piątek, sierpnia 28, 2009

Czas powrotów

Z różnych przyczyn przerwa w blogowaniu trwała dłużej niż przypuszczałam, na szczęście wszystko wskazuje na to, że teraz zostanę już na dłużej i zacznę nadrabiać blogowe zaległości.
Chciałam bardzo podziękować za mnóstwo przemiłych maili, na które niestety nie byłam w stanie odpisać, jako, że dopiero w dniu dzisiejszym usiadłam po raz pierwszy od bardzo długiego czasu, przed komputerem. Jeszcze raz bardzo, bardzo Wszystkim dziękuję za pamięć, troskę i masę przesympatycznych słów. Z Wami życie wydaje się łatwiejsze :).

Szczerze mówiąc nie bardzo wiem od czego zacząć, to że nie miałam możliwości pisania nie znaczy,że nic nie robiłam:)
Jesień zbliża się wielkim krokami, tak więc chcąc nie chcąc zapełniam powoli półki w spiżarni, coby dary natury nie przeszły mi koło nosa.
Truskawki, wiśnie i mirabelki- które dostałam w prezencie od sąsiadów w ilościach szokujących nawet mnie, czekają w słoikach, pierwsza partia powideł też już za mną, ogórki kiszone i konserwowe zrobione- w tym roku zrobiłam 27 kg i mam nadzieję, że w końcu wystarczy do następnego sezonu.

Tak więc sporą część czasu spędziłam, podpierając się nosem w kuchni , przy garach:) Smażyłam powidła, pasteryzowałam ogórki, robiłam dżemy mirabelkowe

I kapary po polsku z nasion nasturcji...

...w ilości zdecydowanie mniejszej, jako,że w domu jestem jedynym miłośnikiem kaparów- reszta nie wie co dobre!


Do zrobienia pozostały jeszcze pikle, ale to już z moich własnych cudowniastych ogórasów, z których jestem niesamowicie dumna , bo wyrosły mi po raz pierwszy w życiu!
( no oczywiście jest ich zdecydowanie więcej niż te trzy sztuki na zdjęciu:)

W kolejce czeka jeszcze papryka i następna partia powideł, w tym roku planuję spróbować ususzyć śliwki, żeby mieć własne na Boże Narodzenie..zobaczymy co z tego wyjdzie.
Później będą grzybki w słoikach, mrożone i duszone...dżemy z cytrusów...i tak bez końca:)
Naleweczka z róży została przelana do butelek...co prawda starych, ale własnej produkcji:)

w tym roku smakuje wyśmienicie, a wyszły tylko 3 butelki:( Róże wprawdzie kwitną dalej , ale najlepszy aromat mają te czerwcowe, więc chyba dam już sobie spokój,

tym bardziej,że mamy również już gotową ............naleweczkę wiśniową!

A po spróbowaniu tylko samych wisienek, humor mi się znacznie poprawił i przestałam ubolewać nad ilością nalewki różanej:)))

Więc jak widać powyżej spędziłam dosyć dużo czasu w kuchni i dlatego też do łask wróciła moja stara , robiona przeze mnie daaaawno temu firaneczka...Generalnie nie jestem zwolennikiem firanek, ba wręcz ich nie cierpię, ale nawet Ci którzy mieszkają w blokach mają na pewno lepszą sytuację ode mnie jeśli chodzi o zaglądanie, a właściwie nie zaglądanie komuś w okna. Firanka w kuchni , to u mnie niestety konieczność:( gdyż życie moich sąsiadów, pomimo dużego ogrodu skupia się u mnie pod oknem, głównie kuchennym....tam stoi ich dom...na samej siatce i tam stoją też Oni, przez większość dnia:)

A wszystko to za sprawką sąsiada dendrologa i jego żony, których to niektórzy na pewno pamiętają:)
Ludzie skądinąd uroczy i przesympatyczni, ale oprócz miłości do drzew pałają miłością do mnie, może nie byłoby to tak straszne, gdyby nie fakt, że co chwila coś ode mnie chcą. Wróć...źle powiedziane...oni nic ode mnie nie chcą , wręcz przeciwnie, cały czas raczej coś mi dają...jakieś owoce, kwiatki , no i uwielbiają ze mną rozmawiać...Nie jestem niewdzięczna, od 12 lat dzielnie znoszę nazywanie mnie panią Sylwią bądź też panią Lidią- w końcu co za różnica jak się człowiek nazywa:)


