czwartek, lipca 09, 2009

Trudne decyzje

Życie płata nam przeróżne niespodzianki....A mnie niestety płata aż za często, patrząc na ilość zamieszkujących z nami zwierzaków. Madzia wróciła z pracy i mówi...
"Mamuś ... jest biedny kotek...",
" nie chce słyszeć o żadnych kotach...chcę Vingę..." ,
" ...tak myślałam...."
Wiedziała dobrze co robi!
Wiedziała, aż za dobrze! Nie wytrzymałam nawet 15 minut
"Jaki kotek?" -pytam.
"Mamuś...taki biedny, po operacji, bardzo chory i nie ma domu...",
"Wszędzie są biedne zwierzęta, ja też jestem biedna - chce MOJEGO KOTA!!!! "
"No dobra, przecież Cię nie namawiam, tylko tak mowię, gdybyś może chciała"
Minęlo kolejne 15 minut
"A co temu kotu jest? "
" Jest w klinice, miał operacje pęcherza, taka biedna kotka, młodziutka jeszcze i nie ma domu i ta Pani co go znalazła to strasznie płacze, bo sama ma dwa koty i ona jest już staruszką i ma parkinsona i alzheimera i nie ma z tym kotkiem co zrobić, bo musi iść do szpitala i on do stajni będzie musiał pójść i...i....i.... "
Jessssuuuu, mysle sobie, dlaczego znowu ja !!!....nie, nie dam się tym razem, nic z tego!!!
"W stajni nie będzie jej źle"mowię, a myślę ...kto to biedactwo przytuli, kto pocałuje, kto pogłaszcze?A w zimę...RATUNKU!!! Nie chce kota!!!
Mija kolejne 15 minut desperackiej walki rozumu nad sercem...istota ze mnie mało myśląca za to z wielkim sercem...
"dobra, weźmiemy, ale wasz ojciec to mnie zabije".
"Naprawdę, ale może jednak nie chcesz, no wiesz...Vinga",
"No oczywiście, że nie chcę, ale wezmę"
- cwane to się takie ulęgło...nie wiadomo po kim!
"Kiedy tego kota trzeba zabrać?"
" Noooo...najlepiej jutro, tak Ania mówiła."
Aaaaa... to uknuła ten spisek razem z przyjaciółką!
Rano dzwoni telefon:
"Ciociu, jest problem"
pytam " zdechło biedactwo?!",
"Nie, nie, tylko ta kotka...to już znalazła dom..."
O dzięki Ci Panie, jesteś wielki !!!! Ulitowałeś się nad człowiekiem, który przez bydło wszelkiej maści na wakacje nie może pojechać!
" Aniu, żaden problem kochanie, to bardzo dobrze, bo ja chyba nie jestem gotowa na żadnego kota!" Ufff...kamień z serca! "
"No ale ciociu, problem to jest, bo są dwa nowe koty no i jeden, to taki maluszek, a matka taka wychudzona i pokarmu nie ma i to ta sama Pani znalazła i znowu płacze, bo nie ma siły wstawać i karmić tego małego, a Ty odkarmiłaś już i małe jeże i zająca, no to masz wprawę i tak kochasz zwierzęta to może weźmiesz chociaż tego małego, a matkę to ja dam do stajni i....i....i..."
" Nie, nie ma mowy ....nie wezmę...szukajcie może ktoś się znajdzie!"
Siedzę, siedzę i myślę, a musicie wiedzieć,że jak myślę to nic dobrego z tego nie wychodzi....mija 15 minut...dzwonię....
" A ile ten kotek ma?"
"3 tygodnie, taki cudny maluszek",
"I co jeszcze nikogo nie znalazłyście?",
"No nie ciociu, nikt nie chce",
"Hmmm...no dobra, ale wezmę go tylko w ostateczności, jak naprawdę nikogo nie znajdziecie"
Wieczorem telefon, dzwoni moje dziecię:
" Mamuś, ja będę później z pracy, bo właśnie jestem z Anią po tego kotka u tej Pani",
"Po jakiego kotka!!!!"- wrzeszczę w słuchawkę!
"Upsss...myślałam, że powiedziałaś Ani, że weźmiemy"
"W ostateczności, cholera!!!W O S T A T E C Z N O S C I !!! A tu jaka ostateczność jak nie minęły nawet cztery godziny od mojej rozmowy z Anką?!!! ".
"..Ojej, ale my już jesteśmy u tej Pani i ona płacze, bo musi oddać kota",
" To niech go zatrzyma i nie płacze !!!" ,
"Ale mamuś...."
"Przywieź go"- wysyczałam.

