbrzymich ropuch, które bardzo majestatycznie kroczą na wyprostowanych nóżkach po naszym podjeździe. 

IMG_4832-1  IMG_4873-3

Problem ze ślimakami jest jeden, a mianowicie taki, że wszystko trzeba bardzo dokładnie z każdej strony oglądać, obojętnie czy ma się zamiar wrzucić to do zupy czy spalić, ślimaki dostarczają nam dodatkowej pracy. Z koszyczka w którym jest szczaw, wyniosłam jedenaście ślimaczych dzieci uratowanych przed powodzią w durszlaku i wrzątkiem w garnku.

IMG_4876-1

Zupka była przepyszna, kwaśna, pachnąca zielenią i świeżością, a co najważniejsze bardzo ekologiczna ze względu na ślimacze dziury. Ogród też mam ekologiczny,  warzywa i owoce nie są pryskane ani nawożone...jakoś rosną, a drzewka nawet owoce mają, a jak smakują....pamiętacie smak jabłek z dzieciństwa? U mnie właśnie taki rosną, pachnące, soczyste..poezja:))

IMG_4887-1 IMG_4881-1

37 komentarzy:

  1. Mmm zupka szczawiowa- pychotka ale za ślimakami niestety nie przepadam. Co roku zjadają mi kwiaty,jak tylko pojawią sie pierwsze listki to w najlepszym wypadku są tylko pogryzione ale zazwyczaj jedzone są odrazu:(. Dlatego się nauczyłam żeyby w ogródku mieć tylko warzywa i roślinki, których nie ruszą i wtedy nie wchodzimy sobie w drogę:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ahoj, bílá hortenzie je nádherná, u tokového výhledu musí dobře chutnat. Hezký den. Iva

    OdpowiedzUsuń
  3. Zawsze gdy tu zaglądam uśmiecham się do ekranu. Wesołe macie życie z tymi ślimakami. A zupka musiała być pyszna, przy takim bukiecie i widoku za oknem.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Najlepszą zupkę szczawiową na świecie robiła moja babcia.Już jej więcej nie skosztuję,chyba,że komuś uda się wiernie odtworzyć jej smak...
    Twoja na pewno też była pyszna :)

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Smacznego !
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja swoje ślimaczki wyrzucam na kompost...mają tam co jeść.Nie niszczę bo mi ich żal,..i nie wyrzucam za płot,.od kiedy dowiedziałam się,że zawsze wracają do domu!!!!!Zupa szczawiowa..rozmarzyłam się..z jajeczkie na półtwardo...zaraz zaślinię klawiaturęPS.ropuchy w naszej rodzinie zawsze mogą liczyć na wsparie i niejednokrotnie walczymy o ich życie(zwłaszcza z naszym kotem..hi hi)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo podoba mi sie to jak ratujecie slimaki i zaby.
    Tez chce takie zabki skakajace u siebie.

    Pamietam z dziecinstwa smak papierowek u babci,byly przepyszne niestety drzewa juz nie ma.

    Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam szczawik!
    Ślimaków nienawidzę i u nas są tępione, bo dewastują wszystko jak leci Szczególnie te bez skorupowe! Brrr!
    Ropuchy i żaby uwielbiam i hołubię. Mieliśmy kiedyś taką oswojoną. Opierała się o próg "łokciami" i zaglądała ciekawie do środka. Mieszkała u nas kilka ładnych lat, a zimę spędzała w ocieplonej studzience pod domem :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja za slimakami nie przepadam, ani w masle ani na moich roslinkach.
    Beszczelne potrafia zjesc nawet poczte. Osobiscie rachunkow im nie zaluje.
    Pozdrawiam Serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo lubię tu zaglądać.W tych wpisach jest taka prosta magia,że niemal się czuje smaki,zapachy,ciepło tego domu.
    Czytając uśmiecham się do siebie,a boski Nat King Cole mi śpiewa :)

    PS Uwielbiam ten magiczny pyłek i zupę szczawiową z dużą porcją jajka:)

    Pozdrawiam,
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  11. Zielenina na wyciągnięcie ręki to skarb!!!