Z przyjemnością sobie z nimi porozmawiam od czasu do czasu...ale jeśli tylko zobaczą mnie przez okno kuchenne, to nieważne co robię i jak bardzo jestem zajęta i kto u mnie właśnie jest, sąsiad wykrzykuje: " hop, hop....sąsiadko..., hop, hop", jeśli natychmiast nie wyjdę, bo akurat przypala mi się schaboszczak na patelni, sąsiad zaczyna klaskać...gdy i to nie skutkuje ucieka się do bardziej dramatycznych gestów i podskakując uderza rękami nad głową...pamiętacie z przedszkola tzw. pajacyki?...no więc mój sąsiad właśnie takie pajacyki odtańcowuje mi pod oknem przez parę minut....jeśli dalej tłuszcz na patelni skwierczy, psy ujadają w niebogłosy, a mnie nie ma jeszcze na tarasie, Pan A. w akcie desperacji bierze w dłonie kij....kiedyś mieliśmy kraty, więc walił nim o kraty...nie wytrzymałam nerwowo tego hałasu i kraty zdjęliśmy....


, teraz wali dla odmiany w szybę....zrezygnowana odstawiam wtedy schabowego na bok i wychodzę z uśmiechem przyklejonym do pyska mówiąc wdzięcznie:
"Witam Pana,Panie A... " ,
" A dzień dobry Pani Lidio, co słychać ?",
"A dziękuję ,nic ciekawego, właśnie obiad mi się pali na patelni"
"Tak właśnie myslałem, bo dawno jakoś Pani, Pani Sylwio nie widziałem"
"Panie A...czy możemy porozmawiać chwilkę później, bo obiad mi się przypala?"
" Tak myślałem, że będzie Pani chciała" - ki diabeł myślę?
Muszę miec głupią minę , bo zdenerwowany mówi...
" No pryskać śliwki będę! Mówiłem przecież!!!"
"Aaaa.. śliwki:))))))))) przepraszam panie A...starość nie radość...zapomniałam, ale dziękuję, wie Pan...ogród ekologiczny ,nie chcę oprysków"
" Dobrze, zaraz przyjdę, które opryskać?"

Nim zorientowałam się, że sąsiad od pewnego czasu jest prawie tak samo głuchy jak mój Osiołek minęło trochę...

Więc zaczynam się wydzierać:
" Panie A....dziękuję, nie chcę oprysków"
" Słucham?, bo źle słyszę!!!, Co Pani mówiła Pani Lidio?"
" NIE CHCĘ OPRYSKÓW!!!!!!!!!!!"
"Każdy chce"
" Ale nie ja"
" A dlaczego?"
" Bo ogród ekologiczny!"
" Gówno, a nie ekologia!"
i obrażony odchodzi.... nie mija 15 minut:
"...hop, hop....sąsiadko....hop, hop"

I tak jest przez pół dnia, bo po południu wyjeżdżają do stolicy do domu:)
Powstanie więc, firanko-zasłonki było rzeczą niezbędną do życia, gdyż sąsiedzi nie widząc mnie są znacznie mniej skorzy do rozmów:) A, że okna kuchenne mam od południa, a tam jak pamiętacie cudowny miłośnik drzew, krzewów oraz pni okorowanych powsadzał ich mnóstwo, więc słońca jest jak na lekarstwo...w ten sposób powstał twór zasłonkowo-maskujący,wtapiający się w otoczenie, który przepuszcza masę świtała, ale mnie zza niego nie widać:) Połączenie lnianej surówki, haftu oraz przaśnego kordonka.


Na zimę firanko-zasłonka trafi z reguły do szafy, gdyż cudowne małżeństwo dendrologów znacznie rzadziej odwiedza działkę!

Obrusik skończyłam, zaczęłam nawet robić następny, szyję też narzutę na chłodniejsze dni...
ale o tym już w następnym poście, bo jestem niezmiernie ciekawa co u Was, więc teraz idę troszkę pooglądać :)
Jeszcze raz bardzo dziękuję za to, że jesteście:)

33 komentarze:

  1. Bardzo oryginalna i bardzo ładna firaneczka ! Sąsiada nie zazdroszczę, mam też troche 'ciekawych egzemplarzy' dookoła, i uciążliwych na dodatek, ale jakoś trzeba sobie radzic...pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś! Super :))))

    Elisse, jesteś niesamowita!
    Tyle słoiczków to ja widziałam tylko w sklepie ;) 27kg ogórków!?
    Ehhhh...