Klamka zapadła! Cholera, myślę ...co ja powiem Marcinowi?
Idę z duszą na ramieniu....
" Misiek, mamy problem"
Ponieważ problemy mamy wlaściwie tylko bydlęce, wiec Misiek natychmiast zesztywniał! "Taaaaa?",
"No bo wiesz, będziemy mieć kotka"- piszczę niby to uradowana cieniutkim sopranem
"Jakiego kotka, nie chce żadnego kotka, kochałem jednego i innego nie chce!"....."
" Oooo, tak nie można mówić !!! Jest wiele zwierząt i skoro możemy pomagać, to tak trzeba i już, a poza tym nie masz wyjścia, bo Madzia już go wiezie"- kiedyś mnie ten chłop w końcu sieknie , bo nie wytrzyma...
"Misiu, pokochasz go też na pewno"- jęczę przymilnym głosikiem,
"Nie denerwuj się, no co te biedactwo miało by same zrobić?",
"Nie chcę- rozumiesz? Nie chcę i już, jak poźniej odchodzą to nie mogę tego też już wytrzymać, psychika mi siada!"
O kurde, myślę :(
"No...mi też siada, ale odchodzą szczęśliwe, bo mogły być u nas...a jakbyśmy Vikinga nie wzięli, to przecież nie dożyłby nawet dwóch miesięcy",
"Cholera, wiecznie coś przywloką, a my musimy się później opiekować!",
"Oj będą pomagać"
"Taaaa...będą" - no dobra- myślę - Misiek prawie urobiony.
Poszłam się kąpać, otwierają się drzwi, wyglądam z kabiny, a tam cudo małe siedzi u Madzi w koszyku...Niestety owe cudo jest cale CZARNE..
"Czy on nie może być chociaż w jakieś łaty?"- pytam i znowu beczę jak mops.
"On jest jak VINGA !!!!"
"No Mamuś, to nie jego wina , że jest czarny"- Magda tez beczy...wpadła Dominika
".....dlaczego on nie jest w prążki, tylko jest CZARNY!!!!! Jak Viking ...."- płaczemy już wszystkie trzy.
....Chodźcie, pokażemy Ojcu....mówię....wzięłam to kocie dziecko i niosę....odważne się schowały i zostałam sama na placu boju!!!! Wchodzę do biura i mowię
"....Zobacz skarbie, Tatuś , Tatuś !!!!!" dalam mu kociaka na ręce, a Tatusiowi oczy się zaszkliły, ale jako jedyny nie powiedział nic....

Przedstawiam Wam KOTA- chwilowo bezimienny,

choć nie jest za urodziwy i przypomina JODĘ- mistrza Dżedaj:)



Madzia i Nurka zerkaja zza drzwi
"I co mamuś, co??? jak ojciec???"
" Cieżko, ale go pokocha "
Madzia mówi:
"...Mamuś, jak ta jego mama płakała",
"Madzia! Nie mów mi nic o tej matce- blagam",
"Nie, no już nie mowię, ale tak rozpaczliwie jak go zabieralam płakał ,że aż serce sie krajało",
Kocie dziecko nakarmione szczęśliwie usnęło,