    U mnie niestety szaczawiowa nie gości na stole , bo Olka na jej widok dostaje dreszczy (delikatnie mowiąc).
    ,,Szczabiowa ,,-jak mawia moje dziecko , była też powodem uników przed przedszkolem ;)

    Dobrze ,że to jedyna znienawidzona zupka.Twoja prezentuje się całkiem smacznie

    OdpowiedzUsuń
  12. Z tymi ślimakami to ja też się mam, tylko nieco inaczej...
    Mieszkam wprawdzie w mieście, ale na osiedlu, gdzie jest bardzo dużo zieleni, więc ślimaków i ptaków jest pod dostatkiem.
    Po deszczu wychodzą na chodnik, a ja nie potrafię przejść obok nich obojętnie, bo wiem, że za moment zostaną rozdeptane. Więc idę i schylam się co dwa kroki, by uratować im życie. W domu niestety nadal się zamartwiam, bo zdaję sobie sprawę, że one spowrotem "mkną" w stronę chodnika...
    Nie wspomnę o koszmarze jaki obserwuję w okresie lęgowym naszych osiedlowych ptaków.
    Co parę metrów w oko mi wpada martwe ptasie dziecię, które wypadło z gniazda prosto na chodnik :(
    I tu też nie potrafię przejść obojętnie. Odkładam biedactwa pod gęste krzaki, by "miłe dzieciaczki" nie bawiły się w "sekcję zwłok".
    Pewnie uchodzę za osiedlowego dziwaka. Ale nie przejmuję się tym i dalej robię swoje.
    Gdybym miała ten swój upragniony domek... Wówczas byłabym dziwakiem, ale na własnym podwórku :)
    Moc pozdrowień :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Lubię szczawiową z jajkiem na twardo ... pychotka :) Wiesz co Elizko, nieładnie tak powiem, ale zazdroszczę Ci niezmiernie tego co masz za oknem ... pomimo sąsiadów przeróżnej "maści" masz tam kawałek własnego raju. Pielęgnujesz go, troszczysz się o każde, nawet najmniejsze żyjątko ... Podziwiam i ... zazdroszczę :)

    OdpowiedzUsuń
  14. takie wyjście na taras to moje marzenie...duże okno z widokiem na ogród...ciekawe czy kiedykolwiek mi się to zdarzy...piękne wnętrza

    OdpowiedzUsuń
  15. A ja nawet wczoraj myslałam o zupie szczawiowej.Ugotuję, bo najlepsza z takiego młodego!
    Uwielbiam "szczawiówkę".
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  16. Doszłam do wniosku, że czas się ujawnić :) Otóż zaglądam tu od długiego czasu :) Masz przepiękny dom i ogród :)

    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Niam, niam pychotka,
    Mnie się udało już upichcić w zeszły czwartek też - szczawiówkę ...
    he, he...Nawet były zamówienia na talerz, ale niestety każda kolejna dokładka zrobiła pustkę w garze....

    Ślimaków u nas na razie brak, pewno lubią bardziej "Waszą " stronę ;-)))
    Pozdrawiam wiosennie ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  18. Ślimaków u nas było zatrzęsienie ale je wyzbierałam mam nadzieję do ostatniego i wywiozłam do lasu
    Pozdrawiam jest ślicznie prawie iddylicznie
    Miłego tygodnia

    OdpowiedzUsuń
  19. U Ciebie zawsze mogę się rozmarzyć.Moim marzeniem jest domek z ogrodem.Wierzę,że i ja kiedyś będę taką szczęściarą.Póki co napawam się u Ciebie za co dziękuję:)
    Pozdrawiam:)))

    OdpowiedzUsuń
  20. Adres Twojego bloga dodałam u siebie, mam nadzieję na zgodę, jestem zachwycona więc niech inni też mają frajdę z zaglądania. Pozdrawiam i przesyłam serdeczności