    Firanka - cuuuuudna :))
    Kuchnia jak marzenie :))
    A sąsiad niemożliwy, ale z Twojego opisu - sympatyczny ;))
    Czekam na zdanie (no dobrze - na post) o Twoich braciach mniejszych ;))

    Ściskam, buziaczki, papa :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Po pierwsze i najważniejsze: bardzo, bardzo się cieszę, że wróciłaś!!!!
    Nie chciałam Tobie zawracać tyłka ale myślałam intensywnie cały czas. I się martwiłam. Ulżyło.
    Po drugie - firanką jestem zachwycona! Piękna, piękna!!! Oglądam wszystkie zdjęcia i podziwiam.
    Przetworami mnie dobiłaś. Powtórzę za samą sobą, że jesteś niesamowita.
    Sąsiad słodki, jak go nie ubijesz to chyba musisz go znosić bo ten typ tak ma.
    Uściski Eliza najmocniejsze i pełne radości!

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj! Cudnie, że już jesteś. Widzę, że jak wiele z nas chowasz lato do słoików. :D
    Wesoło masz z tymi sąsiadami ;) Ja też firanek nie lubię, ale ta faktycznie niezbędna i piękna.
    Ściskam Cię serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  5. Ta firanka jest PRZECUDNA!!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    od jakiegoś czasu podglądam... dziś nie wytrzymałąm: firanka cudnościowa!!!!!
    A i zazdroszczę tego sielskiego życia na Mazowszu...
    Ja sama z pogranicza mazowiecko-podlaskiego:-)

    OdpowiedzUsuń
  7. NIe wiem na czym to polega, ale u nas, ile bysmy ogorków nie zrobili to i tak brakuje ;)
    Masz przeuroczych sasiadów >:-) Gratuluje cierpliwosci, nie mialabym jej tyle.. :)
    Firaneczka - cudo, zrobiona z koniecznosci, ale czasem z koniecznosci powstaja takie piekne rzeczy ! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem pod wrażeniem firanki! Zdolniacha z Ciebie! A sąsiedeczek trafił Ci się super!:D

    OdpowiedzUsuń
  9. Pracowita kobieta z Ciebie,i to wszystko tak pięknie zapakowane!
    Sąsiadów nie zazdroszczę i współczuję.Sama mieszkam na kolonii i najbliższych sąsiadów mam jakieś 0.5 km od domu,ale i tak przez te swoje sztachety w płocie zawsze wszystko widzieli,co u nas się dzieje,jaki samochód przyjechał,o której godzinie,o której odjechał? Szok!!!Obsadziliśmy się w końcu lasem,to teraz dzieciaka na rowerze wysyłają,staje w prześwicie między drzewami i zdaje potem relację w domu z tego co widział.Także ,kochana,nie jesteś sama :c)
    Firanka napewno była bardzo pracochłonna,połączenie kilku technik pewnie nie było łatwe,ale efekt wspaniały!!!
    Cieszę się,że wróciłaś,bo bardzo lubię odwiedzać Twój ciepły smakowity blog.
    Pozdrawiam serdecznie,no i to zaległe wyróżnienie wciąż u mnie czeka :c)

    OdpowiedzUsuń
  10. firanka cudowna, a kapary jeszcze bardziej zachwycające.
    pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  11. Wow, poraziła mnie ilość zapraw! Podziwiam. A ten kapary to w ogóle super pomysł - jako miłośniczka kaparów postanowiłam w przyszłym roku tez spróbować.
    Firanka - przecudna, może i z konieczności ale efekt piękny.

    OdpowiedzUsuń
  12. Mróweczko pracowita! Rodzina przy Tobie z głodu nie zginie :-)
    Sąsiad najwyraźniej w świecie chce Cię zagłaskać na śmierć! Dobrze, że ktoś wymyślił firanki ;-)

    OdpowiedzUsuń
  13. To najcudowniejsza firanka jaką kiedykolwiek widziałam !!! Podziwiam szczerze cierpliwość nie tylko w wykonywaniu takich perełek jak firaneczka lecz rownież w kontaktach z sąsiadami.Ponieważ uwielbiam nasturcję więc mam jej nasiona - czy mogę prosić o przepis na kapary? Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
  14. Wiesz że ja dopiero teraz zauważyłam że mam takie same meble jak ty .Naprawdę wcześniej jakos nie zajarzyłam.Przepiękne to cos na okapie ,jeszcze mi powiedz że sama zrobiłaś to padne trupem.A co do zapasów to podziwiam ja nic nie zrobiłam ,taki leń ze mnie.