a ja pół nocy nie mogłam spać.
" ...biedna ta kocina, nie dość, że jeden urodził się martwy, dwa kociaki jej uśpili to jeszcze ostatniego zabrali i to po trzech tygodniach!!!..." Moje serce matki nie mogło się nijak uspokoić!
Wstałam rano i pytam Magdę:
" Bardzo rozpaczala?",
" Okropnie mamuś, okropnie...wszystkie tam płakałyśmy",
" A duża jest?" -pytam, '
"Nie malutka i strasznie zabiedzona, ma dopiero dwa miesiące",
"No tak, świat warjuje, dzieci mają dzieci!!! Przecież ona jeszcze sama potrzebuje opieki"
Byłam zdziwiona, ze tak mała kotka może już rodzić, no ale najwyraźniej może, skoro ma dwa miesiące i kociaki.
Rano informuję Marcina jak ta bidula płakała i że musi być jej bardzo ciężko, że biedna, wychudzona i nikt jej nie kocha ...nic....cisza.
Podjęlam próbę za dwie godziny, pytam :
"Co myślisz Misiek o tej kotce?"
Spojrzał na mnie spode lba- zero reakcji.
W głowie klębią się tysiące myśli...brać...nie głupia...nie brać, ale biedna taka...jest masę biednych kotów! ....no ale o tym kocie wiem...umrzesz chyba jak jeszcze coś zdechnie, ...ale oczami wyobraźni widzę tą smutną mordkę i czuję jej wielką rozpacz po stracie maleństwa.
Dzwonię do Magdy do pracy:
"Madzia, co myslisz o tej kotce? Powinnysmy ją zabrać?",
"No wiesz mamuś, ty podejmij decyzję, ale fajnie by było, jest taka słodka..."
Nikt , nigdy nie podejmie za mnie decyzji, a potem mowią...przecież to Ty chcialaś!!! Twoje zwierzątko zeżarlo kanapę, Twoje pieski fajdają w ogrodzie, Twój zając obgryza wszystkie ściany, Twoje zwierzaki zrzucają tony futra, Twoje fretki śmierdzą, Twój żółw brudzi wodę i wali półką -to co się dziwisz, że z miotłą i ścierą ciagle latasz ! Moje, moje, moje!!!! Moje do sprzatania, ich...do kochania!!!Brak sprawiedliwosci na tym świecie!!!
Przemyślałam jeszcze raz...wieczne zamiatanie, doły w ogrodzie, masę utrudnień...
1. zero wakacji
2. masę sprzątania
3. nocne tupanie w klatkę (fretki)- kto ma fretki ten wie jaki to horror, wyskakują nagle , jakby je cos w dupsko ugryzło i cochają się waląc piętami o podłogę, średnio raz na dwie godziny.
Mamy dwie fretki, wiec łącznie cztery pięty!!! KOSZMAR
4. gryzienie krat (Zając)
5. walenie poółką o szyby przez pół nocy ( żołwica)
6. wiercenie sie w wiklinowym koszu i nocne piszczenie przez sen (Plaster)
7. chrapanie, chromkanie , mlaskanie, bieganie przez sen ( Osioł)
8. budzenie mnie z nadejsciem świtu i pierwszych promieni słonecznych ( psy i Vinga)
9. mruczenie do ucha i obejmowanie mnie łapą przez sen nawet w najgorsze upały (Vinga)
JEDNYM SLOWEM MAM OD 15 LAT MAłO SNU I MARZY MI SIE CHOĆ JEDNA NOC BEZ ZWIERZAT!
10. zamykanie wszystkich pomieszczeń na zasuwki, coby towarzystwo wzajemnie się nie skonsumowało- kiedyś mieliśmy dom bez klamek i każdy chodził ze swoją w kieszeni!
11. dwie godziny dziennie zabaw z fretkami ( moj mąż)
12. dwie godziny dziennie całowanie i przytulanie Adamka ( ja)
13. dwie godziny dziennie zabawy z krółkiem ( Dominika)
14. EUREKA!!! U Magdy w pokoju nic nie sypia- odkąd zdechł Lancelot ( mysz, ktory za życia juz sie rozkladal, bo mial grzybicę i odpadały mu jakieś różne kawałki, ale dzieki troskliwej opiece i smarowaniu mojego dziecka dożył szczęśliwie bodajże 3,5 lat- chyba pobiła rekord mysiej żywotności!)więc mogłyby spać u Magdy!