    OdpowiedzUsuń
  21. Jak przeczytałam co robicie ze ślimakami to przypomniała mi się historia z przed kilku ładnych lat.... wracałam z moim mężem (wtedy jeszcze nie mężem ;) z imprezy u koleżanki. Szliśmy sobie grzecznie chodnikiem, nagle patrzymy a na drodze po prostu "potop szwedzki" ślimaków (na dodatek tych bezskorupkowych). Nie wiele myśląc zaczeliśmy je zbierać i przenosić na pobocze w trawę. Droga którą normalnie przebywaliśmy w ok. 40 minut trwała bagatela 5 godzin!!!! Chociaż mój mąż twierdzi że szłoby nam szybciej gdyby nie to że koleżanka dobre drinki robiła dzięki czemu ślimaków widzieliśmy dwa razy więcej niż ich było naprawdę ;) A smak owoców z dzieciństwa pamiętam ... mało tego mam w ogrodzie :) Nic nie pryskamy tylko mąż na wiosnę bieli drzewka i tyle. Najbardziej lubię owoce z naszego ponad 100-letniego drzewa szarej renety!!! Aż dziw bierze że staruszka jeszcze rodzi i to takie smakowitości!!!! Buziaki ogromne przesyłam Gaba B.

    OdpowiedzUsuń
  22. mmmmm zjadłabym michę szczawiowej z jajeczkiem,ale oczywiście BEZ ślimaczków-karmisz moje marzenia, dzięki :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Oj ślimaki, ślimaki. ... ileż ja miałem przez nie zmartwień gdy ujrzałem dziury w liściach powygryzane a obok ślady śluzu. Ale póki co nie zauważyłem by zaczęły ogrodniczą partyzantkę więc póki co mamy spokój ;-)

    OdpowiedzUsuń
  24. Zupka mniamuśna, ale ślimaków ta ja już nie za bardzo lubię. Ale jeszcze bardzsiej much i pająków nie lubię. Żaby mi nie przeszkadzają, pod warunkiem, ze nie muszę ich tykać ryncami:)
    Buziolki

    OdpowiedzUsuń
  25. Witam po dłuższej przerwie. Nadrabiam blogowe zaległości. U Ciebie naczytałam się i naśmiałam. Gorąco pozdrawiam córcię :)
    A Twoja firaneczka wprawiła mnie w niemy zachwyt. JEST BOSKA!
    Śpioszek słodziak się udał.
    A szczaw u mnie dziki w trawie rośnie, już go też wypatrzyłam i zupkę planuję zapodać.
    Pozdrawiam wiosennie.

    OdpowiedzUsuń
  26. Zupka szczawiowa pięknie wygląda w tych miseczkach niemal w takim samym kolorze!
    P.S. Trafiłam do Ciebie całkiem przypadkiem i ostatnie dwa wieczory upłynęły mi przy lekturze Twojego bloga:) Podoba mi się! Dodam sobie do ulubionych:) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  27. To już czas na szczaw??? Muszę się rozglądnąć dokłądniej... albo między nami taka przepaść klimatyczna... taaa, na północy to wszystko później mamy. A smaka narobiłaś mi tą zupką.
    Pozdrowionka.

    OdpowiedzUsuń
  28. Wiesz, Eliza, postanowiłam u Ciebie zamieszkać :-)))

    Mam już dosyć swojej pracy i swojej chałupy, jadę do Ciebie. O!

    OdpowiedzUsuń
  29. Zupka pychotka, aż ślinka leci.