    Aha a tak wogóle to witaj po przerwie ,mam nadzieje że teraz będziesz częściej widoczna

    OdpowiedzUsuń
  15. Elizo - pomimo, iż nie zaglądałam do Ciebie zbyt często ostatnio - z niecierpliwością na Ciebie czekałam!! Dobrze móc znów poczytać Twoje słowa!
    Jestem pełna podziwu Twoim przetworom!! Wyglądają cudnie!!!
    Jak wszystko zresztą!
    Elizo pozdrawiam Cię i przesyłam wiele serdeczności!!

    OdpowiedzUsuń
  16. Elisse...siedzę i myślę nad Tobą zauroczona Tobą po prostu- jakich słów by na Ciebie wspaniałych nie szukać to za mało, za ubogo... Po prostu jesteś zdumiewającą osobą,tyle dajesz tych zadziwień nad sobą i uważam naprawdę wszystko to nie wazeliniarstwo, że jesteś niezwykle,pracowitą, gospodarną Osóbką i wszystko co robisz zamieniasz w złoto mam wrażenie.Chcę się od Ciebie uczyć... Te wszystkie przetwory, ich ilości różnorodność,naleweczki... Toż taka osoba to Skarb dla rodziny.
    A ta firanka znów wielkie słowa ale szczere, nigdy w życiu nie widziałam piękniejszej firanki od tej. Jest bajecznie piękna.
    Opowieść o sąsiedzie, sąsiadach ubawiła mnie mocno. Mam namiastkę takiej sąsiadki ale dałam radę okiełznać, oswoić jej trudniejsze zachowania mówiąc delikatnie wprost gdzie jest już nadmiar sąsiedzkości. Bardzo miła osóbka skądinąd ale no właśnie ten sam charakter co Twojego sąsiada mam wrażenie.
    Elisse trzymaj się tak dalej Dzielna Kobieto.

    OdpowiedzUsuń
  17. Witaj!Fajnie,że juz jesteś.
    Przetworów wyprodukowałas całą masę.Ja tez sporo ,więc tym bardziej podziwim,bo wiem ile to czasu zajmuję.
    A firaneczka -rewelacyjna.Gdybyś zbierała na takie zamówienia,to pamiętaj,ze ja pierwsza w kolejce sie ustawiam.
    A sąsiadów nie zazdroszczę,mimo ze tacy SYMPATYCZNI i MILI....
    Pozdrawiam gorąco

    OdpowiedzUsuń
  18. Tak sobie cały czas myślałam, czy będzie też parę słów o tej obłędnej firance... Od razu widać, że coś z nią "nie tak", że nie może być kupna... Matko, gratuluję umiejętności i cierpliwości. Kompletny odjazd, ta firanka, ja bym ją miała cały rok...

    OdpowiedzUsuń
  19. Wow,nie wiem od czego zacząc,wszystko absolutnie mnie zachwyca:po pierwsze przecudna firanka,po drugie takich ilości przetworów dawno nie widziałam,są niesamowite, szczególnie,że tak cudnie zapakowane!!!
    A sąsaiada ubij koniecznie!!!

    OdpowiedzUsuń
  20. Przyznaję Twojemu sąsiadowi 1 pkt. , gdyby nie on piękna firaneczka leżałaby w szafie , a tak cieszy oczy nie tylko "dendrologa" .
    Podziwiam Twoje zamiłowanie do robienia przetworów , super Ci to wychodzi , zdjęcia też jak z żurnala , przepiękne kompozycje .
    Miło ,że wróciłaś -pozdrawiam Yrsa

    OdpowiedzUsuń
  21. Elisse miło, że jesteś:)
    Firanką mnie dobiłaś totalnie...rewelacja poprostu!
    Przetworów naprodukowałaś tyle niczym moja teściowa...Podziwiam i pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  22. Super że wróciłaś :)
    Firaneczka boska - tuż to dzieło w całej swej okazałości. A jeśłi ma Ciebie uchronic przed takaimi sąsiadami to tym bardziej zalecam

    Naprodukowałaś tych przetworów że hej

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  23. Cieszę się , że wróciłaś i to z takim wejściem ... firanka tak piękna , że słów brakuje ..a mnogość przetworów zdumiewa i zachwyca ... Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  24. Fajnie, że znów jesteś :-))
    Ilość przetworów jest imponująca, kapary też uwielbiam i nie wiedziałam, że można zrobić z nasion nasturcji (też poproszę o przepis). Naleweczki bossskie, ale firaneczka jest najcudniejsza. Też nie lubię firanek, ale takie cudo chciałabym mieć.
    Pozdrawiam Cię serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  25. Hop hop sąsiadko po prostu mnie rozbroiło...