NIE...co za dużo....
hmm....ale kotka taka biedna, ciekawe czy miauczy jeszcze. Dzwonię do Anki
"Aniu , rozmawiałaś z tą Panią?"
"Tak ciociu, ale ten kotek tak strasznie rozpacza, ze prawie nic nie bylo słychać..."
....Matko jedyna, co robić?..." Do konca życia bym chyba miała wyrzuty sumienia.
Podejmuję ostatnią desperacką próbę:
" ...Misiek, może byś podjechał po Magdę i byście pojechali po tą kotkę, cooooooooooo??????????
Ona tak strasznie cierpi!!!!!!!!"
Cisz, zero reakcji.
"No powiedz coś!!!!!"
"Wiesz, że szkoda mi takich zwierząt",
"Noooooooooooooo"
"Jedź po nią, przywieź, ja jej nie przywiozę"
myślę: no nie chce jej, w sumie ja też...wieczór sie rozpogodził, sięgam po piwko, siedzę nad basenem i slyszę: ...nie bedziesz chyba piwa piła, jak masz jechać po kotkę samochodem?!!!....
Mój mąż jest jednak kochany, a kotka....Madzia mówiła 2 miesiące, Ania już pięć, kotka ma osiem miesięcy:)

PRZEDSTAWIAM WAM METKĘ
SZCZEŚLIWĄ MAMUSIĘ , SZCZEŚLIWEGO SYNKA.



Ma chore oczko i bardzo kaszle, więc musimy jej robić zastrzyki:(,

.....A JEŚLI KTOŚ MI ZARZUCI,
ŻE ŚWIAT WIDZĘ W KRZYWYM LUSTERKU,
TO JA WAM POWIEM...ON WRÓCI,
CHOĆ MOŻE W INNYM FUTERKU....

42 komentarze:

  1. Jezusicku! Popłakałam się i uśmiałam, i popłakałam znów,bo
    ... wrócił w dwóch futerkach. Ech!

    One Wam ( zwierzaki, ma się rozumieć) na szczęście odwzajemniają tę miłość.

    Elisse, książkę możesz już pisać spokojnie, nie tylko bloga. I to nie dla zaspokojenia własnych ambicji, ale dla zwierzaków, pomyśl...

    Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo losie!!! Ja Was podziwiam, aczkolwiek rozumię... u mnie też zwierzęta zawsze były, jakieś chomiki, rybki, psy... za kazdym razem jak któreś zdechło każdy płakał a mama mówiła: Nigdy więcej!!!... bo jak się zbliża koniec, to boli jak cholera... ale takie jest życie :P i tak po Reksiu mamy Dżekiego, małe to było, zapchlone i robaki miał - już dawno by zdechł, gdyby nie my... Mama mówi, że to nie my wybieramy zwierzęta, to one wybierają nas, rodzą się i czekają na Nas ;) Nic no powodzenia Wam życzę! Zwierzaki mają u Was dobrze ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. O matko Elisse.... normalnie nie wiem co napisać... zatkało mnie, a jeszcze bardziej gdy zobaczyłam zdjęcie Metki, ona taka podobna do Julii matki mojego Kabareta.... taki sam pyszczek... jejku może to ona w innym futerku...

    Cudownaś kobieto i żywcem do nieba pójdziesz prosto w łapki braci mniejszych!!!!!!!!!!!
    Pozdrawiam Cię gorąco

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojej Elisse,aż się popłakałam, nie potrafię określić słowami jakim jesteś 'złotym człowiekiem',a ten cytat na końcu postu pasuje idealnie.
    Trzy miesiące po tym jak dostałam moją króliczkę Candy, również znalazłam sie w podobnej sytuacji otóż kolejny króliczek potrzebował miłości i dachu nad głową,oj jak ja się bałam powiedzieć o tym mojemu S.,lecz on w tym momencie bardzo mnie zaskoczył i powiedział:'to ja zbuduję klatkę a Ty poprosisz tych Państwa aby przywieźli go do nas' :):):) lecz na nasze szczęście króliczek już znalazł wspaniały dom.
    Powiem szczerze,że wiem co czujesz po mimo tego,że mam mniejszą gromadkę i dzień w którym skrobanie króliczka lub pluskanie żółwi zaczyna się po godzinie 8mej zaliczam do wyjątkowych :)
    Ale czy szczęśliwe mordki okazujące swoją miłość do nas nie są najpiękniejszym widokiem na świecie???
    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo zdrowia nowym domownikom:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jesteś n i e s a m o w i t a !!!!
    przecież koty mają 7 zyć /nic nie pomyliłam ?/ no już masz 2 , zostało 5..... Pozdrawiam ciepło kocio-psio-
    zajęczo-fretkową mamusię
    Grażka

    OdpowiedzUsuń
  6. wyglądam teraz dość dziwnie... mam załzawione oczy i uśmiech na ustach...
    jesteście tacy KOCHANI :):):):):):)
    pozdrawiam
    właścicielka tylko 1 psa......