    OdpowiedzUsuń
  30. Mmmmm szczawiówka:)))) Mniam!
    To naprawdę jest wspaniałe, że ratujesz ślimaki! Też mają prawo by żyć sobie szczęśliwie! Sama gdybym miała ogród to pewnie robiłabym to samo, tez kocham wszelkie stworzenie (poza robalami których się boję i brzydzę!)Dzięki Ci za to!:)
    Swoją drogą super osłonka na doniczkę! Ja mam takie samo wiaderko zakupione na pchlim:) A Ty gdzie swoja osłonkę zakupiłaś?
    Serdecznie pozdrawiam!:)

    OdpowiedzUsuń
  31. Szczawiowa na pewno była pyszna :-) Ostatnio coś takiego jadłam chyba z 20 lat temu! W dzieciństwie najbardziej lubiłam barszcz szczawiowy z roztrzepanym jajkiem i ziemniakami. Ale się rozmarzyłam...
    Podziwiam Twoje ekologiczne podejście do ślimaków. Niestety w moich okolicach jest plaga pomrowców i ludzie tępią je niemiłosiernie. Na 'mojej' działce jeszcze ich nie ma, a jak trafie na jakiegoś winniczka to wynoszę go na trawę i pokazuje córeczce - jest zachwycona.
    I zachwyciła mnie twoja przepiękna hortensja...
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  32. U nas szczaw nie ma szans, ziemia piaszczysta, a psy zdolne do wszystkiego wykopują i przynoszą mi na schody każdy krzaczek posadzony w ogrodzie, tak było z rosą rugosą, forsycją i każdym innym zielem, pomagają mi moi dwaj dzielni obrońcy owczarek niemiecki i juck russel terrier, pomocni czworonożni

    OdpowiedzUsuń
  33. E tam, dziewczyny, slimaki są fajne, też mi zjadają, ale wychodzę z założenia,że w zdrowym ogrodzie wszystko przetrwa...toć to sama natura. Myślę,że one walą do mnie tak tłumnie, bo u mnie nic nie jest pryskane, a one wiedzą co dobre:) u mnie mieszkają monstery- są ogromne. Jędrula na początku prosił,żeby mu je przerzucać, no to dawałam, dokąd się nie dowiedziałam,że on je chce zjadać!

    Ato- wiesz,że ropucha mieszka w jednym miejscu i żyje bodajże do
    30-40 lat?!!! Chyba z tą Waszą coś się musiało stać , jak już jej nie widujecie...najgorsze dla nich są samochody, ropucha pomimo,że żyje na powierzchni, rozmnaża się w wodzie, więc te bidule tłumnie idą do zbiorników wodnych pod koniec marca i na początku kwietnia ,żeby tam złożyć skrzek...i niestety często po drodze giną pod kołami samochodów:(

    Gabo, Alexo- łączę się z Wami:))Ja
    też w Warszawie zbierałam wszystko z ulicy, idąc w garsonce do pracy dżdżownice przełaziły mi między palcami:) Bo one też biedne są i wyłażą na chodniki i asfalt!

    Ivonno, bogaczko- długo ?Was nie było, fajnie,że wróciłyście:)

    Elisaday- mam takie trzy sztuki- każda innej wielkości, nie pamiętam już gdzie je kupiłam,bo dosyć dawno, ale z chęcią dokupiłabym jeszcze parę:)

    Kasiu- witam, miło cię poznać

    Jadwigo- u mnie też nie miałby szans- ja mam ogrodzony warzywniak, a Osioł i tak przeciska się pod siatką, a Plaster skacze nad siatką!

    Dziękuje Wam pięknie za odwiedziny i przesyłam gorące pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  34. Nie wiedziałam, że aż tak długo żyją! Nie wiem co się z nią stało. Była u nas koło 10 lat. Nazywałyśmy ją z Mamą "Gospocha". Do wody miała bliziutko - tuż przy ogrodzeniu przepływa kanałek z wodą z torfowisk.
    Wolę nie posądzać własnego kota o łowy... Ale on niestety ma zamiłowanie do polowania na żaby - uwielbia tkwić w wodzie. Zresztą a już kiedyś o nim pisałam ;-)

    OdpowiedzUsuń
  35. Tak po cichu powiem Ci Eliza, że w maju postaram się wrócić do blogowania. Ale na razie ciiii...

    OdpowiedzUsuń
  36. Mmmmm zupa szczawiowa :) Ale mi smaku narobiłaś ^^

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Utkane z marzeń , Blogger