    OdpowiedzUsuń
  26. Dobrze, że już jesteś! :)
    Przetwory super, firaneczka śliczniutka - widzę, że wakacje miałaś pracowite.

    Pozdrawiam Cię serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  27. Aleś przetworów naprodukowała!!! Istna manufaktura :) Firaneczka śliczna! Sąsiadów... "zazdroszczę: :)
    Pozdrawiam :)
    Fajnie, że będziesz już częściej :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Przed oczami mam tylko Twoją przecudnej urody firankę! Ja też chcę taką!!! Dobrze Elizo, że odeszłaś od "garów", by nas ubawić opowieścią o sąsiadach:):):)

    OdpowiedzUsuń
  29. Znowu miałam przymusową , na szczęście tylko jednodniową przerwę w blogowaniu:) Wchodzę sobie dzisiaj i cóż widzę!!! O ludziki, ileż wspaniałych komentarzy, jakie miłe słowa, ilu nowych gości, Kamilo z Zakamarka - Ty mnie po prostu zawstydzasz:)!!! Człowiek znowu poczuł,że żyje po tylu przesympatycznych słowach i od razu chce być lepszy niż dotychczas, co to by się ludzie przy bliższym poznaniu nie zawiedli :)))))))
    Jest mi bardzo miło,że podoba się zasłonka, nie sądziłam,że zrobi,aż taką furorę:)Jeśli chodzi o cierpliwość, to wydaje mi się,że wszystkie robótki ręczne są właśnie dla osób z wielkim temperamentem, szybkich i takich co to nie potrafią w miejscu usiedzieć i którym właśnie brak cierpliwości - dla mnie siedzenie i oglądanie tylko filmu, to strata czasu w związku z tym zajmuję czymś dodatkowo ręce, a jak w filmie akcja nabiera tempa, to i ja zaczynam szybciej wymachiwać drutami lub szydełkiem:)Przepis na kapary zaraz wygrzebię i dodam...
    przetworów u mnie też zawsze za mało...mam nadzieję,że tylko ogórków w końcu wystarczy:)Arkadio- dzięki piękne...wyróżnienie odbiorę na pewno, ale jeszcze nie "doszłam do Twojego bloga":(
    pozdrawiam Wszystkich bardzo,bardzo serdecznie i lecę dalej nadrabiać zaległości blogowe, nim rodzina zacznie się upominać o zadanie jakiejś paszy na obiad!

    OdpowiedzUsuń
  30. Witam. Firanka cudowna, nie mogę wyjść z zachwytu. Przetwory też produkuję w hurtowych ilościach.Czekam na Twój przepis na kapary. Mam nowy pomysł na ogórtasy gdybyś chciała spróbować mogę podsunąć przepis.

    OdpowiedzUsuń
  31. Ale fajnie ,ze wrocilas :)
    Uklony do pasa! Jestes taka pracowita!
    Co do firanki to brakuje mi slow!
    Odnosnie przetworow,ciekawi mnie jak sie tego wszystkiego nauczylas? Od przodkow,czy sama?
    Pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń
  32. Ivonno-witam, a przepisik jakbys mogła mi na maila podesłać to będę wdzięczna:)
    Niezapominajko- wielkie dzięki za słowa uznania! Wszystkiego uczyłam się właściwie sama...kiedyś, dawno temu Babunia pokazała mi jak się robi słupki i półsłupki ( Babcia pięknie haftowała, nawet do pałacu w Wilanowie robiła jakieś obrusy, niestety nim ja dojrzałam do robótek, Babuni już zabrakło:(...resztę z gazet rozszyfrowałam, moja pozostała rodzinka jakoś bardzo słabo uzdolniona artystycznie, więc na pomoc nie mogłam liczyć.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Utkane z marzeń , Blogger