    OdpowiedzUsuń
  7. I za to kobieto Cię uwielbiam. Kiedy jest mi źle, kiedy myslę sobie, ze zawsze tylko ja...ja...ja. Zaglądam do Ciebie. Bo ty masz siły na o wiele więcej. Ja wiem masz już duże pannice do pomocy, ale ja wiem jak ta pomoc wygląda. Dajesz tyle pozytywnej energii, ze nic tylko Cię kochać za to. Nawet wirtualnie :) Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  8. Kochana Elisse ,gdyby nie ludzie tacy jak Ty moje koty tułałyby się nie wiadomo gdzie.Moja czarna kotka "Puma" urodziła 3 czarne maluchy i jednego w prążki.Nie mogłam ich zatrzymać.Mam już 4 inne koty i 5 psów :c).Całe szczęście,że poszły w takie jak Twoje dobre ręce i znalazły kochające domy.Dziękuję Ci w imieniu swoim i innych,którzy nie mają odpowiednich warunków za przygarnięcie tych biednych sierotek.

    OdpowiedzUsuń
  9. No dziewczyny, co Wy:) Teraz to ja się prawie popłakałam! Dzięki serdeczne za tyle miłych słów.Anno- nikt by nie czytał mojej ksiązki, więc wolę już na blogu pisać:) A siły...wcale ich tak dużo nie mam jakby się wydawało. Po prostu żyję tak , jakby to miał być ostatni dzień życia i cieszę się każdą chwilą:)Jeszcze raz serdecznie Wam dziękuję , takie słowa też budują i podnoszą na duchu!

    OdpowiedzUsuń
  10. Kobieto ja czekam na tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Niesamowita i wspaniała jesteś :)

    Komentarze właściwie są zbędne :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Elisse! Łzy mi płyną jak Niagara...
    Tacy ludzie jak Ty i Twoi najbliżsi NIE ISTNIEJĄ!!
    Jesteście UTKANI Z MARZEŃ.

    Małe kociątko wygląda dokładnie tak, jak mój ukochany kot Facet.

    OdpowiedzUsuń
  13. Smialam sie, czytajac Twoja opowiesc. Masz wieeeelkie serce Elisse!

    OdpowiedzUsuń
  14. Uryczałam się po pas! Nie znam (chociaż tylko wirtualnie) drugiej osoby o tak wielkim sercu jak Twoje! Studnia bez dna... Dziękuje za te wszystkie emocje, których dostarczasz nam w swoich postach. Ładuję od Ciebie akumulatory. Nawet jak ciągnę na rezerwie, to Twoje opowieści przywołują uśmiech na twarzy, wzruszają, ale tak bardzo pozytywnie. Piękny jest Twój świat!!! Pisz jak najwięcej!!! psychoterapeutko:)))) naszych "zbolałych" serc:))

    OdpowiedzUsuń
  15. Elisse nie wiem czy Ci mówiłam ze Cie uwielbiam?
    Jesli nie to Ci teraz powiem: uwielbiam Cię!!!
    Cała moja rodzina siedziała przed laptopem, ja czytałam i ocierając łzy śmiałam się do tego KOCIAKA...jest piękny!
    Dobrze że wzięliście matkę, takie biedactwo młode i juz kociaki...będzie im u Was dobrze no i Wam z nimi.
    Ściskam Was wszystkich gorąco!

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja to nawet nie wiem co napisać.
    Dziękuję Ci ,Elizo,po prostu.
    Całusy.

    OdpowiedzUsuń
  17. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  18. Uwielbiam Cię czytać....Kocham za to ,że masz tak ogromne i dobre serduszko,smieje się przez łzy jak czytam o Małym bez-imiennym Dzedaju... i otwieram szeroko oczy na widok Mamy Malca która wygląda jak nasza Kotka, która ma lat 7... i ma na imię Metka....i jak to można wytłumaczyć?


    Chyba tak już musi byc:)
    Całuję Cię mocno i utulam ,boś Kochana jak mało kto:*
    Pójdziesz do Nieba w kaloszach.. a nie tam w zwykłych butach, za tę Swoją dobroć! I bardzo dobrze:)
    Szudrańce za uszkami małych czarnych i kosmatych:*
    Kocia ciocia Klocia

    OdpowiedzUsuń
  19. maluch powinien nazywac sie JODA, podobny jak dwie krople wody:)))))))super!!!

    OdpowiedzUsuń
  20. O matko z córką!!! U Was to by mogli filmy kręcic!!! Dramaty, komedie a nawet odcinki do "animal planet", ha, ha, ha...
    Kotki śliczne, szczególnie maluszek :-)
    Pozdrawiam i życzę cierpliwości do tego zwierzyńca:-)

    OdpowiedzUsuń
  21. Mam tylko jednego psa i po przecyztaniu tego posta czuję się winna, że tylko jednego... ;) Jesteście fantastyczną rodziną, podziwiam za tolerowanie i utrzymywanie tego inwentarza. Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  22. Nie no kotów zazdroszczę niemiłosiernie!!!Są cudne:) ale jak przekonać alergika,że uodporni się na kociaka?? marzy mi się jakiś rudasek:)

    OdpowiedzUsuń
  23. popłakałam się jak bóbr ... macie wielkie serca!

    OdpowiedzUsuń
  24. Na chmurce Vinga czyści futerko, spogląda na dół czule, ach jak się cieszę, że moja Pani wzięła te dwie bidule

    OdpowiedzUsuń
  25. Zobacz, jakie koło życie zatoczyło! Pięknie, że teraz masz znów kociaki. Cudne są, a mały rzeczywiście jak Joda :)Jesteś wielka!

    OdpowiedzUsuń
  26. Elisse,Kochanego masz męża i pocieszne córeczki,nie ma to jak dom pełen radości,bo nowi członkowie rodziny odwzajemnia się Wam wielką miłością i przywiązaniem,koty na tylko sobie znany sposób potrafią okazywać wielką miłość,mimo,że chadzają własnymi ścieżkami.
    Miłości nigdy za wiele,a ten kto ma w domu choć jedno zwierzątko wie,że bez czterech łapek trudno żyć.

    Pozdrawiam serdecznie,
    Basia

    OdpowiedzUsuń
  27. Niepoprawna....kobieto o wielkim sercu, jak tylko zaczęłam czytać ,wiedziałam jak ta historia się zakończy!!!Jesteś boska.
    Joda - trafienie w 10 ,skóra żywcem zdarta.
    Pozdrawiam całą Twoją rodzinę ,jesteście nie do podrobienia.

    OdpowiedzUsuń
  28. Powiem krótko - poryczałam się jak bóbr śmiejąc się jednocześnie przez te łzy.
    Jesteście cudowną rodziną i dzięki takim ludziom jak Wy świat staje się lepszy i nie traci się wiary w człowieczeństwo.

    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  29. Uwielbiam Twoje opowiadania, podziwiam Twojego męża, mój już dawno zrobiłby chyba ze mną porządek, tzn. tak mi mówi, ale kto to wie :-)
    jednym słowem JESTEŚ WIELKA i masz WIELKIE SERDUCHO !!!!

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  30. Uwielbiam Cię za to co robisz :) Pozdrawiam ze słoneczkiem w tle

    OdpowiedzUsuń
  31. To na pewno nie była łatwa decyzja, ale też chyba nie miałaś wyboru. Ludzie z sumieniem i wrażliwością tak mają.
    Podziwiam Cię nie od dziś zatem tylko powtórzę: Jesteś wspaniała!
    Eliza pozwolę sobie tutaj bo nie wiem, czy możesz odbierać maile.
    Koło Gospodyń Wiejskich wystartowało - szkoda, że bez Ciebie. Następna odsłona 9 sierpnia temat SPOTKANIE.
    Mam nadzieję, że Ciebie już nie zabraknie.
    Pozdrawiam gorąco!

    OdpowiedzUsuń
  32. Podziwiam !
    Musisz być wyjątkową Osobą !

    OdpowiedzUsuń
  33. Witam nowych gości:)Nie jesteśmy ani cudowni, ani wyjątkowi, ani tacy wspaniali jak myślicie - jesteśmy...normalni...tak jak wszyscy:)Dziewczyny, zawstydzacie mnie normalnie...gdyby było po mnie coś widać to siedziałabym tu cała w pąsach- nie widac bo mam ciemną karnację!Niekiedy to ja myślę,że jestem po prostu głupia,a nie wyjątkowa...I kurczę...nie płaczcie..bo aż mi głupio...tym sierściom będzie u nas dobrze:)
    Dzięki jeszcze raz za przemiłe słowa i wizyty.

    OdpowiedzUsuń
  34. Aaa... zapomniałam. Jagódko- napiszę do Was maila...dzisiaj działa:)

    OdpowiedzUsuń
  35. Elisse,kiedy nasza Mela odeszla bardzo za nia plakalismy ale nareszcie maz mogl odstawic leki po 11 latach brania .Nie bral ok.2 tygodni kiedy Mela,juz tam ze swojego kociego nieba ,skierowala do nas mame z malutkim.Teraz PAni Lucynka i jej Stefanek sa ulubiencami nawet z poczatku niezbyt zyczliwych sasiadow.A maz dalej sie odczula...

    OdpowiedzUsuń
  36. jejku!!! jesteś kochana, że przygarnęłaś tego malucha i mamę. muszę przyznać, że płakałam jak czytałam posta. a później się całkowicie rozryczałam ze śmiechu jak zobaczyłam zdjęcie małego pokraczniaka :-D (2 foto od góry). wygląda jak jakiś hieno - nietoperz :-D. jak chcesz to zajrzyj do mnie na bloga. tam też jest historia kociego malucha - 1,5 miesiąca temu się biliśmy z myślami czy przygarnąć to nieszczęście a teraz już sobie bez niego życia nie wyobrażam.

    ściskam Ciebie i futrzaki obydwa! niech się ładnie chowają.

    OdpowiedzUsuń
  37. Elisse, to jest piękne opowiadanie. O ludzkich sercach. O naszych uczuciach. O tym, że i kot, i mucha, i człowiek, wszyscy chcemy być szczęśliwi, mieć dom, do kogoś należeć.

    OdpowiedzUsuń
  38. Ech skad ja to znam... pamietam, jak bylam dzieciakiem wiecznie znosilam do domu zwiarzaki, koty, psy, golebie i nie wiem co jeszcze. Chociaz takiego zamieszania jak u Ciebie to nie mialam. Maksymalnie na raz byly 2 psy ,2 koty ,papuga, rybki, chomik.Teraz mam na stanie 3 psy i 2 koty i wiem ile jest z tym wszystkim roboty i ile szkod robia(kopanie w ogrodku,zniszczone buty,meble)Ale nie oddalabym ich nigdy. Ale najbardziej denerwuje mnie brak odpowiedzialnosci wlascicieli,ktorzy rozmnazaja zwierzatka zupelnie niepotrzebnie a potem ktos o tak wielkim sercu jakie Ty masz ,przygarnia bidule..Chyle czola!pozdrawiam cieplo

    OdpowiedzUsuń
  39. nie da się nie popłakać przy czytaniu.
    wiem jednak, że gdybym miała swój dom ... miałabym takie podejście do tych spraw :)))

    OdpowiedzUsuń
  40. niesamowite ... pisz książkę dobra kobieto o wielkim sercu, masz lekką rękę do tego i życzę
    Ci tyle szczęśliwych chwilek, ile na świecie jest pastylek ... samych serdeczności Maryla

    OdpowiedzUsuń
  41. Nie ma co tu dużo pisać, jesteś wspaniała! Gdyby choć połowa osób na globie miała tak dobre serducho jak ty to żywot zwierząt byłby dłuższy i szczęśliwszy :)
    Podziwiam cię..

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Utkane z marzeń , Blogger